Niemożliwe. Po prostu niemożliwe,
jasne?
Palce, którymi zasłoniłem swoje
usta, wbiły się w moje wargi, cucąc mnie z letargu. Zacisnąłem powieki, nic nie
rozumiejąc, zupełnie zawstydzony zapalczywością pary przede mną.
Przełknąłem ślinę i wypaliłem:
– William!
– Cholera – Gryfon zaklął cicho. Jego głos był chrapliwy i
jednocześnie miękki jak roztopione masło.
– Lupin! – Mocny uścisk dłoni
Regulusa na moim ramieniu, nieco mnie otrzeźwił i zmusił do otwarcia oczu.
Zobaczyłem jego złowrogie spojrzenie, zwieńczone zaciśnięciem
szczęk i potrząśnięciem mną. Will stanął obok Ślizgona, odsuwając go ode mnie,
jednak nie zdejmując dużych dłoni z jego ramion. W znajomych oczach zobaczyłem
zupełnie nieznaną mi wcześniej czerń rozszerzonych źrenic.
– Remus, mógłbyś nikomu o tym nie
wspominać? – spytał już bardziej naturalnym tonem, który mnie nieco ośmielił.
Spuściłem wzrok, wpatrzony w czubki swoich butów.
– Jeśli komuś powiesz… – Regulus
zawiesił głos, ciągnięty w tył siłą ramion Williama w tył. Chwilę później obaj
zniknęli za zakrętem, trzymając się za ręce. Nabrałem powietrza w płuca i
odwróciłem się na pięcie. Wsparłem się o pobliską ścianę, nie mogąc uwierzyć.
Regulus. William. Regulus i
William? To zupełnie bez sensu.
Przed oczami znowu zobaczyłem
ich energiczne pieszczoty i po moim karku przeszedł dreszcz. Położyłem dłonie
na policzkach, czując, jak bardzo są gorące od mojego zażenowania. Zamrugałem
kilkukrotnie. Mam nic nikomu nie mówić? Ale Syriusz… Przecież Regulus to jego
brat. Dopiero dowiedział się, że najbliższa mu osoba z rodziny jest wężousta, a
teraz? Teraz na dodatek ma romans z
jednym z jego przyjaciół? Z tego nie
wyniknie nic dobrego.
Zacząłem w pośpiechu iść w stronę
Wielkiej Sali, starając się zapanować nad galopującymi myślami. Coś mi mówiło,
że Syriusz byłby przeciwny im dwóm spotykającym się. Być może to ze względu na
to, że zawsze był nadopiekuńczy w stosunku do brata. I do mnie. I do Jamesa.
Właściwie w stosunku do każdej osoby, którą darzył jakimś głębszym uczuciem.
Byłem przekonany, że Lily też zawzięcie by bronił, gdyby zaszła taka potrzeba.
Skrzywiłem się, zaciskając dłonie w pięści. Cholerny
palant.
– Remus, jesteś! Gdzieś ty polazł, wszędzie
cię szukamy!
Gdy podniosłem wzrok, Syriusz przyglądał się mi zaniepokojony. Stał w progu Wielkiej Sali, wciąż w mugolskich ubraniach. Policzki miał lekko zaczerwienione od wysiłku i dobrej zabawy, zapewne. Wypchnąłem żuchwę do przodu i bez słowa odwróciłem się na pięcie, odchodząc w stronę schodów. Przez chwilę chyba wciąż stał w miejscu, zdziwiony moją reakcją – bo on przecież zawsze jest zdziwiony moją reakcją – po czym usłyszałem za sobą jego szybkie kroki.
Gdy podniosłem wzrok, Syriusz przyglądał się mi zaniepokojony. Stał w progu Wielkiej Sali, wciąż w mugolskich ubraniach. Policzki miał lekko zaczerwienione od wysiłku i dobrej zabawy, zapewne. Wypchnąłem żuchwę do przodu i bez słowa odwróciłem się na pięcie, odchodząc w stronę schodów. Przez chwilę chyba wciąż stał w miejscu, zdziwiony moją reakcją – bo on przecież zawsze jest zdziwiony moją reakcją – po czym usłyszałem za sobą jego szybkie kroki.
– Remus, do cholery, co się stało?
– zawył z irytacji w momencie, kiedy wyszarpnąłem rękaw z jego uścisku i
zacząłem wspinać się po schodach. Przyspieszyłem kroku, wkrótce niemal
wbiegając po stopniach na siódme piętro. – Przestań zachowywać się jak
dziecko! Chociaż raz mógłbyś ze mną porozmawiać! Co ja znowu zrobiłem, co?
Poszedłem z tobą na zabawę tak, jak chciałeś! Razem z chłopakami zrobiliśmy ci
niespodziankę i miałem nadzieję, że chociaż ten wieczór spędzimy razem bez
naprawdę żałosnych, co tu dużo gadać, kłótni! Ale oczywiście, jak zwykle, coś
znowu wypatrzyłeś, coś znowu ci nie podpasowało! Remus, zatrzymaj się w tej chwili
i chociaż raz porozmawiaj ze mną jak facet z facetem!
Zatrzęsłem się z irytacji,
odwracając się w jego stronę nagle. Byliśmy już niedaleko wieży Gryffindoru.
Zobaczyłem, że Syriusz wcale mi w złości nie ustępuje, a jego wściekle
błyskające oczy nie ujmują mu uroku. Siłą powstrzymałem się, by nie
splunąć gdzieś na bok, bo od tej całej sytuacji i palety emocji, które mnie
wypełniały po brzegi, zaczynało mi się robić słabo.
– Jestem zazdrosny, Syriusz!
Dobrze wiesz, że jestem! I nie, nie będę patrzył spokojnie, jak obściskujesz
się z Lily Evans, nawet jeśli bardzo chcesz to robić, upierając się, że to nic nie znaczy! W dupę sobie wsadź te
różne gadki o tym, że to twoja koleżanka! Mam dość i ciebie, i jej!
Syriusz zacisnął zęby i chwilę
później spomiędzy jego warg wyrwał się jęk bezsilności. Gwałtownie chwycił się
za włosy, czochrając je z wciąż rosnącą irytacją. W końcu postąpił krok w moją
stronę, rozkładając ręce.
– O co ci chodzi z tą przeklętą
dziewczyną, Remus? Mówiłem ci już parokrotnie, że nic do niej nie czuję! Ani
trochę mi się nie podoba, rozumiesz?
– To która ci się podoba, Syriusz?
No już, wskaż mi paluszkiem, a ja dopilnuję, żebyście oboje przeszli przez
piekło, przy którym twoje luksusowe życie w domu wyda ci się sielanką! – Także
przysunąłem się do niego, nie panując już nad swoim głosem. Widziałem, jak
oblewa go fala furii, cała jego twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora.
Nagle poczułem zapach alkoholu i cofnąłem się parę kroków, już zupełnie nad
sobą nie panując. – Jeszcze się schlałeś, co? No tego jeszcze brakowało!
– Nie zasłużyłem sobie na to,
Remus – powiedział drżącym ze złości, ale zaskakująco cichym głosem. Wbił we mnie kolejne intensywne spojrzenie, chyba naprawdę nie wiedząc, co więcej
powiedzieć. Nabrał powoli powietrza w płuca. – Czego ty ode mnie chcesz, co?
Traktujesz mnie po prostu, jakbym zupełnie nic dla ciebie nie znaczył. I to
przez kogoś, kogo jeszcze dzisiaj rano nazywałeś przyjaciółką. Przecież dobrze
mnie znasz. A pal sześć mnie, spędzasz z Evans tyle czasu, że niemal czytacie
sobie w myślach! Skoro naprawdę ufanie mi graniczy dla ciebie z cudem, to może
chociaż uwierz jej?
– Jej?! Dlaczego miałbym wierzyć
jej?! To właśnie jej nie ufam, a nie tobie, a ty jesteś taki dobry… Tak
cholernie miły, że nie potrafisz trzymać jej na dystans! – usłyszałem, jak głos
mi się załamuje i nieco traci na sile. Zacisnąłem powieki, walcząc z
napływającymi do oczu łzami.
– Remus… O czym ty gadasz? – spytał
także nieco spokojniej Syriusz, wplatając w swój ton znowu nieco troski.
– Lily powiedziała mi parę dni
temu, że… – zawahałem się pod presją jego spojrzenia, które miękło z sekundy
na sekundę. – Że jej się podobasz, okej? Powiedziała mi to i na początku
starałem się to ignorować, ale ty… Ty jesteś taki serdeczny, taki czuły w
stosunku do niej, ty jesteś… Nienawidzę cię za to! – uciąłem, widząc głupią
konsternację na jego twarzy. – Czemu zawsze musisz być taki dobry, Syriusz?! – Wyciągnąłem
różdżkę i machnąłem nią wściekły, czując, że nie udało mi się powstrzymać łez.
Syriusz zasłonił się ramieniem, a zaklęcie tylko odbiło się od jego szaty. Nie
wiedziałem nawet, czym w niego rzucam. Pozwalałem różdżce po prostu wysypywać z
siebie różnobarwne iskry, odpierane przez płaszcz chłopaka. – Czemu nawet teraz
muszę być na ciebie zły, bo jesteś tak nieznośnie idealny?! Nie! Nie zbliżaj
się!
Nie posłuchał – oczywiście – przyciskając
mnie do swojej piersi i trzymając przy sobie do momentu, w którym przestałem
się szarpać, bo lawenda zupełnie spętała mi kończyny. Poczułem, że ta swoista
papka z wściekłości, wstydu, paniki, zniechęcenia i wreszcie miłości zaraz
rzuci mnie na kolana. Uderzyłem pięścią w klatkę piersiową Syriusza, ale on
nawet nie drgnął, wciąż wpatrzony w nieznany mi punkt na horyzoncie i
zamyślony.
– Zaczynając z tobą chodzić, nie
godziłem się na tak chorobliwą zazdrość, wiesz? Czemu, na tyłek Salazara, nic
mi nie powiedziałeś? – jego ton był zupełnie opanowany, ale niekoniecznie
emanował radością. Poczułem, jak w gardle staje mi gruba gula, uniemożliwiająca
przełknięcie śliny.
– Bo ja też dowiedziałem się
przypadkiem. Pomyślałem…
– O sobie. Jak zwykle myślałeś o
sobie. Myślałeś i myślałeś, jak zwykle, oddalając się ode mnie z powodu swoich
urojeń. I, jak zwykle, oto efekt: ty
płaczesz, a ja się czuję jak kundel, który mimo że się stara, zawsze dostaje
kapciem po nosie. I wiesz co? Jestem wściekły – stwierdził wypranym z emocji
tonem, odsuwając mnie od siebie na odległośćwyciągniętych ramion. – Nie zrobiłem nic,
dosłownie nic, a ty teraz chcesz mnie karać za to, że coś ci się ubzdurało, bo
bałeś się ze mną porozmawiać. Wiesz, co powinienem teraz zrobić?
– Powinieneś… – Oblizałem wargi, bo
zaschło mi w gardle. Jego oczy błyskały żywą irytacją, ale twarz nie zdradzała
niczego. – Powinieneś mnie teraz tak zostawić.
– Tak. To jest dokładnie to, co
powinienem teraz zrobić. Zostawić cię tutaj, żebyś mógł sobie myśleć do woli,
jaki to ja jestem i co ja bym zrobił, gdybym wiedział chociaż mały pierwiastek
z tego, co ci tu siedzi. – Dźgnął mnie palcem w sam środek czoła, po czym westchnął
i wyprostował się, łapiąc się za głowę i rozcierając skronie. – Jesteś takim
zdziecinniałym przypadkiem. Słowo daję, mam ochotę cię rozszarpać.
Wierzyłem, patrząc na jego
umęczony wzrok i niechęć wykrzywiającą twarz. Wpatrzyłem się w swoje buty,
wsuwając różdżkę w tylną kieszeń swoich spodni. Otworzyłem usta, jednak
momentalnie znalazł się na nich palec Syriusza.
– Nie przepraszaj, jeśli nie
jesteś pewien, że nie zrobisz tego kolejny raz. Nawet się nie waż – powiedział
twardo, wywołując dreszcz na moim karku. Odwróciłem twarz, milcząc. Staliśmy
tak jeszcze parę nieznośnie cichych oddechów. – Idę do chłopaków, a ty, proszę
bardzo, możesz wracać do dormitorium i do końca wieczora zastanawiać się, czy
tańczę z Lily Evans albo z jakąś inną Ann, Kate czy Merlin jeden wie, kto
jeszcze przyjdzie ci do głowy. – Syriusz przesunął dłonią po swoich włosach, zniechęcony, i zaczął schodzić na parter. Chwilę wsłuchiwałem się w jego oddalające się kroki, a gdy ucichły zupełnie, odwróciłem się, z zamiarem położenia się
do łóżka. Albo skoczenia z wieży zegarowej. Jeszcze nie zdecydowałem.
Wilkołak występuje na całym świecie, chociaż podejrzewa się, że
pochodzi z północnej Europy. W wilkołaka można się zamienić wyłącznie na skutek
ugryzienia przez innego przedstawiciela gatunku. Nie znaleziono jeszcze lekarstwa na likantropię, ale
ostatnie odkrycia w dziedzinie eliksirów wydatnie zmniejszyły najgorsze
symptomy przemiany. Raz w miesiącu, przy pełni księżyca, zazwyczaj normalny, o
zdrowych zmysłach czarodziej lub mugol zamienia się w krwiożerczą bestię. Jako
jedne z nielicznych fantastycznych zwierząt, wilkołaki specjalnie poszukują
ludzi, ponieważ jest to ich ulubiona zdobycz…*
Przełknąłem ślinę, odkładając
książkę na bok. Mdliło mnie już od tego wszystkiego. Najpierw próbowałem zasnąć,
ale byłem zbyt roztrzęsiony. Do tego poczucie winy nie dawało mi spokoju.
Mogłem przeprosić, ale słowa Syriusza skutecznie zamknęły mi usta. Spójrzmy
prawdzie w oczy – ja nie umiem mówić prawdy. Zawsze, gdy coś mnie gnębi
zadręczam się sam w nadziei, że kryzys minie. I tak miało być i tym razem.
Jednak z Lily…
Z Lily to zupełnie coś innego. Nie
rozumiałem, dlaczego nagle przestałem jej ufać. Skąd wziąłem te okrutne
oskarżenia? Przyjaciele się tak nie zachowują, o nie. Co prawda, może nie
miałem jakiegoś długiego stażu. Przed Hogwartem rzadko kiedy bawiłem się z
rówieśnikami. Bałem się wyróżniać i byłem wiecznie ponury. Chociaż akurat to
wciąż mi zostało. Westchnąłem, podnosząc się. Muszę znaleźć Syriusza.
W momencie, gdy sięgałem po
klamkę, drzwi otworzyły się, a przede mną stanął właśnie wyżej wymieniony
Black. Wpatrzyłem się w jego błyszczące oczy, a on, także nie spuszczając ze
mnie wzroku, wsunął papierosa do ust i powoli zamknął za sobą drzwi. Zamek
zgrzytnął głośno, zaciskając mój żołądek. Zupełnie zawstydzony patrzyłem, jak chłopak podpala papierosa zapałką i zaciąga się, trzymając go między wargami. Powolnymi
ruchami ściągnął z siebie płaszcz i opierając dłoń na mojej piersi, przeszedł
ze mną do swojego łóżka, rzucając okrycie na pościel.
– Dorosłeś już do rozmowy? – spytał,
rozpinając dwa kolejne guziki swojej koszuli. Nerwowo złapałem się za kark, ale
nie potrafiłem odwrócić twarzy. Skutecznie trzymał mnie w potrzasku swojego
spojrzenia, spokojny i cierpliwy.
– Chyba tak – pisnąłem cicho, nie
mogąc zapanować nad własnym głosem, a co dopiero sercem.
– A więc? – Dym owionął moją
twarz, szczypiąc w oczy.
– Nie wiem, czemu trzymam niektóre
rzeczy w tajemnicy przed tobą – zacząłem niepewnie, przecierając jedną z
powiek. – Nie umiem z tobą rozmawiać.
– Nie pieprz – warknął z nutką
złości, jednak zaraz pokręcił głową i odszedł parę kroków, otwierając okno i
siadając na parapecie. Lodowate powietrze wpadło do sypialni, owiewając moje
ramiona i kolana. Po plecach przeszedł mi dreszcz.
– Nie powiedziałem ci o Lily, bo
ona wcale nie chciała, żeby ktokolwiek o tym wiedział!
– Ale ty jednak już się dowiedziałeś. – Zmierzył mnie spojrzeniem, akcentując dokładnie każde słowo. Zmieszałem się,
przysiadając na materacu i wzdychając.
– Myślałem, że sobie z tym poradzę
– szepnąłem słabo, wpatrując się w swoje dłonie. Przez chwilę w pokoju panowała
cisza, bo nie wiedziałem, co jeszcze powiedzieć, żeby Syriusz przestał się na
mnie gniewać, a on wyraźnie się nad czymś zastanawiał, paląc. – Jesteś na mnie
zły, bo ci nie powiedziałem?
– Nie – oznajmił w końcu,
uderzając lekko głową o ścianę za sobą i zaciskając powieki. – Wiesz, dlaczego
jestem zły.
– Bo na ciebie nakrzyczałem – odpowiedziałem,
coraz bardziej zażenowany. Czułem się jak dziecko tłumaczące się przed
rodzicem. Syriusz w końcu wstał z parapetu, zamykając okiennice, i przysiadł się
do mnie już bez peta między palcami.
– Pamiętasz, jak mówiłem ci o
Oddzie Lovasie? – spytał, zaglądając mi w twarz. Lekko uniosłem podbródek, by
spojrzeć mu w oczy, i przytaknąłem. – Bardzo go podziwiałem przez to, jak
potrafił dążyć do celu i mimo wszystkich nieprzychylnych mu osób, nie dać się
zrazić. Nawet nie wiesz, jak strasznie chciałem się z nim zaprzyjaźnić. Z paru
powodów mi ciebie przypominał. – Syriusz uśmiechnął się czule, widząc moje
zaskoczenie. – Był tak samo uparty, charakterny i tak samo szybko można było
wyprowadzić go z równowagi, ale miał jedną, bardzo dużą wadę. Był cholernie
nieufny. – Chłopak uniósł palec i oparł go na moim nosie. – Zupełnie tak, jak
ty.
– Ufam ci.
– Kłamczuch. – Syriusz prychnął,
łapiąc mnie za nos. Jęknąłem, chwytając jego nadgarstek oburącz. – Gdybyś mi
ufał, to byś ze mną rozmawiał.
– Ale, ale, ale… – powtórzyłem
słowo jeszcze parokrotnie, póki Black nie puścił mojego nosa. – Naprawdę ci
ufam.
– Udowodnij – w jego oczach zobaczyłem
kapryśne ogniki, kiedy usta wygiął w figlarnym uśmiechu.
– Jak? – przekrzywiłem lekko
głowę, zaciekawiony zarówno jego słowami, jak i miną.
Milcząc, przysunął się do swojej szafki nocnej i otworzył jedną z szuflad, wyciągając z niej zakorkowany flakonik i pokazując mi go. Przełknąłem ślinę, uchylając lekko usta z nagłej potrzeby zaczerpnięcia powietrza.
Milcząc, przysunął się do swojej szafki nocnej i otworzył jedną z szuflad, wyciągając z niej zakorkowany flakonik i pokazując mi go. Przełknąłem ślinę, uchylając lekko usta z nagłej potrzeby zaczerpnięcia powietrza.
– Syriusz, ja…
– Nie ufasz mi? Myślisz, że
pozwoliłbym ci zrobić coś nierozsądnego pod wpływem Amortencji? – Uniósł brew,
poważniejąc, jednak ja wiedziałem, że to jego perfekcyjna gra aktorska. Pewnie,
gdybym się nie zgodził, to nic by się nie stało, jednak… Syriusz miał trochę
racji. Bałem się, że mnie nie upilnuje, że mnie… Wykorzysta? Najgorszy chłopak na świecie.
Sięgnąłem po flakon, zupełnie
zdecydowany, jednak on cofnął dłoń, na powrót wyszczerzony.
– Nie teraz. Na naszej randce.
Przynajmniej będę miał pewność, że obaj będziemy się dobrze bawić.
– Nie podoba mi się to.
– Bo za bardzo zawsze chcesz mieć
wszystko pod kontrolą. – Syriusz opadł na pościel, wkrótce pociągając mnie za
sobą. Zapach lawendy leniwie mieszał się teraz z papierosami. Jak byłem mały,
nie lubiłem smrodu tytoniu. Gdy mój ojciec palił w domu, zawsze skarżyłem mamie, a jak znalazłem w domu jakąś paczkę papierosów, cichaczem wyrzucałem ją
do kosza, narażając się na złość taty. Wszystko oczywiście zmieniło się, kiedy
poznałem Syriusza. Nagle papierosy zaczęły nierozerwalnie kojarzyć mi się z
lawendą. A lawenda… no, cóż. Z czymś bardzo przyjemnym.
– Miałeś nie palić w pokoju – zagaiłem
po chwili ciszy, spoglądając na niego. Odwrócił się na bok, opierając głowę na
ręce i zmrużył powieki.
– Cicho, przez chwilę będziesz
odpowiadał tylko na moje pytania. – Uniósł palec i rozmasował długą zmarszczkę
na moim czole. – Od kiedy wiesz, że Evansównie miękną nogi na mój widok?
– Chcesz o tym teraz gadać? – jęknąłem,
wywracając oczami, jednak jego twarde spojrzenie skutecznie zmusiło mnie do
nagłej wylewności. – Od paru dni.
– Ilu?
– Od kiedy William wylądował w
Skrzydle Szpitalnym – westchnąłem, odwracając wzrok, gdy jego usta zacisnęły
się w cienką linię. – Na początku z Shonem myśleliśmy, że chodzi o mnie. A
później z nią pogadałem i okazało się, że…
– Nawet ten mikrus wiedział przede
mną, genialnie. Oczywiście Reaganowi też powiedziałeś. – Syriusz syknął i znowu
opadł na pościel, wpatrując się w sufit. Na wzmiankę o Williamie wzdrygnąłem
się, bo przed oczami wciąż miałem obraz jego całującego się z Regulusem. Przełknąłem
ślinę, nie wiedząc, co powiedzieć. – No i co? To przez to miałeś ostatnio
koszmary?
– Koszmary? – zmarszczyłem brwi,
starając się sobie przypomnieć. Po chwili zupełnie zbladłem. On nie mógł o to
pytać. Zacisnąłem wargi, starając się oddychać miarowo i z nadzieją czekać na
lepsze jutro. Taki miałem plan.
– Wtedy, kiedy miałem naprawdę
wielką ochotę dobrać ci się do spodni.
On o to pyta.
Pokręciłem głową, w pierwszej
chwili chcąc zełgać cokolwiek, byle zapomniał o temacie. Nawet nie
przypuszczałem, że wciąż będzie myślał o tamtym razie, gdy obaj obudziliśmy się
z zupełnie nieprzyzwoitych snów. Tylko że gdybym śnił wtedy o Syriuszu,
problem nie byłby aż tak namacalny. Tutaj jednak chodziło o coś innego – chodziło
znowu o tę cholerną Lily – i nie wiedziałem, jak Syriusz na to zareaguje. Nie
wiedziałem, czy powinienem mówić mu o takich rzeczach. Z drugiej strony, moje
milczenie pogorszyłoby sprawę jeszcze bardziej.
Syriusz, widząc moją panikę, znowu
zmrużył powieki, złapał mój podbródek i odwrócił go w swoim kierunku.
– No już – zachęcił mnie
uprzejmie.
– To nie był koszmar. Tylko…
– Mokry sen.
– Przestań! – Zakryłem usta
dłońmi, czując, jak czerwienieją mi uszy.
– Nocny zmaz.
– Syriusz! – Zatkałem tym razem usta jemu, podczas kiedy starał się powiedzieć:
– Polucja…
– Tak, tak, to było to! Czy możesz
już nigdy więcej tego nie mówić?! – zacisnąłem powieki, trąc swoje gorące
policzki. Kiedy znowu spojrzałem na Syriusza, jego mina wskazywała na skrajne
zadowolenie i satysfakcję. Pokręciłem głową. Przecież on jest niemożliwy!
– Ze mną? – jego pytanie zawisło w
powietrzu, wywołując u mnie zawroty głowy. Odetchnąłem głębiej i powoli
pokręciłem głową. Zmarszczył brwi, jednak skinął jedynie, zamyślając się. – Dlatego
ci tak wstyd.
– Nie jesteś… zły? – spytałem
niepewnie, wsuwając dłoń w swoje włosy i szarpiąc za nie z tyłu głowy.
Uśmiechnął się lekko, wzruszając ramionami.
– Nie bardzo. Sny niewiele znaczą.
Często są po prostu połączeniem losowych myśli z poprzedniego dnia. Chociaż
mogę zrobić się zły, jeśli przyznasz się, że nigdy o mnie nie śnisz. – Pochylił
się nade mną nagle, uśmiechnięty złowieszczo. – Ale przecież czasem o mnie
śnisz, prawda?
Zrobiło mi się duszno – czy to
przez potężną dawkę lawendy emanującej z pościeli, włosów Syriusza i jego
zniewalającego oddechu, czy może z najzwyklejszego w świecie wstydu – i przez
chwilę dodatkowo zapomniałem, jak się oddycha. Skinąłem krótko głową, widząc
jego zadowolenie.
– Często?
Kolejne skinienie wyraźnie
wprawiło go w świetny nastrój. Odwrócił na chwilę wzrok, przygryzając wargę, po
czym przylgnął do moich wysuszonych intensywnością tej rozmowy ust. Przez
chwilę muskał je leniwie, ale gdy tylko oddałem mu pieszczotę, odsunął się i
znowu opadł na materac.
– Jest coś, co jeszcze powinienem
wiedzieć? – spytał, chwilę później odchrząkując, bo jego głos wybrzmiał jakoś
zbyt chrapliwie.
Od czego zacząć?
– Śniłem wtedy o Lily – postanowiłem
nawiązać do poprzedniego wątku, nie zważając na konsekwencje. – Dlatego byłem
taki przestraszony. Bo przecież ona…
Przerwał mi jego głośny, naturalny
śmiech. Uniosłem brwi i spojrzałem na niego, zaskoczony. Patrzyłem, jak z
ramieniem zasłaniającym oczy nie może się opanować, po chwili chwytając się
także za brzuch i zginając, jakby radość już powoli sprawiała mu ból. Poczułem
się dziwnie, zupełnie nie takiej reakcji się spodziewałem.
– Nawet… – zaczął, ale jeszcze
chwilę zajęło mu, nim się opanował. – Nawet nie masz pojęcia, jak mi ulżyło.
Strasznie mnie tamtej nocy przestraszyłeś, bo wyglądałeś, jakbym zrobił coś
bardzo, bardzo złego. A tu chodziło o to, że stanął ci na myśl o twojej bardzo
przyzwoitej przyjaciółeczce.
– Syriusz!
– Przestań, Remus, to
przekomiczne!
– Wcale nie! – Poderwałem się,
siadając na pościeli i zaciskając pięści. – Nawet nie wiesz, jak mi było wstyd
o tym myśleć!
– Domyślam się, uwierz – Chłopak
uśmiechnął się wesoło i pokręcił głową, podnosząc się na łokciach. Przechylił
lekko głowę, odgarniając grzywkę ze swoich oczu. – No, ale chyba się w niej nie
zakochałeś?
– Nie – odpowiedziałem słabo,
odwracając twarz, wciąż ze zmarszczonymi na znak niezadowolenia brwiami.
Syriusz usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
– To całkowicie normalne, Remus.
Lily ma niezłe cycki – zaśmiał się, widząc moje mordercze spojrzenie. – Już
mówiłem, że jesteś najbardziej napalonym trzynastolatkiem, jakiego znam. Ale
wciąż mnie zaskakujesz.
– Jesteś wulgarny i bezczelny,
wiesz? – warknąłem, chcąc go odepchnąć.
– Takiego mnie sobie wybrałeś – uśmiechnął
się jeszcze szerzej, dzielnie walcząc z siłą moich ramion. – Więc twoja
frustracja to nie tylko zazdrość, ale też odkrywanie swojej orientacji na nowo?
– Zabiję cię! – rzuciłem się na
niego, powalając go na łóżko i próbując wydrapać mu oczy, co w tamtym momencie
możliwe, że bym nawet zrobił, gdyby nie jego ręce, które chwyciły moje
nadgarstki. – Jesteś okropny! Najgorszy!
– A dzisiaj mi wmawiałeś, że mnie
kochasz. No, i mówiłeś, jaki to ja jestem idealny, że aż ci się na pawia zbiera.
Gdzie się to wszystko teraz podziało? – śmiał się, próbując mnie z siebie
zrzucić.
– Tam, gdzie się podział twój
honor i rozsądek, Black! – Sięgnąłem do jego włosów, ciągnąc za nie. Syriusz
przymknął jedno okno, ale wykorzystał to jednak na swoją korzyść i przeturlał się
ze mną po łóżku, przygniatając mnie swoim ciężarem. Przylgnął swoimi ustami do
moich i nagle odechciało mi się z nim szarpać. Westchnąłem, kiedy jego język dotknął
mojego podniebienia, wywołując przyjemny dreszcz. Przesunąłem dłonią po jego
ramieniu i spojrzałem w zamglone oczy, kiedy odsunął się na prawie
przyzwoitą odległość dziesięciu centymetrów.
– Następnym razem naprawdę dam ci
parę klapsów. Jeśli chodzi o dotrzymywanie obietnic, wydajesz się zupełnie
beznadziejnym przypadkiem.
– Przecież wiem. Mógłbyś nie
zwracać tak uwagi na wszystkie moje wady.
– Idzie – James odchylił się w tył
na ławce, machając energicznie ręką i szczerząc się do równie zadowolonego
Williama. Na widok Gryfona chłopakowi wyraźnie spadł kamień z serca. Zresztą, wcale się mu nie dziwiłem. Sam zacząłem się martwić, kiedy Will nie wrócił na
noc do dormitorium.
A później przypomniałem sobie, w
jakiej sytuacji zastałem go, kiedy po raz ostatni go widziałem, i po prostu
starałem się o tym nie myśleć, co przy małej pomocy chłopaków, a zwłaszcza
Syriusza, w końcu się udało. A teraz William szedł ku nam – zadowolony i jakiś
dziwnie blady, z podkrążonymi oczami – i nie mogłem zetrzeć z powiek widoku jego
całującego się z Regulusem. Zanim jeszcze chłopak usiadł obok nas, odwróciłem
się do stołu i podjąłem próbę dokończenia śniadania. Co robić?
– Gdzie byłeś całą noc? – jęknął
markotnie James, wspierając twarz na dłoni.
– Balowałem – William rozczochrał
jego zupełnie zbuntowane włosy, nadając im jeszcze zabawniejszą formę.
– Sam? – Syriusz uśmiechnął się do
siebie, wyciągając rękę nad pobliski talerz i zastanawiając się, czy wziąć
bułkę z budyniem, czy z kruszonką. Przełknąłem ślinę i wbiłem wzrok w Williama.
– Nie – odpowiedział bez wahania i
zajął się posiłkiem. – A jak wy się bawiliście?
– Było fajnie. Lily wyglądała
nieziemsko – James westchnął z niechęcią, jakby coś mocno chwyciło go za serce.
– I była, jak zwykle, zupełnie mną niezainteresowana.
– Przecież powiedziała, że faceci
w brylach są seksi, czego narzekasz?
– Nie wiem, Syriusz, wydaje mi
się, że zupełnie mnie ignorowała, skupiając uwagę na tobie – James nawet
nie starał się zdusić rozdrażnienia. Black na szczęście, przemilczał sprawę, a
ja odwróciłem się, by odnaleźć wzrokiem Regulusa. Nie mogłem się powstrzymać.
Po dłuższej chwili wypatrywania znajomej, dumnie wyprostowanej sylwetki,
poddałem się. Odwracając się, zahaczyłem spojrzeniem o Willa, który uśmiechał
się półgębkiem, wpatrując się we mnie spod zmrużonych powiek. Zacisnąłem dłonie
na krawędzi stołu, czując, jak włoski stają mi dęba na karku.
– Swoją drogą – Syriusz
odchrząknął – widziałeś się z moim bratem? – zerknął krótko na Williama, który
szczęśliwie zdążył odwrócić ode mnie wzrok. Zamrugałem kilkukrotnie,
przysysając się do szklanki soku, bo nagle zaschło mi w gardle.
– Dobrze zająłem się różdżką
Regulusa, nie musisz się martwić, Black.
William wydawał się nieco zaniepokojony, kiedy wszystkie pary oczu utkwiły we mnie, krztuszącym się sokiem pomarańczowym. Syriusz poklepał mnie po plecach, trochę za mocno, więc chwilę zajęło mi zebranie oddechu.
William wydawał się nieco zaniepokojony, kiedy wszystkie pary oczu utkwiły we mnie, krztuszącym się sokiem pomarańczowym. Syriusz poklepał mnie po plecach, trochę za mocno, więc chwilę zajęło mi zebranie oddechu.
– W porządku?
– T-tak! – zakryłem usta dłonią,
czując, jak szkarłat zalewa mi policzki.
– Coś nie tak? – Black zmarszczył
brwi, przyglądając się mi podejrzliwie.
– Widział mnie wczoraj. No wiesz,
jak obściskiwałem się z moją randką. Chyba wciąż mu trochę wstyd, jak sobie
myśli, co wyprawialiśmy później – głos Williama miarowo się uciszał, wzbudzając
nagłe zainteresowanie chłopaków. – I jak mu się dziwić? Wciąż jeszcze nie wie,
że można tak po prostu zaciągnąć kogoś do łóżka, bez zgrywania cnotki. – Przewrócił
oczami, wprawiając krew w moich żyłach we wrzenie.
– Przestań, zdemoralizujesz
chłopców. – Syriusz pokręcił stanowczo głową, zasłaniając uszy Jamesowi. Dobrze,
że nie mnie, bo jeszcze zauważyłby, jaką mam minę. Ukryłem twarz w dłoniach,
nie mogąc już znieść wesołego uśmiechu Willa. Lekko otrząsnąłem się pod wpływem
złości i zawstydzenia.
– Czego myśmy wczoraj nie robili, szkoda że tego
nie widziałeś, Syriusz – Gryfon wciąż mielił ozorem, a ja nie mogłem uwierzyć,
że tak otwarcie ze mną igra. Zacisnąłem zęby i podniosłem się, nagle zauważając
Shona, stojącego tuż nade mną. Wpatrzył się we mnie, zaskoczony moim nagłym
ruchem.
– Remus…
– Tak, Shon! Zabierz mnie stąd! – Bez
ceregieli chwyciłem jego dłoń i pociągnąłem go za sobą do wyjścia. – Byle dalej
– wycedziłem przez zęby, słysząc melodyjny śmiech Williama. Co za buc.
– Co się stało?
– Nieważne – warknąłem, kręcąc
głową i wypuszczając jego rękę z mocnego uścisku dopiero na pierwszym piętrze. –
Cholerny William. Nawet nie wie, w co się pakuje.
– A w co się pakuje? – Shon zatrzymał się, wpatrując we mnie niepewnie.
Także przystanąłem, zupełnie zawstydzony. Złapałem się za kark i pokręciłem
głową.
– Nie mogę powiedzieć.
– Okej – westchnął, odwracając na
chwilę wzrok. – Napisałem. – Uniósł dłoń, w której trzymał kawałek pergaminu.
Zmarszczyłem brwi i dopiero po chwili do mnie dotarło. Sięgnąłem po list, ale
on szybko cofnął dłoń. – Nie ma mowy, że ci go pokażę! – obruszył się, uroczo
zaczerwieniony na policzkach. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, więc tylko
zakryłem go dłonią.
– No dobrze. To czego ode mnie
chcesz?
– Myślisz… – zawahał się, po
czym zaciskając powieki wypalił: – Myślisz, że powinienem go wysłać?
– Pewnie. O ile nie powypisywałeś
żadnych głupstw w stylu: „zawsze podobały
mi się twoje palce u stóp” albo „wycinam
z gazet zdjęcia dziewczyn, które przypominają mi ciebie”.
– Za kogo ty mnie masz? – wrzasnął
z mieszaniną zdenerwowania i zażenowania. Pokręciłem tylko głową, wzruszając
ramionami.
– Ludzie robią straszne głupstwa,
jak są zakochani. Na przykład Syriusz. – Uniosłem palec, uśmiechając się wesoło –
nie pisał do mnie całe dwa lata. Debil jeden.
– To chyba najmilsza rzecz, jaką o
nim przy mnie powiedziałeś – zironizował, przewracając oczami. Szturchnąłem go
tylko, kontynuując wspinanie się po schodach. – Myślisz, że jej się podobam?
– Skąd mam wiedzieć, Shon? Nawet
jej nie znam. No, ale mnie się nie podobasz. – Wyszczerzyłem się do niego,
łapiąc się barierki i kontynuując wspinaczkę tyłem. Snuł się za mną,
markotniejąc. – Ale na pewno się nie przekonasz, jeśli nie napiszesz. Chyba nie
przyrzekłeś jej od razu pisemnie dozgonnej miłości, co?
– Nie – zerknął krótko na list w
swojej dłoni. – Przeprosiłem ją za kłamstwa i spytałem, co u niej.
– Dobry początek – kiwnąłem głową
z aprobatą, oglądając się za siebie w samą porę. Na podeście siódmego piętra,
tuż za mną stał uśmiechnięty figlarnie Patrick Brown. No pięknie. Zatrzymałem się, odwracając do niego i starając się
zachowywać nonszalancko. – Hej, Patrick.
– Cześć, lawendowy chłopcze. Masz
chwilę?
Oho.
– Jestem teraz trochę zajęty – wskazałem
krótko na zdezorientowanego Shona, po czym bezradnie rozłożyłem ręce.
– Nie przejmuj się, Remus,
zobaczymy się później. I tak chciałem wysłać ten list. – Shon odwrócił się na
pięcie, zawracając. Posłałem mu nienawistne spojrzenie, które przyjął z lekkim
uśmiechem. Skoro nie mogłem uniknąć konfrontacji, postanowiłem zakończyć to
raz na zawsze. Spojrzałem na Patricka, przechodząc obok niego i opierając się
o pobliską barierkę. Ułożył jedną dłoń tuż przy mojej i pochylił się
nieznacznie w moim kierunku.
– Słuchaj, Patrick – zacząłem, nim
się odezwał. – Mam wrażenie, że sygnały, które mi wysyłasz, są kapkę nie na
miejscu. – Uważnie obserwowałem jego reakcję, ale on tylko wyszczerzył się
bardziej, przesuwając dłonią po swoich włosach.
– Czemu zaraz nie na miejscu? Podobasz mi się i tyle.
– Mam chłopaka – warknąłem i z
satysfakcją zauważyłem, że udało mi się brzmieć tak stanowczo, jak to sobie
zaplanowałem. Gdy mina Patricka nie uległa zmianie, dodałem: – A nawet jeśli
bym go nie miał i nie byłby to zjawiskowy Syriusz Black, to i tak zupełnie cię
nie znam. Przed Halloween gadaliśmy chyba raz o pasztecikach na przyjęciu
Slughorna.
– Czyli nawet pamiętasz, o czym
gadaliśmy – zauważył, wywracając oczami i mrużąc je z satysfakcją.
– Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Nic o tobie nie wiem.
– Ale ja co nieco o tobie wiem. – Pochylił
się nade mną bardziej, a ja nagle poczułem się niezręcznie, wpatrując się w
jego zielone jak szmaragdy tęczówki. Przełknąłem ślinę.
– Co takiego?
– Słyszałem – zawiesił głos,
mrużąc oczy i przesuwając dłoń tak, by nasze palce się stykały – że całkiem
nieźle całujesz, Remus. – Znienacka sięgnął dłonią do mojego podbródka. Nim
zdążyłem zdać sobie z tego sprawę, zareagowałem, w mgnieniu oka odtrącając jego
dłoń i parskając śmiechem. Szybko jednak mina mi zrzedła, bo usłyszałem
znajomy, twardy ton:
– To jakieś pomówienia. Wszyscy
wiedzą, że ja całuję najlepiej w tej
szkole
Ciężka ręka Syriusza opadła na ramię Patricka, odkręcając go nagle w swoim kierunku. Black zerknął na mnie krótko, z jakąś zawstydzającą dumą, po czym jego wzrok odnalazł młodszego Gryfona, na powrót zimny i nieprzystępny. Jego usta wykrzywiły się jednak w szerokim uśmiechu, przez który wyraźnie było widać szczękościsk.
– Może znajdziemy jakieś ustronne miejsce i sobie o tym pogadamy, Brown, co? – zaproponował i mogłem jedynie wyobrazić sobie przestraszoną toń zielonych oczu biednego Patricka.
Ciężka ręka Syriusza opadła na ramię Patricka, odkręcając go nagle w swoim kierunku. Black zerknął na mnie krótko, z jakąś zawstydzającą dumą, po czym jego wzrok odnalazł młodszego Gryfona, na powrót zimny i nieprzystępny. Jego usta wykrzywiły się jednak w szerokim uśmiechu, przez który wyraźnie było widać szczękościsk.
– Może znajdziemy jakieś ustronne miejsce i sobie o tym pogadamy, Brown, co? – zaproponował i mogłem jedynie wyobrazić sobie przestraszoną toń zielonych oczu biednego Patricka.
– Syriusz, daj spokój, tylko sobie
żartowałem.
– Zabawne… Te twoje żarty, Brown
– Syriusz wyprostował się, poważniejąc. – Dupę Slytherina mnie obchodzi, że
Remus ci się podoba, bo sam za nim szaleję, ale narzucanie się mu w ten sposób jest
niedopuszczalne – zawarczał tak przekonująco, że niemal znowu się
roześmiałem. Z drgnięcia sylwetki Patricka, domyśliłem się jednak, że jemu wcale
nie było do śmiechu. – Powiedział przecież nie,
Brown. Co ty, po angielsku nie rozumiesz? Mogę cię nauczyć znacznie prostszym
językiem, ale ostrzegam, że od razu przejdę do sedna. – Wymownie uderzył pięścią
w swoją dłoń i uniósł brew z nieprzystępną miną.
– Myślę, że Patrick dobrze
wszystko zrozumiał, Black. Przestań terroryzować młodszych – uśmiechnąłem się,
widząc jego niepocieszone spojrzenie, i naparłem na jego ramię, oplatając go w
pasie. Zobaczyłem, jak Patrick krótko zerka na moje dłonie, oparte na biodrze
Syriusza, po czym z zaciśniętymi zębami odwraca twarz, upokorzony. Westchnąłem
i odsunąłem się od chłopaka na przyzwoitą odległość. – Przepraszam. Wiem, że ci
się podobam, ale ten tutaj mnie potrzebuje. Ktoś musi się nim zaopiekować, bo
to wiesz, taki paniczyk, który nie wyprasuje sobie koszuli bez skrzata domowego. – Odchyliłem się w bok, próbując nawiązać z nim kontakt wzrokowy. W końcu odetchnął
głębiej, wpatrując się w moje tęczówki.
– Przepraszam, Remus. I ciebie,
Syriusz. Sam nie wiem, co mi odbiło. To chyba przez tę Amortencję. Coś sobie
ubzdurałem. – Złapał się za kark, zawstydzony. Poczułem, jak Syriusz łapie moją
dłoń. Jego uścisk był trochę zbyt mocny i kątem oka zauważyłem, jak zaciska
szczęki. – Sorry, Syriusz – powtórzył,
najwyraźniej też zauważając nerwowość chłopaka.
– W porządku – odpowiedział trochę
zbyt twardo, jednak Patrick wyraźnie odetchnął z ulgą. Mijając nas, powiedział
jeszcze:
– Do zobaczenia na boisku, Black!
Przez chwilę stałem, czując silną
dłoń Syriusza na swojej i słysząc powolny rytm swojego serca. Odważyłem się
unieść wzrok i zobaczyłem, jak chłopak patrzy jeszcze za młodszym Gryfonem,
wsłuchując się w jego pośpieszne kroki zmierzające w dół schodami. Położyłem mu
dłoń na ramieniu, odwracając się w jego kierunku niepewnie.
– W porządku, pieseczku? – uśmiechnąłem się pod nosem, a chwilę później uniosłem
brwi z zaskoczeniem, kiedy Syriusz dopadł moich ust, wpijając się w nie
zachłannie. Nagłe gorąco, które mnie uderzyło, wyssało ze mnie cały oddech. Po
chwili przymknąłem powieki, czując lawendowe usta łapczywie przyciśnięte do
swoich i gibki język, prześlizgujący się między moimi wargami.
Syriusz uwięził mnie w swoich
ramionach, nagle przechodząc ze mną parę szybkich kroków. Tylko jego dłoń,
którą mnie schwycił, uchroniła mnie przed uderzeniem w głowę o ścianę, do
której mnie przyparł. Przez cienki materiał koszulki poczułem jego ciepłe ciało,
przyciśnięte do mojego zaborczo, i przez głowę przeszła mi myśl, że powinienem
jednak zrezygnować z grubych swetrów, które stały na drodze bardzo nęcącego
kontaktu ze skórą boskiego Blacka. Jakby odczytując moje myśli, Syriusz wsunął
dłonie pod moją koszulkę na brzuch, sunąc nimi wzdłuż moich boków na klatkę
piersiową. Poczułem jednocześnie miłe i bardzo despotyczne napięcie w dolnych
partiach ciała, które nieświadomie skomentowałem głośnym stęknięciem.
Złapałem ramiona Syriusza.
odpychając go na bezpieczną odległość.
– Stop, stop, siad! – wysapałem,
oddychając niespokojnie i mrugając zawzięcie powiekami, by zmyć z tęczówek
rozkoszny letarg. Uniosłem wzrok na tak samo poruszonego i lekko zaskoczonego
Blacka, który wkrótce parsknął śmiechem, znów na mnie napierając, ale tym razem, by wtulić twarz w moją szyję. Jego głowa była pewnie gorąca, jednak temperatura
mojego ciała też odbiegała od normy, więc nie odczułem żadnej różnicy. Gryfon
opuścił dłonie, obciągając moje okrycie i obejmując luźno mój pas.
– Tak się cieszę – wydukał,
wprawiając mnie w zakłopotanie. – Nie myślałem, że mogłeś mnie zdradzić. – Spojrzał
w moje oczy i widząc, że nawet o tym nie pomyślałem, uśmiechnął się i trącił
nosem mój nos. – Ale to i tak… Kocham cię. – Pokręcił głową, składając
przeciągły pocałunek na moich ustach. Zamknąłem oczy, opierając się o ścianę za
sobą, i uśmiechnąłem się szeroko.
– Ja ciebie też, cholero – przesunąłem dłonią po jego
karku, słysząc jego wesoły śmiech.
– Ależ tu jest nudno – westchnął
Syriusz, łapiąc się za głowę i czochrając z niezadowoleniem. – Nie mogę się
doczekać świąt – sapnął, opadając leniwie na kanapę. Zerknąłem na niego,
unosząc brew, i przewróciłem kartkę leksykonu.
– Jeszcze tylko siedem tygodni,
wytrzymasz.
– To całe czterdzieści dziewięć dni – jęknął,
opierając policzek na moim ramieniu i wyginając się do z pewnością niewygodnej
pozy.
– Brawo, pieseczku – uśmiechnąłem
się pod nosem na jego niezadowolone mlaśnięcie. – Muszę kupić chłopakom
prezenty. Myślisz, że będziemy mieli czas w najbliższy weekend?
– Nie ma mowy. To w końcu nasza
randka. – Objął mnie ściśle w pasie, wytrącając książkę z moich rąk. Wydałem z
siebie poirytowane syknięcie, pochylając się.
– Syriusz, teraz nie wiem, gdzie
skończyłem!
– Pozwól tej niewiedzy rozejść się
po kościach i porób coś ze mną – odburknął, wyrywając mi książkę z rąk i
chowając za plecami. – Jest niedziela.
– I co z tego? – kiedy jego
nieustępliwy wzrok nie zelżał ani trochę, westchnąłem. – Co to znaczy, że nie
będziemy mieli czasu na prezenty? Ty też musisz coś przecież kupić. Możemy
zacząć zakupami, a później iść na czekoladę, czy coś. – Splotłem ramiona na
klatce piersiowej.
– Zobaczymy, czy po Amortencji
wciąż będziesz chciał łazić po sklepach. – Na jego ustach wykwitł wielki
uśmiech. Po moich plecach przeszedł dreszcz, skrzywiłem się, wywołując jego
jeszcze większą wesołość. – Co chciałeś kupić?
– Jeszcze nie wiem, nie miałem
czasu o tym myśleć. Chociaż mam parę pomysłów.
– Zżera mnie ciekawość – przyznał,
poruszając brwiami.
– Dla ciebie już mam prezent – odwróciłem
twarz, lekko skrępowany jego intensywnym spojrzeniem.
– Co to? – usiadł prosto,
układając dłonie na kolanach i wpatrując się we mnie, jak pies czekający na
aportowanie.
– Nie powiem ci – uśmiechnąłem
się, kręcąc głową. Jego zapał nieco osłabł. W końcu machnął na to dłonią.
– Ja też ci nie powiem – prychnął.
– Lubię niespodzianki. – Zerknąłem
na niego kątem oka, uśmiechając się lekko. Mógłbym przysiąc, że jego policzki
zaróżowiły się lekko. – Chociaż po twoim prezencie na pierwszym roku trochę
się martwię.
– Nie powinieneś. Ten ci się
spodoba. – Chłopak opadł na mnie swoim ciężkim cielskiem, przyciskając usta do
mojej skroni i ściskając moją szyję ramionami.
– Złaź ze mnie, idioto – stęknąłem,
starając się go odepchnąć. Nagle jego uścisk zelżał, a gdy spojrzałem na niego
pytająco, Syriusz wydawał się nieco przestraszony.
– Nie mam prezentów dla twoich
rodziców. – Zakrył usta dłonią, wpatrzony w przestrzeń przed sobą.
– Nie bądź śmieszny. Nie musisz
nic im kupować. Nawet ich nie znasz. – Pokręciłem głową z politowaniem.
– To by było niegrzeczne. Wpraszam
się do was na święta i to tak zupełnie bez prezentu?
– Nie wiem, czego się spodziewasz,
ale my świętujemy dość skromnie. Ja dostaję jeden prezent, a rodzice też kupują
sobie po drobiazgu. – Widząc konsternację w jego oczach, westchnąłem, zirytowany
i nieco zawstydzony. – No co, paniczyku? U ciebie w domu sprasza się całą
rodzinę, ambrozja płynie strumieniami, a trzymetrową choinkę układacie z
prezentów?
– Nie… Znaczy – zawahał się,
łapiąc za kark. – Święta spędzałem zawsze z matką i bratem. Ojciec rzadko do
nas dołączał. Ale zawsze dostawaliśmy dużo prezentów. Przynajmniej w czasach
młodości, jak jeszcze mnie lubili. – Uśmiechnął się, klepiąc mnie znienacka po
policzku. – Przestań tak na mnie patrzeć!
– W każdym razie – odchrząknąłem,
odwracając wzrok. – Nie musisz niczego kupować. Myślę, że moim rodzicom byłoby
niezręcznie. Zwłaszcza mamie. Wystarczy, jeśli założysz jakiś świąteczny sweter. – Uśmiechnąłem się półgębkiem.
– Myślisz, że w mojej garderobie
znajduje się choć jeden sweter? – zaczął marudzić z niewyraźną miną.
– Któraś z twoich koszul też może
być. Ta czerwona ładnie na tobie leży.
– Tak? – spytał od razu, kładąc
jakoś dziwnie akcent na to słowo. Przewróciłem oczami.
– Tak, bardzo. – Przygładziłem jego
koszulkę na piersi, na co zaczerwienił się lekko, ale z gracją. Jak zwykle.
– Tak otwarcie flirtujecie w
pokoju wspólnym? – William usadził swój tyłek na jednym z foteli, szczerząc się
do nas. Zaraz miejsca wokół zajęli Peter i James. – Nie macie wstydu.
– Spadaj, Reagan – odgryzł się
Syriusz, opierając wygodnie i obejmując mnie ramieniem.
– Zastanawiałem się, Remus, nad
tym, co mówiłeś ostatnio w Trzech Miotłach. O mapie. – Will podrapał się po
brodzie, przyglądając się mi uważnie.
– Zasięgnąłem języka. – Wskazałem
na książkę, którą czytałem, nim Syriusz zaczął marudzić. – Jest parę sposobów.
Między innymi, Ignatia Wildsmith sporządziła wiele map, nim wynalazła Proszek
Fiuu…
– Do rzeczy – przerwał mi, unosząc
dłoń. Zmrużyłem oczy, czując ukłucie irytacji.
– Teoretycznie dałoby się to
zrobić. Ale to czasochłonne i wymaga dużej dokładności, cierpliwości i uporu.
Nie wiem, czy którykolwiek z was się nadaje. – Spojrzałem na niego ironicznie,
na co uśmiechnął się tylko.
– Kiedy zaczynamy? – James zatarł
ręce, podekscytowany.
– Hej, co robicie? – Lily oparła
się o kanapę tuż za mną i uśmiechnęła pogodnie. – Remus, gdzie wczoraj
zniknąłeś? Tyle cię ominęło!
Poderwałem się z miejsca,
skupiając wzrok wszystkich na sobie. Rzuciłem krótkie spojrzenie na Syriusza,
po czym chwyciłem jego nadgarstek.
– Właśnie się zbieraliśmy, Lily.
Pogadaj z chłopakami, jeśli chcesz. Ja i Syriusz musimy lecieć. – Pociągnąłem
Blacka za sobą do wyjścia. Na szczęście, nawet nie próbował protestować,
wsuwając tylko drugą dłoń w kieszeń i wbijając we mnie wzrok. Przystanął na
korytarzu, kiedy go już puściłem.
– Będziesz jej tak unikał? – spytał.
– Póki co, tak. Jestem za bardzo
na nią zły. – Złapałem się za kark, podchodząc do okna i wpatrując się w ponure
błonia. Syriusz po chwili stanął obok mnie.
– Nigdy mi się nie narzucała,
wiesz? Myślę, że nie masz powodu się na nią złościć.
Skrzywiłem się, niezadowolony.
Pewnie, jak zwykle miał rację, ale pomijając już to, czy Lily była, czy nie
była winna, daleko było mi do zmiany zdania. Liczyłem, że mała przerwa dobrze
nam zrobi, a mnie pozwoli pomyśleć. Jeszcze tylko siedem tygodni do świąt. Wytrzymam. Ale póki co, musiałem trzymać
się od niej z daleka, żeby nie powiedzieć niczego niemiłego.
– Co się dzieje, Remus? – Jej głos
sprawił, że podskoczyłem. Odwróciłem się, wpatrując w zmartwione oczy.
Zacisnąłem zęby. Tylko nie to.
– Co ma się dziać, Lily? – spytałem
oschle. Zobaczyłem nerwowy wzrok Syriusza.
– Przecież to oczywiste, że jesteś
na mnie zły – zawahała się przez chwilę, po czym postąpiła kolejny krok w
naszym kierunku, zerkając krótko na Blacka. – Powiedziałeś mu? – Jej policzki
oblały się szkarłatem, a miękki i pewny zwykle głos załamał się pod wpływem
emocji.
– Tak, powiedziałem – przyznałem,
starając się nie zmięknąć pod wpływem jej zawstydzenia. – Przecież to mój
chłopak, powinien wiedzieć.
– Dlaczego niby? – warknęła nagle,
unosząc na mnie rozwścieczone spojrzenie. – Nie chciałam, żeby ktokolwiek
wiedział, Remus! Chciałam po prostu jakoś to przeboleć i zapomnieć.
– Widziałem właśnie, jak cierpisz,
robiąc do niego słodkie oczy przy byle okazji. – Zacisnąłem wargi, od razu
żałując tego, co powiedziałem. Pokręciłem jednak głową, odpędzając od siebie
poczucie winy. – Mogłabyś w końcu dać sobie spokój z Syriuszem i zauważyć, jak
bardzo Peter i James starają się zwrócić twoją uwagę! To takie okrutne z twojej
strony, igrać z ich uczuciami i udawać, że nikogo poza mną i Syriuszem nie ma
na tym świecie!
Lily zacisnęła wargi,
zaczerwieniona teraz do granic możliwości, i wpatrzyła we mnie zrozpaczone i
jednocześnie rozwścieczone spojrzenie. Jej głośne oddechy, przepełnione
goryczą, odbijały się od zimnych murów. Atmosfera zgęstniała do momentu, w
którym byłem przekonany, że można by ciąć ją nożem.
Nagły, głośny oddech uświadomił
nam, że nie jesteśmy sami. Kilka metrów dalej, tuż przy obrazie Grubej Damy, z
otwartymi ustami i rozszerzonymi oczyma, stał James Potter – chłopiec, który
wyglądał, jakby nigdy już nie miał być szczęśliwy.
* * *
* „Fantastyczne Zwierzęta i Jak Je Znaleźć”
Cóżem uczyniła? Skrzywdzić tyle duszyczek
w jednym rozdziale! No, ale nie pozostawili mi wyboru, słowo!
Byłam ogólnie zadowolona, zwłaszcza z
początku rozdziału, ale dobijając do końca, uświadomiłam sobie, że znowu w
części jest jakoś mało treści, mało scen, a dużo paplaniny. Przepraszam tych,
którzy wolą więcej dramy i pokrwawionych kłykci. Ostatnio za dużo oglądam anime
i wszystko powoli staje się dla mnie takie moshi-moshi, że aż sama nie potrafię
ze sobą wytrzymać.
Co myślicie? Może być, czy mam spiąć
poślady i zacząć ogarniać jakieś bardziej pikantne akcje ze Ślizgonami, pełnią
i kto wie, czym jeszcze? No i jak zapatrujecie się na przywoływanie wspomnień
Syriusza? Chciałam bardziej rozwinąć wątek jego przeszłości, c'nie?
Na koniec chcę przypomnieć o ankiecie w
prawej kolumnie. Znacznie ułatwi mi pisanie kolejnych rozdziałów. Jeśli macie
jeszcze jakieś pomysły, co chcielibyście widzieć na WG, dajcie znać w
komentarzach albo poprzez zakładkę kontakt.
Punk 8 ankiety: więcej Williama zachowującego się jak chuj w stosunku do innych ludzi
OdpowiedzUsuńTak jest <3
UsuńPodpisuję się wszystkim, czym mogę.
UsuńRęka, noga, mózg na ścianie.
UsuńMyślałam bardziej o krwi/jelitkach, ale mózg też spoko ^^
UsuńJak zawsze urocza <3
UsuńTyle smutnych rzeczy, tyle wyżywania się, tyle skrzywdzonych ludzi... i William, jeden w pełni zadowolony. Moje siksowate słoneczko. <3
OdpowiedzUsuńWyobraziłam sobie właśnie scenę, w której William stoi pod prysznicem rano, śpiewając: JUST GONNA STAND THERE AND WATCH YOU ALL BURN, motherfuckerssss~
UsuńSłodziak :"3
Dwa - a nie, jednak trzy - razy usunął mi się komentarz. Jestem debilem. Jak przestanę się denerwować to napiszę to co mam do napisania, ok?
OdpowiedzUsuńJasne. Auch, technologia czasem potrafi dać w kość. Dlatego ja zwykle piszę w wordzie, a później kopiuję do okienka. Nie przejmuj się xD no i czekam na twój werdykt z niecierpliwością c:
UsuńPozdrawiam!
Zgodnie z twoją radą pisze komentarz najpierw w wordzie, a potem go skopiuje. Mam dość tego, że jak piszę baaardzo długi komentarz to on tuż przy końcu mi się kasuje. Mam wtedy ochotę wyrzucić mój biedny laptopik z czwartego piętra. Więc jeszcze raz napiszę to co wtedy, a co!
UsuńNowy rozdział cieszy, bo to nowy rozdział WG, które uwielbiam i w którym dużo się ostatnio dzieje <3 W ankiecie Zagłosowałam na Regulusa i „i vote for porn”. Liczę że jakoś to połączysz, if you know what i mean ^-^
Nie zgodzę się z powyższymi komentarzami, że tyle skrzywdzonych ludzi itd. Ja tam jestem w pełni usatysfakcjonowana takim obrotem spraw. Remus wszystko wszystkim wygadał i będzie chłopak miał lżej na sumieniu. Syriusz dowiedział się o Lily i będzie wiedział jak się teraz przy niej zachowywać, żeby nie denerwować Lupina. Lily wie, że Syriusz wie i da mu w końcu spokój, przy okazji ogarniając jak James i Peter na nią lecą. I jeszcze nasz wilczek pozbył się tego frajera, Patricka. Same pozytywy. Tylko James trochę biedny, tak chamsko się dowiedzieć, że twoja miłość leci na twojego przyjaciela. Ale on twardy chłopak jest, da se rade. Więc jakie wyżywanie się? Nie rozumiem :D
A co do Willa... KOCHAM TEGO FACETA <3 Jest tak bardzo przezajebisty, że aż nie mogłam się powstrzymać od użycia tak bardzo nieładnego słowa choć zazwyczaj staram się nie używać takich w internecie. On łączy moje dwie ulubione cechy: sado-maso i dwuznaczności. UWIELBIAM DWUZNACZNOŚCI! Oficjalnie mianuję Williama Reagana miszczem dwuznaczności 2015. Jak powiedział „– Dobrze zająłem się różdżką Regulusa, nie musisz się martwić, Black” to wiedziałam, że ktoś się popluje. Tylko zastanawiałam się czy to będzie Lupin czy ja XD. Podczas całej tej sceny w wielkiej sali miałam w głowie jedno wielkie, ogromne „KYAAAAA” (od razu pomyślałam o Piracie - współtowarzysz w kyaowaniu XD) Szkoda że Lupin nie zaczął z nim tam dyskutować, bo coś mi się wydaje, że Willowi zrzedła by mina. Szkoda że Remus jest taki miły :/ Ale optymizmem w tej kwestii napawa mnie to zdanie „– Cholerny William. Nawet nie wie, w co się pakuje.” Zemścijmy się na nim, proszę. Kocham go, ale może trochę pocierpieć *zaciera rączki*
Troszeczkę brakowało mi w tym rozdziale Regulusa, ale tutaj odsyłam do początku komentarza (PORN @-@). Ale skoro rozdział jest tak fantastyczny to nie ma w tym żadnego problemu. I w cale nie jest moshi-moshi! I zapożyczyłam to określenie do mojego nowego rozdziału, mam nadzieję że się nie gniewasz :D
Tak, komentarz długości eseju zawsze spoko. No nic, kończę bo nie wiem co mogę jeszcze napisać. A, wiem! Jak patrzyłam nowy szablon za pierwszym razem to było to na telefonie i wyglądało trochę inaczej niż teraz na kompie widzę. I jest ładnie :) Dobra, teraz serio już koniec. Pozdrawiam cieplutko i czekam z utęsknieniem na next. Trzymaj się~
Polecam metodę <3 Plus ogólnie prościej jest później poprawiać ewentualne błędy :D
UsuńPorn is great, c’nie, ale wciąż zastanawiam się, jak to wszystko załatwić we Wbrew Grawitacji. No bo Remus ma 13 lat, to niemoralne i w ogóle. A Syriusza już i tak nazywają, z tego co widzę, pederastą. Biedny Syriusz… Ale Regulus + porn, why not, man :P
James się wyliże, w końcu to James. A ja myślę, że póki z kimś chcesz rozmawiać i mówisz szczerze z serca nie mając złych zamiarów, to zawsze jesteś w stanie się dogadać. Także no… :D
William jest cudowny, coraz więcej osób go docenia, i dobrze, bo jest tego wart <3 William dostanie w końcu po nosie, jeszcze nie wiem od kogo do końca. Ale może od wszystkich?
Regulus – okej, po prostu oświadczę to uroczyście na forum – POSTANOWIŁ NIE RUSZAĆ SIĘ NIGDZIE Z ŁÓŻKA. Stwierdził po prostu: a co jeśli, w ogóle nigdzie dziś nie pójdę? No a że to rozpieszczony paniczyk, to nie zastanawiał się długo i przeszedł do czynów. And God bless him for that
Moshi-moshi to japoński odpowiednik naszego: halo albo słucham, kiedy odbieramy telefon. Ale ja lubię używać go jako określenie czegoś uroczego, bo brzmi zabawnie. Także, nie ja to wymyśliłam – bierz śmiało xD
Zmieniłam w między czasie szablon, stąd twoje odmienne zdanie na jego temat. Mnie też się bardziej ten podoba Dziękuję strasznie za komentarz i twoją wytrwałość w pisaniu go! W końcu – do trzech razy sztuka!
Pozdrawiam i całuję,
M.P.
AAAAAAAAAAAAAAAAAA!
OdpowiedzUsuń~Dziękuję serdecznie, mózg mi pulsuje, oczy sypią iskry, serce się raduje a ręce drżą. Podziw- tyle mam do powiedzenia. Przekazujesz tyle emocji, a wszystko to w tak obrazowy sposób, że sama zaczynam myśleć jak Remi/Syriusz/Will. Ta, jak to ujęłaś- "paplanina" to arcydzieło. Przez ww. tylko podjudzasz moją (i jak mniemam nie tylko moją) niecierpliwość, a to ogromny sukces, jeśli chodzi o teksty. Na nic (no, może oprócz rozmów z przyjacielem) nie czekam z takim podekscytowaniem i napięciem.
Mam nadzieję, że pewnego pięknego dnia doczekamy się KULMINACJI (nie dosłownie oczywiście nie chcę się tak szybko z wami rozstać! ) i wszyscy sploniemy rumieńcem (opcjonalnie w piekle).
Za dużo nawiasów (poprawię się)(znowu).
DZIĘKIIIIIIIIIII! ♡♡♡♡
/dilau_did
Sztaphhh~! *leży i kwiczy* Nie ma nic lepszego niż obudzić się i zobaczyć taki komentarz xD
UsuńSzczęściaż z twojego przyjaciela, skoro ma kogoś, kto ładuje go tak pozytywną energią.
Kul-kulminacji?! Ale, że...? ://> Ja nie rozumiem =w=
Pamiętajcie, chłopcy i dziewczynki, że za bycie gejem idzie się do piekła. Prawda, Śnieżnopióra? :p
Nie przeszkadzają mi żadne nawiasy. Bardzo dziękuję za komentarz, strasznie się ekscytowałam, jak go czytałam. Postaram się trzymać WG na poziomie, którego wszyscy ode mnie oczekujecie i wrócić niebawem z kolejnym rozdziałem, oj tak! :D
Pozdrawiam,
M.P.
Z własnego doświadczenia mówię, prawda.
OdpowiedzUsuń"Dobrze zająłem się jego różdżką" - dosłownie skisłam XD
OdpowiedzUsuńCóż mogę powiedzieć, rozdział jak zwykle wspaniały. Podłapałam się na tym, że w głębi mojego yaoistycznego umysły, mam nadzieję na to, że niedługo Remus i Syriusz będą mieć ten teges. B)))
Ogólnie też chciałam Ci powiedzieć, że to jedno z najlepszych opowiadań jakiekolwiek czytałam. Naprawdę podziwiam. ♥
TAK! Od pierwszego dnia publikacji rozdziału patrzyłam na komentarze i zastanawiałam się: gdzie jest Jasziru? Czy wszystko z nią w porządku? Ciekawe jak się ma?
UsuńAle jesteś! Czyli chyba wszystko dobrze, mam taką nadzieję :)
Za teksty Williama z tej części dostałam pochwałę nawet od Śnieżnopiórej, a jej jakoś nigdy nie śpieszy się, żeby coś pochwalić. Zapewne w przyszłości postaram się wrzucać tego typu teksty w usta Williama. If you know what I mean Ekhem...
Jak ja bym chciała, żeby oni mieli ten-teges q-q Ale Remus ma 13 lat, ja nie mogę udawać, że to jest w porządku, bo ktoś mnie w końcu ukrzyżuje. A jak się ma ukrzyżowane ręce i nogi, to nie można pisać. A ja muszę napisać kiedyś to Wbrew Grawitacji, c'nie?
Ach, staph it you! <: Staram się poprawić zarówno styl, jak i merytoryczną część treści, ale czasem różnie bywa. Pewnym jest, że WG jest takim moim eksperymentem i po nim być może będę chciała zacząć coś poważnego, tak na serio. Z drugiej strony pewnie i tak skończę w ff. Kocham ff xD
Dziękuję bardzo, bardzo :') I za komentarz i za słodkie słowa.
Pozdrawiam,
M.P.
Uwielbiam twoj styl pisania, a to opowiadanie jeat jednym z moich ulubionych, przyznaję bez bicia. Lily mnie jeno denerwuje, ale ja nigdy nie lubiłam rudzielców, więc w sumie to nic wielkiego. I jedyne co mnie frustruje to brak spójności czasowej w tym opowiadaniu. W jednej chwili czytam o siedmu tygodniach do świąt, a już kawałek dalej, w tej samej scenie, kurczy się to do trzech. ;-; Taki przykład, który akurat miałam najbliżej.
OdpowiedzUsuńWeny ♥
FAKA-LAKA! Ale wtopa, no dobra, przyznam się, skoro już wyszło na jaw – pisząc rozdział zapomniałam, że między październikiem a grudniem jest listopad. Tak, wstyd mi, ale czasem patrzę na tekst merytorycznie dopiero po jakimś czasie. Anyway, myślałam, że po Halloween jest już 1 grudzień, co by znaczyło, że Syriusz i Remus jadą na święta za trzy tygodnie. Tylko, że skoro to był 1 listopad, to jednak nie trzy tylko siedem. Ale poprawiłam tylko w jednym miejscu, bo jestem debilem. Już jest dobrze. WIĘC POWINNO BYĆ SIEDEM TYGODNI DO ŚWIĄT!
UsuńPoza tym dziękuję za komentarz i wsparcie merytoryczno-duchowe. Co do Lily, to nie jest taka ostatnia. Zakochane trzynastolatki potrafią zaleźć za skórę. Ja wciąż jej współczuję, bo nieodwzajemniona miłość jest taka smutna. Ufff...
Pozdrawiam i całuję,
M.P.
Łał, twoje FF jest cudowne. Dopiero co tu trafiłam ale pochłonęłam wszystkie rozdziały za jednym razem. Kocham Wolfstar i chcę o nich czytać non stop tylko że niewiele polskich opowiadań jest tak świetnych jak to. Najbardziej wdzięczna jestem ci za to że pokazałaś zupełnie innego Remusa. Jak zawsze urzekający ale wreszcie z pazurkiem. I ciężko mi to mówić ale nie mogę się doczekać kiedy TO zrobią. :-)
OdpowiedzUsuńŁiiiii, dziękuję :') Cieszę się, że mogłam sprawić ci jako taką przyjemność Wolfstarem. Ja też cierpię na niedobór polskich ficów. Więc robię, co mogę, żeby sama się zabawiać xD Mój Remus Siksa Lupin jest może nie do końca jakiś wyjątkowy, ale na pewno fajny. Cieszę się, że i tobie przypadł do gustu. A z wiekiem, muszę przyznać, chyba robi się coraz gorszy (albo lepszy, jak kto woli :3)
UsuńEeeej, przestańcie wszyscy, dobrze wiecie, że Remus ma 13 lat, ja nie mogę tak ooooo kazać Syriuszowi wplątać się w jakieś porno nieletnich. Bo dostanie jakieś dodatkowe lata w Azkabanie i w ogóle D:
Ale chciałabym =-= Czemu Hogwart jest od 11 roku życia? Nie fair...
Dziękuję za komentarz i mam nadzieję, że będziesz tu wpadać :D Następna część powinna ukazać się do końca dnia albo jakoś w środku nocy xD
Czuję się osamotniona w mojej sympatii do Lily T.T
OdpowiedzUsuńHej, na pewno Śnieżnopióra też lubi Lily. W końcu Lily jest ruda :P Zresztą ja też ostatnio daję Remusowi na nią narzekać. Zazdrośnik jeden.
UsuńTo są zastrzeżone informacje, a ty je tak po internetach rozpowiadasz. It's time to meet in the pit again.
Usuń"If you think Remus Lupin is straight meet me in the pit"
UsuńKIEEEDYYY ROZDZIAAAAAŁ???
OdpowiedzUsuńNie wieeem, przepraszam, obiecywałam że opublikuję w piątek albo niedzielę, ale nie dałam rady. Wena się mnie nie ima. Chyba się obraziła. Postaram się coś napisać jak najszybciej, ale spędzam długie, bezowocne godziny przed otwartym plikiem, który wydaje się nie wypełniać mimo całego wysiłku, który w to wypełnianie wkładam. Jeszcze raz przepraszam i proszę o cierpliwość. Postaram się opublikować w środę? Mam nadzieję :(
UsuńPozdrawiam,
M.P.