34. Panorama losu odrzuconych

Niemożliwe. Po prostu niemożliwe, jasne?
Palce, którymi zasłoniłem swoje usta, wbiły się w moje wargi, cucąc mnie z letargu. Zacisnąłem powieki, nic nie rozumiejąc, zupełnie zawstydzony zapalczywością pary przede mną. Przełknąłem ślinę i wypaliłem:
– William!
Cholera – Gryfon zaklął cicho. Jego głos był chrapliwy i jednocześnie miękki jak roztopione masło.
– Lupin! – Mocny uścisk dłoni Regulusa na moim ramieniu, nieco mnie otrzeźwił i zmusił do otwarcia oczu. Zobaczyłem jego złowrogie spojrzenie, zwieńczone zaciśnięciem szczęk i potrząśnięciem mną. Will stanął obok Ślizgona, odsuwając go ode mnie, jednak nie zdejmując dużych dłoni z jego ramion. W znajomych oczach zobaczyłem zupełnie nieznaną mi wcześniej czerń rozszerzonych źrenic.
– Remus, mógłbyś nikomu o tym nie wspominać? – spytał już bardziej naturalnym tonem, który mnie nieco ośmielił. Spuściłem wzrok, wpatrzony w czubki swoich butów.
– Jeśli komuś powiesz – Regulus zawiesił głos, ciągnięty w tył siłą ramion Williama w tył. Chwilę później obaj zniknęli za zakrętem, trzymając się za ręce. Nabrałem powietrza w płuca i odwróciłem się na pięcie. Wsparłem się o pobliską ścianę, nie mogąc uwierzyć.
Regulus. William. Regulus i William? To zupełnie bez sensu.
Przed oczami znowu zobaczyłem ich energiczne pieszczoty i po moim karku przeszedł dreszcz. Położyłem dłonie na policzkach, czując, jak bardzo są gorące od mojego zażenowania. Zamrugałem kilkukrotnie. Mam nic nikomu nie mówić? Ale Syriusz Przecież Regulus to jego brat. Dopiero dowiedział się, że najbliższa mu osoba z rodziny jest wężousta, a teraz? Teraz na dodatek ma romans z jednym z jego przyjaciół? Z tego nie wyniknie nic dobrego.
Zacząłem w pośpiechu iść w stronę Wielkiej Sali, starając się zapanować nad galopującymi myślami. Coś mi mówiło, że Syriusz byłby przeciwny im dwóm spotykającym się. Być może to ze względu na to, że zawsze był nadopiekuńczy w stosunku do brata. I do mnie. I do Jamesa. Właściwie w stosunku do każdej osoby, którą darzył jakimś głębszym uczuciem. Byłem przekonany, że Lily też zawzięcie by bronił, gdyby zaszła taka potrzeba. Skrzywiłem się, zaciskając dłonie w pięści. Cholerny palant.
 – Remus, jesteś! Gdzieś ty polazł, wszędzie cię szukamy! 
Gdy podniosłem wzrok, Syriusz przyglądał się mi zaniepokojony. Stał w progu Wielkiej Sali, wciąż w mugolskich ubraniach. Policzki miał lekko zaczerwienione od wysiłku i dobrej zabawy, zapewne. Wypchnąłem żuchwę do przodu i bez słowa odwróciłem się na pięcie, odchodząc w stronę schodów. Przez chwilę chyba wciąż stał w miejscu, zdziwiony moją reakcją – bo on przecież zawsze jest zdziwiony moją reakcją – po czym usłyszałem za sobą jego szybkie kroki.
– Remus, do cholery, co się stało? – zawył z irytacji w momencie, kiedy wyszarpnąłem rękaw z jego uścisku i zacząłem wspinać się po schodach. Przyspieszyłem kroku, wkrótce niemal wbiegając po stopniach na siódme piętro. – Przestań zachowywać się jak dziecko! Chociaż raz mógłbyś ze mną porozmawiać! Co ja znowu zrobiłem, co? Poszedłem z tobą na zabawę tak, jak chciałeś! Razem z chłopakami zrobiliśmy ci niespodziankę i miałem nadzieję, że chociaż ten wieczór spędzimy razem bez naprawdę żałosnych, co tu dużo gadać, kłótni! Ale oczywiście, jak zwykle, coś znowu wypatrzyłeś, coś znowu ci nie podpasowało! Remus, zatrzymaj się w tej chwili i chociaż raz porozmawiaj ze mną jak facet z facetem!
Zatrzęsłem się z irytacji, odwracając się w jego stronę nagle. Byliśmy już niedaleko wieży Gryffindoru. Zobaczyłem, że Syriusz wcale mi w złości nie ustępuje, a jego wściekle błyskające oczy nie ujmują mu uroku. Siłą powstrzymałem się, by nie splunąć gdzieś na bok, bo od tej całej sytuacji i palety emocji, które mnie wypełniały po brzegi, zaczynało mi się robić słabo.
– Jestem zazdrosny, Syriusz! Dobrze wiesz, że jestem! I nie, nie będę patrzył spokojnie, jak obściskujesz się z Lily Evans, nawet jeśli bardzo chcesz to robić, upierając się, że to nic nie znaczy! W dupę sobie wsadź te różne gadki o tym, że to twoja koleżanka! Mam dość i ciebie, i jej!
Syriusz zacisnął zęby i chwilę później spomiędzy jego warg wyrwał się jęk bezsilności. Gwałtownie chwycił się za włosy, czochrając je z wciąż rosnącą irytacją. W końcu postąpił krok w moją stronę, rozkładając ręce.
– O co ci chodzi z tą przeklętą dziewczyną, Remus? Mówiłem ci już parokrotnie, że nic do niej nie czuję! Ani trochę mi się nie podoba, rozumiesz?
– To która ci się podoba, Syriusz? No już, wskaż mi paluszkiem, a ja dopilnuję, żebyście oboje przeszli przez piekło, przy którym twoje luksusowe życie w domu wyda ci się sielanką! – Także przysunąłem się do niego, nie panując już nad swoim głosem. Widziałem, jak oblewa go fala furii, cała jego twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora. Nagle poczułem zapach alkoholu i cofnąłem się parę kroków, już zupełnie nad sobą nie panując. – Jeszcze się schlałeś, co? No tego jeszcze brakowało!
– Nie zasłużyłem sobie na to, Remus – powiedział drżącym ze złości, ale zaskakująco cichym głosem. Wbił we mnie kolejne intensywne spojrzenie, chyba naprawdę nie wiedząc, co więcej powiedzieć. Nabrał powoli powietrza w płuca. – Czego ty ode mnie chcesz, co? Traktujesz mnie po prostu, jakbym zupełnie nic dla ciebie nie znaczył. I to przez kogoś, kogo jeszcze dzisiaj rano nazywałeś przyjaciółką. Przecież dobrze mnie znasz. A pal sześć mnie, spędzasz z Evans tyle czasu, że niemal czytacie sobie w myślach! Skoro naprawdę ufanie mi graniczy dla ciebie z cudem, to może chociaż uwierz jej?
– Jej?! Dlaczego miałbym wierzyć jej?! To właśnie jej nie ufam, a nie tobie, a ty jesteś taki dobry Tak cholernie miły, że nie potrafisz trzymać jej na dystans! – usłyszałem, jak głos mi się załamuje i nieco traci na sile. Zacisnąłem powieki, walcząc z napływającymi do oczu łzami.
– Remus O czym ty gadasz? – spytał także nieco spokojniej Syriusz, wplatając w swój ton znowu nieco troski.
– Lily powiedziała mi parę dni temu, że – zawahałem się pod presją jego spojrzenia, które miękło z sekundy na sekundę. – Że jej się podobasz, okej? Powiedziała mi to i na początku starałem się to ignorować, ale ty Ty jesteś taki serdeczny, taki czuły w stosunku do niej, ty jesteś Nienawidzę cię za to! – uciąłem, widząc głupią konsternację na jego twarzy. – Czemu zawsze musisz być taki dobry, Syriusz?! – Wyciągnąłem różdżkę i machnąłem nią wściekły, czując, że nie udało mi się powstrzymać łez. Syriusz zasłonił się ramieniem, a zaklęcie tylko odbiło się od jego szaty. Nie wiedziałem nawet, czym w niego rzucam. Pozwalałem różdżce po prostu wysypywać z siebie różnobarwne iskry, odpierane przez płaszcz chłopaka. – Czemu nawet teraz muszę być na ciebie zły, bo jesteś tak nieznośnie idealny?! Nie! Nie zbliżaj się!
Nie posłuchał – oczywiście – przyciskając mnie do swojej piersi i trzymając przy sobie do momentu, w którym przestałem się szarpać, bo lawenda zupełnie spętała mi kończyny. Poczułem, że ta swoista papka z wściekłości, wstydu, paniki, zniechęcenia i wreszcie miłości zaraz rzuci mnie na kolana. Uderzyłem pięścią w klatkę piersiową Syriusza, ale on nawet nie drgnął, wciąż wpatrzony w nieznany mi punkt na horyzoncie i zamyślony.
– Zaczynając z tobą chodzić, nie godziłem się na tak chorobliwą zazdrość, wiesz? Czemu, na tyłek Salazara, nic mi nie powiedziałeś? – jego ton był zupełnie opanowany, ale niekoniecznie emanował radością. Poczułem, jak w gardle staje mi gruba gula, uniemożliwiająca przełknięcie śliny.
– Bo ja też dowiedziałem się przypadkiem. Pomyślałem
– O sobie. Jak zwykle myślałeś o sobie. Myślałeś i myślałeś, jak zwykle, oddalając się ode mnie z powodu swoich urojeń. I, jak zwykle, oto efekt: ty płaczesz, a ja się czuję jak kundel, który mimo że się stara, zawsze dostaje kapciem po nosie. I wiesz co? Jestem wściekły – stwierdził wypranym z emocji tonem, odsuwając mnie od siebie na odległośćwyciągniętych ramion. – Nie zrobiłem nic, dosłownie nic, a ty teraz chcesz mnie karać za to, że coś ci się ubzdurało, bo bałeś się ze mną porozmawiać. Wiesz, co powinienem teraz zrobić?
– Powinieneś – Oblizałem wargi, bo zaschło mi w gardle. Jego oczy błyskały żywą irytacją, ale twarz nie zdradzała niczego. – Powinieneś mnie teraz tak zostawić.
– Tak. To jest dokładnie to, co powinienem teraz zrobić. Zostawić cię tutaj, żebyś mógł sobie myśleć do woli, jaki to ja jestem i co ja bym zrobił, gdybym wiedział chociaż mały pierwiastek z tego, co ci tu siedzi. – Dźgnął mnie palcem w sam środek czoła, po czym westchnął i wyprostował się, łapiąc się za głowę i rozcierając skronie. – Jesteś takim zdziecinniałym przypadkiem. Słowo daję, mam ochotę cię rozszarpać.
Wierzyłem, patrząc na jego umęczony wzrok i niechęć wykrzywiającą twarz. Wpatrzyłem się w swoje buty, wsuwając różdżkę w tylną kieszeń swoich spodni. Otworzyłem usta, jednak momentalnie znalazł się na nich palec Syriusza.
– Nie przepraszaj, jeśli nie jesteś pewien, że nie zrobisz tego kolejny raz. Nawet się nie waż – powiedział twardo, wywołując dreszcz na moim karku. Odwróciłem twarz, milcząc. Staliśmy tak jeszcze parę nieznośnie cichych oddechów. – Idę do chłopaków, a ty, proszę bardzo, możesz wracać do dormitorium i do końca wieczora zastanawiać się, czy tańczę z Lily Evans albo z jakąś inną Ann, Kate czy Merlin jeden wie, kto jeszcze przyjdzie ci do głowy. – Syriusz przesunął dłonią po swoich włosach, zniechęcony, i zaczął schodzić na parter. Chwilę wsłuchiwałem się w jego oddalające się kroki, a gdy ucichły zupełnie, odwróciłem się, z zamiarem położenia się do łóżka. Albo skoczenia z wieży zegarowej. Jeszcze nie zdecydowałem.

Wilkołak występuje na całym świecie, chociaż podejrzewa się, że pochodzi z północnej Europy. W wilkołaka można się zamienić wyłącznie na skutek ugryzienia przez innego przedstawiciela gatunku. Nie znaleziono jeszcze lekarstwa na likantropię, ale ostatnie odkrycia w dziedzinie eliksirów wydatnie zmniejszyły najgorsze symptomy przemiany. Raz w miesiącu, przy pełni księżyca, zazwyczaj normalny, o zdrowych zmysłach czarodziej lub mugol zamienia się w krwiożerczą bestię. Jako jedne z nielicznych fantastycznych zwierząt, wilkołaki specjalnie poszukują ludzi, ponieważ jest to ich ulubiona zdobycz*
Przełknąłem ślinę, odkładając książkę na bok. Mdliło mnie już od tego wszystkiego. Najpierw próbowałem zasnąć, ale byłem zbyt roztrzęsiony. Do tego poczucie winy nie dawało mi spokoju. Mogłem przeprosić, ale słowa Syriusza skutecznie zamknęły mi usta. Spójrzmy prawdzie w oczy – ja nie umiem mówić prawdy. Zawsze, gdy coś mnie gnębi zadręczam się sam w nadziei, że kryzys minie. I tak miało być i tym razem. Jednak z Lily
Z Lily to zupełnie coś innego. Nie rozumiałem, dlaczego nagle przestałem jej ufać. Skąd wziąłem te okrutne oskarżenia? Przyjaciele się tak nie zachowują, o nie. Co prawda, może nie miałem jakiegoś długiego stażu. Przed Hogwartem rzadko kiedy bawiłem się z rówieśnikami. Bałem się wyróżniać i byłem wiecznie ponury. Chociaż akurat to wciąż mi zostało. Westchnąłem, podnosząc się. Muszę znaleźć Syriusza.
W momencie, gdy sięgałem po klamkę, drzwi otworzyły się, a przede mną stanął właśnie wyżej wymieniony Black. Wpatrzyłem się w jego błyszczące oczy, a on, także nie spuszczając ze mnie wzroku, wsunął papierosa do ust i powoli zamknął za sobą drzwi. Zamek zgrzytnął głośno, zaciskając mój żołądek. Zupełnie zawstydzony patrzyłem, jak chłopak podpala papierosa zapałką i zaciąga się, trzymając go między wargami. Powolnymi ruchami ściągnął z siebie płaszcz i opierając dłoń na mojej piersi, przeszedł ze mną do swojego łóżka, rzucając okrycie na pościel.
– Dorosłeś już do rozmowy? – spytał, rozpinając dwa kolejne guziki swojej koszuli. Nerwowo złapałem się za kark, ale nie potrafiłem odwrócić twarzy. Skutecznie trzymał mnie w potrzasku swojego spojrzenia, spokojny i cierpliwy.
– Chyba tak – pisnąłem cicho, nie mogąc zapanować nad własnym głosem, a co dopiero sercem.
– A więc? – Dym owionął moją twarz, szczypiąc w oczy.
– Nie wiem, czemu trzymam niektóre rzeczy w tajemnicy przed tobą – zacząłem niepewnie, przecierając jedną z powiek. – Nie umiem z tobą rozmawiać.
– Nie pieprz – warknął z nutką złości, jednak zaraz pokręcił głową i odszedł parę kroków, otwierając okno i siadając na parapecie. Lodowate powietrze wpadło do sypialni, owiewając moje ramiona i kolana. Po plecach przeszedł mi dreszcz.
– Nie powiedziałem ci o Lily, bo ona wcale nie chciała, żeby ktokolwiek o tym wiedział!
– Ale ty jednak już się dowiedziałeś. – Zmierzył mnie spojrzeniem, akcentując dokładnie każde słowo. Zmieszałem się, przysiadając na materacu i wzdychając.
– Myślałem, że sobie z tym poradzę – szepnąłem słabo, wpatrując się w swoje dłonie. Przez chwilę w pokoju panowała cisza, bo nie wiedziałem, co jeszcze powiedzieć, żeby Syriusz przestał się na mnie gniewać, a on wyraźnie się nad czymś zastanawiał, paląc. – Jesteś na mnie zły, bo ci nie powiedziałem?
– Nie – oznajmił w końcu, uderzając lekko głową o ścianę za sobą i zaciskając powieki. – Wiesz, dlaczego jestem zły.
– Bo na ciebie nakrzyczałem – odpowiedziałem, coraz bardziej zażenowany. Czułem się jak dziecko tłumaczące się przed rodzicem. Syriusz w końcu wstał z parapetu, zamykając okiennice, i przysiadł się do mnie już bez peta między palcami.
– Pamiętasz, jak mówiłem ci o Oddzie Lovasie? – spytał, zaglądając mi w twarz. Lekko uniosłem podbródek, by spojrzeć mu w oczy, i przytaknąłem. – Bardzo go podziwiałem przez to, jak potrafił dążyć do celu i mimo wszystkich nieprzychylnych mu osób, nie dać się zrazić. Nawet nie wiesz, jak strasznie chciałem się z nim zaprzyjaźnić. Z paru powodów mi ciebie przypominał. – Syriusz uśmiechnął się czule, widząc moje zaskoczenie. – Był tak samo uparty, charakterny i tak samo szybko można było wyprowadzić go z równowagi, ale miał jedną, bardzo dużą wadę. Był cholernie nieufny. – Chłopak uniósł palec i oparł go na moim nosie. – Zupełnie tak, jak ty.
– Ufam ci.
– Kłamczuch. – Syriusz prychnął, łapiąc mnie za nos. Jęknąłem, chwytając jego nadgarstek oburącz. – Gdybyś mi ufał, to byś ze mną rozmawiał.
– Ale, ale, ale – powtórzyłem słowo jeszcze parokrotnie, póki Black nie puścił mojego nosa. – Naprawdę ci ufam.
– Udowodnij – w jego oczach zobaczyłem kapryśne ogniki, kiedy usta wygiął w figlarnym uśmiechu.
– Jak? – przekrzywiłem lekko głowę, zaciekawiony zarówno jego słowami, jak i miną. 
Milcząc, przysunął się do swojej szafki nocnej i otworzył jedną z szuflad, wyciągając z niej zakorkowany flakonik i pokazując mi go. Przełknąłem ślinę, uchylając lekko usta z nagłej potrzeby zaczerpnięcia powietrza.
– Syriusz, ja
– Nie ufasz mi? Myślisz, że pozwoliłbym ci zrobić coś nierozsądnego pod wpływem Amortencji? – Uniósł brew, poważniejąc, jednak ja wiedziałem, że to jego perfekcyjna gra aktorska. Pewnie, gdybym się nie zgodził, to nic by się nie stało, jednak Syriusz miał trochę racji. Bałem się, że mnie nie upilnuje, że mnie Wykorzysta? Najgorszy chłopak na świecie.
Sięgnąłem po flakon, zupełnie zdecydowany, jednak on cofnął dłoń, na powrót wyszczerzony.
– Nie teraz. Na naszej randce. Przynajmniej będę miał pewność, że obaj będziemy się dobrze bawić.
– Nie podoba mi się to.
– Bo za bardzo zawsze chcesz mieć wszystko pod kontrolą. – Syriusz opadł na pościel, wkrótce pociągając mnie za sobą. Zapach lawendy leniwie mieszał się teraz z papierosami. Jak byłem mały, nie lubiłem smrodu tytoniu. Gdy mój ojciec palił w domu, zawsze skarżyłem mamie, a jak znalazłem w domu jakąś paczkę papierosów, cichaczem wyrzucałem ją do kosza, narażając się na złość taty. Wszystko oczywiście zmieniło się, kiedy poznałem Syriusza. Nagle papierosy zaczęły nierozerwalnie kojarzyć mi się z lawendą. A lawenda no, cóż. Z czymś bardzo przyjemnym.
– Miałeś nie palić w pokoju – zagaiłem po chwili ciszy, spoglądając na niego. Odwrócił się na bok, opierając głowę na ręce i zmrużył powieki.
– Cicho, przez chwilę będziesz odpowiadał tylko na moje pytania. – Uniósł palec i rozmasował długą zmarszczkę na moim czole. – Od kiedy wiesz, że Evansównie miękną nogi na mój widok?
– Chcesz o tym teraz gadać? – jęknąłem, wywracając oczami, jednak jego twarde spojrzenie skutecznie zmusiło mnie do nagłej wylewności. – Od paru dni.
– Ilu?
– Od kiedy William wylądował w Skrzydle Szpitalnym – westchnąłem, odwracając wzrok, gdy jego usta zacisnęły się w cienką linię. – Na początku z Shonem myśleliśmy, że chodzi o mnie. A później z nią pogadałem i okazało się, że
– Nawet ten mikrus wiedział przede mną, genialnie. Oczywiście Reaganowi też powiedziałeś. – Syriusz syknął i znowu opadł na pościel, wpatrując się w sufit. Na wzmiankę o Williamie wzdrygnąłem się, bo przed oczami wciąż miałem obraz jego całującego się z Regulusem. Przełknąłem ślinę, nie wiedząc, co powiedzieć. – No i co? To przez to miałeś ostatnio koszmary?
– Koszmary? – zmarszczyłem brwi, starając się sobie przypomnieć. Po chwili zupełnie zbladłem. On nie mógł o to pytać. Zacisnąłem wargi, starając się oddychać miarowo i z nadzieją czekać na lepsze jutro. Taki miałem plan.
– Wtedy, kiedy miałem naprawdę wielką ochotę dobrać ci się do spodni.
On o to pyta.
Pokręciłem głową, w pierwszej chwili chcąc zełgać cokolwiek, byle zapomniał o temacie. Nawet nie przypuszczałem, że wciąż będzie myślał o tamtym razie, gdy obaj obudziliśmy się z zupełnie nieprzyzwoitych snów. Tylko że gdybym śnił wtedy o Syriuszu, problem nie byłby aż tak namacalny. Tutaj jednak chodziło o coś innego – chodziło znowu o tę cholerną Lily – i nie wiedziałem, jak Syriusz na to zareaguje. Nie wiedziałem, czy powinienem mówić mu o takich rzeczach. Z drugiej strony, moje milczenie pogorszyłoby sprawę jeszcze bardziej.
Syriusz, widząc moją panikę, znowu zmrużył powieki, złapał mój podbródek i odwrócił go w swoim kierunku.
– No już – zachęcił mnie uprzejmie.
– To nie był koszmar. Tylko
– Mokry sen.
– Przestań! – Zakryłem usta dłońmi, czując, jak czerwienieją mi uszy.
– Nocny zmaz.
– Syriusz! – Zatkałem tym razem usta jemu, podczas kiedy starał się powiedzieć:
– Polucja
– Tak, tak, to było to! Czy możesz już nigdy więcej tego nie mówić?! – zacisnąłem powieki, trąc swoje gorące policzki. Kiedy znowu spojrzałem na Syriusza, jego mina wskazywała na skrajne zadowolenie i satysfakcję. Pokręciłem głową. Przecież on jest niemożliwy!
– Ze mną? – jego pytanie zawisło w powietrzu, wywołując u mnie zawroty głowy. Odetchnąłem głębiej i powoli pokręciłem głową. Zmarszczył brwi, jednak skinął jedynie, zamyślając się. – Dlatego ci tak wstyd.
– Nie jesteś zły? – spytałem niepewnie, wsuwając dłoń w swoje włosy i szarpiąc za nie z tyłu głowy. Uśmiechnął się lekko, wzruszając ramionami.
– Nie bardzo. Sny niewiele znaczą. Często są po prostu połączeniem losowych myśli z poprzedniego dnia. Chociaż mogę zrobić się zły, jeśli przyznasz się, że nigdy o mnie nie śnisz. – Pochylił się nade mną nagle, uśmiechnięty złowieszczo. – Ale przecież czasem o mnie śnisz, prawda?
Zrobiło mi się duszno – czy to przez potężną dawkę lawendy emanującej z pościeli, włosów Syriusza i jego zniewalającego oddechu, czy może z najzwyklejszego w świecie wstydu – i przez chwilę dodatkowo zapomniałem, jak się oddycha. Skinąłem krótko głową, widząc jego zadowolenie.
– Często?
Kolejne skinienie wyraźnie wprawiło go w świetny nastrój. Odwrócił na chwilę wzrok, przygryzając wargę, po czym przylgnął do moich wysuszonych intensywnością tej rozmowy ust. Przez chwilę muskał je leniwie, ale gdy tylko oddałem mu pieszczotę, odsunął się i znowu opadł na materac.
– Jest coś, co jeszcze powinienem wiedzieć? – spytał, chwilę później odchrząkując, bo jego głos wybrzmiał jakoś zbyt chrapliwie.
Od czego zacząć?
– Śniłem wtedy o Lily – postanowiłem nawiązać do poprzedniego wątku, nie zważając na konsekwencje. – Dlatego byłem taki przestraszony. Bo przecież ona
Przerwał mi jego głośny, naturalny śmiech. Uniosłem brwi i spojrzałem na niego, zaskoczony. Patrzyłem, jak z ramieniem zasłaniającym oczy nie może się opanować, po chwili chwytając się także za brzuch i zginając, jakby radość już powoli sprawiała mu ból. Poczułem się dziwnie, zupełnie nie takiej reakcji się spodziewałem.
– Nawet – zaczął, ale jeszcze chwilę zajęło mu, nim się opanował. – Nawet nie masz pojęcia, jak mi ulżyło. Strasznie mnie tamtej nocy przestraszyłeś, bo wyglądałeś, jakbym zrobił coś bardzo, bardzo złego. A tu chodziło o to, że stanął ci na myśl o twojej bardzo przyzwoitej przyjaciółeczce.
– Syriusz!
– Przestań, Remus, to przekomiczne!
– Wcale nie! – Poderwałem się, siadając na pościeli i zaciskając pięści. – Nawet nie wiesz, jak mi było wstyd o tym myśleć!
– Domyślam się, uwierz – Chłopak uśmiechnął się wesoło i pokręcił głową, podnosząc się na łokciach. Przechylił lekko głowę, odgarniając grzywkę ze swoich oczu. – No, ale chyba się w niej nie zakochałeś?
– Nie – odpowiedziałem słabo, odwracając twarz, wciąż ze zmarszczonymi na znak niezadowolenia brwiami. Syriusz usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
– To całkowicie normalne, Remus. Lily ma niezłe cycki – zaśmiał się, widząc moje mordercze spojrzenie. – Już mówiłem, że jesteś najbardziej napalonym trzynastolatkiem, jakiego znam. Ale wciąż mnie zaskakujesz.
– Jesteś wulgarny i bezczelny, wiesz? – warknąłem, chcąc go odepchnąć.
– Takiego mnie sobie wybrałeś – uśmiechnął się jeszcze szerzej, dzielnie walcząc z siłą moich ramion. – Więc twoja frustracja to nie tylko zazdrość, ale też odkrywanie swojej orientacji na nowo?
– Zabiję cię! – rzuciłem się na niego, powalając go na łóżko i próbując wydrapać mu oczy, co w tamtym momencie możliwe, że bym nawet zrobił, gdyby nie jego ręce, które chwyciły moje nadgarstki. – Jesteś okropny! Najgorszy!
– A dzisiaj mi wmawiałeś, że mnie kochasz. No, i mówiłeś, jaki to ja jestem idealny, że aż ci się na pawia zbiera. Gdzie się to wszystko teraz podziało? – śmiał się, próbując mnie z siebie zrzucić.
– Tam, gdzie się podział twój honor i rozsądek, Black! – Sięgnąłem do jego włosów, ciągnąc za nie. Syriusz przymknął jedno okno, ale wykorzystał to jednak na swoją korzyść i przeturlał się ze mną po łóżku, przygniatając mnie swoim ciężarem. Przylgnął swoimi ustami do moich i nagle odechciało mi się z nim szarpać. Westchnąłem, kiedy jego język dotknął mojego podniebienia, wywołując przyjemny dreszcz. Przesunąłem dłonią po jego ramieniu i spojrzałem w zamglone oczy, kiedy odsunął się na prawie przyzwoitą odległość dziesięciu centymetrów.
– Następnym razem naprawdę dam ci parę klapsów. Jeśli chodzi o dotrzymywanie obietnic, wydajesz się zupełnie beznadziejnym przypadkiem.
– Przecież wiem. Mógłbyś nie zwracać tak uwagi na wszystkie moje wady.

– Idzie – James odchylił się w tył na ławce, machając energicznie ręką i szczerząc się do równie zadowolonego Williama. Na widok Gryfona chłopakowi wyraźnie spadł kamień z serca. Zresztą, wcale się mu nie dziwiłem. Sam zacząłem się martwić, kiedy Will nie wrócił na noc do dormitorium.
A później przypomniałem sobie, w jakiej sytuacji zastałem go, kiedy po raz ostatni go widziałem, i po prostu starałem się o tym nie myśleć, co przy małej pomocy chłopaków, a zwłaszcza Syriusza, w końcu się udało. A teraz William szedł ku nam – zadowolony i jakiś dziwnie blady, z podkrążonymi oczami – i nie mogłem zetrzeć z powiek widoku jego całującego się z Regulusem. Zanim jeszcze chłopak usiadł obok nas, odwróciłem się do stołu i podjąłem próbę dokończenia śniadania. Co robić?
– Gdzie byłeś całą noc? – jęknął markotnie James, wspierając twarz na dłoni.
– Balowałem – William rozczochrał jego zupełnie zbuntowane włosy, nadając im jeszcze zabawniejszą formę.
– Sam? – Syriusz uśmiechnął się do siebie, wyciągając rękę nad pobliski talerz i zastanawiając się, czy wziąć bułkę z budyniem, czy z kruszonką. Przełknąłem ślinę i wbiłem wzrok w Williama.
– Nie – odpowiedział bez wahania i zajął się posiłkiem. – A jak wy się bawiliście?
– Było fajnie. Lily wyglądała nieziemsko – James westchnął z niechęcią, jakby coś mocno chwyciło go za serce. – I była, jak zwykle, zupełnie mną niezainteresowana.
– Przecież powiedziała, że faceci w brylach są seksi, czego narzekasz?
– Nie wiem, Syriusz, wydaje mi się, że zupełnie mnie ignorowała, skupiając uwagę na tobie – James nawet nie starał się zdusić rozdrażnienia. Black na szczęście, przemilczał sprawę, a ja odwróciłem się, by odnaleźć wzrokiem Regulusa. Nie mogłem się powstrzymać. Po dłuższej chwili wypatrywania znajomej, dumnie wyprostowanej sylwetki, poddałem się. Odwracając się, zahaczyłem spojrzeniem o Willa, który uśmiechał się półgębkiem, wpatrując się we mnie spod zmrużonych powiek. Zacisnąłem dłonie na krawędzi stołu, czując, jak włoski stają mi dęba na karku.
– Swoją drogą – Syriusz odchrząknął – widziałeś się z moim bratem? – zerknął krótko na Williama, który szczęśliwie zdążył odwrócić ode mnie wzrok. Zamrugałem kilkukrotnie, przysysając się do szklanki soku, bo nagle zaschło mi w gardle.
– Dobrze zająłem się różdżką Regulusa, nie musisz się martwić, Black. 
William wydawał się nieco zaniepokojony, kiedy wszystkie pary oczu utkwiły we mnie, krztuszącym się sokiem pomarańczowym. Syriusz poklepał mnie po plecach, trochę za mocno, więc chwilę zajęło mi zebranie oddechu.
– W porządku?
– T-tak! – zakryłem usta dłonią, czując, jak szkarłat zalewa mi policzki.
– Coś nie tak? – Black zmarszczył brwi, przyglądając się mi podejrzliwie.
– Widział mnie wczoraj. No wiesz, jak obściskiwałem się z moją randką. Chyba wciąż mu trochę wstyd, jak sobie myśli, co wyprawialiśmy później – głos Williama miarowo się uciszał, wzbudzając nagłe zainteresowanie chłopaków. – I jak mu się dziwić? Wciąż jeszcze nie wie, że można tak po prostu zaciągnąć kogoś do łóżka, bez zgrywania cnotki. – Przewrócił oczami, wprawiając krew w moich żyłach we wrzenie.
– Przestań, zdemoralizujesz chłopców. – Syriusz pokręcił stanowczo głową, zasłaniając uszy Jamesowi. Dobrze, że nie mnie, bo jeszcze zauważyłby, jaką mam minę. Ukryłem twarz w dłoniach, nie mogąc już znieść wesołego uśmiechu Willa. Lekko otrząsnąłem się pod wpływem złości i zawstydzenia.
–  Czego myśmy wczoraj nie robili, szkoda że tego nie widziałeś, Syriusz – Gryfon wciąż mielił ozorem, a ja nie mogłem uwierzyć, że tak otwarcie ze mną igra. Zacisnąłem zęby i podniosłem się, nagle zauważając Shona, stojącego tuż nade mną. Wpatrzył się we mnie, zaskoczony moim nagłym ruchem.
– Remus
– Tak, Shon! Zabierz mnie stąd! – Bez ceregieli chwyciłem jego dłoń i pociągnąłem go za sobą do wyjścia. – Byle dalej – wycedziłem przez zęby, słysząc melodyjny śmiech Williama. Co za buc.
– Co się stało?
– Nieważne – warknąłem, kręcąc głową i wypuszczając jego rękę z mocnego uścisku dopiero na pierwszym piętrze. – Cholerny William. Nawet nie wie, w co się pakuje.
– A w co się pakuje? – Shon zatrzymał się, wpatrując we mnie niepewnie. Także przystanąłem, zupełnie zawstydzony. Złapałem się za kark i pokręciłem głową.
– Nie mogę powiedzieć.
– Okej – westchnął, odwracając na chwilę wzrok. – Napisałem. – Uniósł dłoń, w której trzymał kawałek pergaminu. Zmarszczyłem brwi i dopiero po chwili do mnie dotarło. Sięgnąłem po list, ale on szybko cofnął dłoń. – Nie ma mowy, że ci go pokażę! – obruszył się, uroczo zaczerwieniony na policzkach. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, więc tylko zakryłem go dłonią.
– No dobrze. To czego ode mnie chcesz?
– Myślisz… – zawahał się, po czym zaciskając powieki wypalił: – Myślisz, że powinienem go wysłać?
– Pewnie. O ile nie powypisywałeś żadnych głupstw w stylu: zawsze podobały mi się twoje palce u stóp albo wycinam z gazet zdjęcia dziewczyn, które przypominają mi ciebie.
– Za kogo ty mnie masz? – wrzasnął z mieszaniną zdenerwowania i zażenowania. Pokręciłem tylko głową, wzruszając ramionami.
– Ludzie robią straszne głupstwa, jak są zakochani. Na przykład Syriusz. – Uniosłem palec, uśmiechając się wesoło – nie pisał do mnie całe dwa lata. Debil jeden.
– To chyba najmilsza rzecz, jaką o nim przy mnie powiedziałeś – zironizował, przewracając oczami. Szturchnąłem go tylko, kontynuując wspinanie się po schodach. – Myślisz, że jej się podobam?
– Skąd mam wiedzieć, Shon? Nawet jej nie znam. No, ale mnie się nie podobasz. – Wyszczerzyłem się do niego, łapiąc się barierki i kontynuując wspinaczkę tyłem. Snuł się za mną, markotniejąc. – Ale na pewno się nie przekonasz, jeśli nie napiszesz. Chyba nie przyrzekłeś jej od razu pisemnie dozgonnej miłości, co?
– Nie – zerknął krótko na list w swojej dłoni. – Przeprosiłem ją za kłamstwa i spytałem, co u niej.
– Dobry początek – kiwnąłem głową z aprobatą, oglądając się za siebie w samą porę. Na podeście siódmego piętra, tuż za mną stał uśmiechnięty figlarnie Patrick Brown. No pięknie. Zatrzymałem się, odwracając do niego i starając się zachowywać nonszalancko. – Hej, Patrick.
– Cześć, lawendowy chłopcze. Masz chwilę?
Oho.
– Jestem teraz trochę zajęty – wskazałem krótko na zdezorientowanego Shona, po czym bezradnie rozłożyłem ręce.
– Nie przejmuj się, Remus, zobaczymy się później. I tak chciałem wysłać ten list. – Shon odwrócił się na pięcie, zawracając. Posłałem mu nienawistne spojrzenie, które przyjął z lekkim uśmiechem. Skoro nie mogłem uniknąć konfrontacji, postanowiłem zakończyć to raz na zawsze. Spojrzałem na Patricka, przechodząc obok niego i opierając się o pobliską barierkę. Ułożył jedną dłoń tuż przy mojej i pochylił się nieznacznie w moim kierunku.
– Słuchaj, Patrick – zacząłem, nim się odezwał. – Mam wrażenie, że sygnały, które mi wysyłasz, są kapkę nie na miejscu. – Uważnie obserwowałem jego reakcję, ale on tylko wyszczerzył się bardziej, przesuwając dłonią po swoich włosach.
– Czemu zaraz nie na miejscu? Podobasz mi się i tyle.
– Mam chłopaka – warknąłem i z satysfakcją zauważyłem, że udało mi się brzmieć tak stanowczo, jak to sobie zaplanowałem. Gdy mina Patricka nie uległa zmianie, dodałem: – A nawet jeśli bym go nie miał i nie byłby to zjawiskowy Syriusz Black, to i tak zupełnie cię nie znam. Przed Halloween gadaliśmy chyba raz o pasztecikach na przyjęciu Slughorna.
– Czyli nawet pamiętasz, o czym gadaliśmy – zauważył, wywracając oczami i mrużąc je z satysfakcją.
– Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Nic o tobie nie wiem.
– Ale ja co nieco o tobie wiem. – Pochylił się nade mną bardziej, a ja nagle poczułem się niezręcznie, wpatrując się w jego zielone jak szmaragdy tęczówki. Przełknąłem ślinę.
– Co takiego?
– Słyszałem – zawiesił głos, mrużąc oczy i przesuwając dłoń tak, by nasze palce się stykały – że całkiem nieźle całujesz, Remus. – Znienacka sięgnął dłonią do mojego podbródka. Nim zdążyłem zdać sobie z tego sprawę, zareagowałem, w mgnieniu oka odtrącając jego dłoń i parskając śmiechem. Szybko jednak mina mi zrzedła, bo usłyszałem znajomy, twardy ton:
– To jakieś pomówienia. Wszyscy wiedzą, że ja całuję najlepiej w tej szkole 
Ciężka ręka Syriusza opadła na ramię Patricka, odkręcając go nagle w swoim kierunku. Black zerknął na mnie krótko, z jakąś zawstydzającą dumą, po czym jego wzrok odnalazł młodszego Gryfona, na powrót zimny i nieprzystępny. Jego usta wykrzywiły się jednak w szerokim uśmiechu, przez który wyraźnie było widać szczękościsk. 
– Może znajdziemy jakieś ustronne miejsce i sobie o tym pogadamy, Brown, co? – zaproponował i mogłem jedynie wyobrazić sobie przestraszoną toń zielonych oczu biednego Patricka.
– Syriusz, daj spokój, tylko sobie żartowałem.
– Zabawne Te twoje żarty, Brown – Syriusz wyprostował się, poważniejąc. – Dupę Slytherina mnie obchodzi, że Remus ci się podoba, bo sam za nim szaleję, ale narzucanie się mu w ten sposób jest niedopuszczalne – zawarczał tak przekonująco, że niemal znowu się roześmiałem. Z drgnięcia sylwetki Patricka, domyśliłem się jednak, że jemu wcale nie było do śmiechu. – Powiedział przecież nie, Brown. Co ty, po angielsku nie rozumiesz? Mogę cię nauczyć znacznie prostszym językiem, ale ostrzegam, że od razu przejdę do sedna. – Wymownie uderzył pięścią w swoją dłoń i uniósł brew z nieprzystępną miną.
– Myślę, że Patrick dobrze wszystko zrozumiał, Black. Przestań terroryzować młodszych – uśmiechnąłem się, widząc jego niepocieszone spojrzenie, i naparłem na jego ramię, oplatając go w pasie. Zobaczyłem, jak Patrick krótko zerka na moje dłonie, oparte na biodrze Syriusza, po czym z zaciśniętymi zębami odwraca twarz, upokorzony. Westchnąłem i odsunąłem się od chłopaka na przyzwoitą odległość. – Przepraszam. Wiem, że ci się podobam, ale ten tutaj mnie potrzebuje. Ktoś musi się nim zaopiekować, bo to wiesz, taki paniczyk, który nie wyprasuje sobie koszuli bez skrzata domowego. – Odchyliłem się w bok, próbując nawiązać z nim kontakt wzrokowy. W końcu odetchnął głębiej, wpatrując się w moje tęczówki.
– Przepraszam, Remus. I ciebie, Syriusz. Sam nie wiem, co mi odbiło. To chyba przez tę Amortencję. Coś sobie ubzdurałem. – Złapał się za kark, zawstydzony. Poczułem, jak Syriusz łapie moją dłoń. Jego uścisk był trochę zbyt mocny i kątem oka zauważyłem, jak zaciska szczęki. – Sorry, Syriusz – powtórzył, najwyraźniej też zauważając nerwowość chłopaka.
– W porządku – odpowiedział trochę zbyt twardo, jednak Patrick wyraźnie odetchnął z ulgą. Mijając nas, powiedział jeszcze:
– Do zobaczenia na boisku, Black!
Przez chwilę stałem, czując silną dłoń Syriusza na swojej i słysząc powolny rytm swojego serca. Odważyłem się unieść wzrok i zobaczyłem, jak chłopak patrzy jeszcze za młodszym Gryfonem, wsłuchując się w jego pośpieszne kroki zmierzające w dół schodami. Położyłem mu dłoń na ramieniu, odwracając się w jego kierunku niepewnie.
– W porządku, pieseczku? – uśmiechnąłem się pod nosem, a chwilę później uniosłem brwi z zaskoczeniem, kiedy Syriusz dopadł moich ust, wpijając się w nie zachłannie. Nagłe gorąco, które mnie uderzyło, wyssało ze mnie cały oddech. Po chwili przymknąłem powieki, czując lawendowe usta łapczywie przyciśnięte do swoich i gibki język, prześlizgujący się między moimi wargami. 
Syriusz uwięził mnie w swoich ramionach, nagle przechodząc ze mną parę szybkich kroków. Tylko jego dłoń, którą mnie schwycił, uchroniła mnie przed uderzeniem w głowę o ścianę, do której mnie przyparł. Przez cienki materiał koszulki poczułem jego ciepłe ciało, przyciśnięte do mojego zaborczo, i przez głowę przeszła mi myśl, że powinienem jednak zrezygnować z grubych swetrów, które stały na drodze bardzo nęcącego kontaktu ze skórą boskiego Blacka. Jakby odczytując moje myśli, Syriusz wsunął dłonie pod moją koszulkę na brzuch, sunąc nimi wzdłuż moich boków na klatkę piersiową. Poczułem jednocześnie miłe i bardzo despotyczne napięcie w dolnych partiach ciała, które nieświadomie skomentowałem głośnym stęknięciem.
Złapałem ramiona Syriusza. odpychając go na bezpieczną odległość.
– Stop, stop, siad! – wysapałem, oddychając niespokojnie i mrugając zawzięcie powiekami, by zmyć z tęczówek rozkoszny letarg. Uniosłem wzrok na tak samo poruszonego i lekko zaskoczonego Blacka, który wkrótce parsknął śmiechem, znów na mnie napierając, ale tym razem, by wtulić twarz w moją szyję. Jego głowa była pewnie gorąca, jednak temperatura mojego ciała też odbiegała od normy, więc nie odczułem żadnej różnicy. Gryfon opuścił dłonie, obciągając moje okrycie i obejmując luźno mój pas.
– Tak się cieszę – wydukał, wprawiając mnie w zakłopotanie. – Nie myślałem, że mogłeś mnie zdradzić. – Spojrzał w moje oczy i widząc, że nawet o tym nie pomyślałem, uśmiechnął się i trącił nosem mój nos. – Ale to i tak Kocham cię. – Pokręcił głową, składając przeciągły pocałunek na moich ustach. Zamknąłem oczy, opierając się o ścianę za sobą, i uśmiechnąłem się szeroko.
– Ja ciebie też, cholero – przesunąłem dłonią po jego karku, słysząc jego wesoły śmiech.

– Ależ tu jest nudno – westchnął Syriusz, łapiąc się za głowę i czochrając z niezadowoleniem. – Nie mogę się doczekać świąt – sapnął, opadając leniwie na kanapę. Zerknąłem na niego, unosząc brew, i przewróciłem kartkę leksykonu.
– Jeszcze tylko siedem tygodni, wytrzymasz.
– To całe czterdzieści dziewięć dni – jęknął, opierając policzek na moim ramieniu i wyginając się do z pewnością niewygodnej pozy.
– Brawo, pieseczku – uśmiechnąłem się pod nosem na jego niezadowolone mlaśnięcie. – Muszę kupić chłopakom prezenty. Myślisz, że będziemy mieli czas w najbliższy weekend?
– Nie ma mowy. To w końcu nasza randka. – Objął mnie ściśle w pasie, wytrącając książkę z moich rąk. Wydałem z siebie poirytowane syknięcie, pochylając się.
– Syriusz, teraz nie wiem, gdzie skończyłem!
– Pozwól tej niewiedzy rozejść się po kościach i porób coś ze mną – odburknął, wyrywając mi książkę z rąk i chowając za plecami. – Jest niedziela.
– I co z tego? – kiedy jego nieustępliwy wzrok nie zelżał ani trochę, westchnąłem. – Co to znaczy, że nie będziemy mieli czasu na prezenty? Ty też musisz coś przecież kupić. Możemy zacząć zakupami, a później iść na czekoladę, czy coś. – Splotłem ramiona na klatce piersiowej.
– Zobaczymy, czy po Amortencji wciąż będziesz chciał łazić po sklepach. – Na jego ustach wykwitł wielki uśmiech. Po moich plecach przeszedł dreszcz, skrzywiłem się, wywołując jego jeszcze większą wesołość. – Co chciałeś kupić?
– Jeszcze nie wiem, nie miałem czasu o tym myśleć. Chociaż mam parę pomysłów.
– Zżera mnie ciekawość – przyznał, poruszając brwiami.
– Dla ciebie już mam prezent – odwróciłem twarz, lekko skrępowany jego intensywnym spojrzeniem.
– Co to? – usiadł prosto, układając dłonie na kolanach i wpatrując się we mnie, jak pies czekający na aportowanie.
– Nie powiem ci – uśmiechnąłem się, kręcąc głową. Jego zapał nieco osłabł. W końcu machnął na to dłonią.
– Ja też ci nie powiem – prychnął.
– Lubię niespodzianki. – Zerknąłem na niego kątem oka, uśmiechając się lekko. Mógłbym przysiąc, że jego policzki zaróżowiły się lekko. – Chociaż po twoim prezencie na pierwszym roku trochę się martwię.
– Nie powinieneś. Ten ci się spodoba. – Chłopak opadł na mnie swoim ciężkim cielskiem, przyciskając usta do mojej skroni i ściskając moją szyję ramionami.
– Złaź ze mnie, idioto – stęknąłem, starając się go odepchnąć. Nagle jego uścisk zelżał, a gdy spojrzałem na niego pytająco, Syriusz wydawał się nieco przestraszony.
– Nie mam prezentów dla twoich rodziców. – Zakrył usta dłonią, wpatrzony w przestrzeń przed sobą.
– Nie bądź śmieszny. Nie musisz nic im kupować. Nawet ich nie znasz. – Pokręciłem głową z politowaniem.
– To by było niegrzeczne. Wpraszam się do was na święta i to tak zupełnie bez prezentu?
– Nie wiem, czego się spodziewasz, ale my świętujemy dość skromnie. Ja dostaję jeden prezent, a rodzice też kupują sobie po drobiazgu. – Widząc konsternację w jego oczach, westchnąłem, zirytowany i nieco zawstydzony. – No co, paniczyku? U ciebie w domu sprasza się całą rodzinę, ambrozja płynie strumieniami, a trzymetrową choinkę układacie z prezentów?
– Nie Znaczy – zawahał się, łapiąc za kark. – Święta spędzałem zawsze z matką i bratem. Ojciec rzadko do nas dołączał. Ale zawsze dostawaliśmy dużo prezentów. Przynajmniej w czasach młodości, jak jeszcze mnie lubili. – Uśmiechnął się, klepiąc mnie znienacka po policzku. – Przestań tak na mnie patrzeć!
– W każdym razie – odchrząknąłem, odwracając wzrok. – Nie musisz niczego kupować. Myślę, że moim rodzicom byłoby niezręcznie. Zwłaszcza mamie. Wystarczy, jeśli założysz jakiś świąteczny sweter. – Uśmiechnąłem się półgębkiem.
– Myślisz, że w mojej garderobie znajduje się choć jeden sweter? – zaczął marudzić z niewyraźną miną.
– Któraś z twoich koszul też może być. Ta czerwona ładnie na tobie leży.
– Tak? – spytał od razu, kładąc jakoś dziwnie akcent na to słowo. Przewróciłem oczami.
– Tak, bardzo. – Przygładziłem jego koszulkę na piersi, na co zaczerwienił się lekko, ale z gracją. Jak zwykle.
– Tak otwarcie flirtujecie w pokoju wspólnym? – William usadził swój tyłek na jednym z foteli, szczerząc się do nas. Zaraz miejsca wokół zajęli Peter i James. – Nie macie wstydu.
– Spadaj, Reagan – odgryzł się Syriusz, opierając wygodnie i obejmując mnie ramieniem.
– Zastanawiałem się, Remus, nad tym, co mówiłeś ostatnio w Trzech Miotłach. O mapie. – Will podrapał się po brodzie, przyglądając się mi uważnie.
– Zasięgnąłem języka. – Wskazałem na książkę, którą czytałem, nim Syriusz zaczął marudzić. – Jest parę sposobów. Między innymi, Ignatia Wildsmith sporządziła wiele map, nim wynalazła Proszek Fiuu
– Do rzeczy – przerwał mi, unosząc dłoń. Zmrużyłem oczy, czując ukłucie irytacji.
– Teoretycznie dałoby się to zrobić. Ale to czasochłonne i wymaga dużej dokładności, cierpliwości i uporu. Nie wiem, czy którykolwiek z was się nadaje. – Spojrzałem na niego ironicznie, na co uśmiechnął się tylko.
– Kiedy zaczynamy? – James zatarł ręce, podekscytowany.
– Hej, co robicie? – Lily oparła się o kanapę tuż za mną i uśmiechnęła pogodnie. – Remus, gdzie wczoraj zniknąłeś? Tyle cię ominęło!
Poderwałem się z miejsca, skupiając wzrok wszystkich na sobie. Rzuciłem krótkie spojrzenie na Syriusza, po czym chwyciłem jego nadgarstek.
– Właśnie się zbieraliśmy, Lily. Pogadaj z chłopakami, jeśli chcesz. Ja i Syriusz musimy lecieć. – Pociągnąłem Blacka za sobą do wyjścia. Na szczęście, nawet nie próbował protestować, wsuwając tylko drugą dłoń w kieszeń i wbijając we mnie wzrok. Przystanął na korytarzu, kiedy go już puściłem.
– Będziesz jej tak unikał? – spytał.
– Póki co, tak. Jestem za bardzo na nią zły. – Złapałem się za kark, podchodząc do okna i wpatrując się w ponure błonia. Syriusz po chwili stanął obok mnie.
– Nigdy mi się nie narzucała, wiesz? Myślę, że nie masz powodu się na nią złościć.
Skrzywiłem się, niezadowolony. Pewnie, jak zwykle miał rację, ale pomijając już to, czy Lily była, czy nie była winna, daleko było mi do zmiany zdania. Liczyłem, że mała przerwa dobrze nam zrobi, a mnie pozwoli pomyśleć. Jeszcze tylko siedem tygodni do świąt. Wytrzymam. Ale póki co, musiałem trzymać się od niej z daleka, żeby nie powiedzieć niczego niemiłego.
– Co się dzieje, Remus? – Jej głos sprawił, że podskoczyłem. Odwróciłem się, wpatrując w zmartwione oczy. Zacisnąłem zęby. Tylko nie to.
– Co ma się dziać, Lily? – spytałem oschle. Zobaczyłem nerwowy wzrok Syriusza.
– Przecież to oczywiste, że jesteś na mnie zły – zawahała się przez chwilę, po czym postąpiła kolejny krok w naszym kierunku, zerkając krótko na Blacka. – Powiedziałeś mu? – Jej policzki oblały się szkarłatem, a miękki i pewny zwykle głos załamał się pod wpływem emocji.
– Tak, powiedziałem – przyznałem, starając się nie zmięknąć pod wpływem jej zawstydzenia. – Przecież to mój chłopak, powinien wiedzieć.
– Dlaczego niby? – warknęła nagle, unosząc na mnie rozwścieczone spojrzenie. – Nie chciałam, żeby ktokolwiek wiedział, Remus! Chciałam po prostu jakoś to przeboleć i zapomnieć.
– Widziałem właśnie, jak cierpisz, robiąc do niego słodkie oczy przy byle okazji. – Zacisnąłem wargi, od razu żałując tego, co powiedziałem. Pokręciłem jednak głową, odpędzając od siebie poczucie winy. – Mogłabyś w końcu dać sobie spokój z Syriuszem i zauważyć, jak bardzo Peter i James starają się zwrócić twoją uwagę! To takie okrutne z twojej strony, igrać z ich uczuciami i udawać, że nikogo poza mną i Syriuszem nie ma na tym świecie!
Lily zacisnęła wargi, zaczerwieniona teraz do granic możliwości, i wpatrzyła we mnie zrozpaczone i jednocześnie rozwścieczone spojrzenie. Jej głośne oddechy, przepełnione goryczą, odbijały się od zimnych murów. Atmosfera zgęstniała do momentu, w którym byłem przekonany, że można by ciąć ją nożem.
Nagły, głośny oddech uświadomił nam, że nie jesteśmy sami. Kilka metrów dalej, tuż przy obrazie Grubej Damy, z otwartymi ustami i rozszerzonymi oczyma, stał James Potter – chłopiec, który wyglądał, jakby nigdy już nie miał być szczęśliwy.

* * *

Fantastyczne Zwierzęta i Jak Je Znaleźć

Cóżem uczyniła? Skrzywdzić tyle duszyczek w jednym rozdziale! No, ale nie pozostawili mi wyboru, słowo
Byłam ogólnie zadowolona, zwłaszcza z początku rozdziału, ale dobijając do końca, uświadomiłam sobie, że znowu w części jest jakoś mało treści, mało scen, a dużo paplaniny. Przepraszam tych, którzy wolą więcej dramy i pokrwawionych kłykci. Ostatnio za dużo oglądam anime i wszystko powoli staje się dla mnie takie moshi-moshi, że aż sama nie potrafię ze sobą wytrzymać.
Co myślicie? Może być, czy mam spiąć poślady i zacząć ogarniać jakieś bardziej pikantne akcje ze Ślizgonami, pełnią i kto wie, czym jeszcze? No i jak zapatrujecie się na przywoływanie wspomnień Syriusza? Chciałam bardziej rozwinąć wątek jego przeszłości, c'nie?
Na koniec chcę przypomnieć o ankiecie w prawej kolumnie. Znacznie ułatwi mi pisanie kolejnych rozdziałów. Jeśli macie jeszcze jakieś pomysły, co chcielibyście widzieć na WG, dajcie znać w komentarzach albo poprzez zakładkę kontakt. 

27 komentarzy:

  1. Punk 8 ankiety: więcej Williama zachowującego się jak chuj w stosunku do innych ludzi

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle smutnych rzeczy, tyle wyżywania się, tyle skrzywdzonych ludzi... i William, jeden w pełni zadowolony. Moje siksowate słoneczko. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobraziłam sobie właśnie scenę, w której William stoi pod prysznicem rano, śpiewając: JUST GONNA STAND THERE AND WATCH YOU ALL BURN, motherfuckerssss~

      Słodziak :"3

      Usuń
  3. Dwa - a nie, jednak trzy - razy usunął mi się komentarz. Jestem debilem. Jak przestanę się denerwować to napiszę to co mam do napisania, ok?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne. Auch, technologia czasem potrafi dać w kość. Dlatego ja zwykle piszę w wordzie, a później kopiuję do okienka. Nie przejmuj się xD no i czekam na twój werdykt z niecierpliwością c:
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Zgodnie z twoją radą pisze komentarz najpierw w wordzie, a potem go skopiuje. Mam dość tego, że jak piszę baaardzo długi komentarz to on tuż przy końcu mi się kasuje. Mam wtedy ochotę wyrzucić mój biedny laptopik z czwartego piętra. Więc jeszcze raz napiszę to co wtedy, a co!

      Nowy rozdział cieszy, bo to nowy rozdział WG, które uwielbiam i w którym dużo się ostatnio dzieje <3 W ankiecie Zagłosowałam na Regulusa i „i vote for porn”. Liczę że jakoś to połączysz, if you know what i mean ^-^

      Nie zgodzę się z powyższymi komentarzami, że tyle skrzywdzonych ludzi itd. Ja tam jestem w pełni usatysfakcjonowana takim obrotem spraw. Remus wszystko wszystkim wygadał i będzie chłopak miał lżej na sumieniu. Syriusz dowiedział się o Lily i będzie wiedział jak się teraz przy niej zachowywać, żeby nie denerwować Lupina. Lily wie, że Syriusz wie i da mu w końcu spokój, przy okazji ogarniając jak James i Peter na nią lecą. I jeszcze nasz wilczek pozbył się tego frajera, Patricka. Same pozytywy. Tylko James trochę biedny, tak chamsko się dowiedzieć, że twoja miłość leci na twojego przyjaciela. Ale on twardy chłopak jest, da se rade. Więc jakie wyżywanie się? Nie rozumiem :D

      A co do Willa... KOCHAM TEGO FACETA <3 Jest tak bardzo przezajebisty, że aż nie mogłam się powstrzymać od użycia tak bardzo nieładnego słowa choć zazwyczaj staram się nie używać takich w internecie. On łączy moje dwie ulubione cechy: sado-maso i dwuznaczności. UWIELBIAM DWUZNACZNOŚCI! Oficjalnie mianuję Williama Reagana miszczem dwuznaczności 2015. Jak powiedział „– Dobrze zająłem się różdżką Regulusa, nie musisz się martwić, Black” to wiedziałam, że ktoś się popluje. Tylko zastanawiałam się czy to będzie Lupin czy ja XD. Podczas całej tej sceny w wielkiej sali miałam w głowie jedno wielkie, ogromne „KYAAAAA” (od razu pomyślałam o Piracie - współtowarzysz w kyaowaniu XD) Szkoda że Lupin nie zaczął z nim tam dyskutować, bo coś mi się wydaje, że Willowi zrzedła by mina. Szkoda że Remus jest taki miły :/ Ale optymizmem w tej kwestii napawa mnie to zdanie „– Cholerny William. Nawet nie wie, w co się pakuje.” Zemścijmy się na nim, proszę. Kocham go, ale może trochę pocierpieć *zaciera rączki*

      Troszeczkę brakowało mi w tym rozdziale Regulusa, ale tutaj odsyłam do początku komentarza (PORN @-@). Ale skoro rozdział jest tak fantastyczny to nie ma w tym żadnego problemu. I w cale nie jest moshi-moshi! I zapożyczyłam to określenie do mojego nowego rozdziału, mam nadzieję że się nie gniewasz :D

      Tak, komentarz długości eseju zawsze spoko. No nic, kończę bo nie wiem co mogę jeszcze napisać. A, wiem! Jak patrzyłam nowy szablon za pierwszym razem to było to na telefonie i wyglądało trochę inaczej niż teraz na kompie widzę. I jest ładnie :) Dobra, teraz serio już koniec. Pozdrawiam cieplutko i czekam z utęsknieniem na next. Trzymaj się~

      Usuń
    3. Polecam metodę <3 Plus ogólnie prościej jest później poprawiać ewentualne błędy :D
      Porn is great, c’nie, ale wciąż zastanawiam się, jak to wszystko załatwić we Wbrew Grawitacji. No bo Remus ma 13 lat, to niemoralne i w ogóle. A Syriusza już i tak nazywają, z tego co widzę, pederastą. Biedny Syriusz… Ale Regulus + porn, why not, man :P
      James się wyliże, w końcu to James. A ja myślę, że póki z kimś chcesz rozmawiać i mówisz szczerze z serca nie mając złych zamiarów, to zawsze jesteś w stanie się dogadać. Także no… :D
      William jest cudowny, coraz więcej osób go docenia, i dobrze, bo jest tego wart <3 William dostanie w końcu po nosie, jeszcze nie wiem od kogo do końca. Ale może od wszystkich?
      Regulus – okej, po prostu oświadczę to uroczyście na forum – POSTANOWIŁ NIE RUSZAĆ SIĘ NIGDZIE Z ŁÓŻKA. Stwierdził po prostu: a co jeśli, w ogóle nigdzie dziś nie pójdę? No a że to rozpieszczony paniczyk, to nie zastanawiał się długo i przeszedł do czynów. And God bless him for that
      Moshi-moshi to japoński odpowiednik naszego: halo albo słucham, kiedy odbieramy telefon. Ale ja lubię używać go jako określenie czegoś uroczego, bo brzmi zabawnie. Także, nie ja to wymyśliłam – bierz śmiało xD
      Zmieniłam w między czasie szablon, stąd twoje odmienne zdanie na jego temat. Mnie też się bardziej ten podoba  Dziękuję strasznie za komentarz i twoją wytrwałość w pisaniu go! W końcu – do trzech razy sztuka!
      Pozdrawiam i całuję,
      M.P.

      Usuń
  4. AAAAAAAAAAAAAAAAAA!

    ~Dziękuję serdecznie, mózg mi pulsuje, oczy sypią iskry, serce się raduje a ręce drżą. Podziw- tyle mam do powiedzenia. Przekazujesz tyle emocji, a wszystko to w tak obrazowy sposób, że sama zaczynam myśleć jak Remi/Syriusz/Will. Ta, jak to ujęłaś- "paplanina" to arcydzieło. Przez ww. tylko podjudzasz moją (i jak mniemam nie tylko moją) niecierpliwość, a to ogromny sukces, jeśli chodzi o teksty. Na nic (no, może oprócz rozmów z przyjacielem) nie czekam z takim podekscytowaniem i napięciem.
    Mam nadzieję, że pewnego pięknego dnia doczekamy się KULMINACJI (nie dosłownie oczywiście nie chcę się tak szybko z wami rozstać! ) i wszyscy sploniemy rumieńcem (opcjonalnie w piekle).
    Za dużo nawiasów (poprawię się)(znowu).
    DZIĘKIIIIIIIIIII! ♡♡♡♡
    /dilau_did

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sztaphhh~! *leży i kwiczy* Nie ma nic lepszego niż obudzić się i zobaczyć taki komentarz xD
      Szczęściaż z twojego przyjaciela, skoro ma kogoś, kto ładuje go tak pozytywną energią.
      Kul-kulminacji?! Ale, że...? ://> Ja nie rozumiem =w=
      Pamiętajcie, chłopcy i dziewczynki, że za bycie gejem idzie się do piekła. Prawda, Śnieżnopióra? :p
      Nie przeszkadzają mi żadne nawiasy. Bardzo dziękuję za komentarz, strasznie się ekscytowałam, jak go czytałam. Postaram się trzymać WG na poziomie, którego wszyscy ode mnie oczekujecie i wrócić niebawem z kolejnym rozdziałem, oj tak! :D
      Pozdrawiam,
      M.P.

      Usuń
  5. Z własnego doświadczenia mówię, prawda.

    OdpowiedzUsuń
  6. "Dobrze zająłem się jego różdżką" - dosłownie skisłam XD
    Cóż mogę powiedzieć, rozdział jak zwykle wspaniały. Podłapałam się na tym, że w głębi mojego yaoistycznego umysły, mam nadzieję na to, że niedługo Remus i Syriusz będą mieć ten teges. B)))

    Ogólnie też chciałam Ci powiedzieć, że to jedno z najlepszych opowiadań jakiekolwiek czytałam. Naprawdę podziwiam. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TAK! Od pierwszego dnia publikacji rozdziału patrzyłam na komentarze i zastanawiałam się: gdzie jest Jasziru? Czy wszystko z nią w porządku? Ciekawe jak się ma?
      Ale jesteś! Czyli chyba wszystko dobrze, mam taką nadzieję :)
      Za teksty Williama z tej części dostałam pochwałę nawet od Śnieżnopiórej, a jej jakoś nigdy nie śpieszy się, żeby coś pochwalić. Zapewne w przyszłości postaram się wrzucać tego typu teksty w usta Williama. If you know what I mean Ekhem...
      Jak ja bym chciała, żeby oni mieli ten-teges q-q Ale Remus ma 13 lat, ja nie mogę udawać, że to jest w porządku, bo ktoś mnie w końcu ukrzyżuje. A jak się ma ukrzyżowane ręce i nogi, to nie można pisać. A ja muszę napisać kiedyś to Wbrew Grawitacji, c'nie?
      Ach, staph it you! <: Staram się poprawić zarówno styl, jak i merytoryczną część treści, ale czasem różnie bywa. Pewnym jest, że WG jest takim moim eksperymentem i po nim być może będę chciała zacząć coś poważnego, tak na serio. Z drugiej strony pewnie i tak skończę w ff. Kocham ff xD
      Dziękuję bardzo, bardzo :') I za komentarz i za słodkie słowa.
      Pozdrawiam,
      M.P.

      Usuń
  7. Uwielbiam twoj styl pisania, a to opowiadanie jeat jednym z moich ulubionych, przyznaję bez bicia. Lily mnie jeno denerwuje, ale ja nigdy nie lubiłam rudzielców, więc w sumie to nic wielkiego. I jedyne co mnie frustruje to brak spójności czasowej w tym opowiadaniu. W jednej chwili czytam o siedmu tygodniach do świąt, a już kawałek dalej, w tej samej scenie, kurczy się to do trzech. ;-; Taki przykład, który akurat miałam najbliżej.
    Weny ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. FAKA-LAKA! Ale wtopa, no dobra, przyznam się, skoro już wyszło na jaw – pisząc rozdział zapomniałam, że między październikiem a grudniem jest listopad. Tak, wstyd mi, ale czasem patrzę na tekst merytorycznie dopiero po jakimś czasie. Anyway, myślałam, że po Halloween jest już 1 grudzień, co by znaczyło, że Syriusz i Remus jadą na święta za trzy tygodnie. Tylko, że skoro to był 1 listopad, to jednak nie trzy tylko siedem. Ale poprawiłam tylko w jednym miejscu, bo jestem debilem. Już jest dobrze. WIĘC POWINNO BYĆ SIEDEM TYGODNI DO ŚWIĄT!
      Poza tym dziękuję za komentarz i wsparcie merytoryczno-duchowe. Co do Lily, to nie jest taka ostatnia. Zakochane trzynastolatki potrafią zaleźć za skórę. Ja wciąż jej współczuję, bo nieodwzajemniona miłość jest taka smutna. Ufff...
      Pozdrawiam i całuję,
      M.P.

      Usuń
  8. Łał, twoje FF jest cudowne. Dopiero co tu trafiłam ale pochłonęłam wszystkie rozdziały za jednym razem. Kocham Wolfstar i chcę o nich czytać non stop tylko że niewiele polskich opowiadań jest tak świetnych jak to. Najbardziej wdzięczna jestem ci za to że pokazałaś zupełnie innego Remusa. Jak zawsze urzekający ale wreszcie z pazurkiem. I ciężko mi to mówić ale nie mogę się doczekać kiedy TO zrobią. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łiiiii, dziękuję :') Cieszę się, że mogłam sprawić ci jako taką przyjemność Wolfstarem. Ja też cierpię na niedobór polskich ficów. Więc robię, co mogę, żeby sama się zabawiać xD Mój Remus Siksa Lupin jest może nie do końca jakiś wyjątkowy, ale na pewno fajny. Cieszę się, że i tobie przypadł do gustu. A z wiekiem, muszę przyznać, chyba robi się coraz gorszy (albo lepszy, jak kto woli :3)
      Eeeej, przestańcie wszyscy, dobrze wiecie, że Remus ma 13 lat, ja nie mogę tak ooooo kazać Syriuszowi wplątać się w jakieś porno nieletnich. Bo dostanie jakieś dodatkowe lata w Azkabanie i w ogóle D:
      Ale chciałabym =-= Czemu Hogwart jest od 11 roku życia? Nie fair...
      Dziękuję za komentarz i mam nadzieję, że będziesz tu wpadać :D Następna część powinna ukazać się do końca dnia albo jakoś w środku nocy xD

      Usuń
  9. Czuję się osamotniona w mojej sympatii do Lily T.T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, na pewno Śnieżnopióra też lubi Lily. W końcu Lily jest ruda :P Zresztą ja też ostatnio daję Remusowi na nią narzekać. Zazdrośnik jeden.

      Usuń
    2. To są zastrzeżone informacje, a ty je tak po internetach rozpowiadasz. It's time to meet in the pit again.

      Usuń
    3. "If you think Remus Lupin is straight meet me in the pit"

      Usuń
  10. KIEEEDYYY ROZDZIAAAAAŁ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wieeem, przepraszam, obiecywałam że opublikuję w piątek albo niedzielę, ale nie dałam rady. Wena się mnie nie ima. Chyba się obraziła. Postaram się coś napisać jak najszybciej, ale spędzam długie, bezowocne godziny przed otwartym plikiem, który wydaje się nie wypełniać mimo całego wysiłku, który w to wypełnianie wkładam. Jeszcze raz przepraszam i proszę o cierpliwość. Postaram się opublikować w środę? Mam nadzieję :(
      Pozdrawiam,
      M.P.

      Usuń