37. Czas zagubionej egzystencji

Zachowywał?
Zamrugałem kilkukrotnie, zupełnie nie rozumiejąc. Przechyliłem lekko głowę i wpatrzyłem się w jego ciemne, niezdradzające emocji tęczówki. Mimo że Syriusz wciąż trzymał moje nadgarstki, zdołałem uchwycić się jego kurtki, zaciskając na niej palce.
– Czemu mnie nie chcesz? – Nagle w mojej głowie skłębiły się niepokojące myśli oraz obraz zdegustowanej twarzy chłopaka w najróżniejszych odsłonach. Strach ścisnął mnie za serce, odbijając się na mojej twarzy i wywołując zatroskane spojrzenie Syriusza.
– Dobrze wiesz, że nie o to chodzi. – Pokręcił głową, wypuszczając moje ręce z uścisku, by złapać mnie za ramiona. – Co za głupoty opowiadasz?
– Ale ja naprawdę cię chcę, Syriusz. Bardzo blisko mnie – nalegałem, a słowa zaczęły przesiąkać w moją świadomość, sącząc się gwałtownie na zewnątrz poprzez usta. – Często marzę o tobie. Jak nie ma cię w pobliżu, to i tak czuję na sobie twój zapach i kocham to. Chcę być bliżej.
W zamyśleniu wpatrywałem się w skonsternowanego Syriusza, którego uścisk na moich ramionach zelżał. W końcu chłopak przełknął ślinę, przymykając otwarte z zaskoczenia usta, ale nadal nic nie powiedział. Na jego policzkach znowu pojawił się delikatny rumieniec i doszedłem do wniosku, że ten widok nigdy mi się nie znudzi.
– Ufam ci. Kocham cię. Jestem cały twój, słyszysz? Chcę ci się cały oddać, rozumiesz? – kontynuowałem, ale nim zdążyłem wymówić choćby słowo więcej, Syriusz ukrył twarz w dłoniach, wydając z siebie niski jęk.
– Wystarczy, Merlinie, już dosyć – wymamrotał, kręcąc głową i wpatrując się we mnie z zacięciem. Oparł dłonie na moich policzkach, ale nie pozwolił mi sięgnąć do swoich ust. Zamiast tego lekko się schylił, by jego oczy znalazły się na tym samym poziomie, co moje. Oblizałem usta, widząc w nich dziwną emocję, która był czymś w rodzaju głodu, złości i uporu.
– Dlaczego? – pytanie w końcu zsunęło się z końca mojego języka.
– Pogadamy o tym jutro, dobrze? Z samego rana. Obiecuję ci. – Pokręcił głową, podkreślając ostatnie słowa, gdy zobaczył, że chcę zaoponować. – Nigdy wcześniej jakoś nie miałeś na mnie ochoty.
– Bałem się. – Tym razem mu przerwałem, nie mogąc tego słuchać. – Boję się nadal. Ale chcę… Chcę… – Wziąłem głęboki wdech, błądząc wzrokiem po jego twarzy. Nie wiedziałem, jak opisać to dziwne uczucie pustki, które nie dawało mi spokoju. To była ta emocja, która przekształcała się w coś zupełnie innego za każdym razem, gdy ciało Syriusza ocierało się o moje, gdy wymienialiśmy się spojrzeniami, kiedy Syriusz się uśmiechał i mogłem zobaczyć ten cholernie piękny dołeczek na jego prawym policzku –  ta właśnie emocja, którą mogłem czasem utożsamić z głodem, z pragnieniem, ze zmęczeniem, z rezygnacją, a czasem z radością, satysfakcją i bezpieczeństwem.
Nie umiałem mu dokładnie powiedzieć, jak to było jeszcze rok temu, budzić się nad ranem i pamiętać wariacje pod skórą w momentach, gdy mnie dotykał, jednocześnie wiedząc, że wspomnienie zaczyna się zacierać, a Syriusz wcale nie leży już na łóżku obok ze skopaną w nogach kołdrą i rozpiętą do połowy koszulą piżamową, by je odnowić, by ożywić iskrę gdzieś w głębi lewej piersi. Nie wiedziałem, jak mógłbym opisać uczucie ciągłego spadania z rękami wyrzuconymi w powietrze, już nawet nie próbującymi złapać się niczego, co realne. Nie chciałem, żeby wiedział, jak to jest powoli zatracać się w uczuciu straty i gryzącej ciekawości, wciąż pytającej, co by było gdyby. Już i tak byłem dla niego ciężarem.
Najbardziej jednak martwiło mnie to, że nie potrafiłem opisać euforii, która niemal rozsadziła moje wnętrzności, kiedy pierwszy raz zobaczyłem go na początku tego semestru, setki hormonów szczęścia wbijających swoje ostre ząbki w mój mózg, gruntu, który niespodziewanie pojawił się pod moimi stopami. Ciężko było mi wyjaśnić, jak bardzo chciałbym wejść pod skórę Syriusza, zmieszać się z jego krwią, dać się wchłonąć lawendowemu ciepłu, którego potrzebowałem jak powietrza. Jak inaczej mógłbym mu powiedzieć, że jest dla mnie nadzieją na to, że moje życie nie stanie się jedną wielką katastrofą złożoną z bolesnych pełni i pozostałych dni miesiąca, w których musiałbym się ukrywać i udawać, że jestem normalny, szary, bezpłciowy? Czy umiałbym przyznać się Syriuszowi do tego, że daje mi nadzieję, że rozprasza samotność i sprawia, że nie boję się zostać skrzywdzonym?
– Możemy wrócić do księgarni?
– Co takiego? – Syriusz z zatroskanego nagle zmienił się w zaskoczonego i podejrzliwego.
– Przypomniało mi się, że chcę coś kupić.
– No okej. – Syriusz pozwolił mi pociągnąć się za rękę w stronę głównej ulicy Hogsmeade. Obejrzałem się na niego i widząc, że jego twarz znowu wyraża zmartwienie, uśmiechnąłem się wesoło, czego nie mógł nie odwzajemnić. Uniósł moją dłoń do swoich ust i ucałował ją, przez co zwolniłem, wkrótce zrównując z nim krok. Wtuliłem twarz w jego ramię i westchnąłem. Lawendowe usta zaczęły powoli obcałowywać czubek mojej głowy, pozwalając mi topić się pod swoim delikatnym dotykiem.
Syriusz sięgnął do klamki, ale drzwi nagle otworzyły się i stanął w nich Shon.
– Hej – przywitałem się od razu z uśmiechem. Chłopak otworzył usta, by odpowiedzieć, ale zmieszał się, przyglądając się mi uważnie. Uniosłem brwi, nie wiedząc, o co mu chodzi. – W porządku?
– T-tak. – Shon odsunął się z przejścia, gdy jakieś trzy Krukonki chrząknęły znacząco. Posłał im przepraszający uśmiech i zamrugał kilkukrotnie, patrząc znów na mnie. – A z tobą? Wszystko w porządku? – Zmarszczył brwi, zezując odrobinę w kierunku Syriusza.
– W jak najlepszym. – Także spojrzałem na Syriusza, wymieniając się z nim uśmiechem. – Czuję się świetnie.
– Na pewno? Bo zachowujesz się dziwnie. – Chłopak nie dawał za wygraną, wpatrując we mnie swoje złote ślepia. Skupiłem na nim wzrok, zbity z pantałyku.
– Jak to dziwnie?
– Nigdy wcześniej się tak nie obściskiwaliście. – Shon brzmiał na poirytowanego, co przyjąłem z niemałym zdziwieniem.
– Skąd ty możesz wiedzieć, czy zwykle się obściskujemy, czy nie? – Drgnąłem, bo głos Syriusza wywołał ciarki na moim karku. Przełknąłem ślinę, patrząc na niego z uniesionymi brwiami.
– Pieseczku – mruknąłem, łapiąc go za kołnierz z nadzieją, że go to trochę rozchmurzy. Podziałało od razu, bo chłopak nie mógł powstrzymać rozbawienia.
– To Amortencja! Na pewno Amortencja! Remus, chodź ze mną. – Nagle poczułem mocny uścisk Shona na nadgarstku. Gryfon nie zdążył jednak mnie nigdzie zaciągnąć, bo dłoń Syriusza natychmiast opadła ciężko na jego ramię.
– Ani się waż, mikrusie. – Oczy bruneta zabłyszczały niebezpiecznie, gdy pochylił się, żeby spojrzeć chłopcu w oczy.
Był wściekły. Syriusz był wściekły. Cała słodycz i szczęście gdzieś wyparowały. Nawet lawenda pachniała jakoś intensywniej i bardziej zaborczo. Wyglądał pięknie, jak zwykle, jednak ciarki, które przeszły po moich ramionach, nie wzbudziły przyjemnego podniecenia, a jakiś strach, niepozwalający mi cieszyć się głębią spojrzenia Blacka i jego mocno zaciśniętą, idealną szczęką. Co mogłem zrobić, co w tej sytuacji powinienem…?
– Jakim podstępem mu to wprowadziłeś, co? Co zamierzasz mu zrobić? – Shon wyprostował się dzielnie, mimo że wyglądał śmiesznie przy gabarytach Syriusza. Nie wiedziałem, co zrobić, więc stanąłem miedzy nimi, rozkładając ramiona na boki.
– Przestań, Shon, nie wiesz, co mówisz! Ja wiem, że wypiłem Amortencję, umówiliśmy się na to, okej? Syriusz o mnie dba! Zawsze o mnie dbał! Nigdy by mi nic nie zrobił! – powiedziałem to na tyle głośno, że scena zwróciła uwagę przechodniów i część z nich, wyraźnie nas rozpoznając, zaczęła zatrzymywać się, szeptać i chichotać. Poczułem, jak krew napływa mi do twarzy, ale wciąż pewnie stałem na rozstawionych szeroko nogach, chcąc osłonić Syriusza od całej tej negatywnej energii, którą przekazał mu Shon.
Młody Gryfon westchnął i pokręcił głową, odwracając twarz.
– Dobra, przepraszam, Syriusz – wymamrotał. Black jedynie prychnął, owijając ramię wokół mojej szyi i ciągnąc mnie w stronę zamku.
– Chodź, znudziło mi się w Hogsmeade.
– Dobrze – zgodziłem się od razu, licząc, że to go nieco udobrucha. Obejrzałem się jeszcze za siebie, na zawstydzonego uwagą wszystkich Shona, po czym przylgnąłem do boku swojego chłopaka, oddychając głęboko. Pogładziłem jego tors, z przyjemnością przejeżdżając dłonią pod jego kurtką. Syriusz lekko się wzdrygnął. – Proszę, nie bądź zły. Mieliśmy się dobrze bawić, prawda?
– Tak. – Chłopak westchnął i podniósł twarz, wpatrując się w drogę przed nami. – Wiem, głupio dałem się wyprowadzić z równowagi.
– Nie jesteś głupi – zaoponowałem, kręcąc głową. – Przepraszam za Shona, nie wiem, co mu strzeliło do głowy! Sugerować coś tak okropnego!
– Daj spokój. Po prostu… się o ciebie martwi. – Widziałem, z jakim niesmakiem wypowiada te słowa. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu i w końcu rzuciłem mu się na szyję, zasypując jego policzek pocałunkami.
– Jesteś najlepszym chłopakiem na świecie! – Całowałem linię jego szczęki i ucho, a później też zaczerwienione od chłodnego powietrza policzki i wreszcie najlepsze – to, co zostawiłem na koniec – kuszące wargi.
Na początku przytykałem moje usta do jego pośpiesznie i lekko, tak tylko, by obdarować go jak największą ilością afekcji, którą w danej chwili czułem. Jednak znienacka dotarło do mnie, że za każdym razem, gdy czuję na wargach ciepło tych syriuszowych, zostają na nich kapryśne ogniki, które małymi iskierkami łaskoczą delikatną, spierzchniętą skórę i drażnią, zachęcając mnie do przedłużania kolejnych całusów.
Syriusz zatrzymał się, opierając dłonie na moich biodrach, by pomóc mi zachować równowagę, gdy wspiąłem się na palce. Wciąż się nie śmiał ani nawet nie uśmiechał, jedynie wpatrując się we mnie spod przymkniętych powiek. Pomyślałem, że powinienem scałować cały smutek, który zalągł się w nim przez lata. Ten spowodowany samotnością i ten wywołany niezrozumieniem, strachem, niepewnością. Więc całowałem go, już teraz nie odrywając swoich ust od jego, tkwiąc wciąż w powolnym pocałunku, którego ciepło powoli rozchodziło się po moim ciele.
Kocham, kocham, kocham…
Stopniowo ciało Syriusza zaczęło się rozluźniać. Jego dłonie wjechały na moje plecy, przyciągając mnie bliżej. Pocałunki, które dzieliliśmy, nagle zaczęły wychodzić od niego. Wszędzie była lawenda, wirując mi w głowie, wkradając się do nozdrzy, ust i uszu. Po chwili słyszałem już tylko głośny rytm wybijany przez moje serce i zastanawiałem się, czy może przypadkiem czas się nie zatrzymał.
Duża dłoń Syriusza wsunęła się w moje włosy, a długie palce przejechały po mojej potylicy, powodując sensację, pod której siłą zupełnie się rozpłynąłem. Schwyciłem w mocny uścisk jego kurtkę i naparłem na niego. Tracąc równowagę, usiadł na murku, przy którym staliśmy, i przyciągnął mnie do siebie od razu. Rozpiąłem swoją kurtkę, siadając (chyba nie do końca zgrabnie) na jego kolanach okrakiem i znowu przywierając do jego ust. Jego dłonie zaraz wślizgnęły się w ciepło wewnątrz mojego okrycia i zaczęły niespokojnie krążyć od bioder po moją pierś. Westchnąłem, czując dławiącą duszność w klatce piersiowej. Zsunąłem nogi z murka za Syriuszem, zmniejszając odległość między nami do zerowej, i złapałem twarz chłopaka, nie chcąc przerywać tej chwili.
Nasze oddechy zmieszały się w burzliwą ekscytację, prześlizgującą się ciągle między naszymi ustami i wkrótce wyrywającą z nas coraz częstsze westchnienia i pomruki. Kiedy dłonie Syriusza przesunęły się na moje plecy, a jedna z nich znalazła się pod swetrem, na lędźwiach, przyjemny chłód połaskotał mnie, wprawiając moje ciało w drżenie. Rozpiąłem suwak u kurtki Syriusza i, obejmując chłopaka ściśle, otarłem się o jego ciało. Z moich ust uciekło jego wyszeptane imię i przez chwilę uchyliłem nawet powieki, by móc na niego spojrzeć.
Twarz bruneta była ładnie zaczerwieniona, a spojrzenie rozkojarzone i rozkoszne. Kiedy wypuścił powietrze z ust, spomiędzy nich wyleciał duży kłąb pary, mimo że na zewnątrz nie było jeszcze aż tak zimno. Z lekkim uśmiechem, bo tylko na taki pozwoliła mi leniwa sytuacja, zacząłem składać małe całusy na dolnej wardze Syriusza, wkrótce ssąc ją też i ostrożnie przygryzając. Wszystko smakowało lawendą, która zupełnie odebrała mi świadomość.
– Remus, tak nie można – odezwał się nagle słabo Syriusz.
Uniosłem wzrok, spotykając się z nim spojrzeniem, i z uśmiechem wpiłem się w jego czerwone od pocałunków wargi. Kolejne powolne minuty zleciały nam na odbierających oddech całusach. Zacisnąłem w dłoni ciemne włosy chłopaka, nie mogąc przestać ocierać się o jego napięty tors. Wcale nie ignorowałem podniecenia, które rosło między nami. Wręcz przeciwnie, bardzo mi ono schlebiało.
Ale Syriusz cały się spiął i chwycił mocno moje ramiona, nieco mnie od siebie odpychając. Zakrył oczy dłonią, zawstydzony, wciąż trzymając mnie na wyciągnięcie drugiej ręki.
– Przepraszam, na Godryka, znowu.
– Nie przeszkadza mi to. – Uśmiechnąłem się do niego, wywołując jego jeszcze większe zakłopotanie, gdy spojrzał na mnie spomiędzy swoich długich palców. – Sam się proszę, prawda?
Syriusz wciągnął powietrze ze świstem, otwierając szeroko oczy. Wstał, podtrzymując mnie, bym nie upadł, a gdy upewnił się, że stoję pewnie na nogach, odsunął się o krok, odwracając twarz. Na jego czole odmalowało się zmartwienie. Przygryzłem wargę, nie wiedząc, dlaczego znowu nie udało mi się go rozweselić. Przecież mnie lubił… Zawsze nalegał na przytulanie i całowanie, a czasem na inne rzeczy…
– Syriusz… – Oparłem dłoń na jego torsie i zajrzałem mu w twarz, którą starał się przede mną ukryć. Oddychał głośno przez zaciśnięte zęby.
– Ja chyba… – Złapał się za kark, nagle wbijając we mnie swoje ciemne tęczówki. – Ja chyba jednak jeszcze nie jestem gotowy na takie rzeczy, wiesz?
– Nie? – Uniosłem brwi, szczerze zaskoczony, ale gdy uśmiechnął się lekko, wciąż walcząc z zaczerwienieniem na swoich policzkach, ja także rozpłynąłem się w szczęściu. – No dobrze. Nie zmuszę cię do niczego, czego nie chcesz.
– Nie zmuszasz mnie, przestań, mój placku. – Znienacka Syriusz oplótł mnie ramionami i przycisnął do swojej klatki piersiowej.
– Nie podoba mi się ta ksywka – mruknąłem z uśmiechem, chwytając się jego kurtki na ramionach.
– Sam sobie ją wymyśliłeś – przypomniał mi.
– Mam stanowczo za dużo kiepskich pomysłów.

Wchodząc do zamku, postanowiliśmy wstąpić do kuchni. Co prawda zbliżała się pora obiadu, ale Syriusz nalegał, żebyśmy zjedli razem. Z jego oczu wyczytałem, że miał już jakiś plan i to obudziło we mnie niewyczerpane tamtego dnia pokłady ekscytacji. Weszliśmy więc w boczny korytarz przy Wielkiej Sali, zastając jednak na miejscu niecodzienną sytuację.
Przed obrazem przedstawiającym martwą naturę stała grupka uczniów. Z daleka już zauważyliśmy zielone szaliki Slytherinu, od razu rozpoznałem też wysoki głos Zabiniego i jego melodyjny śmiech. Spojrzałem na Syriusza. Miał ściągnięte w zmartwieniu brwi i wpatrywał się czujnie w uczniów.
– Co tu się dzieje? – spytał, zatrzymując się parę kroków od zgromadzenia. Rozbawione głosy ucichły, a Zabini, Crabbe i Parkinson obejrzeli się za siebie, nieco przestraszeni. Jednak, gdy nas zobaczyli, ich usta znowu wykrzywiły się w szerokich uśmiechach.
– Kogo my tu mamy? Szkolną parę pedałków. – Zabini zacmokał, odwracając się na pięcie i splatając ramiona na piersi.
– Szukacie guza? – Parkinson uśmiechnął się, biorąc się pod bok i opierając łokieć na barku kolegi. Przechyliłem się nieco w bok, zauważając siedzącą na podłodze Puchonkę, ścierającą z pucołowatych policzków łzy. Od razu rozpoznałem w niej Poppy – dziewczynę, która podkochiwała się w Shonie – i znienacka wezbrała we mnie złość.
– Co wyprawiacie? – warknąłem, zaciskając pięści.
– Nie gorączkuj się tak, ty mały, gryfoński lachociągu. – Crabbe wydał się zadowolony ze swoich słów, chichocząc i drapiąc się po karku. Wykrzywiłem usta, przewracając oczami. Chciałem już coś odpowiedzieć, ale Syriusz zdążył do tej pory zmazać dumę z okrągłej twarzy Ślizgona silnym uderzeniem w szczękę. Cofnąłem się o krok, wyciągając różdżkę, i starając się nie rozproszyć tym, jak bardzo pięknie Gryfon wyglądał z twarzą wykrzywioną w grymasie szczerej wściekłości.
Nim jednak któryś z chłopaków podniósł różdżkę, zarówno Zabini, jak i Parkinson zostali rozbrojeni przez płonącego ze złości Blacka. Wymierzyłem w nich różdżką, starając się nie zerkać tak usilnie na napięte ramiona Syriusza.
– Jak go nazwałeś, Crabbe? Powtórz głośniej, żebym nie miał później wyrzutów sumienia! – Brunet niemal zawył, złość odbiła się w jego głosie, który wybrzmiał donośnie i chrapliwie. Wciąż trzymając się za szczękę, Ślizgon zaklął cicho, zezując na swoich kolegów. Zabini prychnął, zaciskając pięści.
– Zostaw go, Black. Wszyscy tak mówią o tym półkrwi, przecież o tym wiesz. – Machnął nonszalancko dłonią. Syriusz wziął zamach i wycelował różdżką w chłopaka spod ramienia, którym wciąż przytrzymywał Crabbe'a za szatę.
Kassere! – warknął, a chłopak odleciał w tył, wywijając kilka piruetów w powietrzu, nim przewrócił wazon stojący przy wejściu do Wielkiej Sali. Zabini jęknął, próbując podnieść się z ziemi. – Będę musiał pogadać sobie ze wszystkimi w takim razie.
Syriusz wycelował różdżką w gardło Ślizgona, którego wciąż miał w garści, wyciskając z niego serię rozpaczliwych przeprosin.
– Syriusz, wystarczy już, wystarczy – powiedziałem, łapiąc go za ramię i zerkając w stronę Parkinsona, który przebiegł przez korytarz, by pomóc Zabiniemu. Mój wzrok padł na Poppy, która skuliła się pod ścianą, drżąc z przerażenia. – Syriusz, przestań – poprosiłem go znowu.
– Co tu się wyprawia. Pan krwawi, Zabini! – Za nami rozległ się donośny głos nauczyciela od obrony przed czarną magią. Odwróciłem się, czując, jak różdżka wyślizguje mi się z ręki i upada parę metrów dalej, zaraz obok tej Syriusza. Przełknąłem ślinę, patrząc na zbliżającego się do nas profesora Quinta. Jego potężna sylwetka wydała mi się jeszcze większa przez szeroki, czarny płaszcz powiewający za nim.
– Panie Black, proszę natychmiast puścić kolegę Crabbe'a. Nie chciałbym się powtarzać. – Zimne oczy nauczyciela przeszyły Syriusza z cieniem groźby wiszącym w powietrzu. Na szczęście Gryfon od razu puścił drugiego chłopaka i odsunął się o krok, wciąż nie rozluźniając jednak swoich mocno zaciśniętych szczęk. Profesor Quint obejrzał się na pozostałych Ślizgonów. – Panie Parkinson, proszę zaprowadzić kolegę do Skrzydła Szpitalnego i tam na mnie zaczekać.
Gdy obaj chłopcy zniknęli z naszego pola widzenia, nauczyciel znowu odwrócił się, mierząc nas wzrokiem. Nagle jego spojrzenie padło na skuloną w rogu Poppy i nieco złagodniało. Profesor schował różdżkę do kieszeni i wyciągnął dłoń w kierunku uczennicy. Wciąż przerażona, chwyciła ją niepewnie i podniosła się z ziemi, spuszczając twarz nieśmiało.
– Kto mi wyjaśni, co tu się stało? – spytał już ciszej, wpatrując się w nas kolejno. Zerknąłem na Syriusza, ale on tylko odwrócił wzrok, jakby mocniej się spinając. Postąpiłem krok w stronę nauczyciela.
– Ślizgoni znęcali się nad Poppy. Przynajmniej tak to wyglądało, jak przechodziliśmy obok. Nie wiem, o co im poszło – przyznałem, kręcąc głową.
– To prawda, panienko? – Spojrzenie profesora Quinta znowu zmiękło, kiedy przeniósł wzrok ze mnie na dziewczynę. Sama Puchonka wyglądała jakby miała się od nowa rozpłakać. Przez chwilę drżała tylko, łapiąc nierówne oddechy, aż w końcu lekko pokiwała głową. – Panie Crabbe, musimy poważnie porozmawiać. – To z pewnością zabrzmiało jak groźba.
Uniosłem brwi, nagle coś zauważając.
– Jesteś ranna? – spytałem, widząc obtarcia na jej łokciach. Jedna z jej białych podkolanówek nasiąkła u góry krwią z rozcięcia na kolanie.
– Nie. Wszystko w porządku. – Dziewczyna złapała się za łokcie i skuliła, przytulając ramiona do klatki piersiowej. Usłyszałem zirytowane warknięcie Syriusza tuż za sobą. Odwróciłem się, by zobaczyć, jak intensywnie wpatruje się w Crabbe'a, usilnie próbującego uniknąć jego wzroku.
– Proszę się opanować, panie Black. Lupin, mógłby pan dopilnować, żeby nikt nie niepokoił panienki podczas drogi do Skrzydła Szpitalnego? Zaraz tam będę.
– Ale… – Uniosłem brwi, zerkając nerwowo na Syriusza. – Profesorze, Syriusz się po prostu bardzo zdenerwował, ale to przeze mnie. Bronił mnie, bo…
– Panie Lupin – profesor zmarszczył brwi, skupiając na mnie wzrok. – Czy pan przypadkiem nie jest pod wpływem?
Z wrażenia niemal natychmiast dostałem czkawki. Cofnąłem się o krok, przyciskając ramiona do swoich boków.
– Za mało mi płacą… – szepnął nauczyciel, łapiąc się za skroń.

Po tym, jak pani Collins dała mi eliksir zobojętniający, ja i Syriusz zostaliśmy oddelegowani do profesor McGonagall, która nie była zachwycona naszym widokiem. Wręczyła nam różdżki przekazane jej przez profesora Quinta i kazała usiąść w fotelach przed swoim biurkiem. Przez pierwsze pół minuty mierzyła nas wzrokiem.
– Panie Black, chyba nie muszę tłumaczyć, jak wysoce nieodpowiedzialna było pana zachowanie. Właściwie brak mi słów. Wie pan, że panu Zabiniemu trzeba było założyć cztery szwy? Co w pana wstąpiło?! – Profesor McGonagall starała się wciąż utrzymać głos na wodzy, ale przez jej twarz przemawiało zmartwienie.
– Zasłużył sobie na to i znacznie więcej. – Syriusz uniósł twarz, uśmiechając się półgębkiem. Zadrżałem, widząc ciemność jego spojrzenia. Pokręciłem głową, chcąc coś powiedzieć, jednak nauczycielka uprzedziła mnie, mówiąc:
– Łudziłam się, że odpowie pan inaczej. Musi pan jednak zrozumieć, że w Hogwarcie nie tolerujemy przemocy. Dlatego dopilnuję, żeby znalazło się dla pana zajęcie codziennie do końca przyszłego tygodnia. Proszę też zapomnieć o wycieczkach do Hogsmeade, póki nie pójdzie pan do pana Zabiniego i nie przeprosi go za wszystko. Poinformuję o tym incydencie także panią Black.
Wbiłem paznokcie w podłokietniki fotela i pochyliłem się w przód, chcąc zaoponować.
– Przyjdzie pora i na pana, panie Lupin. Proszę mi nie przerywać. – Kobieta uniosła dłoń, wstrzymując mnie i zmierzyła się z Syriuszem na spojrzenia. – Po obiedzie proszę się zgłosić do profesor Trelawney, zdaje się, że ostatnio potrzebowała pomocy w uporządkowaniu swojego składziku. Po skończonej pracy, proszę do mnie wrócić. Do widzenia, panie Black. – Machnęła uniesioną dłonią, nie spuszczając wzroku z chłopaka, póki nie opuścił pomieszczenia.
– Więc pan Black stanął w pana obronie?
Uniosłem spojrzenie, które wbiłem w swoje dłonie. W oczach kobiety wciąż można było zobaczyć cień rozmyślań o Syriuszu. Złapałem się za kark, czując jak ciepło uderza do mojej twarzy.
– Tak. Część Ślizgonów mnie bardzo nie lubi. Wstyd mi, że nie miałem wystarczająco dużo odwagi, żeby samemu się obronić.
– Myślę, Remus, że poradziłbyś sobie, gdyby sytuacja tego wymagała. – Głos kobiety złagodniał, na co zareagowałem lekkim rozluźnieniem. – Syriusz jest w kociołku kąpany. Musi nauczyć się lepiej oceniać sytuację.
– Nie zgadzam się, pani profesor. – Zamrugałem kilkukrotnie, a gdy kobieta uniosła brwi, spojrzałem na nią przepraszająco. – Chodzi mi o to, że on zawsze broni ludzi, których kocha. Znaczy bardzo lubi, wie pani! – Wyprostowałem się gwałtownie, zaciskając palce na materiale swoich spodni. Niemal czułem rumieńce na moich policzkach. Czarownica uśmiechnęła się jedynie i wsparła twarz na dłoni, przyglądając się mi z zainteresowaniem. – Nie uważam, że to coś złego. Mimo że współczuję Zabiniemu i cieszę się, że nic poważniejszego mu się nie stało. Wstyd mi to mówić, ale… – Przełknąłem ślinę, spuszczając wzrok i ocierając rękami o swoje uda nerwowo. – Nie umiem być zły na Syriusza, kiedy staje w obronie mnie albo kogoś innego.
– Dawno nie usłyszałam z twoich ust czegoś tak niemądrego, Remus. – Mimo, że nie uniosłem wzroku, usłyszałem w głosie kobiety uśmiech. – W takim razie przejdźmy do kolejnej kwestii. Pani Collins wspomniała, że byłeś pod wpływem Amortencji?
Niekontrolowanie z moich ust wyrwał się nerwowy chichot, jednak zaraz go zdusiłem, wbijając spanikowany wzrok w czarownicę. Ta uniosła jedną brew, węsząc intrygę. Przez chwilę zawzięcie przygryzałem dolną wargę, nie potrafiąc nic wymyślić.
– Byłem – potwierdziłem tylko, mając nadzieję, że dalsze pytania będą równie proste.
– Wiedziałeś o tym?
– Tak, wiedziałem, pani profesor. – Skinąłem głową, wbijając paznokcie w swoje uda.
– Skąd miałeś Amortencję, Remus? – Nauczycielka zmarszczyła brwi, przyglądając się mi uważnie.
– To była nagroda z zajęć profesora Slughorna.
– Czyżby? Ten Horacy, w co on sobie pogrywa? – Profesor McGonagall pokręciła głową z niedowierzaniem, masując swoje skronie. – Czyli sam ją wziąłeś?
– Tak. Chciałem zobaczyć, co się stanie – paplałem bez zastanowienia. – Ostatnio przejmowałem się trochę ze względu na wypadek Syriusza, a później Williama, i w końcu wpadłem na pomysł, że może mnie to trochę rozluźni.
– Wcale mi się to nie podoba, panie Lupin.
Fakt, że kobieta wróciła do oficjalnego tonu, nieco mnie przestraszył. Zamilkłem, widząc jej wbite we mnie spojrzenie. Z nerwów zapomniałem oddychać, więc wkrótce zmusiłem się do westchnienia. Znowu wróciłem do przygryzania wargi.
– Czemu zawsze pan kłamie?
– Ja… – zawiesiłem na chwilę głos, mierząc ryzyko. – Wstydzę się powiedzieć, dla kogo wziąłem Amortencję – przyznałem w końcu, odwracając twarz i przymykając oczy. Szybkie uderzenia mojego serca, zaczęły dudnić mi w uszach.
– Rozumiem – odezwała się nagle profesor McGonagall. Nieśmiało zerknąłem na nią kątem oka. Wydawała się zadowolona z odpowiedzi. – Cieszę się, że nie dostałeś eliksiru z niepewnego źródła. Mam nadzieję, że chociaż miło spędziłeś ten dzień.
Uśmiechnąłem się lekko, kiwając głową i rozpierając się wygodnie w fotelu. Całe zdenerwowanie ze mnie uciekło, pozostawiając po sobie tylko wciąż dudniące głośno serce. Spojrzałem na kobietę z wdzięcznością, która wywołała lekki uśmiech majaczący w kąciku jej ust.
– Myślę, że załatwimy to jednym szlabanem w poniedziałek. Standardowe czyszczenie pucharów. Może uda mi się wcisnąć cię razem z Syriuszem. We dwóch zawsze będzie wam raźniej. Ale, Remus… – Urwała, kiedy podniosłem się z zamiarem wyjścia. – Nie dawaj panu Blackowi do zrozumienia, że dobrze zrobił.
– Oczywiście, pani profesor. Dopilnuję, żeby przeprosił Zabiniego.
– Świetnie. – Nauczycielka uśmiechnęła się i machnęła krótko dłonią, pozwalając mi odejść. – Och, prawie bym zapomniała. Profesor Quint chciał z tobą porozmawiać. Czeka w swoim gabinecie.
Uniosłem brwi, zatrzymując się w pół kroku. Obejrzałem się za siebie, licząc, że czarownica doda coś więcej, ale ona grzebała już w jednej z szuflad swojego biurka i wkrótce wyciągnęła stertę zapisanych kartek, które zapewne były karnymi esejami. W związku z tym otworzyłem drzwi i wyszeptałem ciche pożegnanie, wychodząc z gabinetu.
Moje zdziwienie było głównie spowodowane tym, że profesor Quint był jednym z tych profesorów, którzy nieczęsto zapraszali kogoś na prywatne rozmowy. Wydawał się zwykle ograniczać swoją pracę do prowadzenia zajęć, patrolowania korytarzy wieczorami i, oczywiście, wstrzymywania bójek, jeśli zachodziła taka potrzeba. Poza tymi paroma wyjątkami raczej nie angażował się w życie szkolne i prywatne swoich uczniów. Jednocześnie nigdy nie nazwałbym go pobłażliwym, co to, to nie. Profesor Quint zawsze uważnie pilnował, by każdy słuchał go na zajęciach i, widząc, że ktoś nie nadąża za tokiem jego rozumowania, stawiał nieszczęśnika w ogniu miliona pytań do momentu, w którym był pewien, że uczeń zrozumiał zagadnienie. Niepokojąca aura silnej magii była niemal namacalna w jego obecności.
– I jak tam? – spytał Syriusz, zagradzając mi drogę. Uniosłem na niego zamyślone spojrzenie, w końcu łapiąc się za kark.
– W porządku. Mam się zgłosić w poniedziałek na szlaban.
– Nie tak źle. – Chłopak przymknął oczy i objął mnie znienacka, przyciskając do swojej klatki piersiowej. – Nie przejmuj się tym, co powiedział Zabini.
– O lachociągu? – Pozwoliłem sobie na lekkie westchnienie i oparcie policzka na jego ramieniu. – Ja dobrze wiem i ty dobrze wiesz, że to nieprawda. Nie widzę powodu, żeby się tym przejmować.
– Dowiem się, czy rzeczywiście po szkole krążą takie plotki.
– Daj spokój. – Prychnąłem, odsuwając się i machając na to dłonią. – I przestań się złościć. Zabini ma takie duże usta, że pewnie nie jest do końca w stanie utrzymać ich na wodzy. A ty nie powinieneś przez jakiś czas wplątywać się w żadne tarapaty, zrozumiano? – Uniosłem palec, mierząc nim w jego pierś.
– Zobaczymy. – Syriusz uśmiechnął się, nieco rozczulony i objął mnie, ciągnąc w stronę Wielkiej Sali. – Myślisz, że Parkinson coś wie o dużych ustach Zabiniego? – spytał niemal od razu, jakiś rozbawiony i wpatrzony w korytarz przed nami.
– Nie wiem, o czym mówisz. – Zmarszczyłem brwi, przyglądając się mu przez chwilę. – Ale muszę jeszcze wpaść do gabinetu Quinta. Podobno chce ze mną pogadać. Dołączę do was na obiedzie, jak będę mógł.
– Co takiego? Quint? – Syriusz zatrzymał się nagle, zdziwiony. – A co on może od ciebie chcieć?
– Niedługo się dowiem. – Wzruszyłem ramionami i musnąłem ustami ramię chłopaka, kierując się w stronę schodów. Zatrzymałem się po paru stopniach. – Ach, Syriusz. – Zobaczyłem, że wciąż tkwi w tym samym miejscu, przyglądając mi się uważnie, z jakąś czułością w spojrzeniu. Potarłem niedbale dłonią policzek, bo poczułem, że się czerwienię. – Dobrze się dziś bawiłem.
Odwróciłem się na pięcie i przyspieszyłem nieco, starając się zagłuszyć głośne bicie mojego serca ciężkimi krokami. Odkąd dostałem antidotum, przestało kręcić mi się w głowie, a mój wzrok z zaostrzonego i podatnego na choćby najmniejszą zmianę grymasu Syriusza znormalniał.
Mimo wspomnień Syriusza zdefiniowanego rozkosznie bezgraniczną złością, nie umiałem już patrzeć w ten sam sposób na jego błyskające wściekle oczy. Chociaż dokładnie pamiętałem uczucie spełnienia i bezgranicznej miłości, które ciążyło na dnie mojej piersi, teraz to odczucie było nieosiągalne, mimo że łakomie wyciągałem w jego kierunku ramiona. Pięść uniesiona w mojej obronie, obezwładniające w swojej gwałtowności słowa i wreszcie brutalnie wykrzyczane zaklęcie nie straciły swojego uroku, chociaż wydały mi się nagle nielogiczne. Wszystkie emocje z całego dnia zupełnie nie pasowały do realnego świata. Czułem się, jakbym śnił bardzo długi, rozgrzewający serce sen.
Zmarszczyłem brwi, nagle myśląc o zaklęciu, które wypowiedział Syriusz. Nie pamiętam, jak dokładnie brzmiało i byłem pewien, że go nie znam. Ale wyglądało dziwnie znajomo, sącząc się z jego różdżki blado czerwoną nicią wprost w pierś Zabiniego. Przypominało trochę expelliarmusa, ale to nie było do końca to. Złapałem się za kark, drapiąc się w tył głowy. Będę musiał go o to spytać.
Wkrótce wszedłem w korytarz prowadzący do gabinetu nauczyciela obrony przed czarną magią. Zapukałem do drzwi i pchnąłem je, gdy usłyszałem ciche zaproszenie. Wewnątrz było dość ciemno, bo wszystkie okna oprócz jednego, znajdującego się tuż za biurkiem profesora, były zasłonięte. Rozejrzałem się, nie potrafiąc w pierwszej chwili dostrzec czarodzieja w ciemnym pokoju. W końcu jednak zauważyłem jego rosłą sylwetkę przy regale z książkami w prawym, najdalszym kącie gabinetu. Zamknąłem za sobą drzwi.
– Pytał pan o mnie? Mam przyjść później? – zacząłem nieśmiało, wpatrując się w niego. Odwrócił się, machając niedbale dłonią i odłożył książkę na biurko, siadając przy nim. Kiedy wstąpił w światło zauważyłem, że ma na sobie tylko ciemne spodnie i białą koszulę z bufiastymi rękawami. To był niecodzienny widok.
– Siadaj, Lupin. – Profesor wskazał ręką krzesło przed biurkiem i splótł palce, opierając na nich podbródek. Zbliżyłem się, spełniając jego prośbę i wpatrzyłem w niego, zaciskając dłonie na swoich kolanach.
– Przepraszam za to całe zamieszanie. Powinienem był zareagować jakoś, nim komuś stała się krzywda. Wszystko stało się bardzo szybko – wydusiłem z siebie, wychodząc naprzeciw stalowemu spojrzeniu profesora.
– Nie przejmuj się tak, Lupin. – Czarodziej przechylił głowę, uśmiechając się pod nosem. – Bardziej martwi mnie co innego. – Nagle zupełnie spoważniał, mrużąc oczy. – Zabini cię gnębi na co dzień?
– Och, nie, zwykle łatwo go zresztą spacyfikować. Raczej nie wchodzimy sobie w drogę. Nawet na spotkaniach u profesora Slughorna się unikamy. Myślę, że zaskoczyliśmy go naszym nagłym pojawieniem się i dlatego tak ostro zareagował. Tak samo jak reszta Ślizgonów. – Zamilknąłem, sądząc, że wyczerpałem temat. Uważny wzrok nauczyciela jednak wciąż nie przestawał krążyć po mojej twarzy i poczułem nagłe skrępowanie.
– Słyszałem, co o tobie mówili. Wszyscy trzej się przyznali od razu. Krążą o tobie dość nieprzyjemne plotki, wiedziałeś o tym? – odezwał się po chwili. Jego głos dziwnie rozlał się w ciszy, ledwo ją tylko przecinając. Złapałem się za ramię, czując nagłe zawstydzenie wpływające mi na szyję i policzki.
– Nie wiedziałem, ale nie obchodzi mnie to. Z jakichś powodów ludzie interesują się mną… Nami! W sensie, tak naprawdę chyba bardziej Syriuszem, Williamem, Jamesem i Peterem.
– Williamem Reaganem? – Grube brwi profesora nagle zmarszczyły się, a jego spojrzenie przybrało na intensywności. – Nieważne. Jeśli chcesz, mogę porozmawiać z piątoklasistami. Pod nieobecność Horacego opiekuję się Slytherinem.
Obserwowałem, jak mówiąc to, mężczyzna podnosi się, stając w końcu przede mną i opierając się o biurko. Splótł dłonie na piersi, oczekując odpowiedzi. Zdobyłem się na uśmiech, mimo że coś w mojej klatce piersiowej drgnęło niebezpiecznie, i przechyliłem lekko głowę.
– Bardzo dziękuję za troskę, profesorze. Myślę, że ten incydent więcej się jednak nie powtórzy.
– Gdyby jednak któryś z dzieciaków znowu ci dokuczał, daj mi znać. W razie innych problemów, też możesz do mnie przyjść – zapewnił mnie, a jego oczy nagle straciły coś ze swojej intensywności, wpatrzone we mnie bez wyrazu. Poczułem jak włoski na karku stają mi dęba.
– Czy mogę już iść? Jestem… Trochę głodny. – Odetchnąłem głębiej, starając się nie spanikować. Nauczyciel skinął głową i odprowadził mnie aż do drzwi, otwierając je przede mną.
– Mogę jeszcze spytać, jaką dostałeś karę?
Odwróciłem się, by spojrzeć na nauczyciela. W normalnym świetle wyglądał jak zwykle i z ulgą poczułem, jak się rozluźniam. Jego aura wciąż jednak bombardowała moją sylwetkę, niemal mnie od siebie odpychając.
– W poniedziałek, zdaje się, mam zgłosić się do polerowania pucharów.
– Bardzo dobrze. – Profesor zamyślił się, łapiąc za podbródek i po chwili, obracając się na pięcie, wszedł do swojego gabinetu, zamykając za sobą drzwi. Oparłem się o kamienną ścianę, unosząc wysoko brwi.
To było jedno z dziwniejszych spotkań w moim życiu.

Syriusz dostał szlaban razem z Crabbem i szczerze, bardzo współczułem Ślizgonowi. Prosiłem Blacka, żeby się zachowywał, ale tak naprawdę wcale mu nie uwierzyłem, kiedy zarzekał się, że mogę mu zaufać w tej kwestii. Chłopcy wrócili z Hogsmeade pod koniec obiadu, ale ku mojemu zdziwieniu, szybko wszyscy gdzieś poznikali. Jamesa chwilę później znalazłem w pokoju wspólnym, siedzącego razem z Dorcas i Ann. Gdy spytałem go, gdzie jest Peter, odpowiedział, że miał uczyć się zielarstwa z Lily. To tylko dodatkowo wzbudziło moją ciekawość, ale Dorcas znienacka zaczęła wypytywać mnie o nieziemskie ciało Syriusza, więc jak najszybciej się zmyłem. Co do Williama… Nieważne.
Było już dość późno i oczy kleiły mi się ze zmęczenia, kiedy usłyszałem, jak drzwi sypialni otwierają się. Czekałem cierpliwie za kotarami, słuchając szelestu ściąganych ubrań. Wkrótce Syriusz odchylił jedną z zasłon i spojrzał na mnie. Przesunąłem się, robiąc mu miejsce, które zaraz zajął.
– Jak było? – spytałem szeptem. Przewrócił oczami, wtulając twarz w moją pierś i obejmując mnie ściśle ramionami.
– Byłem grzeczny, tak? Chociaż miałem ochotę wywlec gościa na lewą stronę.
Westchnąłem, przymykając oczy. Zacząłem gładzić jego włosy i poczułem, jak powoli się rozluźnia. Po chwili przejechał dłonią po moich plecach, zostawiając pod opuszkami swoich palców przyjemne kojące ciepło.
– Jest coś, o co chciałem cię zapytać. – Uchyliłem powieki, kiedy uniósł twarz, by spojrzeć mi w oczy. – Co to za zaklęcie? To, którego użyłeś dzisiaj na Zabinim.
– Kassere heks.
– Nie ma takiego zaklęcia. – Zmarszczyłem brwi, trącając go lekko otwartą dłonią w bark. Syriusz zmieszał się na chwilę.
– Jest. Nauczyłem się go w Durmstrangu. Na pewno macie na nie po prostu inną nazwę. To chyba… Chyba depulso.
– Oczywiście. – Skinąłem głową. – Wiedziałem, że skądś znam tę poświatę. Nie pomyślałem o tym nigdy.
– O tym, że w innych krajach mówi się innymi językami? – Syriusz przygryzł wargę, wpatrując się we mnie ze złośliwym uśmieszkiem. Wystawiłem język, ale gdy nagle złapał go między wargi, rzuciłem się w tył, zakrywając usta dłońmi.
– Kopany libertyn – syknąłem przez zęby.
– Kochany? Powiedziałeś kochany, prawda? – Syriusz zaśmiał się, przygniatając mnie wkrótce swoim ciałem i wpijając się w moje wargi. Przymknąłem oczy, nie wiedząc, jak jeszcze mógłbym przemówić mu do rozumu. A raczej wyjątkowo bardzo tego nie chcąc.

Klatka piersiowa Syriusza unosiła się powoli i rytmicznie, a jego twarz wtulona była w moje włosy. Czułem na sobie lawendowy oddech, w który wsłuchiwałem się, licząc na to, że ukołysze mnie do snu. Nie mogłem zasnąć już od ponad godziny, z niechęcią wpatrując się w chmury oświetlane przez księżyc. Był ogromny tamtej nocy i świecił mi prosto w twarz, nie dając o sobie zapomnieć. Westchnąłem, zamykając powieki. Zaciągnąłem kotary i wcisnąłem głowę pod ramię Syriusza, rozpływając się w cieple jego ciała.
Gdy już byłem bliski odpłynięcia, usłyszałem krzyk, który zmroził mi krew w żyłach. Z rozpędu usiadłem na łóżku, odgarniając zasłonę na bok. Syriusz obok mnie także poruszył się niespokojnie i rozwarł szeroko powieki.
Naszym oczom ukazał się William, wsparty na łokciach i wpatrzony w ciemność przed sobą. Oddychał ciężko przez lekko uchylone usta, a jego dłonie zaciskały się nerwowo na kołdrze, szarpiąc za nią i mnąc. Nigdy nie widziałem takiego przerażenia w jego kocich oczach. Obaj z Syriuszem chyba baliśmy się poruszyć, ale nagle do Williama dopadł James, obejmując znienacka jego szyję.
– Will… Już w porządku, to był sen. – W jego głosie słychać było wyraźną nutę troski. Albinos zamrugał kilkukrotnie, chyba próbując otrząsnąć się z koszmaru, po czym odepchnął chłopaka i podniósł się, przechodząc szybko do łazienki.
– Zostawcie mnie – ostrzegł, zatrzaskując za sobą drzwi.
Przez chwilę wpatrywałem się w nie, ale zaraz odnalazłem spojrzeniem Jamesa. Skulił się nieśmiało na posłaniu Willa i podciągnął nogi pod szyję, obejmując je ramionami. Z jego spojrzenia zionęło zmartwienie.
– James, idź spać. Pogadamy z nim jutro – poprosiłem, ale on zdawał się mnie nie słyszeć. Zerknąłem w stronę Syriusza, szukając pomocy, ale on tylko pokręcił głową i zasłonił kotarę. – Myślisz, że coś się stało?
– Miał zły sen. Może naprawdę zły. Ale to tylko sen, dziecinko. – Black przeciągnął się i ziewnął. – Myślałem, że kogoś mordują.
– Tak… – Oparłem głowę na jego piersi. – Ja też.

* * *
Ten rozdział, moi mili, powstał naprawdę w rekordowym tempie. Napisałam bowiem odrobinę z tydzień temu, a resztę dokończyłam w całości wczoraj. Mam nadzieję, że oczekiwanie nie było aż tak dotkliwe. Brawa dla bety, która uwinęła się ze sprawdzeniem teksu niemal od razu.
Rozdział jest (chyba) poważny, nie? Niestety nie udało mi się wcisnąć w niego Regulusa, ale na swoją obronę powiem, że opisywałam wciąż ten sam dzień, co w ostatnich rozdziale, i tak jakoś się nie złożyło, żeby Regi przechodził korytarzem. Postaram się, żeby w części 38. nagle skądś wyskoczył, jak królik z kapelusza (mam nadzieję, że sobie to wyobraziliście). 
Dziękuję wszystkim za wsparcie i głosowanie w sondzie na najlepszego bloga miesiąca! Udało nam się i od wczoraj Wbrew Grawitacji może szczycić się tym zacnym tytułem.
Nadszedł grudzień, więc należałoby ogłosić grafik świątecznych one-shotów. Na tenże będziecie musieli jednak poczekać do trzeciego tygodnia grudnia. Myślę, że opublikuję go około 20. dnia miesiąca.
Co do kolejnej części WG – postaram się, by do świąt powstała jeszcze jedna część. Drugą przewiduję pomiędzy świętami a nowym rokiem.
Mam nadzieję, że wszyscy z was słyszeli już o stworzonym przez Świniareczkę i Śnieżnopiórą quizzie osobowościowym, który pomoże wam dowiedzieć się, jaką postacią z WG jesteście. Oto link do quizzu: [KLIK] (nie zapomnijcie podzielić się wynikiem!).
Rozdział 37. pisałam przy (bardzo dziwnym zespole) Crystal Castles – Plague. Polecam!
To powiedzcie mi jeszcze tym razem, co każdy z was chciałby dostać na Święta? To nie musi być nic namacalnego, ale może. Ja chciałabym dostać pod choinkę górę pieniędzy, żebym mogła siedzieć na WG i pisać o Remusie do… No, już zawsze!
(DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA KOMENTARZE POD OSTATNIM POSTEM. PŁAKAŁAM JAK DZIECKO, CZYTAJĄC JE, MOI CZYTELNICY SĄ NAJLEPSI NA ŚWIECIE. AMEN.)

45 komentarzy:

  1. Ach, mówiłam Ci już, jak ja Cię kocham? (Tak, to ja, ten anonim, który pod poprzednim rozdziałem pisał, że Cię kocha).
    Jeszcze rozdziału nie przeczytałam, ale jak tylko znajdę czas to przeczytam. Na pewno.

    Pozdrawiam Cię, wspaniała istoto!
    Anonim. (Kreatywny nick!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę miłej lektury i koniecznie daj znać, jak się zapatrujesz na rozdział! :)
      I daj spokój z tą miłością qwq

      Pozdrawiam,
      Nie-Anonim ┐(Wヮ ̄)┌

      Usuń
  2. O holibka. Myślałam że będę pierwsza. No ale cóż..
    Rozdział jak zawsze cudowny. Nie tak długi jak w moich marzeniach ale bardzo satysfakcjonujący.
    Moje szczeniaczki (ostatnio ich tak coraz częściej nazywam <3 ) jak zawsze słodziaśne. Nie mogłabym żyć bez twojego Syriusza i Remusa. Kontynuacja Hogsmade idealna. Pikantne wyznania Remusa. Made my day. Pierwsze co pomyślałam kiedy je przeczytałam to... Czy dobrze zrozumiałam że Remi masturbuje się wyobrażając sobie Syriego. *o*
    Akcja z Shonem - BOSKA!!! A Will... oh ja chcę wiedzieć! I to bardzo!
    Ten nauczyciel.. Mam dreszcze. Nie mam dobrych doświadczeń z nauczycielami Remusa. W każdym opowiadaniu (a przynajmniej w większości) jest nauczyciel który dowiaduje się o jego przypadłości (choć wiedział o tym każdy nauczyciel no ale po co trzymać się faktów XD ) i postanawia mu pomóc a przy okazji poflirtować a potem go z gwałcić (no dobra z tym gwałceniem przesadziłam :D ) .Błagam niech ten nauczyciel nie będzie pedofilem hahaha.
    Ogólnie bombowo. Kocham cię i nie mogłabym żyć bez twojego ff. Niech wena będzie z tobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział jest dłuższy od poprzedniego, ale nie wiem, może tamten tez wydał ci się krótki xD Szczerze, to zastanawiałam się, czy jeszcze nie opisać jednej rzeczy, ale w końcu porzuciłam pomysł. Myślę, że kolejny rozdział będzie trochę weselszy niż ten i bardziej zabawny (mimo że ja mam okropne poczucie humoru), ale długość zostanie podobna.

      Um, nie, nie, Remus się nie masturbuje xD Nie wiem, czy pamiętasz, ale rozmawiał o tym z Syriuszem w rozdziale 28 (Jezu, to to było tak dawno?). Kiedy powiedział, że on nie robi rzeczy, o których myśli Syriusz chodziło właśnie o masturbację. Zdziwiłaś mnie trochę tymi przypuszczeniami. Dokładnie który to fragment? :D

      O, zgrozo! Chyba wiem, o jakich fanficach mówisz i wiem też, że należy je omijać szerokim łukiem. Nie mogę jednak rozpisywać się teraz na temat profesora Quinta, więc po prostu, ehm…

      Wszyscy mnie kochają, jak mi miło xD Dać ludziom geja i patrzeć jak się cieszą :')
      Dziękuję za bardzo miłe słowa i uhm, wiem, że nie odpisałam jeszcze na twojego maila – ciągle się do tego zbieram! Po prostu mam dużo na głowie.

      Pozdrawiam,
      M.P.

      Usuń
    2. Co do długości to rzeczywiście są podobnej długości. Po prostu tak szybko mi się go czytało :D . To chyba dobrze. Hahaha.
      A co do głównego tematu. Chyba jestem chora psychicznie. Za dużo gejowskich ff i mang yaoi. Może po prostu byłam mega nagrzana na nowy rozdział ale teraz jak na to patrzę to chyba się zapędziłam.
      "– Ale ja naprawdę cię chcę, Syriusz. Bardzo blisko mnie – nalegałem, a słowa zaczęły przesiąkać w moją świadomość, sącząc się gwałtownie na zewnątrz poprzez usta. – Często marzę o tobie. Jak nie ma cię w pobliżu, to i tak czuję na sobie twój zapach i kocham to. Chcę być bliżej."
      Mały przyps. XDD

      Usuń
  3. Ty dobrze wiesz, że cię kocham i nie muszę tego kolejny raz powtarzać.

    JESTEM REMUSEM! W ankiecie w sensie. Opis to 100% ja, ale ten Remus to jakoś mi nie leży...

    Jak na razie jest jeden głos na Williama. Tak to oczywiście ja. Cały rozdział tak samo prze epicki, ale ja jak to ja skupię się głównie na jednej scenie. OMFG, co się śniło Willowi? Regi ma kłopoty? CO się dzieje? Ja nie wiem. Ja nie lubię nie wiedzieć. Szkoda mi Jamesa, jest taki kochany, a ten chuj ma go w dupie. Te niezamierzone gry słów XD.

    Moje przewidywania z komentarza pod poprzednim rozdziałem się nie sprawdziły. Lupin przez pół rozdziału był "pod wpływem", a drugie pół jakoś tak przebiegło, że nie wyczuwam większych przemyśleń. Niepokoi mnie ten nauczyciel. Podbijam prośbę kogoś u góry, niech ten jak-mu-tam nie będzie pedofilem. Dla jego dobra, bo Syriusz obije mu mordę :D

    Mimo że z góry zastrzegłaś, że nie dało się wcisnąć Regulusa to trochę smuteg. Uwielbiam go i po prostu ach... Pewnie rozumiesz. I wcale nie było aż tak poważnie. Nie narzekaj, jest super ślicznie. A Shon zachował się nieładnie. Coś go napadło?

    Coś mogłabym jeszcze napisać, ale nie pamiętam co to miałoby być. Życzenia wszystkiego i dobrego i dużo całusków i mało śniegu, dużo słońca itd, itd. Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śnieżnopióra2 grudnia 2015 21:46

      Halo, halo, z tej strony Śnieżnopióra. Jako część wbrewgrawitacyjnego zespołu cieszę się niezmiernie, że podobała ci się najnowsza część i dziękuję, że wyraziłaś to tak obszernie w komentarzu. Niemniej, mam zasadnicze pytanie. Dlaczego uważasz, że Shon zachował się nieodpowiednio?

      Usuń
    2. *Taka kochana* Ekhem, cześć :3

      Remus też by się nie przyznał, że jest sobą, ekhem, ekhem, taka tylko sugestia. ;)

      Ankieta o ulubionej postaci jest w sumie zupełną improwizacją. Nawet nie wiem, co później zrobię z tymi wynikami. Po prostu bardzo lubię wiedzieć, jak reagujecie na opowiadanie, co lubicie, a czego nie, więc pewnie na WG pojawi się wiele tego typu szybkich pytań do publiczności.

      Mnie też szkoda Jamesa, ostatnio jakoś zaczęłam więcej myśleć o nim i o Williamie, mimo że jestem zagorzałą fanką Jily i z pewnością zawsze nią będę. No, ale kto wie? Może na WG po godzinach kiedyś pojawi się też tekst William/James? (Pirat mnie zabije xD)

      Swoją drogą, Pirat zwróciła mi uwagę, że nie odniosłam się do twojego pytania odnośnie Willa będącego albinosem z poprzedniego rozdziału. Wiesz, nigdy tego otwarcie nie powiedziałam, ale zawsze twierdziłam, że ma białe włosy i wyobrażałam go sobie jako albinosa. Prawda jest taka, że każde z nas widzi bohaterów WG zupełnie inaczej i nie ma w tym nic złego. :D

      Profesor Quint będzie się od tej pory częściej pojawiał w opowiadaniu. *węszy intrygę, jak McGonagall*

      Cały ten rozdział pisałam od ręki, czyli bez wcześniejszego planu. Oczywiście wszystkie wątki, do których tu nawiązałam były przemyślane, ale czerpałam z mojego zeszytu z pomysłami pełnymi garściami. Gdybym pewnie miała więcej czasu to wcisnęłabym w część Regulusa, ale ostatnio, jak wiecie, jestem strasznie zabiegana. A te świąteczne teksty spędzają mi trochę sen z powiek.

      Jak ci się przypomni, co chciałaś napisać, to daj znać. Plus oczywiście mam nadzieję, że odpowiesz Śnieżnopiórej.

      Bardzo dziękuję ci za komentarz i wzięcie udziału w quizzie ;)
      Całuję,
      M.P.

      Usuń
    3. Zgrana ta wasza ekipa na WG. A co do Śnieżnopiórej;
      Odniosłam wrażenie, że zachował się nieładnie. To konkretnie to słowo, nieodpowiednio jest takie, jakbym chciała wystawić mu naganę w szkole...
      Shon zawsze był taki miły, grzeczny, ratował Remusa z opresji, pomocny itd. Rozumiem że martwi się o przyjaciela, ale czmu tak na nich naskoczył? Zupełnie jakby niezbyt lubił Syriusza. Właściwie to dawno nie było tej postaci i może rzeczywiście go nie lubi tylko ja nie pamiętam...
      Jednym słowem; wyczuwam intrygę. Jeszcze nie wiem jaką, ale wyczuwam.
      Jak są jakieś błędy to zrzucam winę na mój telefon. Z bogiem wszystkim.

      Usuń
    4. Madziu, czemu od razu "Pirat mnie zabije"? Śmierć byłaby zbyt prosta, proszę Cię xD
      Nie no, może jestem małym Jily&Will/Regi trashem, ale nie nazistą :')
      A wiesz, Yavanno, wydaje mi się, że Shon nie do końca po prostu ufa Syriuszowi. Może dlatego tak naskoczył, bo myślał, że ten próbuje wykorzystać biednego Remusa. Ale to tylko moje domysły, kto wie, może i wyniknie z tego jakaś intryga. ^^

      Usuń
    5. Śnieżnopióra3 grudnia 2015 11:22

      Yavanno, jak sama stwierdziłaś, w dużej mierze rolą Shona było wyciąganie Remusa z kłopotów. W moim rozumieniu i tym razem miał taki zamiar. Całkiem przytomnie stwierdził, że jego przyjaciel zachowuje się niecodziennie i trzeba mu przyznać, że w ekspresowym tempie zdiagnozował Remusa. To czy kogoś lubi czy nie wydaje się być raczej pomniejszą kwestią, jeśli jego priorytetem było, po raz kolejny zresztą, wyciągnięcie tej małej sieroty z potencjalnej opresji. Co więcej, kiedy sytuacja się rozjaśniła, przeprosił. Naskoczmy na Syriusza, który zamiast zareagować spokojnie i wyjaśnić sprawę, zaczyna szukać spiny, robiąc z siebie pseudo samca alfa. Oficjalnie przedstawiam Problematycznego Ulubieńca Numer 2 (wszyscy wiemy, że numerem 1 jest nie kto inny jak Remus), Syriusza Blacka.

      Usuń
    6. Rozwinęła nam się tutaj całkem rozbudowana dyskusja :D
      Przyznam się, że w pełni zgadzam się ze wszystkim co napisałaś Śnieżnopióra. W omawianej sytuacji jednak nie dam się przekonać, jestem zwolennikiem Syriusza, a nie Shona. Tyle XD

      Usuń
    7. Tak, ludzie z nieznanych mi powodów nie znoszą Shona xD Kiedyś nawet powstał krótki tekst (TAK POWSTAŁO FF DO MOJEGO FF!!!!) opisujący to, jak Syriusz radzi sobie z Shonem, o którego jest zazdrosny. Wciąż na jego wspomnienie dostaję ciarek.

      Usuń
  4. Rozwylam się na tym rozdziale. Może nie bezpośrednio za sprawą treści, bo była rozkoszna jak zabawa dwóch szczeniaczków na śniegu (no, może z małymi wyjątkami). Ale to była najlepsza rzecz, która spotkała mnie od jakiegoś czasu ( zaskoczyłaś, bo nie widziałam zapowiedzi rozdziału na insta). W każdym razie ulecialy ze mnie wszystkie męczące emocje. Jesteś terapeutką, pomyśl może o czerpaniu z tego tytułu korzyści majątkowych ;)
    ~dilau_did

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS za pierwszym razem rozwiązując quiz pomyliłam się dwa razy, oczki mi już wysiadają i nacisnęłam pewnie jakieś najbardziej nieśmiało-potulno-uległe opcje. Wyszedł Shon. Stwierdziłam, że to nieporozumienie i zrobiłam drugie podejście. Regi. Uff, czyli wszystko ze mną w porządku :)

      Usuń
    2. Ej, fatalnie, że kiepsko się ostatnio czułaś. Cieszę się, że mogłam cię chociaż rozweselić tym rozdziałem. Mam nadzieję, że to było dobre wycie do księżyca, a nie takie remusowe – wilkołackie.

      Ostatnio trochę zaniedbałam Instagrama, bo szczerze mówiąc, nie do końca wiem, co tam wstawiać. Może w końcu znajdę czas, żeby o tym pomyśleć. Poza tym tak, jak wspominałam, rozdział udało mi się napisać wczoraj w nocy, więc zapowiedź i tak nie byłaby opublikowana ze szczególnie dużym wyprzedzeniem :)

      Jeśli chodzi o bycie terapeutką, jestem okropna jeśli chodzi o reagowanie na ludzi w depresji, smutnych, zagubionych, przestraszonych. Nie umiem za bardzo pocieszać innych, bo sama nie odczuwam potrzeby dzielenia się swoimi problemami i, jak jest mi smutno, najbardziej lubię być zostawiona sama sobie xD Także… Pozostanę przy tęczowej literaturze, ociekającej lawendą i cukrem, w nadziei, że komuś poprawi to humor.

      Regulus, haha, szczerze to, mimo że zupełnie cię nie znam, przeglądając parę razy twój profil na Insta (bezbłędny!), sądziłam, że wyjdzie ci Regi albo Will. Zdjęcie Regulusa z quizzu totalnie mi się z tobą skojarzyło :D

      Dziękuję bardzo za komentarz, pozdrawiam cię i mam nadzieję, że jednak męczące emocje, o których mówisz, uleciały na dobre.

      M.P.

      Usuń
    3. Och, i tak z ciekawości jeszcze spytam: czy to ty złożyłaś zamówienie na świątecznego one-shote'a na asku? :P

      Usuń
    4. No wysłałam jedną propozycję, aby cię nie przemęczać. Boję się, zaczynasz znać mnie lepiej niż znajomi D: (z tym pozostawaniem samemu z problemami- mam to samo, nie lubię zadreczac sobą nawet przyjaciela).
      Świetnie zgadłaś z tym Willem/Redżim! W sumie to nawet bliżej mi do Regana, z całego tego opowiadania to z nim utożsamiam się najbardziej. Wow!
      No i niedługo będziesz miała co wstawiać na instagrama, już rysuję fanart Remusa :)

      Usuń
    5. Tak myślałam, że to ty sobie zażyczyłaś WillRega :D Nie wiem, czy znam cię lepiej niż znajomi, to by było trochę śmieszne. Ale jestem dobrym obserwatorem, tak przynajmniej mi się wydaje ^^"

      Fanart? FANART? FANNNNNNNAAAAAAART! KRZYCZĘ, BO INACZEJ NIE UMIEM WYRAZIĆ EMOCJI, KTÓRA WE MNIE WŁAŚNIE EKPLODOWAŁA! NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ!

      Usuń
    6. Ojejku. Czyli nie tylko ja rysuję fanarty do Wbrew Grawitacji. Wow. Muszę je zobaczyć.

      Usuń
    7. Dziewczyny i chopaky, nie chowajcie przede mną fanartów do WG! To dla mnie jak "dreams came true"! Chcę zobaczyć je wszystkie!

      Usuń
  5. Ochhhhh, od czego tu zacząć?
    Rozdział oczywiście świetny (tak jak wszystkie inne hihi). I SYRIUSZ NIEŚMIAŁA DZIEWICA, JEJCIU. KOCHAM, OK.
    Co do Quinta, to on jakiś podejrzany jest. Teraz mi przyszło na myśl, że to może ojciec Willa? Ew, różne mam teorie.
    Czytałam ten rozdział leżąc w łóżku, szykując się do spania. Przyznam, że mnie trochę pobudził, hehe.
    Był taki melancholijny, miły w czytaniu, taki że nawet nie zauważa się kiedy się kończy, a przy zakończeniu masz uczucie pustki, bo wiesz, że musisz czekać na kolejny rozdział około dwóch tygodni. :(
    No, ale dla Ciebie i dla Twojego opowiadania warto czekać nawet i lata!
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś zrobię wam krótki filmik tego, jak reaguję na wasze komentarze. Będzie zawierał mnie łapiącą się za twarz i szlochającą w swoje dłonie ze szczęścia i rozczulenia.

      Pirat mówi na braci Black "cnotliwe dziewice". I myślę, że to określenie jest jak najbardziej na miejscu.

      (O MÓJ BOŻE MOJE OPOWIADANIE MA JUŻ SWOJE TEORIE! NIE WYTRZYMAM!)
      (dajcie więcej)

      No, niestety (a raczej stety) ostatnio piszę one-shoty świąteczne i – mimo że nie tak miało być! – trochę kolidują z pisaniem WG. Ale obiecuję, że na kolejną część nie będzie trzeba czekać lat! :D

      Dziękuję, że znowu wpadłaś, Jasziru!

      Całuję i pozdrawiam,
      M.P.

      Usuń
    2. Chętnie obejrzałabym taki filmik!

      Co do teorii...
      1) Jak już wspomniałam wyżej, myślę, że Will i Quint mąją coś wspólnego (ŁÓŻKO HEHEHEHE).
      2) Albo Quint jest bratem Willa.
      3) Lub też w przeszłości był w nim zakochany, gwałcił go, molestował, Will uciekł, a Quint go ściga.

      I mam pytanko. Gdzie można przeczytać te one-shoty?

      Usuń
    3. One-shoty będą dostępne do poczytania na Wbrew Grawitacji po godzinach :') Tym bardziej, że na sześć zamówień, pięć osób wyraziło chęć zobaczenia scen erotycznych w opowiadaniu. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to będę publikować po 2 one-shoty dzienie podczas trzech dni świąt (24-26 grudnia), zapewne rano i wieczorem. Grafik publikacji umieszczę pewnie na stronie wydarzenia na FB (link) jakoś około 20. grudnia.

      Pozdrawiam :DD
      M.P.

      Usuń
  6. Chyba zacznę od przeprosin, bo nie odpowiedziałam na Twoją odpowiedź pod moim ostatnim komentarzem. Ale mam na swoją obronę fakt, że od poczęcia byłam leniwa (rodziłam się jakieś 10 godzin XD). Na poważnie, to zawsze było tak samo: dobra, dzisiaj mam chwilę, to w końcu odpiszę. I również za każdym razem kończyło się tak samo - błądziłam w czeluściach internetów, marnując tlen i prąd. Nie wiem, jak się na to zapatrujesz, ale ja bym się poczuła niefajnie, gdyby ktoś na mini-esej, który zapowiadał całkiem miłą rozmowę, nie odpowiedział. Wykazując szczątkowe resztki empatii, przepraszam, jeśli w jakikolwiek sposób poczułaś się niemiło.
    Ten rozdział sprawił, że dzisiejszy dzień jest jednym z najlepszych dni, jakie pamiętam. Nie dość, że od 7:03 jestem dumną posiadaczką "Bazaru Złych Snów" Stephena Kinga i płyt Róż Europy (chyba zdążyłam już o tym powiadomić połowę Polski; w każdym razie bardzo polecam (szczególnie "Bazar")), to, jako idealne zakończenie tak szczęśliwego dla mnie dnia, wchodzę tu i widzę nowy rozdział! Zanim przeczytałam cokolwiek poza tytułem, już byłam w stanie totalnej euforii. Nic tak nie cieszy jak porządna dawka fangirlowania XD
    Fajnie, że kontynuowałaś ten sam dzień. Jeśli podasz datę, zostanę prezydentem (albo premierem, albo kimkolwiek; to naprawdę nie ma aż tak dużego znaczenia) i ogłoszę ten dzień świętem narodowym. Z wielkim trudem powstrzymywałam się od dzikiego tarzania się po łóżku, a jak już mi się to udało, to z każdą kolejną linijką kąciki ust coraz bardziej mi się wykrzywiały. Jak tak dalej pójdzie, to zostanę Jokerem XD
    Nie wiem czemu, ale rozczulam się nad zawstydzonym Syriuszem. Czuję, jak mi się zbiera na płacz. Wystarczy, że tylko pomyślę o nim z rumieńcami na twarzy i jakoś samo tak wychodzi. Całkiem przyjemne uczucie, tak sobie siedzieć i wycierać łzy radości. Generalnie mam tendencję do płakania nad moimi otp, ale że żadne z nich nie jest kanonem (tak, nawet te z bajek typu Shaolin: Pojedynek Mistrzów czy Legendy Aanga), to nieczęsto mogę popłakać sobie ze szczęścia.
    Trochę szkoda, że Remus wziął eliksir zobojętniający (Odynie, ja mam już jakieś chemiczne zboczenia). Skończyły się sielankowe czasy, kiedy to Remi i Syri (hahahahahahaha) są o krok od tarzania się w agreście niczym kuny :( Mogę się jedynie cieszyć, że mu się podobało i że miło spędził dzień.
    Syriusz i jego furia, bo ktoś obraża Remusa:mode on >>>>>>> życie. To takie mega-super-duper-hiper-ekstra urocze, że ręce opadają.
    Ten profesor na Q (wybacz, ale komputer mi się niemiłosiernie zacina i nie mam na tyle cierpliwości, żeby z powrotem przewijać pół strony w górę) jest jakiś podejrzany. Skoro normalnie niezbyt przejmuje się uczniami, to dlaczego zainteresował się Remusem? Mi to pachnie pedofilią ._.
    W ogóle to Shon jest super przyjacielem. Tak się trooszczy o Remiego, że aż mi się cieplutko na serduszku robi. Miło, że go gdzieś wcisnęłaś. Nie wiem czemu, ale on mi wygląda na jakiegoś aseksualistę albo coś.
    To chyba wszystko, co chciałam powiedzieć o rozdziale. Napomknę jeszcze tylko, że gdy mozolnie przewijałam wszystkie komentarze w dół (bo ogarnięcie mojego komputera to -16), mignęli mi gdzieś "bracia Black jako cnotliwe dziewice" i zAKRZTUSIŁAM SIĘ POWIETRZEM. TO CHYBA NAJLEPSZE, CO KIEDYKOLWIEK DANE MI BYŁO UJRZEĆ. Od razu wyobraziłam sobie Regulusa i Syriusza w takich gorsetach, z sukniami balowymi i wachlarzami zakrywającymi twarze. Po chwili jednak stwierdziłam, że w habitach i z kapturami na głowach wyglądaliby równie dziewiczo i cnotliwie. Nadal jak sobie ich przypomnę, prawie się trzęsę ze śmiechu XD
    To by było na tyle. Pozdrawiam
    Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, mogę śmiało powiedzieć, że nie masz za co przepraszać. To ja powinnam być wam wszystkim wdzięczna, że znajdujecie czas na tak obszerne komentowanie mojego opowiadania :) Ja czuję się zobowiązana odpowiedzieć na każdy wasz komentarz, a poza tym daje mi to sporą frajdę i okazję do poznania was chociaż trochę. Ale to nie oznacza od razu, że wy musicie się zmuszać do odpowiedzi, zwłaszcza jeśli nie macie czasu :)

      Wbrew Grawitacji lubi zaskakiwać ze swoimi publikacjami. Czasem trąbię o nowym rozdziale na tydzień przed napisaniem całości, a czasem nagle pojawia się znikąd. Nie wiem, czy ktoś się już do tego przyzwyczaił. Ja nie xD

      Cieszę się, że rozdział się spodobał. Wolałabym jednak, żebyś nie została rządnym krwi psychopatą. Obojętnie jak cudowny on był, to jednak w więźniu mogą nie mieć dostępu do gejowskich fanficów. I co będzie?

      Opowiesz może kiedyś więcej o swoim OTP? Ja co prawda zupełnie nie jestem w temacie, bo jakoś Kora, Avatary i inne Shaolin nigdy mnie nie wciągnęły, ale chętnie zerknę na arty :D
      Ja w sumie zdałam sobie sprawę, co jest moim OTP dopiero jakoś może rok, dwa lata temu. Kiedy wciąż uparcie powracałam do tego cholernego wolfstara i dostawałam gęsiej skórki na samo o nim wspomnienie. A to było już po około 4-5 latach shipowania.

      Dlaczego chemiczne zboczenia (które są swoją drogą super)? Tarzanie się w agreście niczym kuny :') Najlepiej 💕

      Nie wiem, wielokrotnie byłam w sytuacji kiedy zostałam zaatakowana słownie i musiałam sobie z tym radzić sama, mimo że moi znajomi byli tuż obok. Może to takie moje małe marzenie o tym, że kiedyś znalazłby się ktoś, kto poczułby się w obowiązku pomóc mi się obronić? Chociaż Syriusz to bardzo ekstremalny przypadek? W sensie, nie wiem, ja raczej brzydzę się przemocą, bo uważam, że wynika ona z bezsilności? To nie zmienia faktu, że prący się po mordach mężczyźni są zawsze spoko, zwłaszcza jeśli są na przykład Williamem i Regulusem 💕

      Nie, Shon jest zwykłym hetero, przynajmniej w mojej wyobraźni. Za aseksualnego zawsze uważałam Jamesa w moim opowiadaniu, jeśli już :) Zresztą nadal trochę go uważam. Musisz też pamiętać, że Shon ma dopiero 13 lat. Chłopcy w tym wieku jeszcze nie podniecają się tak dziewczynkami. Przynajmniej zazwyczaj. Bardzo cieszę się, że lubisz Shona! Dobry z niego w końcu chłopak :)

      Bracia Black jako cnotliwe dziewice to ulubione ostatnio określenie Pirata i, potwierdzam, jest bardzo trafne xD Ale uważam, że wynika typowo z ich stosunku do swoich partnerów. W mojej wyobraźni Regulus z goła inaczej reagowałby, gdyby spotykał się wciąż ze Scarlett na przykład. Poza tym ciężko wyobrazić mi sobie osobę, która od czasu do czasu nie byłaby zawstydzona ciągłymi sugestiami ze strony Williama.

      Dziękuję bardzo za komentarz i bardzo przepraszam za zwłokę z odpowiedzią!
      M.P.

      Usuń
  7. Najpierw odniosę się do "zwłoki z odpowiedzią": czytam komentarz do końca i wszystko fajnie. Z czystej ciekawości patrzę sobie na datę i godzinę co widzę? 4:10. Jedno pytanie: kOBIETO CO TY ROBISZ NA NOGACH O CZWARTEJ NAD RANEM? ;-;

    A teraz będę już leciała po kolei XD
    Nigdy nigdzie nie trafiam na żadne zapowiedzi (może to dlatego, że na fejsbukach trafiam jedynie na linki do fanartów z grupy "Jest Jonlock, jest impreza" ;-;), więc dla mnie każdy rozdział jest publikowany z zaskoczenia. Jedyne, do czego się przyzwyczaiłam to to, że przez miesiąc nikt nie dodaje nowego rozdziału jakiegokolwiek ff, a jak już, to wszyscy na raz XD

    Oooo nie. Nie wytrzymałabym bez gejozy. To trochę smutne, że zamiast interesować się własnym życiem towarzyskim, wolę czytać gejowskie opowiadania. Cóż, bywa :D

    Niby OTP to "ONE true parring", ale takie rzeczy to jedynie wytyczne, a nie zasady (czujesz to nawiązanie do Piratów z Karaibów? Moje fandomy wszędzieeee), więc mam ich przynajmniej kilka [OTP, nie zasad]. Serio, kiedyś się nad tym zastanawiałam i naliczyłam ich ok. 7-9 (to zależy od punktu widzenia, bo szipuję dużo par, ale nie wszystkie aż tak mocno jak Frostirona czy Wolstara). Jeśliś gotowa na opowieści mojego życia, przyjmuję wyzwanie XD Z wszystkim jest mniej więcej tak samo: w poniedziałek przeczytasz jakieś opowiadanie, we wtorek pooglądasz fanarty, a w czwarte już nie masz życia ;-;

    Chemiczne zboczenia? Ostatnimi czasy dość sporo uczę się na chemię (dobra, na wszystko się uczę) i wszystko mi się z nią kojarzy. Eliksir zobojętniający kojarzy mi się z metodą otrzymywania soli (kwas + wodorotlenek → sól + woda). I tak mam cały czas. A to nie jest fajne :c

    Ja nigdy nie przeżyłam takiej sytuacji, a przynajmniej nie dotyczyła ona bezpośrednio mnie, ale domyślam się, że to paskudne uczucie. Co do Willa i Rega - tak, oni zawsze są spoko. Nieważne czy obijając sobie buźki, czy lądują razem w łóżku. Po prostu zawsze są spoko.

    Shon jest super! Zawsze zachowuje się tak uprzejmie i przyjacielsko. Nie naciska Remusa, nawet jak widzi, że coś go gryzie. No normalnie ujmuje za serce! Wyobrażam go sobie z takimi palcami jak mają moje przyjaciółki (które grają na instrumentach smyczkowych) i przy których moje własne palce wyglądają jak serdelki ;-;

    Cały czas mi gdzieś umyka, że są dopiero na 3. roku XD serio, zachowują się trochę doroślej niż by na to wskazywał ich wiek (ale tylko czasami i tylko trochę). Pamiętam jakiś komentarz pod jednym z pierwszych rozdziałów, który brzmiał mniej więcej "Syriusz to pedofil i gwałciciel" i trzeba przyznać, że wtedy był bardzo trafny.

    Will czasami mnie przeraża tym swoim bezpośrednim zachowaniem, pewnością siebie i w ogóle życiem. Trudno mi ogarnąć jego całokształt, co nie zmienia faktu, że jest świetny i cieszę się, że powołałaś go do życia. Chwała Ci za to!

    Jeszcze tylko chciałam wspomnieć o "Nie zmuszasz mnie, przestań, mój placku.". Remus naprawdę dziwnie wyglądałby jako placek #potwierdzoneinfo Poza tym, że umarłam, nie mam nic więcej do dodania.

    To by było na tyle. Pozdrawiam cieplutko
    Maria :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co robi Magda o 4:10? Obstawiałabym, że pisze Wbrew Grawitacji, ewentualnie coś przyległego, ale to tylko ja :D

      A tak w ogóle to chciałam tak perfidnie się Wam wtrącić i podyskutować na temat komentarza o Syriuszu, o którym wspomniałaś. Syriusz jest dwa lata starszy od Remusa - nawet gdyby bardzo się postarać, nie da się podciągnąć go pod pedofila (no błagam, he like 13). Ani gwałciciela. Chłopaka nachalnego i nieco niedojrzałego, przy tym nierozsądnego, zaborczego i trochę egoistycznego - owszem, tu go nie bronię i chwała mu za transformację i zrozumienie paru ważnych rzeczy. Ale tamtym dwóm określeniom nie umiem przyznać racji. :') Na pewno można to różnie widzieć, it's just my opinion, po prostu takie zarzuty wydają mi się zdecydowanie zbyt poważne. ^^'

      Usuń
    2. Mój blog ma (z jakichś powodów, które są mi nieznane) przestawiony timer. Stąd notki i komentarze mają jakieś godziny z kosmosu. Poza tym pewnie i tak nie spałam do 4:00. Ostatecznie, tak jak wspomniała Pirat, piszę WG i one-shoty. Nie mam czasu na sen, dziecinko.

      Nie trafiłaś na zapowiedzi? To bardzo dziwne. Ale, no, możliwe. Rozumiem, że masz fanpejdża WG w lubianych na fejsie, nie? Zwykle informacje na temat nowych notek albo ważnych eventów wiszą na głównej stronie fp przyczepione u góry :)

      Właściwie to rozumiem cię lepiej, niż może przypuszczasz. Uwielbiam co prawda wychodzić ze znajomymi do barów, poznawać nowych ludzi i takie tam, ale jeśli chodzi o moje życie sercowe to, co tu dużo gadać, mam do niego dość chłodny stosunek.

      Haha, ja też mam mnóstwo par, które spędzają mi sen z powiek. Jakiś czas temu zaczęłam oglądać Haikyuu i od tamtej pory moje życie zdaje się być piękniejsze i bardziej, no, gejowskie. Poza tym ciągle żywię bardzo silne uczucia do dwóch aktorów: Aidena Turnera i Deana O'Gormana. Wyglądają razem tak słodko, że aż dostaję palpitacji. To nie zmienia jednak faktu, że kiedy ktoś mówi: OTP, to mam przed oczami tylko wolfstara. *o*

      Zawsze intrygowali mnie ludzie zafiksowani chemią. Jakoś mam do nich słabość. Mój menadżer jest niesamowita jak gada o astronomii albo chemii właśnie. Mogłabym jej słuchać i słuchać.

      Shon jest jedną z najbardziej normalnych osób, z którymi ma do czynienia Remus. Każdy inny bohater (z wilczkiem włącznie) ma tak naprawdę dużo problemów, z którymi jako dziecko, nie może sobie poradzić. Shon jest tylko typowym trzynastolatkiem, który w swoim własnym tempie poznaje świat. Dlatego raz Remus nazwał go "połączeniem z rzeczywistością", czy jakoś tak. Chodziło o to, że być może bycie wilkołakiem i stanięcie oko w oko ze wszystkimi wątpliwościami związanymi ze swoją orientacją jest bardzo ciężkie do ogarnięcia przez małego chłopca, ale Remus ma zawsze Shona, który da mu to poczucie, że poza tym wszystkim jest jeszcze normalny świat, kiedy nie trzeba się martwić, czy Syriusz nagle nie napadnie na ciebie w nocy i nie przekona do sprawdzenia jak bardzo gejowy jesteś.
      (rozpisała się)

      Ja też się czasem zapominam. Poza tym nigdy nie byłam trzynastoletnim chłopcem, nie mam pojęcia, jak to jest. Zresztą i tak znacznie bardziej wolałabym, żeby wszyscy byli znacznie starsi.

      Muszę zgodzić się z Piratem i bronić honoru Syriusza. Ona ujęła to wszystko tak dobrze, że chyba nie muszę nic dodawać. Syriusz nie jest i nie był pedofilem. Dodam tylko, że jeśli przypomnisz sobie czasy podstawówki, to być może podobał ci się ktoś z młodszej klasy. I wcale nie znaczyło to, że byłaś pedofilem. Jak jesteś mniejszy, to nie patrzysz na to przez pryzmat dorosłego życia. Różnica 2 lat nie jest znowu taka gigantyczna, nie przesadzajmy.
      Proszę, nie nazywajmy też Syriusza gwałcicielem. Gwałt jest zły.
      Powtórzę.
      Gwałt jest zły.
      Zły.
      Gwałt nigdy nie jest dobry.
      Gwałt nigdy nie będzie dobry.
      Nie zamierzam promować nigdzie, czy to na blogu, czy gdziekolwiek indziej, treści gloryfikujących gwałt. Tu nawet nie chodzi o to, że większość moich czytelników jest niepełnoletnia. To wynika z moich głębokich przekonań, że gwałt nigdy nie powinien iść w parze z romansem i miłością. Też kiedyś miałam 14 lat, ale teraz wstydzę się tego, co kiedyś uważałam za dopuszczalne.
      Wiem, wiem, moralizuję, ale nie dlatego, że chcę kogoś obrazić czy zbesztać. Po prostu wyrażam jasno i wyraźnie swoją opinię na temat gwałtu. Wszyscy mamy prawo do własnej opinii.

      Stwierdzenie o chłopaku placku, było nawiązaniem do początku poprzedniego rozdziału, nie wiem czy kojarzysz xD Ciągle zastanawiam się jak Remus będzie pieszczotliwie nazywał Syriusza, bo szczerze to nienawidzę kochań, skarbów, słoneczek blebleble. Ostatecznie pewnie w końcu zostanie pieseczek.

      Dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam! :D
      M.P.

      Usuń
    3. Podziwiam Cię za Twoje zaangażowanie w to opowiadanie i pisanie one-shotów. Patrzę na całokształt i jest super, a jak sobie pomyślę, ile czasu i wysiłku Cię to kosztuje, to mam ochotę postawić Ci bazylikę XD

      Pominę kawałek, bo to po prostu kwestia mojego ogarnięcia i dezorganizacji XD

      Jak zobaczyłam, że napisałaś o Aidanie i Deanie to aż mi się ciepło na serduszku zrobiło. Jeju, uwielbiam tę dwójkę razem i osobno, są świetni ♥♥♥ Widziałam kiedyś zdjęcie, jak Dean całował Aidana w policzek. Cóż, dostałam standardowego ataku fangirlowania XD na samo wspomnienie tej chwili kąciki ust same mi się podnoszą *-* (zanim napisałam tę buźkę, chyba ze trzy razy wyszło mi *-8 xd)

      "kiedy nie trzeba się martwić, czy Syriusz nagle nie napadnie na ciebie w nocy i nie przekona do sprawdzenia jak bardzo gejowy jesteś." made my day! Nawet nie umiem znaleźć dla tego odpowiedniej buźki, ponieważ standardowe "XD" jest zbyt prozaiczne i nawet w połowie nie oddaje tego, jak się czuję.

      Przyznaję Wam rację. Nie wiem czy zrozumiecie, ale nie do końca to miałam na myśli, kiedy pisałam. Nie chcę też, żeby to teraz wyglądało na samoobronę czy coś, bo w żadnym wypadku nią nie jest; to tylko takie objaśnienie z mojej strony.

      Jako osoba młoda i głupia, nie przywiązuję jakoś specjalnie dużej wagi do słów, które wypowiadam/piszę. Może to wynika z mojej gruboskórności albo nie przejmowania się takimi rzeczami, nie wiem. Nie żebym paplała, co mi ślina na język przyniesie, ale często mówię to, co myślę, bez większego zastanowienia (to wygląda, jakby się wykluczało, ale ja czuję różnicę, nie wiem jak wy), przeważnie też mało subtelnie. Rozumiem, że słowa mają wielką siłę i mogą strasznie ranić, ale ja nigdy nie miałam takiej sytuacji i nie potrafię patrzeć na tę sprawę w ten sposób cały czas. Mam różne kosmate myśli pod czaszką i niektóre z nich ciężko ubrać w słowa (szczególnie kiedy ma się dość ubogi zasób słownictwa), więc przeważnie mówię to, co mi się pierwsze skojarzy, i często te słowa nie oddają tego, co myślę w taki sposób, jaki bym chciała.

      Dobra, wyszło strasznie chaotycznie i chyba nie doszłam nawet do sedna, ale mam dzisiaj strasznie bezładny dzień i ciężko mi się nad czymkolwiek skupić. No w każdym razie przyznaję Wam rację XD

      Po głębszych wykopaliskach w odmętach mojej krótkiej pamięci i zerknięciu na poprzedni rozdział mogę powiedzieć, że pamiętam XD "Pieseczek" jest całkiem niezły (nie wyobrażam sobie Remusa nazywającego Syriusza "misiem" albo "kotkiem". Po prostu nie), ale "placek" zapamiętam już do końca życia ♥

      Miłego weekendu i ewentualnych przygotowań do świąt :D
      Maria

      Usuń
    4. Och, co ja bym dała za bazylikę na cześć wolfstara. Brzmi jak kościół, do którego bym chodziła. Plus, nie zapominajmy, że pisanie tego wszystkiego sprawia mi przyjemność. A wasze zaangażowanie pod rozdziałami też jest nagrodą samą w sobie.

      Aidean to już trochę moja przeszłość, ale swego czasu nawet napisałam o nich parę one-shotów. Część z nich niestety przepadła w odmętach Internetu.

      Nie bądź dla siebie zbyt surowa. Bardzo dużo osób mówi o okropnych rzeczach z lekkim sercem, w tym także i ja, chociaż co do gwałtu mam jasne stanowisko i nienawidzę, gdy ludzie lekceważą ten problem. Ale dobrze wiem, że 99% populacji nie ma nic złego na myśli poruszając ten temat w żartach, czy z innych powodów. Stwierdziłam, że o tym napiszę, żeby przekazać swoje zdanie na ten temat.

      Placki są smaczne.

      Czy przez przygotowania do świąt masz na myśli notoryczne pisanie? Jeśli tak, to trafiłaś.

      Dziękuję, że znalazłaś czas na odpowiedź i pozdrawiam cię serdecznie :)

      M.P.

      Usuń
  8. Od ponad tygodnia staram się napisać ten komentarz, jednak ciągle coś staje mi na drodze do tego. Czy to brak czasu, czasowy brak umiejętności wysłowienia się czy po po prostu taka wieeelka miłość do Twojego bloga, która sprawia, że ciało odmawia mi posłuszeństwa.
    Dobra, to zacznijmy od quizu: za pierwszym razem wyszedł mi podajże Will albo Shon, a za drugim Remi (<3).
    Nie spodziewałam się, że Syriusz będzie taki... taki… no sama wiesz!
    Remus jest zawsze taki słodki, taki aww, taka puchata kuleczka!
    Profesor Quint jest dziwny. Mam wrażenie, że coś wie. Że dużo wie.

    No dobra, chyba bardziej się nie rozwinę, także...
    No, kocham Cię, tak ogólnie.

    Anonim.


    PS Wysypiaj się w nocy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Will albo Shon? xD Brzmi jak spora różnica charakterów xD
      Quint wie więcej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać =w= *high five*
      Uhhh, dziękuję za miłość *w*
      Ale pewnie i tak nie będę wysypiać się w nocy.

      Pozdrawiam!
      M.P.

      Usuń
    2. Będziesz się wysypiać. Musisz się wysypiać!
      Anonim.

      Usuń
  9. Hej :) Twojego bloga znalazłam nie dawno, ale już zdążyłam pochłonąć wszystkie rozdziały :D Jedyne co mogę powiedzieć to to, że UWIELBIAM tego bloga! Kocham Remusa i Syriusza, ale Will x Regulus... Cudo! Ubóstwiam całą czwórkę :3 Masz świetny styl pisania. Czytając miałam wrażenie, że to dobra książka, a nie opowiadanie internetowe. Trafiłam na takich nie wiele, więc czuj się wyróżniona. Co do Quinta... Po ostatnim rozdziale mnie zaciekawił. On wie i to dużo choć jeszcze nie rozgryzłam co dokładnie i o kim. Chociaż jest nauczycielem, więc może domyślił się, że Remi ma "futerkowy problem", a o Willu też coś wie (skubany no). Jeśli on będzie postacią, która zamiesza w ich życiu to już się nie mogę doczekać. Także autorko wiedz, że zyskałaś nową fankę i od razu mówię, że z pewnością twój blog będzie przeze mnie często odwiedzany. Z wielką ekscytacją oczekuje 38 części.
    Pozdrawiam serdecznie życząc czasu i weny :)
    //Mika-chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło mi cię powitać w tych skromnych wbrew grawitacyjnych progach. Dziękuję za mnogość miłych słów. Mam nadzieję, że będziesz wpadała częściej, a ja z mojej strony postaram się, aby opowiadanie trzmało poziom i było wydawane w miarę często. Aktualnie planuję wydać kolejny rozdział jeszcze przed świętami, ALE istnieje szansa, że mi się to nie uda. W tym wypadku pojawi się w przerwie między świętami a Sylwestrem. W święta zostaną opublikowane moje miniaturki na WG po godzinach, więc mam nadzieję, że to chociaż trochę wynagrodzi wam czas oczekiwania. W weekend albo po nim powinien pojawić się grafik publikacji miniaturek o tutaj.

      + Mamy kolejnego Willa! No, coś takiego xD

      Pozdrawiam i jeszcze raz bardzo dziękuję za komentarz! :D
      M.P.

      Usuń
  10. Zrobiłam test i wyszedł mi... William Reagan! Tak jest! Wiedziałam, że moje skurwysyństwo (czyt. szczerość do bólu, częsta znieczulica lub zbyt wielka emocjonalność i jeszcze inne składniki) w końcu się opłaci :D Coś czułam, że jesteśmy tacy sami.
    //Mika-chan

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzień dobry, cześć i czołem!
    Z przykrością informuję, iż coratsw odeszła z załogi opieprzu. W związku z tym, wszystkie blogi zostaną przeniesione do wolnej kolejki. Istnieje możliwość wyboru mnie (Mediate), gdyż kolejka Zoltana jest wciąż zamknięta. Oczywiście każde zgłoszenie zostanie zakwalifikowane według numerków.

    Pozdrawiam ciepło i liczę na zrozumienie,
    Mediate (http://o-pieprz.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  12. Halo, halo, co dalej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halo halo, kto wie?
      Chwilowo straciłam kontakt z Remusem.

      Usuń
    2. Obyś go szybko odzyskała!

      Usuń
    3. Wygląda na to, że nowy rozdział pojawi się dzisiaj/jutro.
      Pozdrawiam <3

      Usuń
    4. Och, kocham Cię!

      Usuń