1. Problemy płci pięknej

 Na pewno szybko się zaaklimatyzujesz, kochanie. – Mama była bliska płaczu, mimo troskliwego uśmiechu. Ucałowałem jej policzek i jeszcze raz przytuliłem. Ojciec poklepał mnie po ramieniu.
– Bądź dzielny, pisz często, bo twoja matka nie da mi spokoju. – Uśmiechnął się szczerze. Przytaknąłem i wskoczyłem do wagonu. Obejrzałem się i pomachałem do nich po raz ostatni w tym roku.
Pierwszy dzień szkoły, kiedy wydaje ci się, że wszyscy gapią się na ciebie, wyśmiewając porozciągany sweter. Ta nagła samodzielność wciąż nieco mnie przerażała. A przecież to nic takiego. Szkoła, książki i prace domowe – przepadam za tym. Zresztą obiecałem sobie, że tym razem znajdę kolegów, nie będę chował głowy w piasek i wreszcie „zaaklimatyzuję się w społeczeństwie”, jak to zwykła mawiać mama.
Mimo tych optymistycznych planów na przyszłość, wkrótce byłem zmuszony przeanalizować problem pełnego już pociągu. Liczyłem na to, że znajdę dla siebie jakiś wolny przedział, ale w każdym ktoś już siedział. Niepewnie odgarnąłem włosy za ucho, przygryzając wargę. No, Remus, rusz się, przecież nikt cię tu nie zje.
Westchnąłem ciężko i otworzyłem jeden z przedziałów, w którym siedziało trzech chłopców. Na mój widok jeden z nich poprawił okulary.
Był trochę wyższy ode mnie, chociaż wzrostu mogły mu dodawać ułożone w nieładzie włosy, opadające po części na bystre oczy. Mimo deszczowej pogody miał na sobie fioletowy top z powyciąganymi ramiączkami i soczyście cytrynową podkoszulkę. Poobcierane dżinsy podwinął niechlujnie, tak by każdy mógł zobaczyć kolorowe skarpety. W uchu miał kilka kolczyków, które zostały połączone łańcuszkiem.
Drugi – mały i pucołowaty – wpatrywał we mnie wielkie ślepia. Za sprawą jego blond loków wyglądał jak kupidynek. Miał na sobie kremowy płaszcz, z którego zwisał wypłowiały szalik w paski. Siedział najbliżej okularnika.
Po drugiej stronie na siedzeniach rozłożył się białowłosy chłopak. Jego twarz nie była już tak dziecinna, jak pozostałych. Kocie oczy przeszyły mnie na wylot, ale chwilę później jego usta przyozdobił uśmiech. Długie włosy opadały na ciemną tapicerkę, przelewając się przez jego ramiona. Nosił granatową, niedopiętą u góry koszulę i czarne spodnie.
Zrozumiałem, że przypatruję się im już od dłuższego czasu i krew dopłynęła mi do twarzy. Lekko spuściłem głowę.
– Wszędzie taki tłok. Mógłbym? – Instynktownie spojrzałem na chłopaka, który wydał mi się najstarszy. Wskazał dłonią miejsce obok siebie, uśmiechając się.
– Nie krępuj się, mały. Nowy, co? – spytał, gdy już usiadłem.
– Aż tak to widać? – zaśmiałem się niepewnie. Uśmiechnął się tylko z odrobiną pobłażania w oczach.
– Jestem William, z Gryffindoru. To już mój trzeci rok. – Podał mi dłoń, którą uścisnąłem. – James i Peter są nowi, jak ty. – Wskazał na chłopaków naprzeciw mnie.
Twarz okularnika diametralnie się zmieniła, gdy nagle wyszczerzył zęby i przesiadł obok mnie.
– A ty? Masz jakieś imię? – Splótł ręce na piersi.
Przez chwilę poczułem się osaczony. Nie przywykłem do bycia w centrum uwagi, jednak szybko zmusiłem się do odpowiedzi, by nie uznali mnie za dziwaka.
– Remus, Remus Lupin. – Uśmiechnąłem się, jak najbardziej naturalnie potrafiłem w tej sytuacji, ukradkiem zaciskając dłonie na siedzeniu. Chyba nie zauważyli, że się denerwuję. Albo byli po prostu bardzo mili.
– Miło, kompletujemy nasz pokój. Chcesz dołączyć? – Spojrzał na mnie sponad swoich okularów z dzikim błyskiem w oczach. Czy on zawsze patrzy na człowieka jak na najnowszą miotłę, którą zamierza zwinąć? W myślach skarciłem się za tę uwagę. Byli dla mnie mili, a ja ich tak źle oceniałem.
– Tak, pewnie. – Przekrzywiłem lekko głowę, oddając mu już śmielszy uśmiech.
– Świetnie – odezwał się za mną białowłosy. – Skąd jesteś, Remus? Ja przyjechałem tu z Edynburgu.
– To daleko Ja mieszkam na przedmieściach Londynu. – Wzruszyłem ramionami.
– Dziwne, że wcześniej się nie spotkaliśmy. – James skrzyżował nogi na siedzeniu i chwycił swoje kostki.
– Niedawno się przeprowadziłem. – Zwiesiłem głowę. Nie chciałem nawet myśleć o przyczynie tej nagłej eksmisji. Nienawidziłem siebie za sprowadzanie problemów na głowy rodziców.

Rozmawialiśmy o Quidditchu, kartach czarodziei, udało mi się też dowiedzieć czegoś nowego o nauczycielach i domach, mimo że przewertowałem wszystkie książki o tej szkole. Will miał swoje osobliwe zdanie o wszystkim, ale według mnie Hogwart był wspaniały. Tak bardzo chciałem być w Griffindorze. W przeciwieństwie do mnie, reszta była pewna, że się tam dostanie. James nie dopuszczał do siebie innej myśli.
Jak na złość, moja choroba lokomocyjna zaczęła dawać mi się we znaki. Głowa rozbolała mnie niemiłosiernie, a brzuch zaczął wyprawiać dzikie wywijasy.
– Coś taki blady? – William pochylił się nade mną, marszcząc brwi. Zdobyłem się na uśmiech.
– To nic takiego, źle znoszę podróże, zaraz minie. – Odetchnąłem głębiej i podniosłem się. – Zaraz wrócę. – Powoli opuściłem przedział, zmierzając w stronę wskazanej przez Willa łazienki. Ku mojemu zdziwieniu zaraz obok naszych miejsc, w korytarzu, stał długowłosy chłopak.
Był wysoki, a ciemne kosmyki jego włosów powiewały lekko na wietrze, wpadającym przez uchylone okno. W odzianych w rękawiczki motocyklowe dłoniach trzymał papierosa, przytykając go do ust. Biały top opinał jego tors, okryty skórzaną kurtką. Dwa kolczyki w uchu i łańcuch przyczepiony do ciemnych dżinsów nadawały mu łobuzerski wygląd.
Zadrżałem, kiedy wypuścił dym z ust.
Przecież za palenie można wylecieć ze szkoły! Co on sobie myśli?! 
Zmarszczyłem brwi i zacisnąłem wargi, gdy jego wzrok powoli skierował się w moją stronę. Stałem, niezdolny do jakiegokolwiek ruchu. Jego czarne oczy przeszywały mnie na wskroś.
– Co się gapisz, mała? – nie mówił tego ze złością ani złośliwie. Spytał raczej dość obojętnie.
Zacisnąłem pięści i przeszedłem obok niego, czując jego spojrzenie na plecach.
Mała?! Czy on, do cholery jasnej, płci nie rozróżnia?!
Wpadłem do łazienki i wpatrzyłem się w swoje odbicie w lustrze. Dopiero, gdy złość opadła zorientowałem się, że mdłości zupełnie minęły. Dotknąłem dłonią swojego czoła, za którym mózg ciągle jeszcze wariował, przyprawiając o ból. Przepłukałem twarz wodą i wróciłem na korytarz.
Wychodząc, spojrzałem naburmuszony na wysoką postać, nadal sterczącą przy oknie. Dopiero teraz zauważyłem, że jego plecak stoi pod ścianą. Czyżby nie znalazł dla siebie przedziału?
Wzruszając ramionami, znowu przeszedłem obok niego, odprowadzany czujnym spojrzeniem jego nieziemskich oczu.
N-I-E-Z-I-E-M-S-K-I-C-H.
NIEZIEMSKICH?! Aż się zapowietrzyłem, zatrzymując się krok przed nim. Może i racja, może i miał ładne oczy. Tylko czemu takie smutne?
– A ty? Czemu się tak gapisz? – Zacisnąłem zęby i odwróciłem do niego twarz, zeźlony z powodu własnych myśli. Uniósł brew i jeden kącik swoich ust w figlarny sposób.
– Coś taka czerwona, królewno?
Zadrżałem i, wiedziony jakimś dzikim instynktem, odwróciłem się w jego stronę.
– Jestem chłopcem. – Wydąłem wargi i splotłem ręce na piersi.
Uniósł brwi, lustrując mnie wzrokiem od góry do dołu. Poczułem, jak jeszcze mocniej się czerwienię, skrępowany. Czy tak przyglądał mi się, kiedy odchodziłem w stronę łazienki?
Uśmiechnął się i prychnął z rozbawienia. Wyrzucił peta przez okno i zrobił krok w moją stronę, pochylając się jak nad dzieckiem.
– Wybacz, to chyba przez te włosy. – Uniósł dłoń, chcąc ich dotknąć, jednak szybko się odsunąłem.
– Palenie jest zakazane w Hogwarcie, chyba powinieneś to wiedzieć. – Spuściłem lekko głowę, przyglądając się mu spode łba.
Wyprostował się, wsuwając dłonie w kieszenie i unosząc lekko głowę. Popatrzył na mnie z politowaniem.
– Jesteś prefektem? Nie wydaje mi się, więc zmykaj, dziecino. – Machnął na mnie dłonią.
Znowu zawrzałem. Niesamowite, jak jedna osoba mogła wyprowadzić mnie z równowagi. A przecież nie zdarzało mi się to często. No, nie licząc przemian, gdy z wiadomych powodów nad sobą nie panowałem. Odkręciłem się na pięcie, ale widok przesłoniła mi granatowa koszula. William opierał się nonszalancko o framugę, wpatrzony w ciemnookiego. Położył dłoń na moim ramieniu i delikatnie wepchnął mnie do przedziału, zamykając za nami drzwi.
James zaczął cicho rechotać, zasłaniając usta dłonią.
– Rzeczywiście wyglądasz jak dziewczyna, Remi – w końcu wybuchnął śmiechem, w czym zawtórował mu Peter.
Spłonąłem rumieńcem, odwracając głowę.
– Nieprawda. – Naburmuszyłem się.
Silna dłoń Willa spoczęła na moich włosach i zaczęła je delikatnie tarmosić.
– Tak, tak, te włosy. – Uśmiechnął się, pochylając nade mną. – Jesteś jak laleczka – pchnął mnie lekko na siedzenia, a gdy usiadłem, paląc się ze wstydu, założył ręce na piersi.
– Nie mogłeś trafić lepiej, Remi. – Puścił mi oczko.
Pozostała dwójka zamilkła.
– To był on? – James poprawił okulary. William pokiwał twierdząco głową.
– Syriusz Black. Powinien chodzić już do trzeciej klasy, ale dopiero zaczyna szkołę. – Przewrócił oczami z uśmiechem. Zdziwiony uniosłem brwi, ale nim zdążyłem zapytać, James kontynuował historię:
– Uciekł z domu, nie mogli go wytropić przez trzy lata. Błąkał się po świecie, był w Transylwanii, Egipcie, nawet w Tokyo – zniżył głos. – Jest czarodziejem czystej krwi, ale nie układa mu się z rodziną. Podobno sam stwierdził, że nie nadaje się do Slytherinu, mimo że przynależenie jego rodu do tego domu było tradycją.
Peter zapiszczał, drżąc z przejęcia. Wyjrzałem zza czerwonej zasłony, spoglądając na chłopaka. Rozumiałem, czemu stoi tam sam.
Syriusz – jak ta gwiazda.
Gwiazda nazwana na jego cześć.

* * *

Witam serdecznie na moim blogu. Chcę nadmienić, że zamieszczam na nim już istniejące opowiadanie z adresu www.amantes-amentes.blog.onet.pl. Zostałam zmuszona do przeniesienia się na inny serwis z powodu notorycznego lekceważenia użytkowników przez opiekunów serwisu. Części zamieszczane tutaj są przeze mnie na bierząco redagowane. Mam nadzieję, że uda mi się usunąć wszystkie błędy z istniejących już rozdziałów. 
Publikacja starszych części może zająć mi kilka dni, ze względu na wyżej wymienione zmiany w treści. 
Dziękuję bardzo wiernym fanom, którzy (mam nadzieję) w dalszym ciągu zdecydują się czytać opowiadanie, a także nowym czytelnikom, którzy (znów mam nadzieję) pokochają Remusa i Syriusza tak samo, jak ja. 
Pozdrawiam i zapraszam do korespondencji: swiniareczka@gmail.com

10 komentarzy:

  1. Nie wiem, czy to dobra pora na zaczynanie czytania, ale bardzo mi się podoba więc musiałam ogarnąć choćby pierwszy rozdział. Reszta jutro. Pozdrawiam ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że reszta rozdziałów też ci się spodoba :) Ale uważaj na cukier, nie łykaj wszystkiego na raz, bo wtedy dzieją się straszne rzeczy.

      Usuń
    2. Zawsze, powtarzam ZAWSZE jet dobra pora na czytanie!!! XD
      RedBlur

      Usuń
  2. JAKI ŚWIETNY BLOG
    CZYTAM DALEJ.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie wiem dlaczego tal pózno tu trafiłam ale z na pewno nadrobię zaległości bo historia zapowiada się bardzo dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie wiem, czemu tak późno tu trafiłaś. Chyba muszę popracować jeszcze bardziej nad reklamą. Tymczasem życzę ci miłej lektury! Mam nadzieję, że Wbrew Grawitacji przypadnie ci do gustu!!!
      Pozdrawiam i całuję,
      M.P.

      Usuń
  4. już myślałam, że nie znajdę niczego ciekawego a tu proszę :') świetnie się czyta lecę dalej :D
    ps. juz kocham postać Syriusza ojeju <3

    OdpowiedzUsuń
  5. No cóż, wstaję jutro o 6.30, ale warto poświęcić trochę snu dla tak dobrze zapowiadającego sie ff.

    OdpowiedzUsuń
  6. a dobra, walić to, że niedokończone. świetnie się zapowiada, czytam dalej. :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Szukałem od dłuższego czasu czegoś większego i z sensem.
    Szkoda że zostało przerwane. Już po pierwszym rozdziale widzę że m potencjał ukraść mi serce, tak jak Syriusz z Remisem ukradli je lata temu.

    OdpowiedzUsuń