– Ładnie ci w tej
sukience.
Westchnąłem, znudzony swoją bezsilnością i
jego niesmacznym poczuciem humoru. Głupi Black i jego głupie pomysły. Przecież
nie potrzebowałem sukienki, żeby mu się podobać. Dobrze wiedziałem, że on po
prostu uwielbia się nade mną znęcać.
– Przecież nawet gdy noszę spodnie,
próbujesz się do nich dobrać.
Skrzywiłem się ostentacyjnie. Uniosłem zaraz jednak brwi wysoko, obserwując jego gorący rumieniec i zakłopotany wzrok. Niemal wybuchnąłem śmiechem, a raczej wybuchłbym na pewno, gdyby nie nagłe osłupienie. To takie zabawne, że on wstydził się tego, co robił. Tym bardziej, że nie wyglądał na takiego. Chyba nadszedł czas uświadomić sobie, że zawsze miał cięty język. Ale nic więcej.
Skrzywiłem się ostentacyjnie. Uniosłem zaraz jednak brwi wysoko, obserwując jego gorący rumieniec i zakłopotany wzrok. Niemal wybuchnąłem śmiechem, a raczej wybuchłbym na pewno, gdyby nie nagłe osłupienie. To takie zabawne, że on wstydził się tego, co robił. Tym bardziej, że nie wyglądał na takiego. Chyba nadszedł czas uświadomić sobie, że zawsze miał cięty język. Ale nic więcej.
Powoli na jego ustach wykwitł jasny
uśmiech.
– Tak, ale to znacznie ułatwia
sprawę. Jestem trochę onieśmielony twoją dziewczęcą
urodą.
Przyciągnął mnie do siebie blisko
i poruszył brwiami kilkukrotnie. Zaczerpnąłem gwałtownie powietrza, a
śnieg pode mną zdawał się topnieć. Odsunąłem swoją twarz od jego, jednak zaraz
przywarł do moich warg, palących się pod lawendowym dotykiem. Nie
powstrzymałem go – chwilowo zabrakło mi sił. Zresztą, ja
przecież tak mocno tego chciałem.
Jego dłonie sunęły po materiale sukni,
zostawiając za sobą ognisty ślad, który dokuczał, kąsając mnie płomiennymi jęzorami. Starałem się złapać oddech, jednak płuca odmówiły mi
posłuszeństwa, ciążąc nagle niczym kamienie. Policzki piekły dokuczliwie, a ich
ciepło powoli spływało po szyi, doprowadzając do nieznośnej duchoty. A on całował mnie, wciąż niezaspokojony,
łakomy na mój smak i zapach. Jego dłonie przesuwały się powoli po moim ciele, żeglowały po powierzchni mojej skóry.
Byłby cudownym kochankiem, ale starałem się o tym nie myśleć. Jego oczy zawsze błyskały dziko, jak żywe,
błądząc po mojej twarzy. Zawsze spotykały się z moimi, pochłaniając je swoją
czernią, mrożąc i rozpalając mnie jednocześnie. Usta poruszały się z niezwykłą
precyzją. Ale prawdziwa nagroda
czaiła się w środku …
Potrząsnąłem głową, z trudem wyślizgując
się z jego szponów i swoich nieprzyzwoitych fantazji. Odsunął się
lekko, a ja opadłem na śnieg, stygnąc, budzony przez nierealny jeszcze przed
chwilą mróz. Taki pochylony nade mną, z ciemnymi włosami okalającymi jego
policzki i zmysłowym uśmiechem koronującym jego anielską twarz, przypominał
głównego męskiego bohatera w taniej brazylijskiej telenoweli. Był irytująco
podniecający i czarujący – nawet wtedy, gdy starałem sam siebie przekonać, że tak nie jest. Ale ja po prostu nie mogłem uwierzyć w kogoś tak idealnego.
Na pewno nie dla
mnie.
Spuściłem wzrok, zawstydzony, oblizując
wargi wilgotne jeszcze od jego słodkiej śliny. Podniosłem się zaraz i
otrzepałem suknię ze śniegu.
– Już późno… I zimno.
– Może i racja. – Uśmiechnął
się zniewalająco i wyciągnął ze spodni paczkę papierosów. Skrzywiłem się z
niesmakiem.
– To niezdrowe. Wylecisz ze szkoły.
– I dlatego jest niezdrowe czy
dlatego, że tak bardzo będziesz za mną wtedy tęsknił?
Zapłonąłem w jednej chwili, zaciskając
dłonie. Pewnie, że bym tęsknił, ale nawet ja nie powinienem o tym wiedzieć.
Zacisnąłem wargi i odwróciłem się od niego.
– Możliwe, że nawet bym nie zauważył.
Ale na pewno byłoby mi znacznie lepiej. Wreszcie mógłbym skupić się na czymś
ważnym.
– Więc ktoś cię
rozprasza? – Uniósł brew, zaciągając się dymem papierosowym. Drgnąłem
lekko, czerwieniąc się po uszy. Cholerny dupek. Muszę uważać na słowa, bo
ten baran się rozhasa i już się go nie pozbędę. Odwróciłem wzrok, starając się
zachować resztki zimnej krwi.
– Owszem. Gdyby nie wasze wygłupy, mógłbym walczyć o własne oceny, a nie o dobre imię
Gryffindoru. – Złapałem jeden z moich loków, mrużąc oczy lekceważąco. Chce
wojny? Dzisiaj się trochę pobijemy.
– Nie wiedziałem, że jesteś takim
egoistą …
– A ja o twoim egoizmie wiem bardzo
wiele. Dla ciebie nie ma nic innego poza zabawą. Twój świat kończy się na czubku twojego nosa. Nie wiem, czy kiedykolwiek pomyślałeś, co myśli sobie inna osoba i czego chce, i… Na przykład ja, o!
Zapadła cisza. A ja nie wiedziałem, czy
się cieszyć, czy uciekać. Ale ani drgnąłem. Nie odwróciłem się. Syriusz westchnął. Poczułem duszący zapach dymu, a silna,
męska dłoń spoczęła na moim barku, przygarniając mnie do jej właściciela. Wstrzymałem
oddech i przycisnąłem ramiona do boków. Niektórzy nazwaliby to pozycją „na
martwego” i tu ich zaskoczę – na niego to czasem działało.
Chłopak uśmiechnął się tajemniczo i puścił
mi oczko.
– Może jestem w błędzie, ale czy to
właśnie ja nie jestem tym, czego po cichu pragniesz, dziecinko?
Spaliłem się ze wstydu i skuliłem. Miałem wrażenie, że zaraz wybuchnę płaczem. Cholerny Black. Chcę,
żeby się odczepił. Niech idzie się paść. Wredny, mały …
– Remi, Remi. Nie to, że boli, ale
mógłbyś nie tłuc mnie tymi piąstkami? Coś sobie jeszcze zrobisz – śmiał
się ze mnie i starał złapać moje dłonie, ale ja się nie dawałem. Niech się
udławi!
Po minucie szarpaniny wsunął papierosa do
ust, kipiąc z uciechy. Chwycił moje nadgarstki i okręcił mnie do siebie tyłem,
tuląc swój tors do moich pleców. Molestowanie, molestowanie i powinni go za to
dawno zamknąć! Jeśli nie za to, to za bycie zbyt bezpośrednim!
– Remi… Merlinie, ale ty
pachniesz. – Przycisnął usta do moich włosów. Złapał moją dłoń i
staliśmy tak przez chwilę, póki nie wsunął mi papierosa między palce.
– Nie jest czekoladowy ani w połowie
tak słodki, jak ty, ale może ci się spodobać.
– Nie chcę, to
śmierdzi – jęknąłem, próbując wyswobodzić się z jego uścisku. Przytrzymał
mnie mocniej.
– Lepiej próbować wszystkiego na
własnej skórze.
Mama by mnie za to nie pochwaliła, a Blacka wysłałaby na księżyc, co zresztą z pewnością by mu się przydało, ale… Jednak coś nagle kazało mi być niegrzecznym chłopcem i trochę się zaniepokoiłem. Jeszcze
raz stanowczo odsunąłem od siebie dłoń, którą on z takim samym uporem
przyciągnął z powrotem. Z rezygnacją wsunąłem papierosa do ust. Widziałem jak
Black bacznie mi się przygląda, z coraz większą ekscytacją wymalowaną na twarzy.
Zmrużyłem oczy i zaciągnąłem
się – tak szybko i krótko, jakby miało być mi to zapomniane.
Dym rozpłynął się w moich ustach, jak czekoladka. Popłynął dalej, wijąc
się niczym wąż w przełyku, i spadł w płuca jak ciężki głaz. Chwilowo zabrakło mi
oddechu, a moje podrażnione gardło skurczyło się gwałtownie. Zaatakował mnie ostry kaszel,
który wywołał łzy. Zaraz spłonąłem rumieńcem, starając się opanować. Ale
Black był zachwycony. I nie wiedział czy się śmiać, czy mnie tulić jak
uroczego kotka. Grrr…
– Mówiłem ci, że nie chcę! Jak ja cię
nienawidzę! – Trzęsłem się ze złości, bezsilny. Odwróciłem twarz, starając się, by nie
zauważył, jak bardzo podobny byłem w tamtej chwili do naburmuszonego dziecka.
Ale i tak widział, że osiągnął swój cel, bo przecież kochał patrzeć na mnie w takim stanie. Za każdym razem tak bardzo się trudził, by wzdychać do mnie przez tę
jedną, krótką chwilę. Skrzywiłem się na jego zachwyconą minę.
– Gardzę tobą.
– Gdyby nie to, nie kochałbyś mnie
tak bardzo…
– Właściwie… co dostałeś od
kuzynki? – Wytarłem włosy ręcznikiem, ściśnięty pod
ciepłą pierzyną. Sięgnąłem po kubek czekolady, chcąc zamaskować chociaż
częściowo swoje skrępowanie tak idiotycznym pytaniem. Do ostatniej chwili
łudziłem się, że zdołam się mu oprzeć.
Za to Black uśmiechnął się ciepło i
przyjrzał się mi uważnie. Zaraz sięgnął do szuflady i wyciągnął książkę o
gryzoniach. Wpatrzyłem się w niego, szukając błysku kpiny w jego
oczach. Myśli, że może sobie tak ze mną igrać? No ciekawe, ciekawe… Co on
kombinuje?! Jakiś nalot szczurów na Hogwart? A może w okładce nie ma książki,
tylko jakieś sprośne obrazki? Nie, nie…
– Widzę, że prowadzisz jeden ze
swoich dialogów wewnętrznych. Ułatwię ci sprawę: opowiadałem jej o tobie.
O tak. To jedna z jego głupich gierek bez
ładu i składu. Cholerny Black i jego cholerne pomysły. Stracę przez niego
zdrowie, bo moja duma cierpi już prawdziwe katusze. Ale o co chodzi z tą głupią
książką? Gryzonie? Ja na pewno gryzonia nie mam! Ba! Ja nawet ich nie lubię!
Małe, włochate, piszczące… Wrrr! Chyba nie zamierza mnie nimi napastować?
– Nie
rozumiem… – mruknąłem z irytacją.
Black uśmiechnął się triumfalnie.
Przysiadł przy mnie i przysunął się tak blisko, jak najbardziej tego nie lubiłem.
Uniósł dłoń i przejechał nią po moim policzku. Złapał mnie za ucho swoimi
zimnymi palcami. Moje ciało zadrżało, a jego temperatura podniosła się do
co najmniej czterdziestu stopni. Skuliłem się, błagając o jakiś boski ratunek,
nim moje białka same się zetną. A jednak zostałem przeklęty i rzucony na pastwę tego diabelskiego pomiotu.
– Nie uważasz, że to trafne
porównanie?
Co, co?
– Jakie niby
porównanie? – warknąłem na niego, odpychając jego tors ze złością.
Irytowało mnie, że tak często się mną bawił. Był cholernie pewny siebie i swojej wyższości nade mną. A przecież jedyna przewaga, jaką dała mu natura, to wiek i silniej zbudowane ramiona. Ba! Emocjonalnie przewyższałem go o całe miliony lat świetlnych.
Irytowało mnie, że tak często się mną bawił. Był cholernie pewny siebie i swojej wyższości nade mną. A przecież jedyna przewaga, jaką dała mu natura, to wiek i silniej zbudowane ramiona. Ba! Emocjonalnie przewyższałem go o całe miliony lat świetlnych.
– Masz takie śliczne uszka,
mięciutkie włoski, a ja mógłbym tulić cię bez końca. – Black zachichotał, rzucając się na mnie.
Jego ciało przycisnęło mnie do materaca
tak, że przez chwilę nie mogłem złapać oddechu. W końcu zacząłem szarpać się z
nim ze złości i zażenowania. Jego dłonie mocno przywarły do moich pleców, a
nasze klatki piersiowe poruszały się wspólnie w śmiesznym tańcu. Odwróciłem
twarz, by uniemożliwić mu molestowanie, które w pewnym sensie napełniało mnie
satysfakcją. Bo jego usta były przyjemnością, na którą zwykle nie mogłem sobie
pozwolić, mimo iż bardzo jej chciałem.
I on to świetnie rozumiał. Drażnił mnie, bym zapłonął swojego rodzaju żądzą, która czasem później nie dawała mi
spać. Zadrżałem, gdy po raz pierwszy przyssał się do mojej szyi. Moje powieki
zacisnęły się samoistnie, chcąc opanować ciśnienie w czszce. Jego dłoń powoli
wsunęła się pod moją szeroką koszulę. Zaczęła kąsać brzuch, przesuwać się po
bliznach i przyprawiać mnie o zawroty głowy.
Do twarzy dopłynęła
mi cała krew, a ja musiałem gwałtownie zaczerpnąć powietrza. Złapałem jego
policzki w dłonie. Nie puszczał jeszcze przez chwilę, a gdy się już odessał,
spojrzał na mnie łobuzersko i oblizał wilgotne wargi.
Cholerny Black i jego cholerna malinka!
Uch! Jak ja go nienawidzę… Tym bardziej, że w nocy nie mogłem zasnąć,
wiedziony jakimś szczerym przekonaniem, że on tylko czeka aż zmrużę oko,
by znowu na mnie napaść i robić naprawdę dziwne rzeczy. Skrzywiłem się
ponownie, poprawiając szalik. Powróciłem do pisania testu. Historia magii
nigdy nie sprawiała mi większego kłopotu. A jednak trudno było mi się
skupić teraz, gdy Black siedział w ławce obok, huśtając się beztrosko na krześle.
Nie napisał ani słowa, chociaż wyglądał na
zachwyconego. Myślami był gdzieś hen, hen daleko. Uśmiechał się
lekko i co chwila przygryzał pióro, unosząc i opuszczając brwi na zmianę. Był
irytujący z tą ignorancją wyrytą na facjacie. Tym bardziej, że co chwila zerkał
też na mnie z błyskiem satysfakcji w oczach. Wtedy odwracałem twarz, wściekły
na siebie. Ale mój wzrok i tak zaraz do niego wracał. Gdy opisywałem życie
uczuciowe Viviany, serce dosłownie rozsadzało mi pierś. Tyle że nadal nie
sądziłem, że była w tak fatalnej sytuacji jak ja. Zakochała się co prawda w
księciu, który skazał ją na śmierć na stosie, ale nie byłem pewien, czy nie lepiej dla
mnie byłoby, gdybym też skoczył w płomienie.
Oddałem arkusz i skuliłem się na swoim miejscu.
Splotłem ramiona na piersi i wtuliłem usta w miękki materiał szalika. To było bez sensu. Ta cała maskarada i żałosne złości. Sam nie wiedziałem, czy pasuje mi
takie wzdychanie do największego maczo w szkole. Przyjemniej byłoby mnie i jemu, gdyby
znalazł sobie jakąś śliczną blondynkę. Tacy jak on lubią przecież niegrzeszące intelektem przedstawicielki płci pięknej. Na dodatek w takim
związku nie byłoby nic ciekawego. Chyba że zależało mu głównie na rozgłosie, co
byłoby ujmą i dla mnie, i dla jego dobrych manier. A przecież potrafił być czarującym
dżentelmenem.
Czasem.
Zaraz po dzwonku opuściłem salę. Byłem
zmęczony i rozbity psychicznie. Na dodatek chyba trochę głodny. Pognałem w
stronę dormitorium, gdzie czekał na mnie wór słodyczy, który dostałem na święta od Petera. W
roztargnieniu przeglądałem zawartość torby, w końcu odnajdując najsłodszą
czekoladę z Miodowego Królestwa. Oderwałem kawałek opakowania i odgryzłem jedną z
bajecznych kostek. Z rozkoszą delektowałem się słodyczą rozpływającą się na
języku. Gdyby nie zielarstwo, zapewne dalej stałbym w bezruchu, ale w tych okolicznościach byłem zmuszony wracać na korytarz. Na piętrze było dość cicho, bo tu żadne lekcje się nie odbywały. Czym prędzej przemierzałem kręte korytarze, zajadając się czekoladą. Nawet myśli o Blacku nie były już tak uciążliwe.
I jak zawsze, gdy przychodzi ten błogi spokój duszy, musiało zdarzyć się coś niepokojącego.
Silna dłoń znowu mnie zatrzymała i od razu ją poznałem. Regulus.
Stał zaraz za mną, wpatrując się we mnie niepokojąco. Przełknąłem z
trudnością czekoladę i wytarłem usta rękawem.
Coś jednak w tym jego wzroku nagle
złagodniało, jakby się zagubił w jakiejś myśli i bezbronny szukał we mnie
odpowiedzi. Wziąłem głęboki wdech i pochyliłem lekko głowę – trochę z
obawy, a trochę ze skrępowania.
– Tak?
Poruszył się powoli, unosząc dłoń i
odgarniając nią włosy z czoła. Zdawał się nad czymś
zastanawiać, ale po krótkim namyśle przerwał ciszę między nami.
– Wiesz, czasem się zastanawiam, jak
to jest. I dochodzę do wniosku, że on musi wiedzieć coś więcej niż ja, skoro
tak cię kocha.
Zaczerwieniłem się mocno – nie
potrzebowałem lustra, by wiedzieć. To, że on z uporem wracał do tego tematu, było strasznie krępujące. Jakby nie chciał się pogodzić z myślą, że jego brat
mógł zażyczyć sobie krótkiego romansu z chłopcem. Miłość? Nie, niech nie
przesadza. My (chłopcy) nie zakochujemy się tak łatwo. Nie w tak nędznych
istotkach: kłótliwych i złośliwych, a przy tym tak bezradnych i
płaczliwych. Nie zakochujemy się w takich, jak ja. A może… To właśnie w takich
jak ja…
Tata zawsze mi mówił, że kobieta potrzebuje opieki. Jest oddana i
wierna mężowi. Mimo ciągłych awantur z powodu samotnych dni i wieczorów,
przyjmuje nas później z otwartymi ramionami. Na zewnątrz pokazuje, że da sobie radę. Jest silna i niezależna do czasu, gdy się gdzieś nie potknie. Wtedy
z płaczem przybiega i rzuca się nam w ramiona. Chłoniemy jej zapach – słodki i kojący. Z radością przyjmujemy rozkoszne
ciepło jej ciała. Bo kobieta jest do kochania i sama dobrze o tym wie. A ja też
bym chciał, żeby ktoś mnie tak kochał.
Zasłoniłem twarz dłonią, zażenowany.
Spuściłem wzrok i oparłem się o kamienną ścianę. Nie chciałem być kobietą, cholera
jasna! Co ten Black sobie znowu ubzdurał?! Nie będę jego nieletnią dzieweczką
do tulenia i całowania. Byłem chłopcem i chłopcem pozostanę! To nienormalne,
żeby mężczyzna był z mężczyzną. Nienormalne i chore, mimo przekonań
starożytnych Greków i Rzymian. Czasy Wielkiego Imperium się skończyły, a świat
wygląda całkowicie normalnie. Bez wydumanych par płci takiej samej.
– Chciałbym sprawdzić, jak to jest
się całować.
Wzdrygnąłem się przez te słowa, tak zabawnie
wypowiedziane, a jednak powodujące jakiś sprzeciw i strach.
Pokręciłem głową, wyrażając swój bunt i zniesmaczenie. Ale młodszy Black wciąż mi się
przyglądał, niezdecydowany. Nie zamierzałem robić za królika doświadczalnego. Na
pewno nie, jeśli chodzi o takie sprawy! Nie udało mi się pozbyć Syriusza, a
przed Regulusem mogę już tylko uciekać. Doprawdy, to chyba jakiś cholerny żart.
Ale mimo że wewnętrznie się wyrywałem, to patrząc w jego oczy, nie byłem w stanie się ruszyć. Miały kolor uśpionego
oceanu. Groźnego i chłodnego, jak noc tuż przed sztormem. Morze jest
sprytne. Chociaż wygląda, jakby zaraz miało cię pochłonąć,
ty patrzysz dalej – przerażony i zahipnotyzowany. A woda uspokaja, koi twoje zmysły. Byś nawet nie zauważył, gdy wciągnie cię w
swoje mroczne głębiny.
I dałem się pocałować …
Hmm...
OdpowiedzUsuńWszyscy molestują Remusa.
Syriusz chce go gwałtać.
Dał mu papierosa.
A Remus?
Remus ma 11 lat.
Kutwa ;-;
O nie, nie, nie! Nie pozwalam...chociaż, jeżeli Syriusz się o tym dowie może być ciekawie ;) No nic czytam dalej...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam