– Gotowy na szlaban, panie grzeczny?
Syriusz stanął nade mną tuż po tym, jak profesor McGonagall
ogłosiła koniec zajęć. Zmierzyłem go wzrokiem, zwijając pergamin, i wstałem.
– Jak myślę o tym, że ja po dzisiejszym wieczorze będę miał
wolne, a ciebie czeka jeszcze co najmniej sześć szlabanów, to dochodzę do
wniosku, że nigdy nie byłem bardziej gotowy. – Spakowałem przybory do torby i
zarzuciłem sobie ją na ramię, uśmiechając się do chłopaka zjadliwie.
Ze splecionymi na piersi ramionami podążył za mną w stronę
biurka nauczycielki, wykrzywiając usta z niechęcią. Musieliśmy chwilę poczekać,
aż profesor McGonagall skończy uzupełniać swoje notatki i uniesie na nas oczy.
Zaraz jej wzrok wbił się w sylwetkę Blacka.
– Przeprosił pan Zabiniego?
– Nie. – Syriusz odwrócił twarz, wydymając wargi. Widziałem,
jak czarownica siłą powstrzymuje przewrócenie oczami, a jej usta ściągają się
surowo.
– Naprawdę, panie Black, bycie tak upartym nie popłaca – odparła,
podnosząc się. Chłopak nie odpowiedział, spuszczając jednak wzrok pokornie. – Dzisiaj
będzie pan pomagał Hagridowi. Proszę się ubrać stosownie do pogody i zgłosić do
chatki gajowego.
– Jak to? – Uniosłem brwi, zaskoczony. – Mówiła pani
profesor, że będziemy dzisiaj czyścić puchary.
– Owszem, panie Lupin, mówiłam. Dlatego pan się tym zajmie.
Profesor Quint nalegał, żeby odbył pan swoją karę z Zabinim.
Kątem oka zobaczyłem, jak sylwetka Syriusza spina się cała. Złapałem
go gwałtownie za rąbek rękawa, niemo prosząc o to, żeby się nie wtrącał.
– Czy to rozsądne? – spytałem prosto.
Czarownica odwróciła na chwilę wzrok, co zdradziło jej
niepewność. Zacisnąłem wargi.
– Profesor Quint czeka na pana w Izbie Pamięci. Proszę się
nie ociągać – pogoniła nas, odwracając się na obcasie i zniknęła za drzwiami
swojego gabinetu.
Jak tylko zostaliśmy sami, Syriusz wypadł z klasy, wyraźnie
zeźlony. Dogoniłem go, nie wiedząc, co o tym myśleć.
– Ale z ciebie złośnik – spróbowałem rozładować napięcie.
– W co oni sobie pogrywają?! Dlaczego odbywasz karę z
Zabinim, skoro doskonale wiedzą, że ten dupek się nad tobą znęca?
– Uspokój się. Zabini jest mocny tylko w gębie. Może to
jakaś nowa metoda integracji uczniów, kto ich tam wie? – Uśmiechnąłem się,
rozglądając. Korytarz był dziwnie pusty. Zerknąłem jeszcze w stronę pokoju, z
którego wyszliśmy, po czym złapałem ramiona Syriusza, zatrzymując go.
– Co jest? – Chłopak uniósł brew, po chwili opierając dłonie
na moich biodrach.
– Chciałbym cię o coś prosić. Mogę?
– O co tylko chcesz. – Spojrzenie Blacka zaczęło rozpływać
się pod moim, a jego usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. Wspiąłem się na
palce i ucałowałem te lawendowe wargi.
– Przeproś Zabiniego przy McGonagall. – Widząc, że przewraca
oczami, kontynuowałem nieco głośniej: – Pod koniec miesiąca jest ostatni mecz
przed świętami. Wiesz jaka ona jest, może nie pozwolić ci grać. A żadne z nas
nie chce widzieć panikującego od świtu do zmierzchu Jamesa, mam rację?
Syriusz znowu skrzyżował ramiona na piersi i odwrócił twarz.
Jego brwi zmarszczyły się, tworząc między sobą głęboką zmarszczkę. Wiedział, że
mam rację i dlatego chyba wyglądał tak nieszczęśliwie. Uśmiechnąłem się i
przyciągnąłem go do siebie za kołnierzyk. Wpiłem się w jego wykrzywione
niezadowoleniem usta, przymykając oczy. Po zaledwie kilku sekundach tkwiłem
przyciśnięty do ściany, balansując na czubkach palców, z kolanem Blacka między
nogami. Czemu zawsze kończyliśmy w takich sytuacjach?
– Jeśli mam być szczery, trochę czekałem dzisiaj na nasz
wspólny szlaban – odezwał się Syriusz, kiedy odczepiliśmy się od siebie, by
zaczerpnąć oddechów. Uśmiechnąłem się lekko, spuszczając wzrok, zawstydzony. Ja
też miałem nadzieję, że spędzimy ze sobą trochę czasu. Przez bardzo napięty
grafik szlabanów, mogłem cieszyć się Blackiem tylko podczas posiłków i
wieczorami, kiedy wracał w dość kiepskim humorze, przemęczony.
– Im szybciej dziś skończymy, tym więcej czasu zostanie nam
na później – pocieszyłem go, przesuwając dłonią po jego piersi, za którą serce tłukło
się w nieco przyspieszonym tempie. Skinął głową.
– Wygląda na to, że musimy się tu w takim razie rozstać – westchnął,
odsuwając się o krok. – Powodzenia z Zabinim. Przywal mu, jeśli będziesz
musiał.
– Umiem o siebie zadbać, nie martw się. – Poklepałem go po
ramieniu i skierowałem się w stronę Izby Pamięci. Chwilę później usłyszałem
także oddalające się kroki Syriusza.
Kiedy wpadłem do komnaty, rzeczywiście zarówno profesor, jak
i Ślizgon czekali już na mnie, dyskutując o czymś cicho. Aaron był za coś chyba
besztany, bo jego dumna mina nie sięgała oczu, błądzących niepewnie po
pomieszczeniu. Stanąłem w progu i splotłem dłonie za sobą. Quint odwrócił się i
przygwoździł mnie spojrzeniem do podłogi. Przełknąłem głośno ślinę.
– Lupin, dobrze, że pan jest. Zabini chciał coś panu
powiedzieć. – Nauczyciel szturchnął lekko ramię Ślizgona, zezując w jego
kierunku. W pierwszej chwili chłopak wydął wargi i odwrócił twarz, ale w końcu
postąpił krok w moją stronę i uniósł na mnie znudzony wzrok.
– Przepraszam, że opowiadałem kłamstwa na twój temat – powiedział
stanowczo, mimo że jego mowa ciała zdradziła, że brzydzi się swoimi słowami. – Nigdy
więcej nie rozpowszechnię podobnych plotek.
Powoli przeniosłem wzrok z jego przystojnej twarzy na
wpatrzonego we mnie w oczekiwaniu profesora. Za plecami wbiłem paznokcie w wierzch
swojej dłoni i zmusiłem się do lekkiego uśmiechu.
– Przepraszam za to, że zostałeś ranny, Zabini – odparłem
lekko, z pewnością mniej wymuszenie niż on. Ślizgon siłą powstrzymał się od
prychnięcia, przygryzając jedynie swój policzek od środka. Quint stanął między
nami i kiwnął głową.
– Dobrze. Skoro mamy to już za sobą, to możemy przejść do
rzeczy. Proszę o różdżki. – Wyciągnął obie ręce wielkości bochnów chleba i
odebrał nam witki. – Pucujecie całość. Nie obchodzi mnie, jak podzielicie się
robotą, ale żaden stąd nie wyjdzie, póki wszystkie puchary nie będą błyszczeć. I
bez ociągania się, Zabini.
Obaj skinęliśmy głowami, zaraz odwracając spojrzenia.
Czarodziej przyglądał się nam jeszcze przez chwilę, ale w końcu odwrócił się i
zaczął wspinać po krętych schodach.
– Wrócę za dwie godziny, zobaczyć, jak wam idzie.
Poczekaliśmy do momentu, w którym drzwi się za nim zamknęły,
i dopiero wtedy rozeszliśmy się po komnacie, wybierając jej przeciwległe
krańce. Miałem nadzieję, że Zabini chociaż raz w życiu wykonywał jakiekolwiek
prace domowe, ale być może liczyłem na zbyt wiele. Na widok ścierki i środka do
czyszczenia miedzi zmarszczył brwi i zamarł na dłuższy moment. Wzdychając,
zająłem się robotą. Im szybciej skończymy, tym prędzej obaj stąd wyjdziemy.
Dopiero po kwadransie Ślizgon zdawał się być bardziej pewny,
jednak nie mniej zeźlony tym, co robił. Napięcie między nami wciąż rosło i po
półgodzinie chłopak już otwarcie rzucał mi wściekłe spojrzenia.
Jakbym był
czemukolwiek winny, naprawdę…
– To wszystko wina Blacka. Nie potrafi nad sobą panować – wycedził
znienacka przez zęby, jednak na tyle cicho, że postanowiłem go zignorować. Może
nie było to najlepsze posunięcie. – Słyszysz, Lupin?! Wszystko przez to, że wy
pedały zachowujecie się jak dzikie zwierzęta!
Przymknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech. Obejrzałem się na
Zabiniego, unosząc brew.
– Skończyłeś?
– Czemu w ogóle wszyscy się tak na mnie uwzięli?! – przerwał
mi, nieciekawy najwyraźniej tego, co mam do powiedzenia. – Przecież to Crabbe
cię tak nazwał. A w ogóle wszystko to wymyślił Malfoy.
– Masz pecha. – Przewróciłem oczami. – Poza tym Malfoya tam
nie było. A nauczyciele najwyraźniej stwierdzili, że tylko ty mógłbyś wpaść na
taki pomysł.
– Co insynuujesz? – spytał, zwracając twarz w moim kierunku.
– Crabbe to w końcu tylko wasz pionek. Tak jak Snape. – Wzruszyłem
ramionami, wracając do pucowania pucharu.
– Tak jak Pettigrew?
Zmarszczyłem brwi, zirytowany.
– Peter jest naszym przyjacielem! – warknąłem, mierząc się z
Zabinim na spojrzenia.
– A Crabbe jest naszym, ty pedale – wycedził przez zęby.
Odwróciłem twarz i spuściłem wzrok. Pewnie miał więcej
racji, niż chciałem mu przyznać.
– Czemu wszyscy mnie tak nienawidzicie? Aż tak chcecie
przypodobać się temu blond szczurowi?
– Myślisz, że nie potrafię myśleć za siebie, Lupin? – Ślizgon
prychnął, jego głos ociekał jadem. – Wkupujesz się w łaski czystokrwistych. A
jakoś nie mogę uwierzyć, że ktokolwiek mógłby chcieć się z tobą zadawać, gdyby
nie miał w tym jakiegoś interesu.
– Nigdy nie musiałem jakoś specjalnie starać się, żeby
którykolwiek z moich przyjaciół mnie lubił, wiesz?
Krew szumiała mi w uszach, a dłonie drżały ze zdenerwowania.
Właśnie uświadomiłem sobie, dlaczego nigdy specjalnie nie przepadałem za
Zabinim. Był osobą, która jak nikt inny potrafiła wyprowadzić mnie z równowagi
swoimi nietolerancyjnymi, nadętymi i niesprawiedliwymi opiniami. Sprawiał
wrażenie chłopaka, który zawsze musi mieć ostatnie słowo i zatriumfować.
Dodatkowo paleta nieserdecznych grymasów, w których umiał wykrzywić swoją
przystojną twarz, była tak samo godna podziwu, co frustrująca. Zwłaszcza dla
mnie.
– Czyli samo rozkładanie nóg wystarczało?
Wyraźnie próbował mnie sprowokować. Zacisnąłem mocno wargi,
nie chcąc dać mu tej satysfakcji. Pewnie jego i tak, tak jak Syriusza, czekał
tydzień szlabanów, więc obojętne było mu, czy dostanie jeden więcej.
– Wszystkie pedały są takie same. Rzucają się na wszystko,
co się rusza.
– Wiesz to z własnego doświadczenia, Zabini? – cedząc słowa
przez zęby, zwróciłem twarz w stronę Ślizgona. Ten w pierwszej chwili uniósł
tylko brwi, a jadowity uśmiech na jego twarzy zbladł nieco. – Myślisz, że nikt
nie wie, co wyrabiasz z Parkinsonem? Z tego, co słyszałem, jesteście już w dość
zażyłych stosunkach, czyż nie?
– Zamknij ryj, ty cioto! Ja i Parkinson nie mamy ze sobą nic
wspólnego!
Musiałem uchylić się przed lecącym w moją stronę pucharem.
Gdy uniosłem twarz, Zabini zbliżał się do mnie, z pięścią zaciśniętą nad swoją
głową i gotową do uderzenia. Uskoczyłem w bok, stając pewnie na nogach. Chłopak
był bardziej postury Syriusza niż mojej, ale to był tylko jeden z powodów, dla
których wcale nie uśmiechało mi się z nim bić.
– Jakoś nie chce mi się wierzyć – mruknąłem, kiedy
przystanął, oddychając ciężko z wściekłości.
– Kto rozsiewa te plotki, Lupin? – Zabini postąpił kolejnych
parę kroków w moim kierunku. Profilaktycznie wciąż utrzymywałem między nami ten
sam dystans.
– Wszyscy. – Odruchowo sięgnąłem po różdżkę, tak naprawdę
wiedząc, że przecież zabrał ją Quint. – I wątpię, żeby się mylili.
– To, co robi Parkinson, to jedna sprawa, ale nikt nie ma
prawa mnie w to mieszać! Odszczekaj to natychmiast!
– Może nawet się zastanowię, skoro tak ładnie prosisz. – Przewróciłem
oczami.
Czemu? Czemu byłem złośliwy właśnie kiedy Zabini był taki
wściekły?
Ślizgon dopadł do mnie, nim zdążyłem się zorientować, ściskając
moją szyję w dwóch silnych dłoniach. Złapałem go za nadgarstki, otwierając
szeroko oczy, gdy jego palce zaczęły się zaciskać.
– Puszczaj… ugh! – Wbiłem paznokcie w jego ramiona.
– Teraz już się nie śmiejesz, lachociągu? – zakpił,
uśmiechnięty półgębkiem.
– I już po krzyku, panie Lupin. Do jutra nie powinno być
śladu.
Pielęgniarka wzięła się pod boki, prostując kręgosłup, i
przyjrzała się mi uważnie. Westchnąłem, wymruczałem podziękowanie i zeskoczyłem
z kozetki. Ostrożnie dotknąłem swojego łuku brwiowego, który zapiekł przy
kontakcie z opuszkami palców. Przynajmniej po opuchliźnie nie było już śladu.
Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w kierunku wyjścia, zatrzymując się jednak
pod wpływem intensywnego spojrzenia kosmicznych oczu Syriusza.
Stał w progu, dysząc ciężko z wysiłku. Na jego twarzy
odmalowało się zmartwienie, które wkrótce przerodziło się w złość. Obejrzałem
się na panią Collins, spiesząc w kierunku Gryfona, i wyciągnąłem go ze Skrzydła
Szpitalnego.
– Zanim cokolwiek powiesz, pozwól mi wyjaśnić, okej? – spytałem,
unosząc brwi. Blade usta Syriusza zacisnęły się w cienką linię, kiedy chłopak
skinął głową. – Nie oddałem mu, bo tego ode mnie oczekiwał, tak? Poza tym pani
Collins powiedziała, że nie wygląda to tak źle i…
– Czy ty się widziałeś? Połowę twarzy masz posiniaczoną!
Celował w głowę, ta zawszona szuja! Jak go tylko zobaczę…
– No, i się zaczęło… Black, oczy na mnie! – Uniosłem dwa
palce manewrując nimi między naszymi spojrzeniami. – Nawet nie myśl o tknięciu
Zabiniego. Umiem sobie radzić, podczas kiedy ty na pewno dasz się za bardzo
ponieść i kto wie czym to się wszystko skończy. Załatwię to sam, rozumiesz?
Zgrzytając zębami, Syriusz wpatrywał się we mnie uważnie,
milcząc. Widziałem, jak frustracja powoli w nim wzbiera, wprawiając dłonie w
drżenie. Westchnąłem, odwracając twarz i łapiąc się za kark.
– Naprawdę wyglądam aż tak źle?
Kiedy na niego niepewnie zerknąłem, coś w jego spojrzeniu
złagodniało, a jego ręce rozluźniły się i spoczęły na moich ramionach.
– Jakby ktoś kopnął cię parę razy w twarz – przyznał, po
chwili przyciągając mnie do siebie i przytulając. Oparłem zdrowy policzek na
jego piersi i westchnąłem. – Co się tak naprawdę stało?
– Dokuczyłem mu – szepnąłem, oplatając pas Syriusza
ramionami. – Sprowokowałem.
– Dlaczego?
– Chyba nie sądziłem, że zacznie mnie okładać pucharem po
twarzy – jęknąłem. – Poza tym Zabini jest pieprzonym hipokrytą. Nie mogłem się
powstrzymać.
– Trzeba było już zupełnie się nie hamować i też mu
przyłożyć. Albo chociaż jakoś go powstrzymać. Nie możesz dawać się okładać po
głowie, Remus, kompletnie zwariowałeś.
– Może. – Przymknąłem oczy, czując troskliwe palce Syriusza
jeżdżące po mojej potylicy. – Skończyłeś na dzisiaj?
– Po obiedzie znowu muszę iść do gajowego. – Chłopak
skrzywił się z niechęcią.
Uśmiechnąłem się lekko i pociągnąłem go za rękę w stronę
wieży Gryffindoru.
– Pewnie nie mam co cię dzisiaj przekonywać, że
przeproszenie Zabiniego ukróciłoby twoje cierpienia?
Syriusz najeżył się, zaciskając mocniej dłoń na mojej.
– Prędzej sczeznę – odburknął, wywołując mój śmiech.
Zaraz jednak zamilkłem, bo za rogiem zauważyłem trzech
Ślizgonów, stojących przy oknie i dyskutujących o czymś żywo. Zacisnąłem zęby,
kiedy ciemne oczy Regulusa odnalazły mnie i zwęziły się, przenosząc znowu na twarz
kolegi. Usłyszałem, jak Syriusz zatrzymuje się tuż za mną. Jego dłoń zaczęła
drżeć.
– Syriusz, ja to załatwię – przypomniałem mu dyskretnie,
kiedy Zabini odwrócił się, zwabiony spojrzeniem młodszego Blacka.
Na jego pełnych ustach wykwitł złośliwy uśmiech. Musiałem
rzeczywiście wyglądać tragicznie, skoro tak dumnie uniósł podbródek.
Powstrzymałem Syriusza, który aż skoczył w przód, by sięgnąć po Ślizgona. Wszyscy
trzej uczniowie domu węża zwrócili się w naszym kierunku. Malfoy z ciekawością
przyjrzał się mojej twarzy, nie zdradzając jednak żadnych innych emocji.
Znienacka Regulus ułożył dłoń na ramieniu Zabiniego.
– Co mówiłem o psuciu moich zabawek? – spytał, zerkając na
kolegę.
Aaron uniósł brwi zaskoczony, ale wkrótce odchrząknął i
odwrócił twarz.
– Nie możesz mówić serio. Przecież to tylko Gryfon. Na
dodatek półkrwi. I pedał…
– No, no, no, Zabini. – Młodszy Black zacmokał, oplatając
długimi palcami szyję chłopaka. – Porozmawiamy sobie o tym później, ale teraz
przeproś.
– Nie – odpowiedział stanowczo Ślizgon, zaciskając wargi.
Krótko zerknąłem na Syriusza, a później na Malfoya, ale obaj stali
niewzruszeni, czekając na to, co się stanie.
Regulus niemal natychmiast przycisnął różdżkę do krtani
Zabiniego, wprawiając jego ciało w drżenie. Uśmiechnął się lekko i pochylił do
ucha chłopaka, szepcąc w nie. Nagle twarz Aarona przybrała kolorów, a on sam
zacisnął dłonie, spuszczając wzrok.
– Przepraszam – powiedział na wydechu, ku mojemu zdziwieniu.
Uniosłem brew, zerkając podejrzliwie na młodszego Blacka. Ten jednak nawet na
mnie nie spojrzał, puszczając szyję Zabiniego i popychając go lekko.
– Grzeczny. Wpadnij do mnie wieczorem na krótką rozmowę.
Kiedy Aaron odwrócił się, upokorzony, usta Regulusa
wykrzywiły się w uśmiechu. Odsunąłem się, kiedy Ślizgon przechodził obok mnie,
klnąc pod nosem. Obejrzałem się za nim, nie wiedząc do końca, co o tym
wszystkim myśleć. Chwilę później usłyszałem głos Malfoya, który oddalał się ode
mnie wraz z krokami obu uczniów.
– O co chodziło?
– Na Salazara, Lucjuszu, czasem mam wrażenie, że nie wylałbyś
wody z buta nawet, gdyby instrukcja była napisana na obcasie. – Regulus
potrząsnął głową, wzdychając ciężko. Uniosłem brew, zerkając na Syriusza, który
z uśmiechem majaczącym w kąciku ust, wbił spojrzenie w plecy swojego brata.
– Obcasie? – Malfoy prychnął, oburzony. – A co ja jestem,
baba, żeby nosić obcasy?
– Na pomoc…
Razem z Syriuszem spojrzeliśmy po sobie, skołowani. Syriusz
uśmiechnął się w końcu delikatnie i złapał moją dłoń.
– Mój brat jest bardzo naiwny skoro sądzi, że takie
przeprosiny wystarczą.
– Mów, co chcesz, ale masz być grzeczny. Mam przeczucie, że
Regulus to załatwi. – Trąciłem nos Blacka z uśmiechem i pociągnąłem go w stronę
wieży Gryffindoru, kontynuując naszą podróż. Kciuk Syriusza delikatnie gładził
moją dłoń, a jego zamyślone oczy skierowane były na mój lewy policzek. W jego
głowie toczył się konflikt, który mogłem wyczytać z jego spojrzenia. Konflikt
pomiędzy zmartwieniem a złością.
Otworzyłem usta, zatrzymując się i napierając na ramię
chłopaka w momencie, kiedy zza rogu wyszedł Wolfram. Widząc mnie,
przyciskającego Syriusza do pobliskiej ściany, zmrużył oczy i wydął swoje pełne
usteczka.
– Co wyrabiasz? – spytał, mierząc we mnie palcem.
Przewróciłem oczami, odsuwając się od Blacka o krok.
– Czego chcesz? – Machnąłem ręką, imitując nonszalancki
gest, którym zwykle spławiał wszystkich Regulus. Syriusz zachichotał cicho,
najwyraźniej to zauważając.
– McGonagall mnie po ciebie posłała. Czeka w swoim
gabinecie. – Chłopiec skrzyżował ramiona na piersi i odwrócił twarz, obrażony
jak dziecko.
– Ciekawe, o co chodzi tym razem – westchnąłem pod nosem.
Zerknąłem na Syriusza i posłałem mu uspokajający uśmiech. – Do zobaczenia później.
Klepnąłem go po ramieniu, oddalając się. Z ciekawością
obejrzałem się jeszcze przez ramię, obserwując, jak mały książę podchodzi do
niego i o coś pyta, wybałuszając swoje szmaragdowe oczy. Zacisnąłem dłonie w
pięści, przełykając ślinę, której smak zmieszał się z gorzką zazdrością. Nie
miałem teraz na to czasu. Zwłaszcza, że Syriusz nie był zainteresowany stworzeniem
większej zażyłości między nim a Wolframem. Między nim a kimkolwiek oprócz mnie.
Dobrze, że powoli uczyłem się ślepo mu wierzyć.
Domyślałem się, że McGonagall chciała tylko dowiedzieć się,
jak się czuję i wypytać mnie, co dokładnie stało się w Izbie Pamięci. Pewnie
rozmawiała już z Zabinim i wcale mu nie zazdrościłem. Liczyłem jednak, że nie
będzie długo drążyła tematu. Przez eliksir przeciwbólowy czułem się trochę
ospały. Poza tym nie mogłem przecież otwarcie wytłumaczyć, dlaczego się
pobiliśmy. Powoli sam gubiłem się w swojej sieci kłamstw.
Niepewnie wszedłem do sali transmutacyjnej i przeszedłem na
jej przód, stając przed drzwiami do gabinetu McGonagall. Zamarłem z uniesioną
dłonią. Wewnątrz trwała rozmowa i z głosów wywnioskowałem, że nauczycielka jest
w pokoju z profesorem obrony przed czarną magią. Znowu nieprzyjemny dreszcz
zmroził krew w moich żyłach. Instynkt nagle kazał mi zawrócić i oddalić się
czym prędzej, ale sekundę później dziwne uczucie pełznące wzdłuż mojego
kręgosłupa zniknęło i mogłem normalnie oddychać.
– Wiedziałam, że nie powinnam była się zgadzać. Pomysł
umieszczenia Zabiniego i Lupina na jednym szlabanie był wysoce nierozsądny. Jak
mogłeś sądzić, że wyjdzie im to na dobre? – Czarownica brzmiała na
roztrzęsioną. Jej głos wyraźnie dochodził z różnych kątów pokoju, kiedy
poruszała się po nim w szybkim tempie.
– Nie sądziłem – głos Quinta był jak zwykle niski i twardy. –
Chciałem po prostu zobaczyć, co się stanie.
W gabinecie zapanowała cisza. Ja też wstrzymałem oddech,
otwierając szerzej oczy.
– Zobaczyć, co… Aaron omal nie rozbił głowy Remusowi! To
uczniowie, a nie króliki doświadczalne, Quint! Postradałeś zmysły! – Nauczycielka
wyraźnie nie mogła powstrzymać złości, która zawrzała w jej żyłach. – Ostrzegam
cię teraz i, uważaj, powiem to tylko raz. Doprowadź do jeszcze jednego takiego
wypadku szkodzącego moim dzieciom, a przekonasz się, ile potrafi czarownica ze
średniej kasty, ale zdeterminowana, by wynieść ze szkoły wszystkie śmieci.
Spuściłem wzrok i zapukałem głośno. Oparłem dłoń na piersi,
za którą moje serce biło w przyspieszonym tempie. Usłyszałem ciężkie kroki, a
chwilę później drzwi otworzył mi Quint. Zmierzył mnie swoim przytłaczającym
spojrzeniem, dokładnie przyglądając się zwłaszcza mojej twarzy. W końcu,
słysząc chrząknięcie profesor McGonagall, mężczyzna przeszedł obok mnie,
oglądając się przez ramię.
Dyskretnie zerkałem na niego kątem oka do momentu, w którym
zniknął za drzwiami klasy. Znienacka czarownica zbliżyła się do mnie, ujmując
moją twarz w dłonie. Uniosłem brwi, wpatrzony w jej oczy, zszokowany. Na jej
czole odmalowały się troska i żal.
– Przepraszam cię, Remus – powiedziała, puszczając wkrótce
mój podbródek i łapiąc się za policzki. – Miałam przeczucie, że to się tak
skończy i nic nie zrobiłam.
Uśmiechnąłem się delikatnie, czując przyjemne ciepło
rozchodzące się po mojej klatce piersiowej. Pokręciłem głową.
– Dziękuję, pani profesor. – Złapałem się za kark. – Przepraszam,
nie zamierzałem podsłuchiwać, ale usłyszałem to, co pani mówiła i… Bardzo
dziękuję.
Oczywiście nie mógł tak tego zostawić. Byłem naiwny, jeśli
sądziłem, że po prostu zacznie mnie ignorować, jak resztę uczniów. Nie, on
zdawał się wręcz bardziej zdeterminowany, by zbliżyć się do mnie i dowiedzieć,
co jest między mną i Ślizgonami. Przynajmniej tak myślałem, kiedy dowiedziałem
się, że Quint chce widzieć mnie u siebie jeszcze tego samego wieczora.
Syriusz był tak samo optymistycznie nastawiony do tego
pomysłu, co ja.
– Dlaczego tak się na ciebie uwziął? Nie mogę tego
zrozumieć. – Black odłożył sztućce z brzękiem na talerz, wypowiadając to zdanie
nieco głośniej, niż było potrzebne. Westchnąłem i wzruszyłem ramionami,
grzebiąc widelcem w puree. – Ze mną nie zamienił nawet słowa po tej całej
aferze, a ciebie do swojego gabinetu zaprasza już drugi dzień z rzędu? To
bardzo podejrzane.
– Może… – Peter zawahał się przez chwilę. – Może domyśla
się, kim jesteś? – dodał szeptem, zerkając na boki.
Zacisnąłem wargi, mierząc ryzyko. To miałoby sens. Był ostatecznie
nauczycielem obrony przed czarną magią. Oczywiście mógłby się zorientować, ale
nadal wszelkie środki ostrożności stosowane przez wtajemniczoną część grona
pedagogicznego sprawiały, że nie byłem zbyt skłonny uwierzyć w tę wersję. Chyba
że Quint miał za sobą jakieś doświadczenia z czarodziejami takimi, jak ja. Byłem
pewny, że po jednym spotkaniu z wilkołakiem jest się w stanie wyczuć go na
kilometr.
– Kim jest Quint? – spytałem, zamyślony. Chłopcy spojrzeli
na mnie, zaskoczeni. Kątem oka zauważyłem, że jedynie William nie wykazuje
zainteresowania tematem, z twarzą zwróconą w stronę wyjścia z Wielkiej Sali.
Zmarszczyłem brwi. – Will?
Albinos drgnął i spojrzał na mnie znudzonym spojrzeniem.
– Quint jest aurorem – odpowiedział, nakręcając na palec
kosmyk swoich włosów. – Teoretycznie mógł cię wyniuchać.
Wszyscy zamilkliśmy, skupieni wokół własnych myśli. Jedynie
James wciąż wpatrywał się w Williama i jakieś pytanie wyraźnie cisnęło mu się
na usta. Nie zdążył jednak się wysłowić, bo na jego szyi zawisła uśmiechnięta
od ucha do ucha Dorcas.
– Cześć, szczeniaczku, masz może chwilę dla swojej Dor? – spytała.
Uniosłem jedną brew, spotykając się z nią spojrzeniami. – Och, co to za
intensywne spojrzenie, Re? Zazdrość cię zżera?
Czarownica sięgnęła, by złapać moją twarz w dłonie, ale
Syriusz przygarnął mnie ramieniem i uśmiechnął się czarująco.
– Remus ma już na sobie czyjeś ręce, podziękuję za asystę. –
Zamachał swoimi długimi rzęsami, wywołując chichot dziewczyny.
– Gdybyście jednak zmienili zdanie…
– Wystarczy – uciszyłem ich, bo z ich wilczych spojrzeń i
zadziornych grymasów wywnioskowałem, że oboje są w nastroju do niezbyt
smacznych żarcików.
Dorcas wydała z siebie jęk pełen zawodu, ale przełknęła go,
gdy James wstał, gotowy do odejścia. Położył jeszcze dłoń na ramieniu Williama.
– Poróbmy coś dzisiaj wieczorem – poprosił. Jego oczy pełne
były podekscytowanych ogników, które sypały się z jego spojrzenia na białą
głowę albinosa. Will uśmiechnął się i przesunął kciukiem po policzku Pottera.
– Niestety, mam dzisiaj szlaban.
– Szlaban? – spytaliśmy jednocześnie z Jamesem i Peterem.
– Quint nie był zadowolony z mojego karnego eseju – wytłumaczył
beztrosko William. – Można powiedzieć, że byłem odrobinę niegrzeczny. – Wyszczerzył
się szeroko, a mnie dreszcz przeszedł po plecach.
– Co żeś tam wysmarował? – Syriusz uśmiechnął się równie
szczodrze, podpierając twarz na dłoni. Reagan zmrużył oczy i przytknął palec do
ust.
– Tajemnica.
– Coś dużo ostatnio masz tych tajemnic – mruknął
niepocieszony Black, tracąc zainteresowanie chłopakiem. Pokręciłem subtelnie
głową, patrząc na Williama morderczo, kiedy zerknął na ciemnowłosego ze
złośliwym uśmieszkiem. Mogłem się założyć, że aż go język świerzbił, ale widząc
moją minę, spoważniał i wrócił do jedzenia.
Pokój wspólny był tego poniedziałku wyjątkowo tłoczny.
Pierwszoroczni ćwiczyli zaklęcie lewitujące, w kącie ze stołem część drużyny
Quidditcha dyskutowała o zbliżającym się meczu, trochę czwartorocznych
siedziało na dywanie i grało w piaskowe wiedźmy, a ja i paru innych trzeciorocznych
zajęliśmy część z kanapami, odrabiając pracę domową z zielarstwa. Lily dzielnie
wspomagała Petera, siedząc na podłokietniku jego fotela, a ja kończyłem swój
esej z Dorcas, która albo już go napisała, albo wyraźnie lekceważyła swoje obowiązki
szkolne, wcinając karmelkowe muszki. Nogi ułożyła na moich kolanach i wydawała
się zamyślona i jednocześnie bardzo szczęśliwa. Drgnąłem, gdy kolejna muszka
trafiła mnie w policzek. Z jękiem uniosłem oczy na dziewczynę.
– Przestań – mruknąłem, widząc, jak kolejną także nie trafia
do ust. Uśmiechnęła się do mnie promiennie i przytknęła cukierek do moich warg.
Zmrużyłem oczy i niemal od razu go połknąłem, gryząc ją w palce. Odskoczyła z
chichotem. – Wyglądasz na zadowoloną.
– Bo jestem – przyznała dziewczyna i, kiwając głową, zaczęła
wygrzebywać muszki z czeluści swojego dekoltu. Grzecznie odwróciłem wzrok,
zauważając dzięki temu wpatrzonego we mnie nieprzytomnie Patricka. Od razu ukryłem
twarz za pergaminem. Westchnąłem z niechęcią.
Dziewczyna uniosła brew, po czym zerknęła w kierunku, w
którym patrzyłem. Uśmiechnęła się cwanie i wypchnęła językiem policzek.
– Bycie takim popularnym musi być ciężkie, mój biedaku. – Zatrzepotała
rzęsami w typowy dla siebie sposób i przesunęła palcami po moim policzku. – Myślałeś,
że Brown odkocha się, jak zobaczy twoją obitą buzię? Wygląda raczej, jakby się
zmartwił.
– Tak? – mruknąłem od niechcenia. – Z czego to wnioskujesz?
– Bo tu idzie – szepnęła podekscytowana, przyciskając mnie
mocniej do kanapy nogami. Dobrze wiedziała, że będę próbował uciec.
– Hej, Remus…
– Hej, Patrick. – Opuściłem pergamin, uśmiechając się lekko.
Chłopak złapał się za kark, zagubiony, jakby zapomniał, po
co do mnie podszedł. Kątem oka zobaczyłem, jak ramiona Dorcas drżą lekko z
rozbawienia, ale nie była tak subtelna, jak jej się zdawało.
– Jeśli chodzi o moją twarz, to wplątałem się znowu w małą
sprzeczkę. To nic takiego. – Machnąłem ręką, ułatwiając mu trochę sprawę. Nie
wyglądał na przekonanego.
– Nie wygląda jak nic
takiego. Kto ci to zrobił?
Siłą powstrzymałem się od zatoczenia oczami młynka.
Westchnąłem i złapałem jego nadgarstek. Drgnął lekko pod moim dotykiem.
– Nie chcę o tym mówić. Poza tym z godziny na godzinę jest
coraz lepiej.
– Ciesz się, że nie widziałeś go na samym początku. Wyglądał
jakby do połowy jego twarzy przyczepił się druzgotek – zachichotała Dorcas,
trafiając muszką w swoje oko. Zmierzyłem ją spojrzeniem, ale Patrick uśmiechnął
się miło. Miał bardzo ładny uśmiech, ciągle nie mogłem się na niego napatrzeć.
– Przesadza, żeby mnie wkurzyć – wyjaśniłem, puszczając jego
ramię. Jego palce zacisnęły się i rozluźniły, i przez chwilę myślałem, że
sięgnie po moją dłoń. Ale schował rękę za siebie, odwracając twarz i mrucząc
coś pod nosem. – Mógłbyś powtórzyć?
Wbił we mnie zdesperowany wzrok i wyprostował się. Uniosłem
brwi.
– Nie daruję komuś, kto cię tak urządził.
Zamrugałem kilkukrotnie i dopiero Dorcas, która złapała mnie
za podbródek, uświadomiła mi, że miałem otwarte usta. Patrick zacisnął pięści i
zazgrzytał zębami.
– Nieważne. Nie musisz mi mówić – powiedział stanowczo i
odwrócił się na pięcie, wracając do swojego grona sportowców.
Z trudem przełknąłem ślinę. Meadowes wyraźnie nie była
jednak w szoku, bo wkrótce przytknęła twarz do mojego ramienia i parsknęła
szczerym śmiechem. Dotknąłem swojego zdrowego policzka, czując, jak cała krew przenosi się w górę mojego ciała.
– Siedź cicho – zganiłem ją, obejmując jej głowę i wtulając
ją mocno w swój sweter. – Uduszę cię!
Przez chwilę chichotała jeszcze, ale gdy zabrakło jej
powietrza, zaczęła wymachiwać rękami.
– Re, nie mogę oddychać!
– Nieprzytomna nie będziesz sprawiać problemów – żachnąłem
się, puszczając ją. Uśmiechnęła się, odgarniając włosy z twarzy i przygryzając
wargę. Oparła podbródek na moim ramieniu i złożyła usta w dzióbek.
– Cieszę się, że nie mam takich problemów jak ty. Bycie
singielką ma swoje plusy. Mogę dawać się podrywać każdemu ciastku w tej szkole.
– Z tego co słyszałem, rzeczywiście nie masz na co narzekać –
nawiązałem bardziej z grzeczności niż ciekawości.
– Może i nie. Ale co ja bym dała, żeby takiemu Brownowi
miękły nogi na mój widok albo za bycie obiektem westchnień Reagana, albo, och,
Regulusa Blacka, czemu nie? Wóz albo przewóz. Jak marzyć, to iść na całość. – Westchnęła
z maślanym spojrzeniem.
– Regulus? Wcale mu się nie podobam, co ty gadasz? – prychnąłem,
stawiając ostatnią kropkę na pergaminie.
– A ja słyszałam, że parę razy widziano was całujących się
po kątach.
Wstrzymałem oddech, chowając szyję między ramionami.
Zerknąłem na nią niepewnie.
– Ha! – zaśmiała się. – Czyli to prawda! Przyznaj się, ilu
chłopcom ulżyłeś w cierpieniach i dałeś skraść sobie całusa, Re?
– Sposób, w jaki o tym mówisz, wcale mi się nie podoba. – Odwróciłem
twarz, zawzięcie przygryzając swoją dolną wargę. – Tylko Regulusowi i Syriuszowi,
tak? I to Regulus na mnie to wszystko wymusił, ja nie miałem nic do gadania.
– Jaki jest? – Moja wypowiedź najwyraźniej zupełnie nie
zgasiła zapału dziewczyny, bo wpatrzyła we mnie świecące z ekscytacji oczy i
złapała mnie za ramiona, potrząsając lekko. – Jak to było całować się z
najgorętszym księciem ciemności w szkole?
Zacisnąłem wargi, splatając ręce na piersi. Pewnie gdyby
Dorcas nie trzymała mnie tak kurczowo wszystkimi swoimi członkami, uciekłbym od
razu. Wcale nie uśmiechało mi się o tym dyskutować. Jednocześnie pod wpływem
pytania z ust Meadowes przypomniałem sobie tę głęboką przyjemność, która
towarzyszyła wszelkim pocałunkom z bratem Syriusza. Regulus zawsze wiedział, co
robi, chociaż jego całusy nie przypominały prawie w ogóle tych lawendowych.
Młodszy z braci całował bardzo głęboko, powolnie, a będąc w jego ramionach,
miałem wrażenie, że on w pełni panuje nad sytuacją. Jeśli chodzi o Syriusza, to
jego pocałunki były pełne pasji, często agresywne, pospieszne i rozogniające
znienacka.
– Dobrze – odparłem nieśmiało.
– Dobrze? – powtórzyła Dorcas, unosząc brew.
– Regulus bardzo dobrze całuje – rozwinąłem niechętnie,
łapiąc się za kark. Dziki uśmiech na ustach czarownicy sprawił, że od razu
pożałowałem swoich słów. Powinienem był siedzieć cicho.
– Ale ci zazdroszczę – przyznała, łapiąc się za
zaczerwienione policzki.
– Gdzie Ann? – szybko zmieniłem temat, zwijając pergamin.
– Ach, razem z Jamesem. – Widząc mój pełen zaskoczenia
wzrok, z uśmiechem dodała: – Może mają randkę?
– Coś mi się nie wydaje. – Mimochodem zerknąłem w stronę
uśmiechniętej serdecznie do Petera Lily. Dorcas podążyła za moim wzrokiem i
ułożyła dłoń na moim ramieniu.
– Muszą coś załatwić.
Przesunąłem językiem po swoich zębach i zmrużyłem oczy.
Wyczułem, że to idealny moment, by wyciągnąć coś z dziewczyny. Musiałem tylko
dobrze to rozegrać, jeśli miałem rzeczywiście się czegoś dowiedzieć. Wziąłem
dwa spokojne oddechy i zwróciłem twarz w jej kierunku.
– Chodzi o eliksir, prawda?
Czarownica uniosła brwi, bezgranicznie zdziwiona, po czym
zakryła sobie usta dłonią.
– Skąd o nim wiesz?
Bingo.
Wzruszyłem ramionami nonszalancko, wciąż utrzymując z nią
kontakt wzrokowy.
– Peter mi powiedział. Uważasz, że to rozsądne? – spytałem.
Meadowes zmarszczyła brwi, nagle poważniejąc. Uniosła podbródek dumnie i
wcisnęła mi palec w pierś.
– Chciałeś mnie podejść podstępem.
– Co? – udałem zdziwienie.
– Peter nic nie wie o eliksirze. – Dziewczyna ściągnęła nogi
z moich kolan i przeciągnęła się, wstając. – Niezła próba, Re, następnym razem
nie dam się oszukać.
Prychnąłem, opadając na oparcie niezadowolony. Powinienem
był być bardziej ostrożny i wytypować Jamesa. Jak zwykle wszystko
przekombinowałem.
Dorcas wystawiła język i ruszyła w kierunku dormitorium
dziewcząt. Przynajmniej byłem pewien, że we troje warzą jakiś eliksir. Tylko
dlaczego James utrzymywał to wszystko w tajemnicy przed swoimi ukochanymi
Huncwotami? Postukałem się jeszcze parę razy pergaminem w podbródek.
Najwyraźniej musi być to jakiś naprawdę głupi pomysł. Tak
głupi, że wszyscy byśmy mu go odradzili. A to wcale, a wcale mnie nie
uspokoiło.
– Wejść.
Niski głos wcale nie zachęcił mnie do otworzenia drzwi, ale
posłusznie pchnąłem je, by znaleźć się w gabinecie Quinta. Mężczyzna siedział
przy swoim biurku, z głową wspartą na obu dłoniach, i przeglądał jakieś papiery
z piórem wciśniętym między ubrudzone tuszem palce. Zamknąłem za sobą drzwi,
ignorując niepokój, który wpełzł do mojej klatki piersiowej. Podszedłem do
krzesła naprzeciw profesora, ale nie usiadłem, opierając na nim jedynie dłoń.
Wolałem załatwić to szybko, czymkolwiek było.
– Profesor o mnie pytał – odezwałem się. Czarodziej uniósł
wzrok i wskazał na siedzenie. Siłą zdusiłem westchnienie i zastosowałem się do
jego niemej prośby, zajmując miejsce. Quint splótł palce ze sobą i oparł na
nich podbródek.
– Jak się czujesz?
– Dobrze, dziękuję za troskę.
Mimo że naprawdę starałem się brzmieć szczerze, w mój głos
wplotła się odrobina sarkazmu. Mężczyzna zmrużył oczy, przyglądając się mi
przez dłuższą chwilę w ciszy. Nagle sięgnął ręką do mojego podbródka, łapiąc go,
i obejrzał uważnie moją twarz.
– Wygląda znacznie lepiej.
– Goi się bardzo szybko. Wszystko dzięki pani Collins – zgodziłem
się, czując dreszcze na ramionach. Czarodziej skinął głową, puszczając mnie i
wracając do poprzedniej pozycji. Dopiero wtedy zauważyłem, że wstrzymałem
oddech.
– Przykro mi, że tak się to skończyło, Lupin.
– Naprawdę jest panu przykro? – spytałem, nim zdążyłem się
powstrzymać. Teraz było już za późno, by się z tego wycofać. – Nie wydaje mi
się.
Wydąłem wargi, zaciskając palce na siedzeniu. Ku mojemu
zdziwieniu usta Quinta wygięły się w uśmiechu.
– Naprawdę jest mi przykro. Pewnie słyszałeś moją rozmowę z
profesor McGonagall, prawda?
Skinąłem jedynie głową, nie dając po sobie poznać, jak
bardzo byłem w tamtym momencie zaintrygowany.
– To, że chciałem zobaczyć, co się stanie, nie znaczy, że
chciałem, żeby coś stało się tobie. Możesz mieć pewność, że Zabini zostanie
ukarany. Właśnie kończę pisać list do jego rodziny. – Czarodziej wskazał na
pergamin przed sobą palcem i przechylił lekko głowę.
– Czego pan ode mnie chce? – spytałem wprost, nie mogąc
dłużej znieść jego przeszywającego spojrzenia. Quint wyprostował się i odłożył
pióro na bok.
– Złożyć ci pewną propozycję – zaczął, a uśmiech zniknął z
jego ust. – Chciałbym dawać ci prywatne lekcje samoobrony.
Zmarszczyłem brwi, wpatrując się w szare oczy profesora. Nie
mogłem z nich wyczytać więcej, niż z samych słów.
– Dlaczego? Dlaczego akurat mi?
– Z tego co zauważyłem, często wpadasz w tarapaty, Lupin. – Mężczyzna
wyjął z kieszeni spodni chusteczkę i zaczął wycierać nią tusz ze swoich palców.
– Poza tym czuję, że jestem ci to winny.
Chciałem odmówić. Naprawdę chciałem chociaż spróbować się z
tego wymigać, mimo że miałem przeczucie, że Quint mi na to nie pozwoli, i tak
stawiając na swoim. Ale nagle uświadomiłem sobie, że to była niepowtarzalna
okazja do inwigilacji tajemniczej relacji profesora z Williamem. W końcu
poznając bliżej nauczyciela, mogę dowiedzieć się też więcej o problemach
Reagana.
– Przyznam, że nie rozumiem. – Rozluźniłem dłonie, układając
je na swoich kolanach.
– Spotykalibyśmy się co najmniej dwa razy w tygodniu w
klasie obrony przed czarną magią. Nauczyłbym cię zaklęć obronnych i wyćwiczył
twój refleks.
– Skąd pomysł, że coś nie tak z moim refleksem? – spytałem,
unosząc podbródek.
– Nie umiałeś obronić się nawet przed sfrustrowanym
dzieciakiem, który chwycił pierwsze, co wpadło mu w ręce, i zaczął okładać cię
tym po głowie.
Prychnąłem z uśmiechem i przechyliłem lekko głowę.
– Skąd pomysł, że chciałem się bronić?
Na twarzy Quinta odmalowało się zaskoczenie. Wbił we mnie
otwarte szeroko oczy i przez chwilę nie był w stanie się poruszyć. W końcu
pochylił się jednak nad biurkiem i przytknął kciuk do swoich ust, uśmiechając
się półgębkiem.
– Może mi to wytłumaczysz?
Opuszczając gabinet profesora, nie wiedziałem, czy dobrze
zrobiłem, zgadzając się na spotkania. Wciąż przeliczałem stosunek zysku i strat
w tej sytuacji. Do tego moja postawa tylko dodatkowo sprowokowała Quinta do
myślenia. Z jakichś powodów nie umiałem jednak trzymać przy nim języka za
zębami, pozwalając sobie na więcej niż bezczelne uwagi. Niepotrzebnie zachęciło
go to do uważniejszego przyjrzenia mi się. Być może naprawdę powoli rujnowałem
swoją przyszłość w tej szkole. Nie wiedziałem, co stałoby się, gdyby auror
dowiedział się, kim tak naprawdę jestem.
Ale teraz i tak było już za późno. Obiecałem, że po
zajęciach w najbliższą środę zostanę na pierwszą lekcję samoobrony. Coś mi się
zdawało, że Syriuszowi wcale się to nie spodoba. Nie wiedziałem do końca, jak
mu to wytłumaczyć. Mogłem oczywiście skłamać, że Quint nie dał mi wyboru, ale
przecież dałem słowo, że nie będę już zmyślać.
Próbując wymyślić, jak najlepiej będzie przekazać nowinę
Syriuszowi, zszedłem na parter, kierując się w stronę Wielkiej Sali. Trwała
kolacja i korytarze były puste. Dopiero zbliżając się do głównego wejścia,
usłyszałem gwar i zacząłem mijać uczniów, którzy skończyli już posiłek.
Unosząc wzrok, zauważyłem Regulusa, który zbliżał się z
naprzeciwka. Szedł sam i wpatrywał się we mnie. W kąciku jego ust majaczył
uśmieszek. Zatrzymałem się i poczekałem, aż się ze mną zrówna.
– Chciałeś coś? – spytał, zerkając na mnie krótko.
– Tak – potwierdziłem, łapiąc się za kark.
Niepewnie złapałem go za rąbek rękawa i przygryzłem dolną
wargę. W jego oczach znowu zobaczyłem ciekawość, o której istnieniu
zapomniałem. Tak bardzo nie pasowała do ciemnych, morskich tęczówek, które
teraz rozjaśniły się, obnażając ekscytację właściciela.
– Przemyślałem twoją ofertę i… Przyjmuję ją.
* * *
Witajcie mi
dziś! Jest po północy, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. Beta ma sesję i inne
rzeczy do betowania, a ja z kolei raczyłam się filmem Gone Girl, bo podobno
wstyd go nie obejrzeć chociaż raz w życiu. Także za obsuwę w publikacji można
winić głównie mnie, bo dostałam zbetowany tekst o dziesiątej, ale film skończył
mi się o jedenastej trzydzieści. Niedobra ja…
Nawiązując
jednak do rozdziału: fajny? W sumie nie spodziewałam się, że moja beta da mi
tak pozytywny feedback. Jestem ciekawa czy to tylko jej fanowskie serduszko
tego wieczora mocniej zabiło, czy może rzeczywiście część jest wyjątkowo dobra?
Jakoś ostatnio nie mogę się do końca zmotywować do pisania. Wymyślam sobie
najróżniejsze rzeczy, które powinny dać mi mentalnego kopa, ale wciąż ciężko mi przysiąść fałdek i popisać na poważnie. Wygląda na to, że rozdziały
nadal będą pojawiać się z dwutygodniowymi przerwami. Postaram się jednak nie
przekraczać terminów, naprawdę!
Skoro już się
tu produkuję o rzeczach dla mnie ważnych, a dla ludzkości trochę mniej, to
powiem jeszcze, że wyniki małej ankiety o jakże zawiłym tytule „O jakich
trzecioplanowych postaciach chciałbyś wiedzieć więcej?”, właściwie mnie
zdziwiły. Nie z powodu tego, że największym zainteresowaniem cieszyły się
Dorcas i Ann, ale dlatego, że na drugim miejscu znalazł się Shon? Nie sądziłam,
że go lubicie? W sensie, zwykle spotykałam się raczej z negatywnym odzewem
jeśli chodzi o tego OC. Ale to tylko zachęciło mnie do zadawania wam większej ilości pytań!
Także zapraszam do głosowania w nowej ankiecie, która jest dowodem na to, jak złym człowiekiem jestem.
Rozdział
pisałam sobie przy akompaniamencie najbardziej huncwockiej piosenki
wszechczasów (kłamię, po prostu ostatnio usłyszałam ją w reklamie Nissana i
okazało się, że ślicznie pasuje): Ambassador X – Renegades. Polecam!
I na sam koniec
pozostało mi tylko zadać wam kolejne pytanie: Jaki jest wasz ulubiony film (ew.
anime, chociaż wolałabym film) z przewijającym się wątkiem gejowskim? Fajnie
byłoby, gdybyście napisali też, dlaczego jest to wasz ulubiony film!
Witam o poranku! Właśnie wstałam, by iść do szkoły, ale stwierdziłam, że jest dość wcześnie, to przejrzałam instagrama i tu nagle nowy post. Wow. Miła niespodzianka. c:
OdpowiedzUsuńMoimi ulubionymi filmami z wątkiem gejowskim są Kill Your Darlings i Modlitwy za Bobby'ego. Płakałam na obydwóch. Ten drugi jest jednak chyba bardziej depresyjny, a o pierwszym dowiedziałam się, bo grają tam Daniel Radcliffe i Dane DeHaan, a są to jedni z moich ulubionych aktorów (no, przynajmniej Dane, a Daniel to sentymentalnie).
Rozdział wspaniały jak zawsze, nadal nie lubię Quinta (wiem, że coś kombinuje argh), a Regulus musi zostawić Lupinka i iść do Willa, bo on go kocha i w ogóle ajfks.
Okej, chyba przez Ciebie fiksuję. Hihi.
Nie spodziewałam się, ż Dorcas i Ann wygrają. Jak głosowałam w ankiecie, to one miały właśnie najmniej. Bynajmniej cieszy mnie ta wygrana dziewczyn, bo sama im kibicowałam. B)
Dorcas jest świetna! Mam nadzieję, że jej wątek będzie dalej rozwijany.
Pozdrawiam z huncwocką miłością.
Nie ma to jak poniedziałek z Remusem.
UsuńKill Your Darlings widziałam, ale o Bobbym nawet nie słyszałam. Ale to przez to, że jestem straszną ignorantką jeśli chodzi o kinematografię. Właśnie dlatego was pytam o jakieś ciekawe filmy.
Regulus i William powoli sobie żyją tam w tle, nie martw się. To, że Remus teraz trochę zbliży się do Regulusa nie oznacza od razu początku kolejnego romansu.
Niemożliwe, że Dor i Ann miały najmniej głosów, bo Lucek skończył z wynikiem 0% xD Ale rozumiem, co chciałaś przez to powiedzieć. Zresztą ankieta miała bardziej charakter zbadania opinii publicznej, a historię każdego bohatera i tak opiszę w pewnym momencie fabuły.
Ja chyba wciąż od Dorcas bardziej lubię Ann, ale też ją pewnie polubicie, jak trochę rozwinę jej wątek. Wszystko się wydarzy, ale muszę pogrupować sobie wreszcie wszystkie wątki, bo zwariuję.
Pozdrawiam; bardzo miło było widzieć cię tak prędko na blogu <3
M.P.
No ja nie wiem, co nowego mogłabym ci tu napisać, wiec po prostu- świetnie się czytało, trochę stateczniej, niż zwykle, ale to zupełnie w porządku.
OdpowiedzUsuń"Filadelfia", bo Tom Hanks, jak koleżanka wyżej- "Modlitwy za Bobby'ego", "Uśpieni" (w sumie to nie wątek gejowski jakby tak na to spojrzeć, ale wymieniam, bo go lubię).
Sporo jest takich, które darzę sentymentem głównie z powodu towarzystwa, w którym je oglądałam: Dom Chłopców, W Jego Oczach (bardzo ciepły i sympatyczny), Całkowite Zaćmienie (bo 'Remus'). Nie wiem, czy wszystkie polecam, ale na pewno nie uważam tego czasu za stracony.
Miałabym do ciebie pewną sprawę- mam pomysł na fanfiction z Remusem i Syriuszem w rolach głównych, ale potrzebuję opinii, czy ten pomysł jest ciekawy i w ogóle :) nie ukrywam, że twoje zdanie mogłoby mnie popchnąć do rozpoczęcia, a może i nawet skończenia tego opowiadania. Czy masz jakiegoś maila, na który mogłabym napisać w tej sprawie? (o ile oczywiście nie byłby to dla ciebie problem)
Pozdrawiam serdecznie
dilau_did
Pierwotnie scena z Zabinim była znacznie bardziej brutalnie opisana, ale Śnieżnopióra powiedziała, że raczej fragment nie pasuje do całokształtu, więc napisałam scenę od nowa. Nie jestem ciągle pewna, czy dobrze zrobiłam.
UsuńUważam, że każdy pomysł jest ciekawy! Mogę ci to powiedzieć nawet bez czytania. To wykonanie jest zwykle powodem nieprzespanych nocy i depresji, bo jak to zrobić, żeby ludziom się to wszystko spodobało?
Oczywiście z największą przyjemnością cię wysłucham. Zwłaszcza jeśli spod twoich rąk ma wyjść wolfstar, no błagam! Też potrzebuję dobrej, gejowskiej literatury do czytania.
Mail jest podany w zakładce 'kontakt' na blogu, ale wspominałaś wcześniej, że głównie czytasz bloga na telefonie, więc strzelam, że jej nie widziałaś.
Mail: swiniareczka@gmail.com
Pozdrawiam,
M.P.
Oh... Przecudowny rozdział. I tak... będę to powtarzać w kółko: Coraz więcej pytań! Quint... Trzymaj się na baczność. Mam go cały czas na oku. Nadal jest pierwszym podejrzanym.
OdpowiedzUsuńZaczynam sobie wstrzykiwać twoje opowiadania jak heroinę. Remus i Syriusz... Ciągle mi mało!!! Przesłodcy! Przekochani! Ich miłość jest taka... Brak mi słów.
Mało Will'a.
Jak ja niezmiernie się cieszę z decyzji Remusa. Coś czuje że będzie mraśnie.
Ślizgoni jak zawsze irytujący ale i intrygujący.
Powinnam czytać wolniej... Na dłużej mi starczy. XD
A co do pytania to niezaprzeczalnie kocham "Dom Chłopców". Tego nie da się opisać słowami. To trzeba obejrzeć. Nie chcę ci spoilerować gdybyś miała zamiar obejrzeć, ale powiem ci tylko że ostatni raz płakałam tak na "Królu Lwie" przy śmierci Mufasy.
Drugim takim filmem? książką? są "Dary Anioła". Mój najświeższy OTP to Alec Lightwood i Magnus Bane. Po prostu odlot. Zawirowania w tym związku prawie tyle co w WG. :D
A co do piosenki to: https://www.youtube.com/watch?v=cOvc-2_qeWQ
UsuńIdealne!
William się raczej będzie teraz trochę izolował. Niestety o nim więcej będzie pewnie dopiero w kolejnych częściach Zaćmienia. Przynajmniej do świąt.
UsuńJa sama strasznie cieszę się przyjaźnią między Remusem i Regulusem. Są słodcy razem. Osobno też.
Na pewno obejrzę! Jakoś w ferie może :D Póki co mam ostatni egzamin w piątek.
Dary Anioła zupełnie mi niestety nie podpasowały. Ale, jak to powiedziała Śnieżnopióra, dobrze że w młodzieżowej literaturze coraz częściej autorzy przemycają wątki osób nieheteroseksualnych <3
Pozdrawiam,
M.P.
Dzień dobry ^-^ Nazywam się Suga S.
OdpowiedzUsuńTwojego bloga znalazłam dzięki opowiadaniu "Metoda małych kroczków", które odnalazłam na Ao3, znaczy najpierw było "Po godzinach", ale uznałam, że żeby to przeczytać powinnam zapoznać się z "Wbrew grawitacji".
Fabuła opowiadania jest cudowna n_n
Ubolewam nad dwoma rzeczami, po pierwsze nad wiekiem postaci, chyba byłoby lepiej gdyby podnieść wszystkim wiek o dwa lata, a po drugie na tym, że w komentarzach Syriusz nazywany był pedofilem, co według mnie całkowicie mija się z prawdą, bo nie ma między nim a Remusem takiej dużej różnicy wieku.
Nie lubię Wolfrana i Willa, który w ostatnich rozdziałach mnie drażni i sama nie wiem dlaczego. Chyba najbardziej kochaną przeze mnie postacią jest Shon <3 On jest taki kochany, ale mimo to miałam nadzieję, że rzuci się na Syriusza po tym jak dowiedział się, że Remus jest pod wpływem amortecji. Ogólnie ten rozdział z Remusem na haju był jednym z moich ulubionych, bo naprawdę bardzo fajnie pokazałaś jak Syriuszowi na początku taki Moony się podobał, a potem miał dość.
Opowiadanie bardzo szybko się czyta, więc jak o czwartej u nocy zamiast być "Głupi gimbie iść spać jest czwarta w nocy" byłam "Ale jak to nie ma więcej rozdziałów?".
Wybacz za mój nieogarnięty komentarz, ale obawiam się, że będziesz musiała przywyknąć.
Suga! Witaj na blogu!
UsuńCieszę się, że spodobała ci się Metoda małych kroczków i postanowiłaś zajrzeć na bloga! Czyli jednak publikowanie wszędzie, gdzie się tylko da się opłaca xD
Fabuła opowiadania jest bardzo wątpliwa, ale cieszę się, że zauważyłaś jej drobiny.
Łączę się z tobą w bólu, naprawdę. Czasem zastanawiam się, dlaczego część bardzo wątpliwej jakości pod względem warsztatu i przesłania stron internetowych z opowiadaniami o miłości męsko-męskiej jest taka popularna. Niestety wniosek sam się tu nasuwa: z jakichś nieznanych mi powodów ludzie w Polsce uwielbiają czytać o relacjach bazujących na pedofilii/gwałcie/syndromie sztokholmskim (skreślić niepotrzebne, ale w sumie to czasem nie trzeba nic skreślać). Ja niestety – lub stety – postanowiłam trzymać się od wszelkiego rodzaju patologicznych związków z daleka i odzew bywa bardzo różny.
Wolframa chyba nie da się lubić przez sposób, w który go opisałam. Ale on jeszcze będzie miał moment, by zabłysnąć. Co do Williama to chyba pierwszy raz ktoś wyraził podobną opinię o nim. Zaintrygowałaś mnie tym, chociaż Pirat zaczęła wymachiwać piąstkami, krzycząc: jak to?! Dlaczego?! Mój William!. Strasznie cieszę się, że postanowiłaś skomentować i podzielić się swoimi przemyśleniami! <3
Jesteś też pierwszą osobą, która najbardziej lubi Shona :) Nie jest on jednak postacią, która rzuciłaby się na kogokolwiek. Uważam, że Shon bardziej niż ktokolwiek inny brzydzi się agresją i przemocą. Jego zdenerwowanie wyniknęło jedynie z troski o Remusa.
Cieszę się, że rozdział Amortencja ci się podobał! Tutaj akurat jestem niezmiennie zaskoczona, bo nie spodziewałam się, że spotka się on z tak pozytywnym odzewem. Bardzo miło mi się go jednak pisało, bo mogłam sobie pozwolić na nieograniczoną ilość wolfstarowego fluffu.
Wszyscy zawsze mówią, że WG strasznie szybko się czyta. Nie mogę się doczekać, co będziecie mówili, jak opowiadanie dobije ponad setki części. Ciekawe, ile nocy na nim można będzie wtedy zarwać xD
Twój komentarz jest całkiem ogarnięty, nie martw się. Z chęcią przywyknę do twojej obecności na blogu i twoich ciekawych opinii.
Serdecznie pozdrawiam i raz jeszcze dziękuję <3
M.P.
Kiedyś jedna tego typu yaoistka napisała mi kiedyś coś w stylu "Co z tego, że go zgwałcił skoro go kocha?" i w tym momencie unfollowałam ją na tumblrze. Wiesz mi nie tylko w Polsce są tacy ludzie na całym świecie jest ta ciemna strona fandomu.
UsuńDostajesz czasem negatywne komentarze, bo nie ma tu tego typu patologi?
Jeśli chodzi o Williama to ja po prostu nie lubię tego typu postaci jest dobry i kojarzy mi się z jedną postacią z anime, której nienawidzę.
Shon może brzydzi się agresji, ale mam wrażenie, że potrafiłby skrzywdzić, gdyby ktoś chciałby zranić jego przyjaciela.
Co myślisz o pairingu Scorpius x Albus Severus?
Może nie dostaję negatywnych komentarzy, stygmatyzujących moje opowiadanie, bo nie zawiera patologii, ale często jestem zachęcana do wprowadzenia tego typu treści. To trochę irytujące. Zwłaszcza, że często idzie w parze z hipokryzją. Często ludzie, którzy zachęcają mnie do pisania o pedofilii wypowiadają się o szczerym związku, bazującym na zaufaniu i miłości, między trójką ludzi (threesomes) jak o czymś obrzydliwym. To chyba najbardziej mnie irytuje?
UsuńNie szkodzi. Nie każdy musi lubić Williama. Ma on na pewno swój charakterek, który może nie przypaść wszystkim do gustu. Jestem ciekawa czy znam może to anime?
Shon jak najbardziej zareagowałby agresywniej, gdyby sytuacja tego wymagała. Jest bardzo dobrym przyjacielem.
Szczerze to zupełnie nic nie myślę o tym pairingu. Ja i Nowe Pokolenie jakoś nigdy nie mieliśmy za bardzo nic wspólnego. Poza tym wiecznie irytowała mnie tendencja, której autorzy trzymają się dość kurczowo, mianowicie: to, że Draco traktował Scorpiusa, tak jak Lucjusz traktował jego? To zupełnie mija się z kanonem podanym przez Rowling. Draco poślubił Astorię, która postawiła go do pionu i promowała w Scorpiusie tolerancję itp. Gdyby Draco źle traktował swojego syna, Astoria na pewno od razu dałaby mu popalić. Poza tym wątpię, że po tym, co przeszedł sam Draco, koleś nie kładłby dużego nacisku na budowanie zdrowej, kochającej relacji z własnym synem. Głównie to mi się nie podoba w Nowym Pokoleniu.
Dzięki temu co napisałaś tylko upewniłam się w tym, że profesor nie ma żadnych nieczystych zamiarów w stosunku do Remusa i chwała Merlinowi za to.
UsuńKiedyś na jednym blogu, na którym można "zamówić" opowiadanie widziałam propozycje fanficka Snape x jego trzynastoletnia uczennica i z tego co pamiętał miało to polegać na tym, że on ją zgwałcił, ona zaszła, a potem zabiła swoje dziecko i gdy tylko to przeczytałam to chciałam do tej biednej zamawiającej wysłać tabun egzorcystów.
Bardzo wielu ludzi nie toleruje threesomes i polymory (nie wiem za bardzo jak to brzmi po polsku).
Chodzi mi o postać z "Kuroko no Basuke", choć nie wiem, czy znasz, bo spotkałam się z opinią, że sportówki to najgorszy gatunek anime i wylęgarnia yaoistek. Kiyoshi Teppei kojarzy mi się z Willem.
Jeśli chodzi o ten pairing to kupiła moją duszę wersja, z która bardzo rzadko mam styczność, bo najczęściej jest tak ja piszesz, czyli Al nie dość, że jest ślizgonem to jeszcze nie jest w drużynie, bo nie interesuje się sportem i jego najlepszym przyjacielem jest Scorpius przez w swojej rodzinie jest wyrzutkiem. Najbardziej mnie wkurza jak w nowym pokoleniu Alsev jest zakochany w Malfoyu, ale ten woli Mary Sue Rose.
Akurat za tą serią anime nie przepadam. Nie z jakiegoś konkretnego powodu, chyba trochę znudził mnie początek, bo widziałam jakieś pierwsze 3-4 odcinki. Do tego do końca nie podobała mi się kreska. Ale nie skreślałabym wszystkich sportowych anime, bo Haikyuu oglądam zawsze z zapartym tchem. Bardzo pozytywnie nastraja mnie do życia i mimo niezbyt skomplikowanej fabuły nie jest jakieś głupawe. Wstydzę się, bo obejrzałam przesycone queerbaitingiem free!, przed którym dzielnie broniłam się aż jakiś miesiąc temu mu uległam. No i teraz wchodzi Prince of Stride. Widziałam pierwsze 3 odcinki i bardzo podobają mi sie animacje. A poza tym ostatnio i tak nie przepadam za ambitnymi produkcjami, więc sportowe anime wydają się w sam raz.
UsuńWydaje mi się, że w Nowym Pokoleniu wszystkie fanki Dramione puszczają wodze fantazji, utożsamiając Rose z Harmonią, a Scorpiusa z Draco. Nie przeszkadza mi to jakoś szczególnie, ani też specjalnie mnie to nie obchodzi. Po prostu uważam, że znaczna większość opowiadań o Nowym Pokoleniu jest przewidywalna do bólu. Tak samo zresztą jak Dramione, Drarry i Jily.
Mary Sue Rose :') <3
(Nie wiem czy nie porobiłam błędów, ale piszę z telefonu)
Ja uwielbiam to jedno z pierwszych anime, które obejrzałam doskonale zdając sobie sprawę z tego, że to jest animu, przed którym się zawsze broniłam, bo tylko dziwni ludzie oglądają to.
UsuńObejrzałam całe Free! Hańba nam...Haikyuu jest kochane <3 Prince of Stride również oglądam i od kilku tygodni co środę czekam na nowy odcinek. Jeżeli chcesz obejrzeć coś mało ambitnego, a kochanego to polecam Gekkan Shoujo Nozaki-Kun, pierwszy odcinek jest taki sobie, ale potem pojawia się Mikorin :3
Nie lubię pairingów z Hermioną, bardziej od Dramione boli mnie chyba tylko Lucjusz x Hermiona i Voldemort x Hermiona.
Widziałam Gekkan Shoujo jakieś dwa tygodnie temu. Strasznie kochane. Ostatnio obejrzałam anime, którego nazwy jak zwykle nie pamiętam. Po angielsku to chyba leciało jakoś 'wolf girl and black prince'. Trochę zalatywało mi patologicznym związkiem, ale ostatecznie nie było złe. Chociaż pewnie Śnieżnopióra by się ze mną nie zgodziła.
UsuńZnaczy no, łączenie w pary nastolatki z dorosłymi mężczyznami w wieku 40+ rzeczywiście jest trochę słabe. Ja nie znoszę jakichkolwiek pairingów ze Snapem. Niestety jako postaci też nigdy go nie lubiłam. Ale chyba ogólnie powinnam oduczyć się o tym mówić, bo to bardzo drażliwy temat w fandomie.
Śnieżnopióra się z tobą nie zgadza, i don't fuck with that bullshit.
UsuńAle obejrzałaś! C:<
UsuńI dlatego mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że było do dupy.
UsuńW takim razie nie mam nic do polecenia. Mój świat kończy się na Haikyuu ostatnio. :(((
UsuńW Gekkan nie przepadam za główną parą, ale reszta postaci jest cudowna. Seo jest moją królową <3
UsuńZ niewiadomych przyczyn zaufam Śnieżnopiórej i tak muszę w końcu skończyć Psycho Pass.
Ja ogólnie to nie przepadam za pairingami z Hermioną, Harrym i Ginny nie wiem dlaczego ludzie się tak nimi zachwycają.
Shipuję Snape z Lily, bo gdyby się pobrali nie byłoby Harrego (nie lubię go tak samo jak Lily), Neville byłby wybrańcem, Alice i Frank mieliby szybką, bezbolesną śmierć, Peter by nie zdradził, a Syriusz nie trafiłby nigdy do Azkabanu.
Dziękuję, tak! Seo jest totalnie moją ulubioną postacią. Od imienia zaczynając, na charakterze kończąc. Ukochaną męską postacią jest oczywiście Mikorin, o którym wspomniałaś wcześniej. Poza tym w tym anime strasznie podobało mi się to, jak autorka zamieniała płeć postaci w mangach Nozakiego? Genialne posunięcie. Strasznie prosty zabieg, który mnie dosłownie zachwycił.
UsuńPsycho Pass brzmi bardzo poważnie.
Wow, mieszasz mi w głowie swoim podejściem do Huncwotów. Od razu przypomina mi się fanfic tłumaczony na fanfiction.net Powrót Huncwotów. Chociaż cały mi się zupełnie nie podobał, to autorka skorzystała z bardzo ciekawego pomysłu, mianowicie: James tuż przed śmiercią przemienił kołyskę Harry'ego w świstoklik i Lily udało się uciec. Neville stał się wybrańcem, a Harry był wychowywany przez Lily i Syriusza, przy czym - co bardzo ważne - Syriusz nie był w związku z Lily. Bardzo ciekawy pomysł, ale wykonanie niestety było skrajnie szczeniackie. Taka szkoda.
Halooooooo?
OdpowiedzUsuńGdzie się podziałaś?
Gdzie następny rozdział? :c
Jakoś moja motywacja spadła do -9000%. Ale, jak wspominałam na fejsie, zamierzam się złapać za bloga od najbliższego tygodnia. Myślę że rozdziału można będzie spodziewać się w przeciągu siedmiu-dziewięciu dni, a później już w mniejszych odstępach czasowych.
UsuńPrzepraszam za tę straszną zwłokę,
M.P.
Dziękuję za szybką odpowiedź.
UsuńBardzo cieszy mnie fakt, że jeszcze tylko kilka dni do nowego rozdziału!
Będę niecierpliwie czekać. C: