Leżałem w fioletowym morzu lawendy, czując, jak ta
troskliwie oplata moje członki, unieruchamiając je. W innych okolicznościach
pewnie nie byłbym tak spokojny, ale coś w powoli przesuwających się po jasnym
niebie nade mną chmurach wprawiało mnie w stan letargu. Nie byłem pewien, ile
tam leżałem, ale czas wydał mi się wtedy urojeniem nieobecnego umysłu.
Przynajmniej było tak, nim usłyszałem ciche „dziecino” tuż przy uchu.
Uchyliłem powieki, przeciągając się. Oczywiście, był to
tylko sen, a obezwładniający zapach był winą jedynego i niepowtarzalnego
Syriusza Blacka, pochylonego nam moim łóżkiem. Przetarłem oczy dłońmi, czując
senne odrętwienie w całym ciele. Za oknem słońce wisiało już wysoko na
nieboskłonie.
– Która godzina? – spytałem, odchrząkując po chwili, bo mój
głos wybrzmiał słabo i chrapliwie. Chłopak uśmiechnął się, przysiadając na
materacu obok mnie, i wzruszył ramionami.
– Dochodzi południe.
– Chyba sobie żartujesz. – Uniosłem brwi, rozglądając się na
boki. Wszystkie łóżka poza moim były schludnie posłane, a powietrze wywietrzało
już z nocnej senności. – Czemu mnie nie obudziliście?!
– Jakoś nikomu nie uśmiechały się poranne ćwiczenia, na
dodatek wczoraj był dość intensywny dzień. Plus wyglądałeś naprawdę słodko,
śpiąc. Dawno nie widziałem cię takiego spokojnego. – Duża dłoń Syriusza opadła
na moją głowę i rozczochrała ją z troską. Odwróciłem wzrok, ocierając swój
policzek.
– No, to chyba się podniosę – obwieściłem, odgarniając
kołdrę na bok. Zaraz obciągnąłem podwiniętą do piersi koszulkę, mając nadzieję,
że chłopak o tym nie wspomni.
– Umówiłem się z chłopakami, że dzisiejszą lekcję odbędziemy
przed kolacją. McGonagall powiedziała, że do tego czasu powinienem być wolny.
– Czyli zaraz wychodzisz?
Podniosłem się i przeciągnąłem, stając na palcach. Skierowałem
się w stronę swojej walizki. Znienacka dłoń Syriusza chwyciła moją i
powstrzymała mnie od odejścia.
– Tak, ale chciałem o czymś z tobą porozmawiać, zanim wyjdę.
W mojej głowie zaroiło się od myśli. Co zrobiłem?
Przyjrzałem się uważnie twarzy chłopaka. Wyglądał na dość
pogodnego, ale kąciki jego ust drżały, zdradzając zdenerwowanie. Do tego
wpatrzone we mnie ciemne ślepia po chwili zwróciły się w innym kierunku, w
obawie przed konfrontacją, która miała nadejść. Przełknąłem głośno ślinę i
odwróciłem się przodem do niego.
– Dobrze – zgodziłem się, zsuwając wzrok na nasze złączone
dłonie.
– Nie usiądziesz? – spytał od razu, doprowadzając mnie
niemal do szału, bo to jednak musiało być coś poważnego.
– A powinienem?
– Chciałem pogadać o naszej wczorajszej randce – wyjaśnił
spokojnym tonem, który miał chyba bardziej uspokoić jego tętno, a nie moje.
Potwierdziłem przyjęcie tego komunikatu do wiadomości krótkim pomrukiem i
skinieniem głowy. – O tym, jak wracając z Hogsmeade mówiłeś o tym, czego chcesz
i czego ja chcę, czego w sumie my chcemy?
Black zawiesił głos, nie do końca najwyraźniej wiedząc,
dokąd zmierza z tym wszystkim. Mnie natomiast dopadły wspomnienia ostatniego
popołudnia, które spowodowały, że oczy niemal wyszły mi z orbit. Wyrwałem dłoń
z uścisku Syriusza, bo poczułem, jak ta zaczyna się pocić i schowałem ją za
siebie. Chłopak uniósł twarz, zaskoczony, ale musiałem przez ten czas także
zdążyć się mocno zaczerwienić, bo chwilę później jego usta wygięły się w
rozczulonym uśmiechu. Właściwie w tamtym momencie patrzył na mnie prawie
przepraszająco.
– O czym dokładnie? – przerwałem dręczącą mnie ciszę, pocierając
ręką swoje ramię. Starałem się nie patrzeć mu w oczy.
– Zastanawiam się, czy to był tylko wpływ Amortencji, czy
może było w tym wszystkim trochę prawdy?
Złapałem się za kark, wznosząc oczy ku niebu. Westchnąłem i
wzruszyłem ramionami. Naprawdę nie wiedziałem. Poprzedni dzień był dla mnie
zasnuty mgłą, a emocje, które wczoraj swoją intensywnością powodowały narodziny
nowych kolorów przed moimi oczami, były teraz wyblakłe i niewyraźne. Przez
chwilę starałem się przypomnieć sobie, co takiego właściwie mówiłem, namawiając
bezwstydnie Blacka do…
– Syriusz, co ja tak właściwie ci powiedziałem? – Zasłoniłem
oczy dłonią, zerkając na niego spomiędzy palców. Uniósł brwi, zbity z
pantałyku. Przez chwilę się nie odzywał, błądząc wzrokiem po pokoju.
– Nic takiego właściwie. Skoro nie pamiętasz, to możemy
zapomnieć o temacie.
– To nie tak, że nie pamiętam – przerwałem mu, pochylając
się i opierając dłonie na jego ramionach. – Po prostu wolałbym wiedzieć, o czym
dokładnie rozmawiamy.
Poziom niezręczności sytuacji niebezpiecznie wzrastał, a
nasze tęczówki skutecznie unikały kontaktu, mimo że zwykle łaknęły bliskości. W
końcu Syriusz wybuchnął śmiechem, zupełnie zażenowany, i przyciągnął mnie do
siebie, sadzając na swoich kolanach okrakiem. Dziwnym trafem wyjątkowo nie
zawstydziłem się bardziej, mimo gorącego, lawendowego ciała przyciśniętego do
mojego.
– Właściwie to sam nie wiem. Po prostu zastanawiałem się, czy
rzeczywiście czujesz się jakkolwiek gotowy na… No, sam wiesz.
– Em… – odparłem elokwentnie, zastanawiając się, co
dokładnie ma na myśli. Oczywiście pewnie chodziło mu o seks. Ale z drugiej
strony, co jeśli nie o sam seks?
– Nie czujesz się jeszcze aż tak pewnie, prawda? – kontynuował.
W jego oczach widoczne były powątpienie i jakaś nadzieja na to, że odpowiem
zgodnie z jego założeniami.
– Nie. – Pokręciłem głową w końcu. – Pewnie bym żałował. Bez
obrazy – dodałem szybko. Chłopak uśmiechnął się lekko i pokręcił głową. – Ale ty też nie jesteś, co nie?
– Ja też nie jestem – przyznał, opierając drżące dłonie na
moich biodrach.
– To chyba dobrze – palnąłem, nie wiedząc, co zrobić, by
niezręczność chwili przestała nas dręczyć. Black uśmiechnął się lekko, po czym
objął mnie ściślej, opierając ręce na moich plecach. Wsunąłem palce w jego
włosy, przez chwilę zastanawiając się nad czymś z goła innym.
– Muszę lecieć. Nie rozrabiajcie dzisiaj bardzo beze mnie – szepnął
Syriusz do mojego ucha i ucałował moją skroń. Zadrżałem, chowając szyję między
ramionami. Zachichotał i wstał zaraz, jak tylko z niego zszedłem. Pogładził
mnie po głowie i chwilę później zniknął za drzwiami sypialni.
Wsparłem się o stelaż łóżka, zastanawiając się, co się
właśnie stało.
Nigdy nie sądziłem, że się do tego przyznam, ale bez
Huncwotów dzień zapowiadał się niezwykle nudno. Po umyciu się, ubraniu i
krótkiej wycieczce do kuchni na spóźnione śniadanie, postanowiłem sprawdzić,
jak mają się chłopaki. Pierwszą dziwną rzeczą był fakt, że napotykając w pokoju
wspólnym Jamesa, zobaczyłem go nie w towarzystwie Williama czy Petera, ale
siedzącego na kanapie razem z Dorcas i Ann.
– Tego bym się nie spodziewał.
– Remus, wreszcie się zwlokłeś z łóżka. Nawet kwadrans temu
chciałem cię obudzić, ale zniknąłeś. Sądziłem, że zjadły cię Erklingi. – James
uniósł dłonie do uśmiechniętych ust i puścił mi oczko.
– Nie wyglądasz na bardzo zmartwionego – poskarżyłem się,
krzyżując ręce na piersi. – Poza tym, czy ja nie jestem już trochę za duży na
bycie pożartym przez Erklingi?
– Nie wiem. Mnie mama ciągle nimi straszy – westchnął
okularnik, wykrzywiając się z niezadowoleniem. Uśmiechnąłem się lekko, zerkając
na dziwnie milczącą Dorcas. Nie powiem, fakt, że nie zarzuciła mnie morzem
pytań i nie zaczęła opowiadać, jaki to niesamowity
sen miała dzisiaj w nocy, wzbudził moje podejrzenia.
Dziewczyna siedziała sztywno z rękami ułożonymi płasko na
kolanach i wpatrywała się we mnie z niemrawym uśmiechem. Zmarszczyłem brwi,
przenosząc wzrok na Ann, która z kolei zajmowała się wyskubywaniem dropsów z
papierowej rolki.
– Coś kombinujecie? – zwróciłem się do Dorcas. Dopiero wtedy
zauważyłem, że siedzi na dość grubej książce, starając się zasłonić ją
materiałem spódnicy. – Co tam masz?
– Nie twoja sprawa. – Uniosła palec, trącając się nim w nos,
i zachichotała. – Miałeś ciężką noc, Re?
– Nie, dlaczego? – przechyliłem się lekko, by móc dojrzeć
tytuł na grzbiecie grubego tomu.
– Ann zgadła, że Syriusz wlał w ciebie wczoraj Amortencję.
Założyłyśmy się, że cały noc nie mogliście zasnąć… z emocji – dokończyła po
sekundowym zawahaniu. Zmrużyłem oczy, mierząc ją spojrzeniem.
– Wasze informacje są trochę nieaktualne. Jeszcze przed
zachodem słońca eliksir przestał działać, a my obaj zapracowaliśmy na szlaban u
McGonagall.
– Wielka szkoda – westchnęła dziewczyna, rzeczywiście
wyglądając na zmartwioną. – Za co? – W jej spojrzeniu znowu pojawiły się przebiegłe
ogniki.
– Jak mogłaś o tym nie słyszeć?! – James złapał się za
głowę, wybałuszając na nią oczy. – Syriusz przerzucił Zabinim przez cały główny
korytarz na parterze!
– To nie był wcale cały główny korytarz, zaledwie parę
metrów…
– Prawie rozwalił mu czaszkę! Podobno Parkinson musiał
zbierać tkankę mózgową z podłogi!
– James, przestań wygadywać te bzdury! – Złapałem się za
głowę, zwracając uwagę nie tylko przyjaciół, ale też niektórych uczniów
zgromadzonych w pokoju wspólnym. – To wcale nie było tak – sprostowałem nieco
ciszej.
– Z tym mózgiem to chyba rzeczywiście przesadziłeś, Potter.
Widziałam dzisiaj Zabiniego na śniadaniu. Wyglądał na całkiem zdrowego – wysepleniła
z cukierkiem w buzi Ann.
Dorcas posłała jej od razu zjadliwy uśmieszek.
– Jak zwykle spostrzegawcza, jeśli chodzi o ślicznych
chłopców, co, Annie?
Blondynka wyprostowała się gwałtownie, poprawiając okulary
na nosie, czerwona od stóp do głów. Ukryłem uśmiech pod rękawem, chociaż James
nie był na tyle łaskawy.
– To była tylko mała sprzeczka i pewnie Ślizgoni nawet o
niej nie wspomną. Dostali niezłe wciry – skutecznie odwróciłem uwagę od
zupełnie zażenowanej dziewczyny. – Tylko szkoda mi Syriusza.
– Co z boskim właścicielem równie boskiej klaty? – Dorcas
zamachała rzęsami.
– Ma w grafiku pokaźną liczbę szlabanów – wytłumaczyłem.
– Niedługo będzie można nazywać go Syriusz Szpiczastouchy,
bo narobi się jak typowy skrzat domowy. – James uśmiechnął się, gdy udało mu
się rozbawić obie dziewczyny.
– Wiesz, gdzie wywiało Petera? – spytałem, łapiąc się za
kark.
– Z Lily, prowadzą własne śledztwo. – Chłopak zatarł ręce i
wymienił z czarownicami porozumiewawcze spojrzenia.
– Śledztwo? – Uniosłem brew, krzyżując ręce na klatce
piersiowej. Nie podobało mi się, dokąd to wszystko zmierzało.
– To bardzo tajne śledztwo, Remus. – James przerwał mi,
przykładając palce do moich ust. – Na dodatek mamy podstawy sądzić, że jesteś
zamieszany w główną intrygę.
– Ach tak?
Chłopak dzielnie znosił moje spojrzenie, przygryzając wargę,
jednak wkrótce zakrył twarz dłońmi i ryknął zrezygnowany.
– Nie patrz tak na mnie! Nic ci nie powiem!
– Trzymaj się, Jamie. Nie daj się urokowi tych
niesamowitych, czekoladowych oczu. – Dorcas chwyciła ramię Pottera i ścisnęła
je pokrzepiająco.
– Chodzi o Williama, prawda? – Przewróciłem oczami, gdy
wszyscy troje zamilkli i wybałuszyli na mnie oczy. Machnąłem na to ręką. – Mówiłem
już, że nic nie wiem. Poza tym, to nie nasza sprawa.
Odwróciłem się, żeby wrócić do dormitorium.
– Peter za nim poszedł, więc niedługo się przekonamy, co
obaj ukrywacie! – krzyknął za mną James.
Obejrzałem się na niego z powątpieniem wypisanym na twarzy.
Coś jednak nieprzyjemnie ścisnęło moje wnętrzności na myśl o tym, że ktoś
mógłby śledzić Williama. Co tu dużo gadać, przecież chłopak nie był najbardziej
subtelną osobą, którą znałem, a jego schadzki z Regulusem na pewno nie
przypominały ściśle tajnych misji z kryminałów. Nie zdziwiłbym się, gdyby do
tej pory obaj musieli zastraszyć z tuzin osób, by nie wygadały się z tego, co
widziały. Czekałem tylko na moment, w którym ludzie zaczną znikać.
Kątem oka dostrzegłem, że w wejściu do pokoju wspólnego
pojawił się Peter. Jego jasne brwi były ściągnięte, tworząc między sobą głęboką
bruzdę, a pospieszny krok świadczył o tym, że był świadkiem czegoś, czego się
nie spodziewał. Czego pewnie sam bym się nie spodziewał, gdybym o tym już wtedy
nie wiedział. Przygryzłem policzek od środka, starając się o nonszalancję. Prędzej
czy później William musiał się doigrać.
– Czego się dowiedziałeś? – Dorcas podskoczyła z ekscytacji,
łapiąc dłonie Petera i ściskając je mocno.
Uszy chłopaka poczerwieniały, kiedy zawahał się, zaskoczony
jej bezpośredniością. Do Dorcas trzeba było przywyknąć. Sam panicznie się jej
bałem jeszcze na pierwszym roku. Nie przyjrzałem się jednak emocjom
rozgrywającym się na twarzy biednego Petera, bo dziewczyna wstając, odsłoniła
wreszcie książkę, którą starała się przede mną ukryć. Był to tom eliksirów dla
zaawansowanych, który ostatnio przeglądałem w bibliotece. Zmarszczyłem brwi.
Widząc mój wzrok, Ann chwyciła księgę i ukryła za sobą,
patrząc na mnie zawstydzona. Splotłem ramiona na piersi, bo byłem przekonany,
że knują coś znacznie większego niż tylko zdemaskowanie Williama. Przez chwilę
zastanawiałem się, z kogo najprościej będzie wyciągnąć informacje. Mogłem
spróbować z Peterem. Albo jakoś wmanewrować Dorcas w wypaplanie wszystkiego.
– Tak, no, więc… – zaczął elokwentnie Pete, wysuwając dłonie
z uścisku dziewczyny. Ta przysiadła na podłokietniku, ustępując chłopcu miejsca
na kanapie. – Poszedłem za nim do Wielkiej Sali. Okazało się, że zaczął pisać
coś na zajęcia, więc po jakimś czasie chciałem już dać za wygraną, ale wtedy
wstał…
Przełknąłem ślinę i uniosłem brwi z nienachalnym
zainteresowaniem, zauważając, że Ann dokładnie przygląda się moim reakcjom.
– Już myślałem, że wraca do Wieży Gryffindoru, ale okazało
się, że poszedł do gabinetu Quinta, wiecie? – Peter zamrugał kilkukrotnie,
jakby nie wierzył w to, co mówi. Właściwie to byłem tak zaskoczony, że sam
wydałem z siebie bliżej niezidentyfikowany dźwięk podczas nagłego wydechu.
– Kto to Quint? – spytał nieobecnie James.
– Nauczyciel od obrony przed czarną magią – wyjaśniła szybko
Ann, poprawiając okulary na nosie. – Dlaczego niby miałby tam iść? Coś
przeskrobał?
– Nie wiem – przyznał Peter. – Ale chwilę później z pokoju
wyszła jakaś Puchonka, która wyglądała jak po spotkaniu z boginem.
– Dziwisz się? Nie jestem pewien, czy Quint nie jest moją
formą bogina – wypaliłem bez zastanowienia. Wszystkie pary oczu spoczęły na
mnie, jakby cała gromadka dopiero teraz przypomniała sobie o moim istnieniu.
– No dobra, Re. Wyglądasz, jakbyś rzeczywiście był
zdziwiony. Zwykle zawierzam szóstemu zmysłowi Petera, ale najwyraźniej nawet
wyrocznie czasem się mylą. – James uniósł brew. – Chociaż ostatnio podobno sam
byłeś u Quinta, nie?
– Tak. – Skinąłem dłonią. – Chciał pogadać ze mną o bójce ze
Ślizgonami. W sumie cała rozmowa wydała mi się dziwna, ale chyba sam Quint w
tym swoim upiornym gabinecie wywołałby ciarki u każdego.
– Bez dwóch zdań – zgodziła się ze mną Ann.
Po tym, jak wysłuchałem o jedną teorię spiskową za dużo,
postanowiłem porobić coś pożytecznego, przynajmniej do przedkolacyjnego
spotkania z Syriuszem. W tym celu wziąłem podręcznik do obrony przed czarną
magią – bo głęboko wierzyłem, że od naszej sobotniej rozmowy Quint nie omieszka
dokładnie przepytywać mnie na kolejnych zajęciach aż do świąt albo nawet dłużej
– i udałem się do biblioteki. Zastanawiałem się, czy zastanę tam Lily. Ani
Dorcas, ani Ann nie potrafiły mi bowiem powiedzieć, gdzie jest dziewczyna.
Zaraz przy wejściu do biblioteki stała grupa dyskutujących o
czymś żywo Puchonek. Widząc, że się zbliżam, wszystkie trzy zamilkły i wbiły we
mnie przeszywające spojrzenia. Uniosłem brwi, zatrzymując się przy drzwiach i
wahając przed popchnięciem ich. Nagle otworzyły się i stanęła w nich Poppy.
Odsunąłem się, żeby ją przepuścić, jednak widząc mnie, zamarła. Staliśmy tak
więc wszyscy w korytarzu, wpatrzeni w siebie wzajemnie przez długie, ciche
sekundy.
Nagle dziewczyna pochyliła się lekko, przyciskając małą
piąstkę do piersi.
– Jestem Poppy Pomfrey. Jeszcze ci nie podziękowałam za
ratunek, więc… – Uniosła na mnie błyszczące ze zdenerwowania oczy. – Dziękuję.
Obejrzałem się krótko w stronę jej koleżanek i złapałem się
za kark, uśmiechając niepewnie.
– Przepraszam, jeśli miałaś jakieś nieprzyjemności związane
z Syriuszem.
– Nie! Nie dostałam nawet nagany od profesora Quinta – wyjaśniła
dziewczyna od razu, prostując się. – Dziękuję, że się za mną wstawiliście.
Słyszałam, że macie przez to kłopoty.
– To bardziej wina Syriusza. – Machnąłem dłonią. – Zasłużył
sobie, głupi jest, i tyle.
– Podziękuj mu ode mnie – poprosiła Puchonka, uśmiechając
się sympatycznie. Skinąłem głową, oddając jej uśmiech. Nagle coś mi się
przypomniało.
– Byłaś dzisiaj w gabinecie Quinta, prawda? – Złapałem jej
ramię, gdy postąpiła krok w kierunku przyjaciółek. Uniosła brwi, mrugając
kilkukrotnie swoimi sarnimi oczami.
– Tak.
– Przerwał wam wysoki albinos z piątego roku? – drążyłem, a
gdy potwierdziła skinięciem, kontynuowałem: – Wiesz może, po co przyszedł?
Quint go wezwał?
– Niestety nic nie słyszałam, ale… – Poppy zmarszczyła brwi,
zamyślona. – Raczej profesor się go nie spodziewał. Trochę mnie to zdziwiło, bo
ten piątoroczny wpadł bez pukania i był dość bezczelny. Zwracał się też do
profesora po imieniu.
Strzał w dziesiątkę. Więc jednak to wszystko ma jakiś
związek z Quintem. I chociaż nie wiedziałem, co powinienem rozumieć przez to, poczułem triumf, jakbym odkrył coś
bardzo ważnego. Przez chwilę zapomniałem nawet, że wciąż trzymam ramię Puchonki
w uścisku. Zmieszany, schowałem dłonie za sobą.
– Przypomniało mi się, że zanim wyszłam, ten chłopak
powiedział coś w stylu: mówiłeś, że założyłeś
blokadę, a to znowu się stało, czy coś – powiedziała jeszcze na odchodnym.
– Dziękuję.
– Cieszę się, że mogłam pomóc.
Przez chwilę wpatrywałem się w sylwetki dziewcząt, znikające
na końcu korytarza. Przygryzłem wargę, zaciskając palce na podręczniku, i
wszedłem do biblioteki.
– Dzień dobry, pani Lutz – przywitałem się mechanicznie,
obserwując powolne skinienie bibliotekarki. Podszedłem do jednego ze stolików i
przysiadłem na krześle. Oparłem głowę na dłoni. Co miałby blokować Quint?
Z zamyślenia wyrwało mnie ciche chrząknięcie. Uniosłem oczy
i zobaczyłem ciemne źrenice Regulusa, wymierzone we mnie. Zamrugałem
kilkukrotnie, prostując się.
– A to ci dopiero niecodzienny widok – zauważyłem. – Wszyscy
twoi kumple są w pace i nie masz z kim dokuczać pierwszorocznym?
– Gdyby to – zaczął Ślizgon, wskazując na mnie – było tu
codziennym widokiem, wiedziałbyś, że to – przesunął ręką, wskazując na stertę
książek i pergaminów – jest tu całkiem typowe.
Wzruszyłem ramionami, otwierając książkę na losowej stronie,
starając się znaleźć jakiś neutralny temat.
– Często ostatnio widujecie się z Williamem, nie?
– Taki ciekawy tego, co duzi chłopcy robią za zamkniętymi
drzwiami, Lupin? – Chłopak uniósł brew, nie odrywając wzroku od grubego
woluminu przed sobą.
– Nie… – Przygryzłem wargę, odwracając twarz. – Po prostu
James robi się podejrzliwy. Z tego co wiem, planuje dowiedzieć się, gdzie tak
często znika Will. I nie jest sam.
– Może powinieneś powiedzieć to jemu, a nie mnie, w takim
razie? – Regulus zmierzył mnie spojrzeniem. – Poza tym i tak odwołał dzisiejsze
spotkanie, bo coś mu wypadło. – Chłopak zatrzasnął księgę, wyglądając na poirytowanego.
Uniosłem brwi, przez chwilę zastanawiając się, czy dobrze
odczytałem emocje z jego twarzy.
– Jesteś zazdrosny? – Uśmiechnąłem się i od razu tego
pożałowałem, bo cienka różdżka Ślizgona wbiła się w mój policzek. Podniosłem
ręce, przywołując na twarz poważny wyraz. – Zapomnij, że pytałem.
Obaj zerknęliśmy w stronę pani Lutz, która wydawała się na
szczęście nie zauważyć poruszenia przy naszym stole. Regulus opuścił witkę,
umieszczając ją w kieszeni szaty, i złapał mnie za sweter, podnosząc się.
– Chodź ze mną, Lupin – wycedził przez zęby, ciągnąc mnie
pomiędzy półki.
Przełknąłem ślinę, wymacując palcami różdżkę za paskiem.
Stanęliśmy pod jednym z okien na samym końcu pomieszczenia i dopiero wtedy
Regulus wypuścił mój sweter z dłoni. Zaraz skrzyżował ramiona na piersi i
przygwoździł mnie swoim spojrzeniem do podłogi. Zastanawiałem się, czy powinienem
odezwać się pierwszy.
– Znalazł sobie już kogoś nowego, nie? – spytał nagle
Ślizgon, starając się nie dać po sobie poznać, jak bardzo zależy mu na poznaniu
odpowiedzi. Zdradził go nagły ruch powiek.
– Z tego co wiem, nie spotyka się z nikim poza tobą. – Wzruszyłem
ramionami, odwracając wzrok. Dziwnie czułem się, będąc postawionym w takiej
sytuacji. Z drugiej strony fakt, że obaj bracia Black byli nieznośnie
zazdrośni, nieco mnie rozbawił.
– Nie przeszkadzałoby mi to – dodał szybko Regulus. Ulga w jego
głosie była niemal namacalna. – Nie jesteśmy razem. Ale zapłaciłby, gdyby mi
dziś skłamał.
Chłopak zacisnął pięści, odwracając się w stronę okna.
Przygryzłem wargę, walcząc z uśmiechem wślizgującym się w kącik moich ust.
Oparłem się ramieniem o ścianę i wpatrzyłem w szlachetny profil Blacka.
– Słyszałem, że znowu wpakowałeś mojego brata w tarapaty – odezwał
się po chwili.
– Nie potrzebował mojej pomocy, chociaż biorąc pod uwagę
okoliczności, można chyba mnie o to obwinić – zgodziłem się. Tym razem to ja
uciekłem spojrzeniem za okno.
– Lucjusz zaczął tę plotkę – przyznał znienacka. – Nie może
przestać o tobie gadać, a jak już zacznie, nie da się go powstrzymać. – Regulus
przewrócił oczami, zdegustowany. – Siódmoroczni wymyślili nawet na ostatniej
imprezie grę, w której piją za każdym razem, gdy Malfoy wypowie twoje nazwisko.
Zwykle wszyscy kończą z głowami w klozetach.
Parsknąłem śmiechem w swoją dłoń, chociaż pewnie powinienem
być nieco zniesmaczony wszystkimi kłamstwami, które wygaduje ten szczur.
– Nie wyglądasz na dotkniętego.
– Nie, nie czuję się też za bardzo. To Syriusz najbardziej
się tym wszystkim przejął. – Wzruszyłem ramionami, unosząc na chłopaka wzrok.
– Wkurzyłbym się, gdyby ktoś nazywał mnie dziwką i
lachociągiem. – Regulus zmarszczył brwi. – Co ty, wstydu nie masz?
Mina mi zrzedła. Miałem nadzieję, że moje policzki nie
zaczerwieniły się tak, jak podejrzewałem. Podrapałem się w tył głowy, milcząc.
Młodszy Black był ostatnią osobą, z którą miałem zamiar o tym gadać. Coś jednak
mnie podkusiło.
– Regulus… – zacząłem, walcząc z nadchodzącym zażenowaniem. –
Co właściwie znaczy lachociąg?
Tak, jak się spodziewałem, chłopak długo milczał, a ja nie
miałem odwagi na niego spojrzeć. Staliśmy tak więc przed oknem, wpatrując się w
migające w dole błonia w zupełnej ciszy do momentu, w którym Ślizgon parsknął
śmiechem. Odwróciłem się w jego kierunku, unosząc wysoko brwi, bo pierwszy raz
słyszałem szczery śmiech wychodzący z jego ust. Chłopak przyciągnął mnie do
siebie ramieniem, pozwalając mi wtulić czerwoną twarz w jego koszulę.
– No co? – warknąłem, uderzając lekko czołem w jego pierś.
– Twoja seksualna edukacja leży i kwiczy.
– Mam tylko trzynaście lat, baranie. – Odepchnąłem go,
rozdrażniony. Przysłonił dłonią uśmiech i przewrócił oczami.
– Mój dziadek w twoim wieku miał już córkę – pozwolił sobie
nawiązać Regulus. – Jest jeszcze coś, czego chciałbyś się dowiedzieć?
Ocean możliwości się przede mną otworzył, mrugając
zachęcająco i zapraszając mnie palcem. Nie ufałem intencjom tego oceanu za
bardzo. Poza tym część z rzeczy, o które chciałem zapytać, i tak nie przeszłaby
mi przez gardło. Ta większa część.
– Nie wiem. – Wzruszyłem ramionami, odwracając twarz.
Chłopak podszedł do mnie i złapał mój podbródek, unosząc go.
– Crabbe cię tak nazwał, nie? – Black przymknął jedną
powiekę, zamyślony. – Myślę, że sugerował, że obciągasz ludziom po kątach.
Z jego tonu wywnioskowałem, że powinienem jakoś zareagować.
Jakoś potwierdzić, że rozumiem, jak bardzo głupie było moje pierwotne pytanie.
Tylko, że ja wciąż nie rozumiałem. Cały entuzjazm Regulusa opadł, tak jak jego
ręce, zwieszone teraz wzdłuż ciała. Uniósł brew, wydymając wargi z niechęcią.
– Wsadzasz kutasy do ust i ssiesz – wypalił, a ja nabrałem powietrza
w płuca, zaciskając wargi. Zatkałem mu usta dłońmi, widząc satysfakcję w jego
oczach.
– Kto robiłby takie rzeczy?! – wrzasnąłem, nim zdołałem się
powstrzymać. Gorąco uderzyło w moje policzki, powodując nieprzyjemną duszność.
Ślizgon wziął się pod bok, wciąż uśmiechając się pod nosem.
– Ja. Reagan. Parkinson. Och, tego nie powinienem mówić. – Zasłonił
tym razem swoją ręką usta i zachichotał. – To fajniejsze, niż ci się teraz
wydaje.
– Szczerze wątpię! – Odwróciłem się od niego, łapiąc się za
rozgrzane policzki i próbując powstrzymać ciekawskie myśli, próbujące wytworzyć
w mojej głowie obraz tego, co rzeczywiście działo się, kiedy William znikał bez
śladu.
– Pewnie cię to czeka, jeśli wciąż będziesz uganiał się za
moim bratem. No, ale może do tego czasu zmienisz zdanie na ten temat.
Regulus uśmiechnął się tuż przy moim uchu. Odskoczyłem od
niego paroma susami, przystając przy półce z dala od okien. Skrzyżował ramiona
na piersi, zadowolony. Nagle chłodna maska opanowania powróciła na jego twarz.
– Snape, podejdź tu na chwilę – odezwał się twardo,
wywołując dreszcz na moim karku.
Odwróciłem się, przyglądając smukłej sylwetce, która
wychynęła zza rzędu półek. Młody Ślizgon wahał się przez chwilę, ale w końcu
podszedł bliżej. Zerknął na mnie z niesmakiem, ale zaraz spuścił wzrok i
przeszedł obok, stając przed Regulusem.
– Nie podsłuchiwałem – odezwał się nieśmiało.
– Łżesz. – Black dźgnął go w pierś i z westchnieniem
przeczesał długie włosy palcami. – Nieważne. Ile słyszałeś?
– Dopiero przyszedłem, słowo. – Wychudzona twarz chłopca
uniosła się, patrząc na nieustępliwego piątorocznego z obawą.
– Chyba nie muszę uciekać się do bardziej brutalnych
środków, prawda, Severusie?
Regulus uśmiechnął się jadowicie, pochylając sylwetkę, by
oczy jego i chłopca znalazły się na tym samym poziomie. Ten tylko gorączkowo
pokręcił głową, zaciskając dłonie na swojej ciemnej szacie. Przygryzłem wargę,
walcząc ze współczuciem, które wślizgiwało się do mojego gardła.
– Czego się uczysz? – Black nagle wyprostował się, a
złośliwość zniknęła z jego twarzy. Minął Snape'a i mnie, zmierzając w stronę
głównej części biblioteki. Młodszy Ślizgon wkrótce za nim podążył, posyłając mi
nienawistne spojrzenia. Przestał, kiedy Regulus nagle się odwrócił. – No?
– Niczego w zasadzie – przyznał chłopiec, przystając.
– Przysłał cię Lucjusz. – Black przewrócił oczami, ignorując
panikę na twarzy Severusa. – Nie szkodzi. Możesz mu powiedzieć, że razem z
Lupinem ucięliśmy sobie pogawędkę. Jeśli chcesz słuchać o tym półkrwi cały
dzień. – Po kolejnym kroku dodał jeszcze: – Lupin, jakbyś miał jeszcze jakieś
pytania, to służę pomocą.
Odwróciłem się na pięcie, by Snape nie zauważył soczystego
rumieńca rozlewającego się na całej mojej twarzy.
– Psst, Remus.
Uchyliłem jedną powiekę, zerkając na siedzącego po turecku
obok mnie Jamesa. Pochylał się w moim kierunku, spoglądając to na mnie, to na
Syriusza naprzeciw niego.
– Czujesz coś już?
Pokręciłem głową, walcząc z uśmiechem wpełzającym mi na
usta. Zamknąłem z powrotem oczy i starałem się rozluźnić.
– Ja też nie. Na dodatek chyba robię się głodny…
– Potter, skup się. – Syriusz westchnął, wyraźnie
zniecierpliwiony.
– Kiedy ja się nudzę! No rozumiem, mamy poczuć magię,
dotknąć jej, oddychać nią, bla bla, wszystko pięknie! Ale kiedy zacznie się coś
dziać, Łapciu? – jęknął chłopak. Tym razem to ja otworzyłem oczy, zupełnie
rozproszony.
– Łapciu? – Przyjrzałem się uważnie okularnikowi.
– No, tak. Bo wiesz, Syriusz jest psem. A psy mają – James
uniósł ręce, machając palcami – łapy.
William parsknął śmiechem, przysłaniając usta dłonią.
Atmosfera skupienia rozpłynęła się w powietrzu, ot co.
– James, z nas wszystkich to ty masz największy problem ze
skupieniem się podczas rzucania zaklęć. Twoja magia jest najbardziej
nieokiełznana.
– Ale ja ją taką lubię! – Okularnik splótł ramiona na piersi
i uniósł dumnie podbródek. – Z zaklęć jestem nawet lepszy od Remusa!
– Nie przesadzałbym… – mruknąłem pod nosem, doskonale
wiedząc, że to, co mówi, jest prawdą.
– Słuchaj. – Syriusz wspiął się na kolana, przysiadając na
swoich stopach. – Nie mówię, że nie będziesz dobrym czarodziejem, jeśli nie
będziesz umiał skupić całej energii i nad nią zapanować. Możesz być świetny,
ale nigdy nie wykorzystasz maksimum swojego potencjału.
Widząc niemrawą minę Jamesa, Black westchnął. Podsunął się
do niego w klęczkach i wykierował swoją różdżką w jego mostek. Potter zamarł,
patrząc w ciemne oczy Syriusza z obawą. Ten zaśmiał się lekko.
– Nic ci nie zrobię. Zamknij oczy – poprosił i wyszeptał pod
nosem zaklęcie, gdy okularnik spełnił jego polecenie,. – Lumos Penitus.
Ramiona Jamesa drgnęły lekko, tak jak jego powieki.
– Nie, nie otwieraj oczu – nakazał mu Black. – Czujesz to,
prawda? To kulka światła. Nie martw się, nic ci nie zrobi – dodał z
rozbawieniem. – Jak bardzo się postarasz uda ci się ją powiększyć, a nawet
wypełnić nią całe twoje ciało. Możesz ją też przenieść w górę, w dół, gdzie tylko
chcesz. Jeśli oczywiście uda ci się skupić.
Potter otworzył oczy, spoglądając w dół, na swoją pierś.
– Jak mam to zrobić bez różdżki?
Syriusz przewrócił oczami i lekko trzepnął drugiego Gryfona
po uchu.
– No, dobra, patrz.
Rozpiął kurtkę, przykładając różdżkę do swojego odsłoniętego
obojczyka i powtórzył zaklęcie. Usłyszałem, jak Peter wydaje z siebie
podekscytowane sapnięcie, kiedy pod skórą chłopaka pojawiła się czerwona,
emanująca światło kulka. Black odrzucił różdżkę w trawę i zamknął oczy,
opierając dłonie na swoich kolanach. Wszyscy wstrzymaliśmy oddech, czekając, aż
coś się stanie.
Minęło chyba pół minuty i kątem oka zauważyłem, jak James
otwiera usta, by coś powiedzieć, jednak nagle zamilkł. Szybko wróciłem
spojrzeniem do Syriusza, w samą porę by zobaczyć, jak światło przemieszcza się
w górę jego przełyku. Ciemnowłosy uśmiechnął się triumfalnie, wystawiając
język, na którym spoczywała mała, mieniąca się kulka. Potter złapał się za
policzki, podekscytowany.
– Zrób to jeszcze raz! Proszę!
– Nox. Nie ma
mowy, teraz twoja kolej – powiedział Black, trącając okularnika w nos.
James zaczął szukać pod ubraniem własnego światełka. Peter i
William obserwowali go ze śmiechem. Ja natomiast patrzyłem wprost na Syriusza,
co uświadomiłem sobie dopiero, gdy spojrzał na mnie z zadowoleniem. Podsunął
się, siadając obok mnie i pochylił się nad moim uchem.
– Lubię, jak tak na mnie patrzysz.
– Jak? – Zmusiłem się do lekkiego uśmiechu, mimo
zażenowania.
– Jakbyś był pod wrażeniem.
– Jestem – potwierdziłem. – Zawsze uważałem, że świetnie
czarujesz.
– To i tak miłe. – Złożył krótki pocałunek na moim policzku.
– Tęskniłem za tobą. Crabbe nie jest ani trochę zabawny.
– Też nie byłbym zabawny, gdybym przebywał w tym samym
pomieszczeniu, co gość, który chce mnie zabić – zauważyłem.
– Jak ci idzie? – spytał po chwili Syriusz.
– Skupianie się? Średnio – przyznałem z westchnieniem. – Może
mnie też przydałoby się światełko.
– Myśl o tym jak o energii. Wymyśl sobie takie światełko. – Chłopak
stuknął mnie raz w głowę i uśmiechnął się. – Poczuj, że to co w tobie siedzi,
jest namacalną częścią ciebie i porusz tym jak ręką, czy nogą.
– Serce też jest namacalną częścią mnie, ale nie potrafię
nim kierować. – Skrzywiłem się lekko.
Syriusz uśmiechnął się, przygryzając swoją dolną wargę.
– Właśnie widzę. Zakochać się w głupim kundlu.
Odwróciłem twarz, łapiąc się za kark. Pochyliłem się,
ukrywając szeroki uśmiech w kołnierzyku koszuli Blacka.
– Mogło być gorzej. Zresztą, to całkiem miły pieseczek.
– Cicho, nie mogę się skupić, gołąbeczki! – James uderzył
mnie w pośladek i na powrót przytknął dłonie do swoich skroni, zaciskając
powieki.
Obaj z Syriuszem wpatrzyliśmy się w niego, zaskoczeni. Dopiero
teraz zauważyliśmy, że William męczy się z klątwą Jęzlepu, którą zapewne nałożył
na niego okularnik. Z uśmiechem zdjąłem zaklęcie, a gdy albinos sięgnął po
swoją różdżkę, by odpłacić pięknym za nadobne, złapałem jego nadgarstek, kręcąc
głową. Wszyscy wróciliśmy do poprzednich pozycji, siadając po turecku i
zamykając oczy.
Coś namacalnego, coś
namacalnego…
Nagle coś złapało mnie za kolano i zaczęło za nie szarpać.
Uchyliłem powieki, rozkojarzony. Przysłoniłem oczy dłonią, oślepiony
intensywnym światłem z mojej lewej strony. Zobaczyłem przejętą twarz Petera i
uśmiechniętego od ucha do ucha Williama. Podążyłem za ich wzrokiem, przymykając
powieki, i wydałem z siebie zduszony okrzyk.
James siedział na trawie, już bardziej rozluźniony, z
ramionami złożonymi luźno na kolanach. Jego całe ciało błyszczało, emanując
silne światło, od którego łzawiły mi oczy. Nagle, chyba zwabiony moim głosem,
uniósł powieki i aż podskoczył z wrażenia. Opadł w tył na trawę, badając dłońmi
swoje ciało.
– O na porty Albusa Dumbledora, patrzcie tylko na mnie! – zakrzyknął
równie przerażony, co podekscytowany. Wkrótce powietrze przeciął jego głośny
śmiech, kiedy złapał się za brzuch i zaczął zwijać na ziemi z radości. – Udało
mi się, patrzcie, patrzcie!
– Świetna robota, James. – Syriusz pokręcił głową, równie
szczęśliwy, wkrótce rzucając się na świecące ciało i przyciskając je do gleby.
Najwyraźniej nadszedł czas na zapasy.
Na koniec, kiedy – ku rozpaczy Jamesa – Syriusz zgasił
światło, poćwiczyliśmy jeszcze zaklęcie Expelliarmusa. Oczywiście Potterowi
poszło kiepsko, jak zwykle, ale wiedziałem, że ostatecznie chłopak był skazany
na sukces. Prędzej czy później wszystko mu wychodziło. W pojedynkowej części
treningu nadal jednak najlepiej szło Williamowi. Gdy wszyscy zaczęli się już
zbierać, zobaczyłem, że albinos przysiada pod drzewem, pod którym zwykle
przesiadywaliśmy, i wraca do pozycji medytacyjnej.
Posłałem Syriuszowi porozumiewawcze spojrzenie, które
przełknął całkiem nieźle jak na jego niezdrową zazdrość względem Willa. Dogonił
Jamesa, którego buzia wciąż się nie zamykała.
– Myślisz, że Evans by się to spodobało? W sensie, wiesz,
taki świecący chłopak!
Kręcąc głową, podszedłem do albinosa i przysiadłem obok.
Uchylił jedną powiekę, ale, widząc mnie, od razu ją zamknął. Westchnął głęboko.
– Chciałem poćwiczyć tę całą medytację, obojętnie jak bardzo
nudna jest – odezwał się. Przyjrzałem się jego gładkiej twarzy, która teraz nie
wyrażała żadnej emocji. William wyglądał trochę smutno bez cwaniackiego
grymasu, w którym zwykle wykrzywiał usta.
– Nie lepiej zrobić tego w dormitorium? Mnie już zaczął
odmarzać tyłek.
Chłopak uśmiechnął się, kręcąc głową. Otworzył oczy,
poddając się. Objął mnie ramieniem, przyciągając do siebie i wtulając w swój
granatowy płaszcz.
– Racja, już niedługo grudzień. Ciekawe, kiedy spadnie śnieg. – Westchnął,
wpatrzony w szare niebo. Przesunąłem palcami po czarnych guzikach pod jego
szyją.
– Śnieg zawsze mi się z tobą kojarzył.
– Jestem prawie przekonany, że to było rasistowskie – bąknął
pod nosem, przytykając usta do mojego czoła. Zaśmiałem się krótko.
– Miałem bardziej na myśli to, że zawsze mi się ciepło
kojarzyłeś, mimo że raczej bywasz zimny. Od małego niewiele rzeczy mnie
cieszyło, ale zawsze lubiłem obserwować śnieg zza okna, ubierając choinkę albo
otwierając prezenty od rodziców. Nawet jak wychodziliśmy razem ulepić bałwana,
nie było mi aż tak zimno, bo mama zawsze ostatecznie rozpętywała bitwę na
śnieżki – przerwałem nagle, odchrząkując. – Przepraszam, trochę się rozgadałem.
– Nie szkodzi. – William przymknął oczy, przygarniając mnie
bliżej. – I jak tu się w tobie nie zakochać, jak jesteś taki słodki, Remi?
– Przestań gadać podobne rzeczy albo Regulus mnie znajdzie i
zabije. – Pokręciłem głową, ale zaraz uśmiechnąłem się, zadowolony z tego, że
udało mi się rozbawić Williama.
– Daj spokój.
– Mówię serio. Dzisiaj przez przypadek na niego wpadłem.
Zrobił scenę jak zazdrosna żona, bo podobno go wystawiłeś.
Zaraz gdy te słowa opuściły moje usta, zacząłem zastanawiać
się, czy powinienem był mu to mówić. Złośliwy błysk w kocich oczach obudził we
mnie poważne wątpliwości. Trąciłem jego ramię.
– Traktuj go z szacunkiem – zażartowałem.
– Zawsze, ale sam dobrze wiesz, jak lubię się drażnić. – Chłopak
złożył pocałunek na mojej skroni i przesunął językiem po moim uchu. Odepchnąłem
go, łapiąc się za nie, cały czerwony.
– Skopię ci tyłek, Will!
– Nie wiem, o czym mówisz. – Gryfon uniósł dłonie w geście
kapitulacji. W jego złotych tęczówkach zabłysła ciekawość, kiedy przygryzł
dolną wargę. – Dużo o mnie gadaliście?
– Niewiele. Mieliśmy co innego do obgadania.
– Jaki tajemniczy. No dobrze, pozostaje mi trzymać gębę na
kłódkę i nie przyznawać przed Syriuszem, że wiem o twoim romansie z jego
bratem.
– Ktoś tu odwraca kota ogonem. – Uniosłem brew, a kiedy
zobaczyłem konsternację na jego twarzy, dodałem: – Tak mówią mugole, jak ktoś
chce się od czegoś wymigać.
– Nigdy nie chciałem się z tego wymigać. – William
uśmiechnął się lekko. – Sam wielokrotnie byłeś świadkiem, że nie próbuję
ukryć tego, że mam aktualnie gorący romans z naprawdę zgrabnym…
– Tak – przerwałem mu, przykładając palec do jego ust. – Taki
jesteś prawdomówny?
– Oczywiście – zgodził się chłopak.
– To co się działo dzisiaj w nocy? – Uniosłem brew. Chłopak
spojrzał na mnie, nie dowierzając, że go tak bezczelnie podszedłem. W końcu
machnął ręką.
– Nic takiego. Miałem zły sen.
– Zły sen, o którym od razu pobiegłeś powiedzieć Quintowi?
Nie wiedziałem tego, ale postanowiłem iść na żywioł.
Wiedziałem, że tak jak William potrafił niemal bez wysiłku wyciągnąć każdą
informację z prawdopodobnie każdej żyjącej istoty, tak sam nie był równie
wylewny. Z jego miny i tego, jak zacisnął szczęki, wywnioskowałem, że się nie
pomyliłem. Jednak zamiast satysfakcji poczułem, że wdepnąłem w głębszą kałużę,
niż pierwotnie mi się wydawało.
– Nie wiem, o czym mówisz – odparł szorstko i podniósł się,
otrzepując pośladki. – Quint zadał mi dodatkowy esej w piątek. Jeśli nie
wierzysz, spytaj Regulusa, był przy tym. Miałem go oddać do końca dzisiejszego
dnia. Nie mam na ten temat nic więcej do powiedzenia.
Nie czekając, aż się podniosę, ruszył w kierunku zamku,
stąpając szybko, ale ciężko. Zaciskał dłonie w pięści i chyba dawno nie
widziałem go tak złego. Jeśli w ogóle kiedyś. Przygryzłem wargę, zastanawiając
się, jak bardzo nie powinienem się w to wszystko mieszać. Tylko że znałem
Williama. Był dobrą osobą, może trochę ekscentryczną, ale na pewno nie dałby
się wciągnąć w jakąś poważną intrygę.
W drzwiach wejściowych William zderzył się z Regulusem,
którego bezceremonialnie wciągnął za sobą do zamku i wkrótce wepchnął do
najbliższej szklarni. Podniosłem się, obejmując ramionami przez nagły dreszcz,
który przeszedł mi wzdłuż kręgosłupa. Dopiero po paru sekundach uświadomiłem
sobie, co ci dwaj będą wyrabiać w zupełnie przeszklonym pomieszczeniu,
osłonięci tylko panującym wewnątrz buszem.
Przytknąłem dłonie do gorącej twarzy, kiedy zdałem sobie
sprawę, jak daleko odbiegły moje myśli, bo sugerowały mi, że powinienem zajrzeć
do środka. Przekonać się na własne oczy.
Szybko, nie oglądając się za siebie, pobiegłem w kierunku
głównego wejścia do zamku, ignorując zupełnie fakt, że było oddalone o pięć
minut drogi od błoni.
* * *
Cześć, to znowu ja z kolejnym rozdziałem. Mówiłam, że będzie
śmiesznie. I mówiłam też, że mam kiepskie poczucie humoru.
Po pierwsze: chciałam wam wszystkim serdecznie podziękować
za cierpliwość. Nawet jeśli już ją straciliście, nie daliście tego po sobie
poznać. Liczę, że kolejna część pojawi się szybciej, bo w przeciągu dwóch
tygodni. Być może wszystko przeciągnie się na trzy tygodnie, kto wie? Ja, w
przeciwieństwie do Williama, lubię metodę małych kroczków i chętnie ją stosuję.
Dziękuję raz jeszcze za liczną obecność na podstronie WbrewGrawitacji po godzinach podczas świąt. Mówiąc szczerze, miło było
poeksperymentować trochę ze smutami. Nie pamiętam czy kiedykolwiek napisałam
coś podobnego na potrzeby Internetu.
Dziękuję za przesłanie mi na Snapa pierwszych fanartów.
Kocham was wszystkich, ale mam nadzieję, że to nie są jedyne, które zobaczę! :D
W prawej kolumnie strony pojawiła się ankieta „O jakich
trzecioplanowych postaciach chciałbyś wiedzieć więcej?”. Póki co wygrywają
panie, a wszyscy wypięli się na Lucka. Nie dziwię się. Zachęcam do
głosowania.
Podczas pisania wymęczyłam cover piosenki Gorillaz: Feel Good Inc – Josie Charlwood (całe
osiemdziesiąt trzy odtworzenia). Samą piosenkę kocham od bardzo dawna i ostatnio
potrzebowałam nowego remiksu. Polecam!
Ostatnio zastanawiałam się, jaki był wasz pierwszy gejowski
pairing do shipowania? Podzielcie się nim w komentarzach, jeśli go pamiętacie!
:D
Aww, wreszcie, o matko!
OdpowiedzUsuńJak wrócę do domu to napiszę jakiś lepszy komentarz czy coś, bo teraz nie umiem wydusić nic innego niż "o matko, o matko, dodała, o matko!"
A co do pytania - wolfstar.
<3
Anonim.
Czekam z utęsknieniem.
UsuńDobra, wróciłam! <3
UsuńCudowny, cudowny rozdział! Serio, kocham go.
Regulus.
Ann.
Dorcas.
James.
Profesor Quint.
Will.
James.
I ci wszyscy inni.
Każdy doczekał się w mojej głowie jakiejś teorii, aww. O Boże, chyba zacznę je spisywać, bo ciągle je zapominam.
Regulus jest taki... pomocny.
Arghhghheamdajs. No, nie umiem nic innego wydusić z siebie.
Życzę duuuużo weny. I żeby nowy rozdział pokazał się szybciej!
Anonim.
Wreszcie jest! Wytęskniony i wyczekiwany rozdział 38.
OdpowiedzUsuńJedno "ale". Zostawia jeszcze więcej pytań niż poprzedni. :D
Quint nadal podejrzany. James i spółka (Dorcas, Ann i Pete) jak zawsze przezabawni. Moje szczeniaczki coraz słodsze. Will i Reg... są moim tlenem!!!
Rozmowa Remusa i Regulusa...boooska. Zaczynam mieć chore skojarzenia i coraz śmielej zaczynam insynuować dziwne scenariusze. Mam nadzieje że Remus jednak skorzysta z pomocy Rega.
Teraz czekam na nowe posty na WG Po Godzinach. Więcej William/Regulus.
Po tym rozdziale chyba bym chciała zmienić swój głos w ankiecie. Co ten Lucek wygaduje po kątach. Chciałabym to poczytać.
Oh..Czemu Remus nie podejrzał tego co działo się w szklarni. XD Ale mam nadzieje że niedługo WG Po Godzinach uwolni mnie od tego bólu niewiedzy.
Co do pytania to moim pierwszym gejowskim shipem byli Roronoa Zoro x Sanji z anime "One Piece". Nadal jest to jeden z moich OTP.
Co najlepsze to Wolfstar jest moim stosunkowo świeżym shipem (2,5 roku). Hehehe.
A co do shipów i OTP to ostatnio rysuję, piszę i czytam przy przeróbce notliterally "I ship it". Ale czas mi umila potterowska wersja https://www.youtube.com/watch?v=Qi0eG42kWmQ. Moje fanarty świat ujrzy w lutym.
Oto i on! Witaj i ty, Em!
UsuńRozdział pisało mi się dość gładko, jak już wiedziałam, co chcę napisać. A z dojściem do tego nie było łatwo. Zwątpiłam z pięć razy, zanim się na poważnie za to zabrałam. Dobrze, że efekt cieszy :)
Nie wiem, o co dokładnie chodzi ci, gdy mówisz o dziwnych scenariuszach, ale jednocześnie trochę boję się pytać. Myślę, że Remusowi przyda się mentor taki, jak Regulus. Mógłby co prawda iść do Williama, ale z dwojga złego, z pewnością nie zaryzykowałabym odsłonięcia się przed Willem. Z wielu powodów. Naprawdę wielu.
Nowe posty na WG po godzinach będą się ukazywać, owszem, ale z większymi odstępami teraz. To prawda, że dzięki WG mam mnóstwo materiału do opisania w relacji William/Regulus i z pewnością nie omieszkam tego zrobić, ale powolutku, wszystko po kolei :D
Nigdy nie oglądałam One Piece'a, ale też jakoś mnie do niego nie ciągnęło. Humor nieco mi nie odpowiadał. Zresztą, jest tyle innych serii, które można obejrzeć xD Ale wyglądają uroczo. Zastanawiam się, czy to popularny pairing w tym fandomie?
Chyba sama jesteś dość młoda, więc będziesz jeszcze miała czas dogłębniej poznać wszystkie shipy, które podbiły twoje serce albo czekają na swoją kolei, by to zrobić.
Nie mogę się doczekać lutego! Mam wtedy zresztą urodziny. Akurat na sesję, tak słodko c:
Nie mogę przestać się śmiać z tych chamsko wklejonych blushy w filmiku xD Są piękne <3
Pozdrawiam ciepło,
M.P.
Co do dziwnych scenariuszy to powiedzmy że niedługo zamówię miniaturkę Regulus/Remus. Hahaha. A tak na serio to przypomniała mi się pamiętna scena szlabanu. To co działo się wtedy w lochach... awww.
UsuńJa na miejscu Syriusza nie spuszczałabym Remusa z oczu.
.
.
.
...A może miniaturkę Syriusz/Regulus/Remus? *o*
Cieszę się że i tobie podoba się "I Ship It"
Fanarty będę udostępniała na moim rysunkowym fanpage'u:
https://www.facebook.com/artandfanartismylife/
Wiem że trochę zaniedbany ale to naprawię.
A tak wgl to wracam do początków. Czytam od nowa WG. Czasami mam lekką załamkę. Czytam też od nowa HP. Właśnie skończyłam więźnia Azkabanu i... Gdzie jest Will ja się pytam!!!
Z tego co sama zresztą zauważyłaś: nie mam nic przeciwko Remus/Regulus. Chociaż w WG nigdy jakoś nie ciągnęło mnie do tego, żeby zrobić z nich parę ani przez moment, to lubię jak Regulus skrada Remusowi całusy. Pewnie po części dlatego, że lubię braterską rywalizację. Co może też ktoś już zauważył.
UsuńSzczerze, to nie wyobrażam sobie incestu Blacków w wydaniu WG. Są jak dla mnie zbyt dla siebie nieprzystępni. W życiu chyba przeczytałam tylko jednego fica z wątkiem miłosnym między Syriuszem i Regulusem, ale tylko dlatego, że był naprawdę fantastyczny fabularnie, a ostatecznie i tak skończył się wolfstarem. Jakoś nie ciągnie mnie do romansu między Blackami.
Fanpage polubiony. Trzymam cię za słowo ;)
Od tak strasznie dawna chcę przeczytać od nowa HP, ale tak strasznie nie mam czasu i głowy do tego! Urgh!
A ja wiem, gdzie jest Will! Ale nie powiem :P
Dziękuję za odpowiedź <3
M.P.
Skończyłam Więźnia Azkabanu. Potem przejrzałam go chyba z 15 razy razem z następnymi częściami i... nadal nie widzę Williama!!! Błagam powiedz... :(
UsuńXD
Nie, nie, nie, shhh, to tajemnica ;)
UsuńAaa, nareszcie! ! Nie jestem w stanie opisać jak bardzo to uwielbiam. Niedoedukowany Remus jest taki aww. W ogóle Remi jest cały aww, nie dziwię się, że wszyscy mają do niego słabość. No i oczywiście Will I Regi, ten paring mnie uzależnił. Mam nadzieje, że pojawią się niedługo kolejne posty o nich na " po godzinach ". Czekam na to bardziej niż na wypłatę, serio.
OdpowiedzUsuńA co do pytania to frerard, Gerard I frank z MCR, wieki temu.
Remus jest moją ulubioną kluską ze wszystkich klusek. Chociaż lubię go, jak jest trochę bardziej wyzwolony i pewnie, gdybym miała WG napisać teraz od nowa, to cała historia potoczyłaby się z goła inaczej. Ale nie szkodzi. Będzie wiele okazji, by pobawić się charakterami w innych moich wypocinach. Poza tym mały Remus też ma w sobie to coś.
UsuńOch, nie. Regulus i William przejmują kontrolę nad WG. Wiedziałam, że mnie to czeka, jak tylko rozwinę ich wątek. Ludzie kochają skurwysynów takich, jak Will. Niech go szlag.
Ale tak, posty o W/R pojawią się na WG po godzinach. Może w nowych seriach, a może w formie miniaturek, kto wie? Jeszcze sama nie zdecydowałam.
Wzmianka o wypłacie mnie zabiła xD Chyba nigdy nie usłyszałam czegoś tak do mnie przemawiającego. Dziękuję <3
Och, MCR, to oni jeszcze żyją? Nie no, żartuję :D Ja pamiętam, że byłam w opozycji do MCR za czasów kiedy 30StM grało i wyglądało bardzo podobnie do nich. Kochałam Jareda całym swoim sercem <3 Później słuchałam już obu zespołów. Ach, te czasy gimnazjalnego buntu przeciw systemowi. Jesteśmy czarni albo biali!
(w ogóle to ciekawe, że fani obu zespołów się tak gnoili wzajemnie, a wokaliści nazywają się Gerard i Jared)
(w ogóle zabawne, że się gnoili)
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam,
M.P.
Przejmowali kontrolę już od dawna, za Twoimi plecami, podstępnie, małymi kroczkami (choć to do nich niepodobne). No i teraz masz. I my mamy. *bless* <3
UsuńŚwietny rozdział( jak zwykle zresztą) ❤ jedyne oco proszę to to by nastęne były dłuższe :3
OdpowiedzUsuńPo pierwsze- warto było czekać. Ten rozdział potwierdził niektóre moje przypuszczenia, coraz bardziej poszerzasz też te strasznie ciekawe wątki z Quintem, Willem i Luckiem :) nie myślałam, że mogłabym być bardziej podekscytowana, niż przed band au na "po godzinach", dlatego czapki z głów, bo jestem przynajmniej tak samo ruszona jak wtedy. KC za to ♥
OdpowiedzUsuńPo drugie- to był tak ciepły i rozkosznie sympatyczny rozdział, że aaaaaawwwww. Z drugiej strony spodziewam się, że w okolicach lutego może się zadziać trochę złego w Hogwarcie, a ja tak nie lubię tego miesiąca :) także mam nadzieję na jeszcze więcej sielankowej atmosfery w WG.
I OCZYWIŚCIE APELUJĘ O DOKŁADNE SPRAWOZDANIE Z POBYTU KOCHANYCH DUPKÓW W SZKLARNI! :D
A'propos paringow- w przerwie między świątecznymi miniaturkami a tym rozdziałem przypomniałam sobie o moim kochanym szipie sprzed lat, ale chyba jestem w tej kwestii zbyt Remusowata i nie podzielę się jego nazwą (przynajmniej nie podpisana nickiem), wstydzioch ze mnie :/// ale czuję się zobowiązana, bo ma TAAAAKIE zaplecze twórczości fanowskiej (ponad 4,5k fikow na tylko jednej stronie i mnooooostwo fanartow).
Życzę ci, żebyś i ty dorobiła się super obrazków, do czego mam obowiązek się przyczynić :)
Ufff, długo dzisiaj. Dzięki po raz kolejny.
dilau_did
Wątek z Quintem będzie się rozwijał nieznośnie wolno niestety, ale po drodze mam dla was kilka niespodzianek ;) O Lucjuszu będzie trochę niebawem, ale właściwie więcej dowiecie się po świętach u Remusa.
UsuńDziękuję za miłość. Postaram się trzymać poziom ekscytacji, chociaż dzisiaj nie wiem, jak się nazywam, bo wyszedł nowy odcinek Haikyuu i stanowczo od razu stał się moim ulubionym. Nie wytrzymuję presji wszystkich emocji, które w danym momencie czuję. To chyba mój koniec.
Myślę, a raczej mam nadzieję, że w okolicach lutego uda mi się już zacząć opisywać święta w domu Remusa. A tam możecie liczyć na podwójną ilość sielanki. Chociaż nie wiem, czy to się nie przeciągnie na marzec. Wszystko zależy od tego, jak dużo pomysłów będę miała na wątki, które teraz planuję.
Ja już mam tę całą scenę ze szklarni w głowie. Brak tylko czasu na jej opisanie :P
MUSISZ SIĘ ZE MNĄ PODZIELIĆ SWOIM PIERWSZYM PAIRINGIEM (znaczy nie musisz, ale bardzo bym chciała), NO WEŹ! CHCĘ WIEDZIEĆ, TAK STRASZNIE CHCĘ WIEDZIEĆ!
Fanarty fanarty fanartyfanartyfanarty… Proszę! :D
Dziękuję bardzo za komentarz i miłe słówka, i wszystko!
M.P.
Co do pytania, to pierwszy gejowski pairing, który shipowałam to Frerard (są to Gerard Way i Frank Iero z My Chemical Romance). Teraz już mi przeszło, ale kiedyś ten ship był moim życiem. XD
OdpowiedzUsuńWreszcie doczekałam się nowego rozdziału! Codziennie sprawdzałam czy nic nie dodałaś, ale zawsze było rozczarowanie. :c
A teraz nagle się pojawił i nawet nie wyobrażasz sobie mojego uśmiechu na twarzy gdy zobaczyłam, że jest nowy rozdział. Zwłaszcza, że ostatnio znowu zaczęłam sezon na czytanie gejowskich ff i brakowało mi właśnie tego fluffu, który jest w tym opowiadaniu, bo w większości są same seksy. :|
Wiedziałam, że Willa i Quinta coś łączy! Może to jego brat?
Mam nadzieję, że Huncwoci ani Dorcas i Ann nie dowiedzą się o Willu i Regim... Uwielbiam ich parę i kibicuję im z całego serca (mimo, że Reg jest w Slytherinie, hehe).
Rozdział jak zwykle bardzo mi się podobał i warto było czekać. C:
Ps. Mam nadzieję, że Remi i Syriusz nie będą uprawiać jeszcze seksu, bo to jednak dzieci jeszcze. :/
Pozdrawiam!
Haha, czyli Remusa czyta pokolenie My Chemical Romance xD To jużdrugi taki przypadek z tego co widzę <3
UsuńSzczerze to nie wiem jaki jeszcze fluff mogłabym ci polecić, bo ostatnio czytam głównie smuty xD Nie wiem czy gustujesz w anime, ale polecam Love Stage albo No.6. Bardzo fajne serie. Love Stage jest znacznie bardziej luźny od No.6, ale No.6 mogłabym oglądać w kółko, bo jest takie dobre. Nawet jeśli nie przepadasz za anime, to te dwa szczególnie polecam.
Quint i Will... huehuehue (<- Pirat mnie bije jak się tak śmieję).
Ja już mam pomysł, jak wszsycy się dowiedzą (bo dowiedzieć, to oczywiście muszą się kiedyś) i pewnie część z was pozna ten sposób z internetów. Ale to jeszcze chwila moment.
Ps. Tak się cieszę, że jesteś rozsądna.
Pozdrawiam i całuję,
M.P.
Ohh, nie wiedziałam, że gustujesz w anime. Love Stage oglądałam, rzeczywiście wspaniałe, a No.6 mi polecano, więc może kiedyś...
UsuńHaha, teraz już oglądam znacznie mniej niż kiedyś. Ale w gimnazjum oglądałam tyle anime i byłam nimi tak zafiksowana, że wymusiłam na rodzicach uczęszczanie do polsko-japońskiej szkoły, w której moja obsesja najpierw się pogłębiła, a później płynnie odeszła w zapomnienie.
UsuńNie jestem pewna, czemu znowu do nich wróciłam?
Pewnego razu, kiedy Śnieżnopióra wpadła do mnie na parę dni, zaczęłyśmy rozmawiać o japońskiej grze Drammatical Murder, którą miałam jeszcze na pulpicie starego laptoptopa. Jakoś tak zeszło na temat wszystkiego co japońskie i stwierdziłyśmy, że obejrzałybyśmy coś dobrego. Przypomniałyśmy sobie o serii Durarara, która swego czasu bardzo nam się podobała. I wsiąkłyśmy. Później coś podkusiło nas do obejrzenia Haikyuu, a stąd to już była równia pochyła. Także znowu raczę się chińskimi bajkami, tak.
Oto krótka historia mojego życia^
Pozdrawiam,
M.P.
Ohayo!
OdpowiedzUsuńNo więc... Wczoraj zaczęłam czytać twojego bloga i jestem nim zachwycona <3 Na początku trudno mi było zabrać się do tego opowiadania, no bo jak to? Shipować Syriusza z Remim? Nie mogłam ich sobie wyobrazić jako dzieci... Ale ty sprawiłaś, że jaram się tą parą prawie tak bardzo jak... AkaKuro ( anime Kuroko no Basuke ), a wiedz że kocham tą parę... Bardzo... No więc reasumując... Zakochałam się w tym opowiadaniu! I w tobie też xD
A teraz powód dla którego postanowiłam się ujawnić... Otóż tym powodem było twoje pytanie o nasz ( czytelników ) puerwszy ship... No więc... Moim pierwszym shipem, który kocham do dziś był BillDip z serialu Wodogrzmoty Małe ( taka kreskówka co leci na DisneyXD i Disney Chanel ).
Heh no to skończyłam <(°~°)>
Pozdrawiam autorkę i czytelników!
Akhime~
Bardzo mi miło, że postanowiłaś skomentować bloga. Jestem bardzo ciekawa, skąd na niego wpadłaś? Czy ktoś ci go polecił, czy może znalazłaś WG na którymś z katalogów?
UsuńJa właściwie nie pamiętam swoich początków z wolfstarem i dlaczego zaczęłam widzieć tych dwóch razem, ale, jak widać, stało się.
KnB nie oglądałam, ale rozumiem całkowicie fascynację sportowymi anime, bo jestem okropnym psem na Haikyuu.
Trochę niepokoi mnie godzina, w której zostawiłaś tu komentarz. Nawołuję do spania w nocy ;)
Pozdrawiam serdecznie,
M.P.
No ja codziennie o 5 wstaje, przede wszystkim przez szkołę, która jest straasznie daleko od mojego domku ;_; ale dziękuje za troskę :)
UsuńO blogu dowiedziałam się przypadkiem... Weszłam na profil Yavanny i zaczęłam przeglądać blogi które obserwuje i tak trafiłam na twojego bloga. To ja idę spać, a Ciebie pozdrawiam i dziękuje za tak szybką odpowiedź :D
Akhime ^~^