14. Woda głęboka pochłonęła Jana psa

– Ładnie ci w tej sukience.
Westchnąłem, znudzony swoją bezsilnością i jego niesmacznym poczuciem humoru. Głupi Black i jego głupie pomysły. Przecież nie potrzebowałem sukienki, żeby mu się podobać. Dobrze wiedziałem, że on po prostu uwielbia się nade mną znęcać.
– Przecież nawet gdy noszę spodnie, próbujesz się do nich dobrać.
Skrzywiłem się ostentacyjnie. Uniosłem zaraz jednak brwi wysoko, obserwując jego gorący rumieniec i zakłopotany wzrok. Niemal wybuchnąłem śmiechem, a raczej wybuchłbym na pewno, gdyby nie nagłe osłupienie. To takie zabawne, że on wstydził się tego, co robił. Tym bardziej, że nie wyglądał na takiego. Chyba nadszedł czas uświadomić sobie, że zawsze miał cięty język. Ale nic więcej.
Powoli na jego ustach wykwitł jasny uśmiech.
– Tak, ale to znacznie ułatwia sprawę. Jestem trochę onieśmielony twoją dziewczęcą urodą.
Przyciągnął mnie do siebie blisko i poruszył brwiami kilkukrotnie. Zaczerpnąłem gwałtownie powietrza, a śnieg pode mną zdawał się topnieć. Odsunąłem swoją twarz od jego, jednak zaraz przywarł do moich warg, palących się pod lawendowym dotykiem. Nie powstrzymałem go – chwilowo zabrakło mi sił. Zresztą, ja przecież tak mocno tego chciałem.
Jego dłonie sunęły po materiale sukni, zostawiając za sobą ognisty ślad, który dokuczał, kąsając mnie płomiennymi jęzorami. Starałem się złapać oddech, jednak płuca odmówiły mi posłuszeństwa, ciążąc nagle niczym kamienie. Policzki piekły dokuczliwie, a ich ciepło powoli spływało po szyi, doprowadzając do nieznośnej duchoty. A on całował mnie, wciąż niezaspokojony, łakomy na mój smak i zapach. Jego dłonie przesuwały się powoli po moim ciele, żeglowały po powierzchni mojej skóry.
Byłby cudownym kochankiem, ale starałem się o tym nie myśleć. Jego oczy zawsze błyskały dziko, jak żywe, błądząc po mojej twarzy. Zawsze spotykały się z moimi, pochłaniając je swoją czernią, mrożąc i rozpalając mnie jednocześnie. Usta poruszały się z niezwykłą precyzją. Ale prawdziwa nagroda czaiła się w środku
Potrząsnąłem głową, z trudem wyślizgując się z jego szponów i swoich nieprzyzwoitych fantazji. Odsunął się lekko, a ja opadłem na śnieg, stygnąc, budzony przez nierealny jeszcze przed chwilą mróz. Taki pochylony nade mną, z ciemnymi włosami okalającymi jego policzki i zmysłowym uśmiechem koronującym jego anielską twarz, przypominał głównego męskiego bohatera w taniej brazylijskiej telenoweli. Był irytująco podniecający i czarujący – nawet wtedy, gdy starałem sam siebie przekonać, że tak nie jest. Ale ja po prostu nie mogłem uwierzyć w kogoś tak idealnego.
Na pewno nie dla mnie.
Spuściłem wzrok, zawstydzony, oblizując wargi wilgotne jeszcze od jego słodkiej śliny. Podniosłem się zaraz i otrzepałem suknię ze śniegu.
– Już późno I zimno.
– Może i racja. – Uśmiechnął się zniewalająco i wyciągnął ze spodni paczkę papierosów. Skrzywiłem się z niesmakiem.
– To niezdrowe. Wylecisz ze szkoły.
– I dlatego jest niezdrowe czy dlatego, że tak bardzo będziesz za mną wtedy tęsknił?
Zapłonąłem w jednej chwili, zaciskając dłonie. Pewnie, że bym tęsknił, ale nawet ja nie powinienem o tym wiedzieć. Zacisnąłem wargi i odwróciłem się od niego.
– Możliwe, że nawet bym nie zauważył. Ale na pewno byłoby mi znacznie lepiej. Wreszcie mógłbym skupić się na czymś ważnym.
– Więc ktoś cię rozprasza? – Uniósł brew, zaciągając się dymem papierosowym. Drgnąłem lekko, czerwieniąc się po uszy. Cholerny dupek. Muszę uważać na słowa, bo ten baran się rozhasa i już się go nie pozbędę. Odwróciłem wzrok, starając się zachować resztki zimnej krwi.
– Owszem. Gdyby nie wasze wygłupy, mógłbym walczyć o własne oceny, a nie o dobre imię Gryffindoru. – Złapałem jeden z moich loków, mrużąc oczy lekceważąco. Chce wojny? Dzisiaj się trochę pobijemy.
– Nie wiedziałem, że jesteś takim egoistą
– A ja o twoim egoizmie wiem bardzo wiele. Dla ciebie nie ma nic innego poza zabawą. Twój świat kończy się na czubku twojego nosa. Nie wiem, czy kiedykolwiek pomyślałeś, co myśli sobie inna osoba i czego chce, i… Na przykład ja, o!
Zapadła cisza. A ja nie wiedziałem, czy się cieszyć, czy uciekać. Ale ani drgnąłem. Nie odwróciłem się. Syriusz westchnął. Poczułem duszący zapach dymu, a silna, męska dłoń spoczęła na moim barku, przygarniając mnie do jej właściciela. Wstrzymałem oddech i przycisnąłem ramiona do boków. Niektórzy nazwaliby to pozycją „na martwego” i tu ich zaskoczę – na niego to czasem działało.
Chłopak uśmiechnął się tajemniczo i puścił mi oczko.
– Może jestem w błędzie, ale czy to właśnie ja nie jestem tym, czego po cichu pragniesz, dziecinko?
Spaliłem się ze wstydu i skuliłem. Miałem wrażenie, że zaraz wybuchnę płaczem. Cholerny Black. Chcę, żeby się odczepił. Niech idzie się paść. Wredny, mały
– Remi, Remi. Nie to, że boli, ale mógłbyś nie tłuc mnie tymi piąstkami? Coś sobie jeszcze zrobisz – śmiał się ze mnie i starał złapać moje dłonie, ale ja się nie dawałem. Niech się udławi!
Po minucie szarpaniny wsunął papierosa do ust, kipiąc z uciechy. Chwycił moje nadgarstki i okręcił mnie do siebie tyłem, tuląc swój tors do moich pleców. Molestowanie, molestowanie i powinni go za to dawno zamknąć! Jeśli nie za to, to za bycie zbyt bezpośrednim!
– Remi Merlinie, ale ty pachniesz. – Przycisnął usta do moich włosów. Złapał moją dłoń i staliśmy tak przez chwilę, póki nie wsunął mi papierosa między palce.
– Nie jest czekoladowy ani w połowie tak słodki, jak ty, ale może ci się spodobać.
– Nie chcę, to śmierdzi – jęknąłem, próbując wyswobodzić się z jego uścisku. Przytrzymał mnie mocniej.
– Lepiej próbować wszystkiego na własnej skórze.
Mama by mnie za to nie pochwaliła, a Blacka wysłałaby na księżyc, co zresztą z pewnością by mu się przydało, ale Jednak coś nagle kazało mi być niegrzecznym chłopcem i trochę się zaniepokoiłem. Jeszcze raz stanowczo odsunąłem od siebie dłoń, którą on z takim samym uporem przyciągnął z powrotem. Z rezygnacją wsunąłem papierosa do ust. Widziałem jak Black bacznie mi się przygląda, z coraz większą ekscytacją wymalowaną na twarzy.
Zmrużyłem oczy i zaciągnąłem się – tak szybko i krótko, jakby miało być mi to zapomniane. Dym rozpłynął się w moich ustach, jak czekoladka. Popłynął dalej, wijąc się niczym wąż w przełyku, i spadł w płuca jak ciężki głaz. Chwilowo zabrakło mi oddechu, a moje podrażnione gardło skurczyło się gwałtownie. Zaatakował mnie ostry kaszel, który wywołał łzy. Zaraz spłonąłem rumieńcem, starając się opanować. Ale Black był zachwycony. I nie wiedział czy się śmiać, czy mnie tulić jak uroczego kotka. Grrr
– Mówiłem ci, że nie chcę! Jak ja cię nienawidzę! – Trzęsłem się ze złości, bezsilny. Odwróciłem twarz, starając się, by nie zauważył, jak bardzo podobny byłem w tamtej chwili do naburmuszonego dziecka. Ale i tak widział, że osiągnął swój cel, bo przecież kochał patrzeć na mnie w takim stanie. Za każdym razem tak bardzo się trudził, by wzdychać do mnie przez tę jedną, krótką chwilę. Skrzywiłem się na jego zachwyconą minę.
– Gardzę tobą.
– Gdyby nie to, nie kochałbyś mnie tak bardzo

– Właściwie co dostałeś od kuzynki? – Wytarłem włosy ręcznikiem, ściśnięty pod ciepłą pierzyną. Sięgnąłem po kubek czekolady, chcąc zamaskować chociaż częściowo swoje skrępowanie tak idiotycznym pytaniem. Do ostatniej chwili łudziłem się, że zdołam się mu oprzeć.
Za to Black uśmiechnął się ciepło i przyjrzał się mi uważnie. Zaraz sięgnął do szuflady i wyciągnął książkę o gryzoniach. Wpatrzyłem się w niego, szukając błysku kpiny w jego oczach. Myśli, że może sobie tak ze mną igrać? No ciekawe, ciekawe Co on kombinuje?! Jakiś nalot szczurów na Hogwart? A może w okładce nie ma książki, tylko jakieś sprośne obrazki? Nie, nie
– Widzę, że prowadzisz jeden ze swoich dialogów wewnętrznych. Ułatwię ci sprawę: opowiadałem jej o tobie.
O tak. To jedna z jego głupich gierek bez ładu i składu. Cholerny Black i jego cholerne pomysły. Stracę przez niego zdrowie, bo moja duma cierpi już prawdziwe katusze. Ale o co chodzi z tą głupią książką? Gryzonie? Ja na pewno gryzonia nie mam! Ba! Ja nawet ich nie lubię! Małe, włochate, piszczące Wrrr! Chyba nie zamierza mnie nimi napastować?
– Nie rozumiem – mruknąłem z irytacją.
Black uśmiechnął się triumfalnie. Przysiadł przy mnie i przysunął się tak blisko, jak najbardziej tego nie lubiłem. Uniósł dłoń i przejechał nią po moim policzku. Złapał mnie za ucho swoimi zimnymi palcami. Moje ciało zadrżało, a jego temperatura podniosła się do co najmniej czterdziestu stopni. Skuliłem się, błagając o jakiś boski ratunek, nim moje białka same się zetną. A jednak zostałem przeklęty i rzucony na pastwę tego diabelskiego pomiotu.
– Nie uważasz, że to trafne porównanie?
Co, co?
– Jakie niby porównanie? – warknąłem na niego, odpychając jego tors ze złością.
Irytowało mnie, że tak często się mną bawił. Był cholernie pewny siebie i swojej wyższości nade mną. A przecież jedyna przewaga, jaką dała mu natura, to wiek i silniej zbudowane ramiona. Ba! Emocjonalnie przewyższałem go o całe miliony lat świetlnych.
– Masz takie śliczne uszka, mięciutkie włoski, a ja mógłbym tulić cię bez końca. – Black zachichotał, rzucając się na mnie.
Jego ciało przycisnęło mnie do materaca tak, że przez chwilę nie mogłem złapać oddechu. W końcu zacząłem szarpać się z nim ze złości i zażenowania. Jego dłonie mocno przywarły do moich pleców, a nasze klatki piersiowe poruszały się wspólnie w śmiesznym tańcu. Odwróciłem twarz, by uniemożliwić mu molestowanie, które w pewnym sensie napełniało mnie satysfakcją. Bo jego usta były przyjemnością, na którą zwykle nie mogłem sobie pozwolić, mimo iż bardzo jej chciałem.
I on to świetnie rozumiał. Drażnił mnie, bym zapłonął swojego rodzaju żądzą, która czasem później nie dawała mi spać. Zadrżałem, gdy po raz pierwszy przyssał się do mojej szyi. Moje powieki zacisnęły się samoistnie, chcąc opanować ciśnienie w czszce. Jego dłoń powoli wsunęła się pod moją szeroką koszulę. Zaczęła kąsać brzuch, przesuwać się po bliznach i przyprawiać mnie o zawroty głowy.
Do twarzy dopłynęła mi cała krew, a ja musiałem gwałtownie zaczerpnąć powietrza. Złapałem jego policzki w dłonie. Nie puszczał jeszcze przez chwilę, a gdy się już odessał, spojrzał na mnie łobuzersko i oblizał wilgotne wargi.

Cholerny Black i jego cholerna malinka! Uch! Jak ja go nienawidzę… Tym bardziej, że w nocy nie mogłem zasnąć, wiedziony jakimś szczerym przekonaniem, że on tylko czeka aż zmrużę oko, by znowu na mnie napaść i robić naprawdę dziwne rzeczy. Skrzywiłem się ponownie, poprawiając szalik. Powróciłem do pisania testu. Historia magii nigdy nie sprawiała mi większego kłopotu. A jednak trudno było mi się skupić teraz, gdy Black siedział w ławce obok, huśtając się beztrosko na krześle.
Nie napisał ani słowa, chociaż wyglądał na zachwyconego. Myślami był gdzieś hen, hen daleko. Uśmiechał się lekko i co chwila przygryzał pióro, unosząc i opuszczając brwi na zmianę. Był irytujący z tą ignorancją wyrytą na facjacie. Tym bardziej, że co chwila zerkał też na mnie z błyskiem satysfakcji w oczach. Wtedy odwracałem twarz, wściekły na siebie. Ale mój wzrok i tak zaraz do niego wracał. Gdy opisywałem życie uczuciowe Viviany, serce dosłownie rozsadzało mi pierś. Tyle że nadal nie sądziłem, że była w tak fatalnej sytuacji jak ja. Zakochała się co prawda w księciu, który skazał ją na śmierć na stosie, ale nie byłem pewien, czy nie lepiej dla mnie byłoby, gdybym też skoczył w płomienie.
Oddałem arkusz i skuliłem się na swoim miejscu. Splotłem ramiona na piersi i wtuliłem usta w miękki materiał szalika. To było bez sensu. Ta cała maskarada i żałosne złości. Sam nie wiedziałem, czy pasuje mi takie wzdychanie do największego maczo w szkole. Przyjemniej byłoby mnie i jemu, gdyby znalazł sobie jakąś śliczną blondynkę. Tacy jak on lubią przecież niegrzeszące intelektem przedstawicielki płci pięknej. Na dodatek w takim związku nie byłoby nic ciekawego. Chyba że zależało mu głównie na rozgłosie, co byłoby ujmą i dla mnie, i dla jego dobrych manier. A przecież potrafił być czarującym dżentelmenem.
Czasem.
Zaraz po dzwonku opuściłem salę. Byłem zmęczony i rozbity psychicznie. Na dodatek chyba trochę głodny. Pognałem w stronę dormitorium, gdzie czekał na mnie wór słodyczy, który dostałem na święta od Petera. W roztargnieniu przeglądałem zawartość torby, w końcu odnajdując najsłodszą czekoladę z Miodowego Królestwa. Oderwałem kawałek opakowania i odgryzłem jedną z bajecznych kostek. Z rozkoszą delektowałem się słodyczą rozpływającą się na języku. Gdyby nie zielarstwo, zapewne dalej stałbym w bezruchu, ale w tych okolicznościach byłem zmuszony wracać na korytarz. Na piętrze było dość cicho, bo tu żadne lekcje się nie odbywały. Czym prędzej przemierzałem kręte korytarze, zajadając się czekoladą. Nawet myśli o Blacku nie były już tak uciążliwe. 
I jak zawsze, gdy przychodzi ten błogi spokój duszy, musiało zdarzyć się coś niepokojącego. Silna dłoń znowu mnie zatrzymała i od razu ją poznałem. Regulus. Stał zaraz za mną, wpatrując się we mnie niepokojąco. Przełknąłem z trudnością czekoladę i wytarłem usta rękawem.
Coś jednak w tym jego wzroku nagle złagodniało, jakby się zagubił w jakiejś myśli i bezbronny szukał we mnie odpowiedzi. Wziąłem głęboki wdech i pochyliłem lekko głowę – trochę z obawy, a trochę ze skrępowania.
– Tak?
Poruszył się powoli, unosząc dłoń i odgarniając nią włosy z czoła. Zdawał się nad czymś zastanawiać, ale po krótkim namyśle przerwał ciszę między nami.
– Wiesz, czasem się zastanawiam, jak to jest. I dochodzę do wniosku, że on musi wiedzieć coś więcej niż ja, skoro tak cię kocha.
Zaczerwieniłem się mocno – nie potrzebowałem lustra, by wiedzieć. To, że on z uporem wracał do tego tematu, było strasznie krępujące. Jakby nie chciał się pogodzić z myślą, że jego brat mógł zażyczyć sobie krótkiego romansu z chłopcem. Miłość? Nie, niech nie przesadza. My (chłopcy) nie zakochujemy się tak łatwo. Nie w tak nędznych istotkach: kłótliwych i złośliwych, a przy tym tak bezradnych i płaczliwych. Nie zakochujemy się w takich, jak ja. A może To właśnie w takich jak ja
Tata zawsze mi mówił, że kobieta potrzebuje opieki. Jest oddana i wierna mężowi. Mimo ciągłych awantur z powodu samotnych dni i wieczorów, przyjmuje nas później z otwartymi ramionami. Na zewnątrz pokazuje, że da sobie radę. Jest silna i niezależna do czasu, gdy się gdzieś nie potknie. Wtedy z płaczem przybiega i rzuca się nam w ramiona. Chłoniemy jej zapach – słodki i kojący. Z radością przyjmujemy rozkoszne ciepło jej ciała. Bo kobieta jest do kochania i sama dobrze o tym wie. A ja też bym chciał, żeby ktoś mnie tak kochał.
Zasłoniłem twarz dłonią, zażenowany. Spuściłem wzrok i oparłem się o kamienną ścianę. Nie chciałem być kobietą, cholera jasna! Co ten Black sobie znowu ubzdurał?! Nie będę jego nieletnią dzieweczką do tulenia i całowania. Byłem chłopcem i chłopcem pozostanę! To nienormalne, żeby mężczyzna był z mężczyzną. Nienormalne i chore, mimo przekonań starożytnych Greków i Rzymian. Czasy Wielkiego Imperium się skończyły, a świat wygląda całkowicie normalnie. Bez wydumanych par płci takiej samej.
– Chciałbym sprawdzić, jak to jest się całować.
Wzdrygnąłem się przez te słowa, tak zabawnie wypowiedziane, a jednak powodujące jakiś sprzeciw i strach. Pokręciłem głową, wyrażając swój bunt i zniesmaczenie. Ale młodszy Black wciąż mi się przyglądał, niezdecydowany. Nie zamierzałem robić za królika doświadczalnego. Na pewno nie, jeśli chodzi o takie sprawy! Nie udało mi się pozbyć Syriusza, a przed Regulusem mogę już tylko uciekać. Doprawdy, to chyba jakiś cholerny żart.
Ale mimo że wewnętrznie się wyrywałem, to patrząc w jego oczy, nie byłem w stanie się ruszyć. Miały kolor uśpionego oceanu. Groźnego i chłodnego, jak noc tuż przed sztormem. Morze jest sprytne. Chociaż wygląda, jakby zaraz miało cię pochłonąć, ty patrzysz dalej – przerażony i zahipnotyzowany. A woda uspokaja, koi twoje zmysły. Byś nawet nie zauważył, gdy wciągnie cię w swoje mroczne głębiny.
I dałem się pocałować

2 komentarze:

  1. Hmm...
    Wszyscy molestują Remusa.
    Syriusz chce go gwałtać.
    Dał mu papierosa.
    A Remus?
    Remus ma 11 lat.
    Kutwa ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie, nie, nie! Nie pozwalam...chociaż, jeżeli Syriusz się o tym dowie może być ciekawie ;) No nic czytam dalej...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń